Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Tematem przewodnim tego cyklu jest parafraza szwedzkiego przysłowia "nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie", w naszym wypadku brzmi ona: nie ma złej pogody (warunków) do robienia zdjęć, jest tylko niewłaściwie dobrany sprzęt oraz parametry.
Odpowiednia pora na zdjęcia nocne
Wydawać by się mogło, że dobra fotografia wymaga specyficznych warunków, a szczególnie odpowiedniego światła, scenerii. Jako światło wszyscy instynktownie traktujemy światło słoneczne - to ono rzeźbi krajobraz. Zdjęcia nocne są zaprzeczeniem tego schematu. Światło - najczęściej sztuczne, bardzo dynamiczne, mocno punktowe, reszta sceny w całkowitej ciemności. Układ prawie zero jedynkowy. Dlatego jedna ze szkół mówi, iż najlepsze zdjęcia nocne robi się... wieczorem, aby ten efekt wyeliminować. Jednak według mnie brakuje w nich autentyzmu, chociażby w postaci gwiazd na niebie, świateł latarni i okien, czy efektów długich czasów naświetleń bez stosowania filtrów i przesadnie dużych przysłon. Nakłada się na to ciężka walka z balansem bieli pomiędzy światłem jeszcze rozświetlonego nieba, a zapalającymi się latarniami. Zdjęcia robione w środku nocy mają zdecydowanie ciekawszą atmosferę. Czasami pomaga w nich lekka mgła rozpraszająca światło, a czasami odpowiednie plany z różnymi światłami. Niebo natomiast pokrywają włókna rozmytych chmur. Bardzo przydatnym elementem - szczególnie w górach - jest księżyc, najlepiej w pełni. Potrafi on zastąpić dość dobrze światło dzienne i wydobywa tło z całkowitej ciemności.
Dobór sprzętu
Dobór sprzętu to oczywiście sprawa często subiektywna. Jednak takie warunki sprawiają, że niezbyt upakowana matryca pełnoklatkowa jak w Nikonie D600 jest jednym z lepszych wyborów. Niskie szumy i dobra dynamika matrycy to pożądane cechy. Współczesne aparaty cyfrowe chwalą się niesamowicie rozbudowanymi czułościami i przerostem megapikseli. Na pierwszy rzut oka to dobry kierunek - podbijamy czułość i przy świetle księżyca robimy zdjęcia "z ręki", jednak niestety z tym ruchem maleje również dynamika zdjęć i mocno rosną szumy, a artefakty zjadają szczegóły. Zdecydowanie lepszym krokiem jest zastosowanie najniższej możliwej czułości (ISO 100-200) i przysłony, która daje dostatecznie ostry obraz (np. 5-8). Warto ograniczyć się przy tym do czasów nie wychodzących poza 30 sekund. Daje to ostatecznie dosyć wąskie pole do popisu. Ustawienie poprawnych parametrów wymaga trochę wprawy, zdjęcia nocne są wymagające dla elektroniki mierzącej poziom światła i obarczone dużym błędem. Parametry dobieramy eksperymentalnie i manualnie, wstępnie opierając się o wskazania. Jedna bardzo ważna uwaga - w ciemności obraz widoczny na wyświetlaczu jest, nawet po maksymalnym obniżeniu jasności, zazwyczaj zbyt jasny, a histogram zdjęć nocnych ciężko ocenić pod kątem odpowiedniego naświetlenia ciemnych partii. Pomocny może być dodatkowo alarm prześwietleń. Warto poznać swój aparat wcześniej, testując jasność jego wyświetlacza, aby określić kompromis pomiędzy możliwością oceny naświetlenia i widoczności ostatecznego efektu, w tym samego kadru.
Ustawienia aparatu
Najlepszą opcją podczas wykonywania zdjęć nocnych jest zastosowanie RAW-ów. Chyba nie muszę przekonywać o zaletach związanych z możliwością późniejszego bezstratnego poprawiania balansu bieli i wpływu na poziom wyostrzania, jak i nasycenia zdjęć. Większość aparatów posiada funkcję redukcji szumów dla długich czasów naświetleń albo wysokiego ISO. Jednak, jeśli nie jest ona konieczna, to nie radzę jej stosować, gdyż znacznie wydłuża czas zapisu, który odczują szczególnie zmarzluchy, albo osoby towarzyszące w naszej wędrówce.
Warto pamiętać, że lepiej nie doświetlić zdjęcie, niż je prześwietlić. Dobrze, gdy dominujące światła będą przepalone w minimalny sposób. Takie podejście wymaga niestety późniejszej ingerencji, ale wystarczy ją ograniczać tylko do korekcji Gamma, ewentualnie krzywych w celu rozjaśnienia cieni.
Zdjęcie zbyt mocno przepalone oraz z poprawnie dobraną ekspozycją dla świecących okien:
Ustawianie ostrości i poziomu
Kolejnym problemem, który może nas spotkać podczas nocnej wędrówki z aparatem jest ustawienie ostrości i odpowiednie wypoziomowanie zdjęcia. W pierwszym przypadku najlepiej skorzystać z księżyca, ewentualnie innych mocnych źródeł światła - najlepiej bliskich. Inna metoda polega na zastosowaniu LiveView i powiększonego podglądu, ale dłuższe przyglądanie się wyświetlaczowi niestety oślepi nas w nocy i nie zobaczymy nic w wizjerze przez następne kilka minut. Oczywiście za każdym razem po poprawnym ustawieniu ostrości należy wyłączyć autofokus. Przydaje się opanowanie tych operacji po ciemku i przy użyciu przełącznika aparatu.
Co do poziomu nie możemy liczyć na widoczność linii horyzontu, dlatego możemy pożytkować się poziomicą w głowicy i statywie, ale - o ile nie robimy panoramy - szybsze i efektywniejsze jest zastosowanie poziomicy z aparatu. W takich warunkach to naprawdę genialny pomysł, ponieważ nie wymaga używania czołówki i można to zrobić w całkowitej ciemności. Tym bardziej, że czołówka utrudnia korzystanie z wizjera i ciągle nam spada albo trącamy nią aparat.
Jedna bardzo ważna uwaga. Jeśli obiektyw wyposażony jest w stabilizację obrazu to zdecydowanie wyłączmy ją! Przydaje się ona przy krótkich czasach, a dla długich może powodować odwrotny efekt w postaci płynięcia obrazu! Aby zminimalizować jeszcze poruszenie zdjęć, pomocna jest funkcja wstępnego podnoszenia lustra i zdalne wyzwalanie migawki albo - jeśli nie mamy - zastosowanie samowyzwalacza.
Zastosowanie statywu
Na koniec pozostawiam najbardziej niezbędny element każdego nocnego spaceru, czyli statyw. Jeśli decydujemy się na długie spacery po górach tak jak ja, to poza stabilnością decydującym jego parametrem powinna być waga! Bardzo dobrym wyborem są konstrukcje węglowe - coraz lżejsze jak i tańsze. Przy czym wysokość takiego statywy wcale nie musi być duża. Dobrze, jeśli możemy przy nim operować bez specjalnego schylania się, a do tego wyposażony jest w stabilną głowicę kulową.
Konfiguracja sprzętu
Tematem tego odcinka jest krajobraz górski, ewentualnie miejski i do tego w nocy. Mój wybór padł na zestaw składający się pełnoklatkowego Nikona D600 i szerokiego obiektywu Nikon AF-S VR Zoom-Nikkor 16-35 mm f/4G IF-ED. Daje on duże pole do popisu zarówno w pejzażu, jak i w architekturze, jednak trzeba mieć na uwadze, iż potrafi mocno spłaszczyć motywy krajobrazowe, a architekturze nadać groteskowy wygląd. Jednak można nad tym zapanować. Dużo zależy od otoczenia, na jakie się zdecydujemy i wykorzystania dodatkowych widocznych elementów.
Przygotowanie do wyjścia w plener
Naszą wędrówkę zaczynamy od Karkonoszy. Przed wyjściem koniecznie sprawdźmy sprzęt! Naładowane baterie - najlepiej dwie - w niskich temperaturach szybko potrafią się zużyć. Zamontujmy szybkozłączkę do aparatu. Zamknijmy wszystkie zaślepki. Zapakujmy całość w komplecie gotowym do robienia zdjęć. W górach lepiej sprawdzi się zwykły plecak i aparat w etui bez zbędnych elementów, niesiony na ramieniu. Nie będziemy musieli zdejmować wszystkiego przy każdym postoju i wracać po pozostawiony w ciemności, podczas wypakowywania, dodatkowy obiektyw. To kosztuje trochę wysiłku fizycznego i dużo nerwów, gdy po powrocie okaże się, że czegoś brakuje! Czołówka do kieszeni i w drogę.
Wcześniej sprawdźmy pogodę. Dobrze, jeśli kończy się okres deszczowy, ponieważ za nim możemy spodziewać się jeszcze trochę chmur. Jesienne wędrówki i długie postoje, podczas których rozstawiamy statyw i nasz sprzęt; dodatkowo czasochłonne ustawianie parametrów - to wymaga ciepłych kurtek i koniecznie rękawiczek z czapką.
Zagrożenia podczas fotografowania
Poprawnie ustawiony statyw w górach to nie wszystko - wiatr to nasz wróg, ale i nieodłączny towarzysz. Powoduje, że trawy rozmywają się w kadrze a na chmurach robią smugi, ale z drugiej strony wpływa na wibracje aparatu. Warto wtedy poza obciążeniem statywu (jeśli jest taka możliwość), pomyśleć o uchwyceniu paska od aparatu, który może powiewać i działać jak żagiel! Przekonałem się o tym osobiście, gdy na chwilę obróciłem się od statywu i przy kolejnym porywie usłyszałem trzask przewracanego statywu z aparatem. To bolało - nowy aparat z obiektywem do wyrzucenia. Nie wytrzymał dwumetrowego upadku na kamienie. Może to kolejny krok w rozwoju koncepcji funkcjonalności aparatów - odporność na upadki!
Wybór szerokokątnego obiektywu podyktowany jest jeszcze jednym zjawiskiem, które może nas spotkać w górach czy mieście - mgłą. Gęsta mgła wymaga zbliżenia się do źródła światła, dla odmiany duża przejrzystość powietrza daje pole do popisu z szerokimi planami jak i specyficznym kadrowaniem. Nie jest to łatwe szczególnie w nocy, dlatego warto poznać okolicę wcześniej, zanim wyjdzie się na nocne łowy.
Częstym zjawiskiem w górach jest tak zwana mgła rosząca, która powoduje zawilgocenie obiektywu z zewnątrz. Niestety nie ma na to lekarstwa i pozostaje tylko schowanie sprzętu do pokrowca i nadzieja, iż mgła zmniejszy się albo minie! Obiektyw w takich warunkach jest w stanie zawilgocić się w kilka sekund a kierunek wiatru niewiele zmieni.
Kolejnym bardzo podobnym zagrożeniem szczególnie w jesiennych albo zimowych górach jest roszenie aparatu. W tym wypadku niestety szerokim łukiem należy omijać wszystkie schroniska, albo sprzęt zostawiać na zewnątrz pod czujną opieką. Nawet chwilowe wejście do budynku może skończyć się zaparowaniem, niestety również we wnętrzu obiektywu, a to wiążę się koniecznością długotrwałego trzymania go w ciepłym miejscu. Uszczelnienia aparatu niewiele tutaj pomagają.
W nocy trudniej zapanować nad pewnymi elementami kadru stąd trzeba - szczególnie przy szerokim kącie - uważać na swój cień mogący pojawić się na ujęciu czy ucięte motywy.
W plenerze
Nasza wycieczka po Karkonoszach zakończyła się na Śnieżce. Jak na tak mały szczyt duża liczba obiektów daje możliwości eksperymentowania z perspektywą i przestrzenią.
Jednak bardzo trzeba uważać na niebezpieczeństwo zbyt wąskiego kadrowania oraz zmianę balansu bieli w zależności od dominującego źródła światła - w tym wypadku księżyca lub świateł Obserwatorium.
Podczas mojej wędrówki bardzo przydatna była szadź, którą osadziła mgła i pierwsze jesienne mrozy w górach.
Piotr Krzaczkowski
Pasją do fotografii zaraziłem się jeszcze zanim ktoś pomyślał o cyfrowych aparatach. W tych też czasach pokochałem góry. Obecnie dzielę obydwie z moją pracą, czyli Obserwatorium Meteorologicznym na Śnieżce.