Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Maroko
Kolor
To pierwszy poranek w Maroku. Wychodzę na rekonesans. Jest tak kolorowo i egzotycznie. Kiedy przyjadę w nowe miejsce, na początku wszystko jest świeże i nieznane. Mimo że całe życie spędziłem w podróżach, szok kulturowy nadal może być ciężkim przeżyciem. Ale to doskonała chwila dla fotografa. Wszystkie elementy charakterystyczne dla nowej okolicy wyraźnie rzucają się w oko. Im dłużej je oglądam, tym bardziej się do nich przyzwyczajam. W końcu nawet przestaję je zauważać. W podróżowaniu najbardziej lubię właśnie to wrażenie świeżości, które odnawia moje fotograficzne oko. Podziwiam artystów przez całe życie zajmujących się odkrywaniem kreatywnego potencjału jednego motywu. Ale to nie dla mnie. Ja na ich miejscu jednak bym zwariował. Muszę stale szukać nowych ekscytujących miejsc.
Kolory zimowej Anglii są delikatne i pastelowe. Przyjazd do Maroka, skrzącego się feerią nasyconych barw, działa na wszystkie zmysły. Błękitne ściany budynków, farbiarnie tkanin, targi pełne owoców i warzyw, kozy wśród drzew, meczety, Berberowie... Od Hiszpanii dzieli nas wąski pasek morza, a Europa wydaje się być na końcu świata. To bez wątpienia Afryka. Jej kolory, dźwięki i zapachy wręcz odurzają. Już nie mogę się doczekać, aż zacznę robić zdjęcia. Fotograficzny potencjał tego miejsca odmładza. Dlatego właśnie podróżuję. Dla tej ekscytacji. Ale nie chodzi jedynie o wygląd nowych miejsc. Każda podróż niesie ze sobą inny zestaw możliwości, pułapek i wyzwań. Mimo olbrzymiego potencjału, Maroko nie będzie łatwym miejscem do pracy. Muszę zmienić swój sposób działania, aby jak najlepiej dostosować go do warunków. Tak jak podczas każdej podróży. Nieustanny rozwój. Tylko to się liczy i o tym właśnie jest ta książka.
MAROKO 2/12 - W DRODZE DO PRALNI
PRZED
Szafszawan w północnym Maroku to miasto zbudowane z pewnością jedynie po to, by dostarczać inspiracji fotografom, znużonym szarymi ulicami Europy. Tutejsze ulice są wąskie, a wszystkie budynki mieszkalne, kościoły, mury, łuki, drzwi wzniesiono w stylu mauretańskim, potem zaś pomalowano w odcieniu najpiękniejszego błękitu nieba. Przyjechaliśmy do Maroka dla koloru - oto i on.
Spaceruję po zalanych porannym zimowym światłem ulicach. Jedno jest jasne. Ludzie tu nie lubią się fotografować. To będzie mój największy problem i popracuję nad jego rozwiązaniem. Nigdy nie przekraczam na siłę barier kulturowych w poszukiwaniu Świetnego Zdjęcia. Ale przecież muszę się sprawdzić jako fotograf. Mam dwa sposoby fotografowania mieszkańców odwiedzanych stron. Pierwsza metoda, "reportażowa", polega na pokazaniu ludzi wykonujących swoje zwykłe czynności w ich normalnym otoczeniu. Treścią ujęć są formy i kolory. Aby nikogo nie urazić, staram się wtedy nawet nie pokazywać niczyich twarzy. Ludzie na zdjęciach są jedynie figurami w ruchu na tle miejskich krajobrazów. Drugą metodę nazywam "zainteresuj i zapytaj". Gdy zauważę kogoś o ciekawej twarzy, staram się nawiązać z nim kontakt, a po jakimś czasie proszę o możliwość zrobienia klasycznego, ustawianego portretu. Kosztuje to sporo energii, odmowa zaś może mi zepsuć humor na cały dzień. Ale po dwudziestu latach praktyki zaczynam się już uodparniać.
W TRAKCIE
Zaglądając w głąb tej uliczki, czułem się trochę jak podglądacz. Obiektyw 24-70 mm (używam go najczęściej) ustawiłem na 50 mm. Czułość ISO 200 pozwoliła fotografować z ręki. Musiałem poczekać dłuższą chwilę. W końcu przeszła koło mnie kobieta idąca do publicznej pralni. Od stóp do głowy ubrana była w delikatne żółcie i pomarańcze, doskonale kontrastujące z błękitem ścian i drzwi. Nacisnąłem spust migawki, gdy znalazła się w optymalnym punkcie kadru. Później czekałem jeszcze trochę w tym miejscu, licząc, że znów wydarzy się coś ciekawego na tle pięknych drzwi. Ale już czułem, że zrobiłem TO zdjęcie.
PO
Obciąłem górną część kadru, aby pozbyć się odciągających uwagę detali - scena ma teraz kształt prostokąta. Zwykle tego nie robię. Uważam bowiem, że trzeba odpowiednio komponować kadr w wizjerze aparatu. Ale wypalone kolory i nadmierna liczba szczegółów u góry nie wnosiła nic do tego zdjęcia. To prosty obraz zrobiony bez filtrów i nieobrabiany w komputerze. Jeśli masz wątpliwości - staraj się otrzymać rezultat jak najprostszą drogą.
MAROKO 2/12 - RZEMIEŚLNIK
PRZED
W małym warsztacie, gdzieś przy ciasnej uliczce Szafszawanu, rzemieślnik w skupieniu wykuwa wzór na metalowym talerzu. To bardzo małe pomieszczenie. Ledwo się tam mieścimy, ja i Wendy, podziwiając jego umiejętności. W pewnej chwili dostrzegam fotograficzny potencjał sceny. Zwykle wolę pracować sam, ale kiedy jest ze mną Wendy, ludzie nie skupiają się tak na obecności aparatu. Moja żona szczerze interesuje się lokalnym rzemiosłem, co w wielu sytuacjach przyspiesza nawiązanie znajomości. Aby ułatwić realizację zdjęcia, czasem kupujemy rzeczy, które w sumie nie są nam potrzebne. Moim zdaniem to metoda lepsza od płacenia za pozowanie. Po pierwsze - wspomaga rzemieślników, po drugie - mam dość czasu, żeby popracować nad uzyskaniem jak najlepszego kadru. Czy jednak w naszym domu jest jeszcze dość miejsca na wszystkie te talerze, wazony i misy? Chyba nie.
W TRAKCIE
Wnętrze warsztatu przypomina widzianą z bliska czarną dziurę. Czy mam fotografować obiektywem szerokokątnym i pokazać całe otoczenie? A może skupić się na dłoniach trzymających młotek? Gdy mężczyzna pokazuje Wendy swoje umiejętności, próbuję zrobić dwa takie zdjęcia. Bez powodzenia. W takiej chwili łatwo się poddać i wyjść. W większości sytuacji zdjęcia nie oddają zamierzeń. Trzeba jednak poświęcić trochę wysiłku na znalezienie odpowiedniego kadru. Niezależnie od tego, czy fotografujemy portrety, krajobrazy czy reportaż. Zmieniłem szerokokątny zoom 16-35 mm na bardzo jasny teleobiektyw 85 mm otworzony do f/1.2 i skupiłem się na twarzy rzemieślnika. Zaangażowany w dobicie targu z Wendy, zupełnie nie zwraca uwagi na aparat. Podwórko, przy którym znajduje się warsztat, jest zacienione. Przez drzwi wpada do środka miękkie, rozproszone światło. Odsuwam się więc w bok, by ich nie zasłaniać. Boczne oświetlenie twarzy pozwala mi zarejestrować piękny portret.
PO
Fotografowanie portretów w podróży nie jest łatwe. Masz nie tylko wykorzystać do maksimum przypadkowe spotkania, ale i robić zdjęcia w warunkach oświetleniowych, na które nie masz żadnego wpływu. Pomyśl tylko, ile uwagi poświęca fotograf w studiu oświetleniu twarzy panny młodej. Najlepsze światło do portretu to miękki softbox umieszczony z boku lub z przodu. Można go jeszcze uzupełnić o dodatkowe lampy. Trudno jednak rozłożyć taki zestaw w małym warsztacie w Szafszawanie. Jednak źródłem rozproszonego światła mogą być również zwykłe drzwi, jeśli tylko nie wpadają przez nie bezpośrednio promienie słońca. Gdy znajdziesz się w takiej sytuacji, musisz - na samym początku - dokładnie ocenić światło. Skąd pada? Czy jest miękkie, czy twarde? Trzeba uwzględnić tyle czynników. Fotograf nigdy nie przestaje się uczyć na temat światła... i kupować talerzy.
MAROKO 3/12 PASTERKA
PRZED
Zerkam na mur z drzwiami, czekając, aż coś się wydarzy. Słyszę zbliżające się dzwonki. To stado kóz, które pasterz prowadzi przez błękitne ulice miasta. Wybrałem pozycję u podstawy krótkich schodów, tłem jest czysta ściana. Czekam. Obiektyw na aparacie to 24-70 mm, wszechstronne szkło, bez którego się nie ruszam. Podczas dnia zdjęciowego takiego jak ten mam ze sobą korpus z matrycą formatu pełnej klatki i obiektywy 16-35 mm, 24-70 mm i 70-200 mm. Wszystkie dość jasne, z otworem względnym f/2.8. Z takim zakresem ogniskowych jestem przygotowany na każdą ewentualność. W plenerach takich jak Maroko zwykle pakuję do torby również 85 mm f/1.2 - przyda się w razie szansy na portret. Czasem zabieram również superszerokokątny 14 mm lub rybie oko 15 mm. Mamy tendencję do noszenia nadmiernej ilości sprzętu. Ale duża torba sprawia kłopot. W wąskich alejkach i na ruchliwych targach trzeba być mobilnym. Zmieniając obiektyw lub przykręcając filtr, można stracić niezłą okazję na fotografię. Podczas robienia zdjęć do reportażu statyw jest zupełnie nieprzydatny. Owszem, to doskonałe narzędzie dla fotografa, ale kiedy trzeba pracować bardzo szybko - statyw tylko przeszkadza. Po zajęciu odpowiedniej pozycji i zrobieniu wyobrażonego zdjęcia wracam do łóżka w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Przynajmniej tak było w tym przypadku. Każda podróż jest inna i muszę dostosowywać swoje metody pracy do warunków.
W TRAKCIE
Czekałem, kucając u podstawy schodów, a dzwonki były coraz głośniejsze. Pierwsza koza wyłoniła się zza rogu i ruszyła w moją stronę. Zrobiłem zdjęcie, jednak nie odrywałem aparatu od oka. Kompozycja była OK - czarna sylwetka kozy wyglądała doskonale na tle błękitnej ściany. Ale gdzie jest pasterz? W końcu się pojawiła, zauważyła mnie i natychmiast się wycofała. Mimo to zdążyłem nacisnąć spust migawki. Kobiety tu nie lubią być fotografowane.
PO
Od podróży do Maroka minęły dwa lata. Była to pierwsza wyprawa na potrzeby W stronę lepszych zdjęć. Właśnie wybrałem 12 zdjęć z tego miejsca i była to szybka decyzja. Najlepsze kadry natychmiast rzucały się w oczy. Gdyby edycja zawsze była równie prosta... Wybór najlepszych kadrów nie jest łatwy. Trudno być obiektywnym w stosunku do zdjęć, których zrobienie wymagało wysiłku i opierało się na emocjach. Jeżeli poświęcę kilka dni na wykonanie określonej fotografii, chcę, żeby była świetna. Nawet jeśli wszystko wskazuje, że jest odwrotnie. W dzisiejszych czasach często muszę wysyłać (do portali internetowych i gazet) kilka zdjęć natychmiast po ich zrobieniu. Wybór jest bardzo trudny. Wraz z upływem czasu łatwiej stać się bezwzględnym. Może powinienem odczekać kilka lat, zanim zacznę wybierać najlepsze prace.
MAROKO 4/12 - HANDLOWIEC
PRZED
Mógłby sprzedawać wielbłądy Egipcjanom albo węgiel Ślązakom. Właśnie wchodzi w trans: Wendy zaraz coś od niego kupi. Podaje się za Tuarega, jak zresztą wszyscy - ma to sprawiać, że wydają się jeszcze bardziej egzotyczni. Podczas negocjacji komplementuje Wendy, jakby była Berberyjką, którą namawia do odsłonięcia twarzy. Niedługo przyzwyczaimy się do takiego sposobu sprzedaży. A na razie moją żonę zaciekawił kolejny talerz...
W TRAKCIE
Światło było okropne. Mieszanka żarówek i oświetlenia dziennego wywoływała okropne wrażenie. Gdy naciskałem spust migawki, wiedziałem, że nie będzie to moje najlepsze zdjęcie. Mężczyzna był jednak tak typowym przykładem
marokańskiego sprzedawcy, że musiałem go sfotografować. Niezależnie od warunków ustawiłem balans bieli (WB) na światło dzienne. Oczywiście mogłem wybrać ustawienie Auto WB, ale wpłynęłoby to na wygląd zdjęcia na monitorze oraz na temperaturę barwową pliku RAW, importowanego do programu Capture One, którego używam do konwersji. Zwykle fotografuję, ustawiając balans bieli na światło dzienne, i wprowadzam konieczne poprawki na dalszych etapach obróbki, dzięki czemu mam możliwość dużo większego wpływu na kolorystykę zdjęć.
PO
Wendy kupiła kolejny talerz. Leży na stoliku do kawy w naszym salonie.
Droga do Marrakeszu
Dojechaliśmy już nocą, po długiej podróży z Andaluzji. W sensie fizycznym odległość nie jest duża. To kilka godzin jazdy autostradą. Ale jazda autostradą w niczym nie przypomina podróży promem przez Cieśninę Gibraltarską ani przekraczania afrykańskiej granicy. Już przywiezienie samochodu do Maroka jest przygodą. Wyjechanie nim z Ceuty, niewielkiej hiszpańskiej enklawy w północnej Afryce, to prawdziwa udręka. Najtrudniejszą częścią naszej wyprawy do Afryki jest właśnie konieczność załatwiania milionów spraw z urzędnikami. Panuje tu koszmarny chaos. Tysiące samochodów, tysiące ludzi próbujących zdobyć odpowiednią pieczątkę w jednym z niezliczonych biur - tak właśnie zapamiętam Afrykę. Podczas tej podróży towarzyszy nam Dave Waterman, mój dawny mentor. Wiele lat temu, kiedy studiowałem fotografię w Gloucester, zapukałem do drzwi jego studia i latem 1983 roku nosiłem jego torby ze sprzętem, zasypując go pytaniami. Teraz mieszka w Andaluzji i organizuje stamtąd fotograficzne wyprawy do Maroka. Pomyślałem więc, że warto Wykorzystać jego znajomość specyfiki terenu. Przez dwa tygodnie będziemy podróżować p o Maroku terenówką Dave'a, słuchając Franka Sinatry. Hm m. Naw et biorąc pod uwagę jego gusty muzyczne, to zdecydowanie za krótko. Kiedy ze stertą papierów w ręku przechodzimy przez cło - ostatnią przeszkodę - zauważamy dziurawą oponę w naszym samochodzie. Musimy więc w kurzu, hałasie i upale zmieniać koło. Spoceni i brudni w końcu wjeżdżamy jednak do Maroka.
MAROKO 5/12 - KAPTUR W BIEGU
PRZED
Znów chodzę ulicami, polując na zdjęcie. Niedawno przyjechaliśmy i jeszcze bardzo łaknę chwytania ciekawych momentów. Tak wiele zależy od stanu umysłu. Jeśli wszystko dobrze się układa, pojawiają się ciekawe sceny, a ja mogę pracować na najwyższych obrotach - jestem w fotograficznym niebie. Stadium takiej nirwany osiąga się jednak tylko dzięki najwyższej koncentracji na zdjęciach. Chodzi o nieustanne próby wykorzystania do maksimum każdej szansy, stałą obserwację otoczenia, nieprzerwane dążenie do poprawiania robionych zdjęć. Zajmuje to sporo czasu i pochłania ogrom energii. Czy myślisz, że można połączyć fotografowanie z rodzinnymi wakacjami? W żadnym razie! Kiedy tylko zobaczyłem te niebieskie ściany, wyobraziłem sobie, jakim doskonałym będą tłem na rozmazanych zdjęciach ruchu. Warto wyruszać na fotograficzne misje z gotowym pomysłem.
W TRAKCIE
Wczesne popołudnie. Znów węszę z aparatem w ręku. Próbuję fotografować przechodzących ludzi na tle niebieskiego muru, panoramując z długim czasem. Tło jest tak ważne. Najlepiej, jeśli jest proste: bałagan czasem psuje całe zdjęcie. Dobre tło może stworzyć świetny kadr. W tym przypadku połączenie rozmytego ruchu i ciekawego koloru ściany dało eleganckie i ciekawe ujęcie. Spędziłem ponad godzinę na próbach. Sprawdzałem różne czasy migawki. Musiałem sobie poradzić z ciekawością obcego tłumu i podejrzliwymi spojrzeniami. Uznałem, że ekspozycja trwająca 1/8 s daje najlepszy efekt. Ale pożądany stopień rozmycia ruchu to oczywiście bardzo subiektywna kwestia.
PO
Wybór czasu migawki odpowiedniego do rozmycia ruchu zależy od trzech czynników: stopnia rozmycia, na którym ci zależy, szybkości poruszającego się obiektu i twojej odległości od niego. Najlepszą odległość do fotografowania poruszających się ludzi znalazłem kiedyś, robiąc zdjęcia pieszym z różnych dystansów (i z różnymi czasami migawki); dokładnie oceniałem rezultaty na monitorze aparatu. Często wykorzystywałem do tych testów własną żonę. To jedna z niewielu sytuacji, gdy używam trybu priorytetu czasu migawki. Jeśli chcesz poćwiczyć panoramowanie, przygotuj się na godziny prób. Płynne zarejestrowanie ruchu wymaga doświadczenia. Każde zdjęcie idącego człowieka może być inne. Trzeba bowiem uwzględnić wiele czynników jednocześnie. Przygotuj się na długie oczekiwanie i fotografuj bez przerwy, aż uzyskasz naprawdę ciekawe zdjęcie. Korzystając z obiektywu wyposażonego w stabilizację obrazu, przełącz go na tryb panoramowania. Ruch soczewek jest wtedy stabilizowany jedynie w płaszczyźnie pionowej.
MAROKO 7/12 - GARBARNIA
PRZED
Dwóch fotografów o łącznym doświadczeniu przekraczającym 70 lat - i się zgubiliśmy. Musimy polegać na jedenastolatku, który obiecał poprowadzić nas przez zatłoczone centrum do garbarni. Byliśmy tu, czy raczej tam, wczoraj wieczorem, sprawdzając wygląd okolicy, aby wybrać najlepsze miejsca do zdjęć. Ale wczesnym rankiem, jeszcze przed wschodem słońca, wszystko wygląda zupełnie inaczej. W ciasnych, krętych ulicach Fezu każdy mógłby zabłądzić. Wpadłem na wspaniały pomysł: postanowiłem pójść za osiołkiem objuczonym surowymi skórami. Przecież musi iść do garbarni. Niestety, to nie ta garbarnia. Abdul inkasuje kilka drachm i obiecuje zaprowadzić nas we właściwe miejsce. Dochodzimy tam w samą porę. Słońce właśnie wyłania się znad budynków i pierwsze promienie światła padają na rzędy otwartych kadzi.
Jeżeli narzekasz na swój los, pomyśl o marokańskich garbarzach. Cały dzień pracują w trujących oparach, nurzając się po pas w chemikaliach. Na dodatek jest gorąco jak w piekle. Poprosiliśmy o możliwość fotografowania z balkonu znajdującego się powyżej garbarni i natychmiast zaczęliśmy grzebać w naszych torbach ze sprzętem.
W TRAKCIE
Światło było coraz ostrzejsze. Ale wraz z upływem czasu na dole działo się coraz więcej. Rozkładane do wyschnięcia kolorowe skóry tworzyły przepiękne wzory. Jasna ściana poniżej nas odbijała światło w stronę garbarni i zmniejszała kontrast oświetlenia. Przez kilka godzin pracowaliśmy w skupieniu. Jeżeli trafisz w ciekawe miejsce, poświęć mu wystarczającą ilość czasu. W poszukiwaniu najlepszego kadru warto sprawdzić wszystkie możliwe kompozycje. Oglądałem wydarzenia dziejące się poniżej, oceniałem układ potencjalnych ujęć, czekałem, kierowałem obiektyw we wszystkie strony, naświetlałem zdjęcia, od czasu do czasu oglądałem monitor aparatu, szukając błysków świadczących o prześwietleniu (patrz strona 33). Dave stał niedaleko mnie. Jak wielu gazetowych reporterów z Londynu jest miłośnikiem Nikona. Nie lubię dzielić się znalezionymi scenami z innymi fotografami. Teraz jednak nie mam wyjścia. Światło staje się zbyt ostre już po zapisaniu kilku kart pamięci. Jak znaleźć drogę powrotną?
PO
W takich miejscach wraz z rozwojem akcji łatwo zrobić setki zdjęć. Zazwyczaj są one coraz lepsze - jesteś bowiem coraz bardziej skoncentrowany i coraz lepiej poznajesz fotografowaną scenę. Tak samo było i tu, choć światło stawało się coraz gorsze. Próba wybrania najlepszego spośród takiej masy zdjęć może być koszmarem. Jeżeli nie chcesz spędzić reszty życia przed monitorem komputera, musisz być bezwzględny. Liczą się tylko najlepsze kadry. Resztę trzeba skasować. Po co przechowywać nieudane próby?
MAROKO 8/12 - FRYZJER Z AS-SUWAJRY
PRZED
Szukam okazji na ulicach As-Suwajry. Dzisiaj wyjeżdżamy, a chciałbym zrobić jeszcze jeden interesujący portret. Mam ze sobą tylko jeden korpus z założonym obiektywem 85 mm f/1.2. Zwykle nie przywiązuję się emocjonalnie do sprzętu. Usiłuję po prostu wybrać najlepszy obiektyw do konkretnego zdjęcia. Ale muszę przyznać, że mam słabość do tego bardzo jasnego teleobiektywu. To doskonałe podróżne narzędzie do portretów. Przysłona f/1.2 pozwala fotografować w trudnych warunkach oświetleniowych, a śladowa głębia ostrości daje pięknie rozmyte tło.
Od ładnych kilku godzin próbuję coś zrobić na zasadzie: "zainteresuj i zapytaj". Bez powodzenia. Pięć osób odmówiło. Zastanawiam się, czy nie lepiej odpuścić i pójść na piwo. Daję sobie jeszcze kilka minut na poszukiwania. Przechodzę obok zakładu fryzjerskiego i zaglądam do środka. Widzę biblijną twarz: długa broda, jasne oczy. Wsuwam głowę przez drzwi i przez minutę rozmawiamy. Une photo s'il vous plait? - pytam w końcu. On się zgadza i wchodzę do środka.
W TRAKCIE
Przez drzwi wpada miękkie światło. Tyle że jest dość ciemno. Pomieszczenie jest małe i strasznie zagracone. Ale stoję w kącie, mam przysłonę f/1.2, mogę więc otrzymać rozmyte tło. Ono może zepsuć całe zdjęcie albo zadecydować o sukcesie. Może zaakcentować kontekst fotografowanej sceny, bywa neutralne albo odciąga uwagę od głównego motywu fotografii. Cieszę się, że w tym ciasnym wnętrzu mam ze sobą tak krótki obiektyw. Jego światło pozwala mi fotografować z czasem 1/125 s bez zwiększania czułości powyżej ISO 100. Tło, światło, ekspozycja, kompozycja. Myślę o tym wszystkim, gawędząc z fryzjerem. Po kilku oficjalnych zdjęciach z nożycami w ręku, mój model się rozluźnia i spogląda w obiektyw. Ustawiam ostrość na bliższe oko i naciskam spust migawki. Sprawdzam kompozycję. Zdążyłem jeszcze zrobić trzy klatki, zanim się uśmiechnął, pokazując garnitur najgorszych chyba zębów w całej Afryce. Nieważne. Mam dobre zdjęcie. Serdecznie mu dziękuję i wychodzę. Już nie pamiętam wcześniejszych niepowodzeń.
PO
Maroko jest tak kolorowe, że fotografowanie w czerni i bieli może się tam wydawać perwersją. Ale kolor nie wniósłby nic do tego zdjęcia. Czarno-białe kadry zmuszają do koncentracji na formach i fakturach powierzchni. Przykładem jest miękkie boczne światło na brodzie fryzjera. Już fotografując, wiedziałem, że podczas obróbki komputerowej usunę kolory z tego obrazu. Szybkie zmniejszenie nasycenia barw pliku RAW upewniło mnie w słuszności. Niektórzy mówią, że konwersja zdjęć kolorowych do czarno-białych powinna obejmować wiele etapów i opierać się na Kanałach i Mikserze Kolorów w Photoshopie. Ja po prostu zmniejszam nasycenie kolorów i szukam odpowiedniej skali szarości, zmieniając Krzywe i Poziomy.
MAROKO 9/12 - JEDWAB
PRZED
Bazary w Marrakeszu tworzą odrębne organizmy. splątany system uliczek, podwórek i społeczności. Każda rzemieślnicza branża - garbarze, kowale, szewcy, tkacze - ma swój własny targ. Spacerujemy tam o poranku. Zewsząd słyszymy zachęty do kupowania wszystkiego po okazyjnej cenie. Jest kolorowo i egzotycznie. Choć nie da się powiedzieć, że polubiłem to miasto. Na placu Dżamaa al-Fina spotkaliśmy wczorajszego wieczoru muzyków i wróżki, których agresywne metody promocji zrobiły na nas bardzo złe wrażenie. Ale z dala od miejsc popularnych wśród turystów da się jeszcze znaleźć ciche podwórka, na których pracują rzemieślnicy. Obok rynku farbiarzy minęliśmy podwórko pełne sznurów, na których rozwieszono do suszenia wielkie płachty świeżo zabarwionych tkanin.
W TRAKCIE
Światło jest twarde i ostre. Kiedyś nawet nie wyciągałem aparatu z torby o tej porze dnia. Potem zdałem sobie sprawę, jak nierozsądne jest takie samoograniczanie. Założyłem na szerokokątny obiektyw filtr polaryzacyjny i zrobiłem zdjęcie z poziomu ziemi, kierując aparat pionowo w górę. W monitorze widzę coś ciekawego. Czy na stare lata stałem się aż takim artystą? Przesuwam się trochę, aby uzyskać na zdjęciu mocniejsze linie skośne, naświetlam klatkę i oceniam histogram. Tak kontrastowe sceny nie pozwalają na błędy ekspozycji. Histogram pokazuje, że zarejestrowałem wszystkie możliwe cienie i światła. To jedno ze zdjęć, które nie wymaga ręcznej ingerencji i wystarczą automatyczne ustawienia aparatu. Sprawdzam tylko, czy czas migawki nie jest zbyt długi i fotografuję najlepszą znalezioną kompozycję.
PO
Nasza graficzka, Clare, uważa, że to moje najlepsze zdjęcie. Tacy właśnie są graficy. Dla nich liczy się tylko kolor i kształt. Szczerze mówiąc, praca z takimi ludźmi może być bardzo pouczająca. Patrzą na zdjęcia w zupełnie inny sposób. My, fotograficy, lubimy przywiązywać nadmierne znaczenie do detali. Magazyny fotograficzne są pełne zdjęć określonego typu. Zdjęć, które podobają się innym fotografom. Ale ktoś taki jak Clare ceni najprostsze, wręcz abstrakcyjne zdjęcia o mocnej, plastycznej kompozycji i ignoruje rozmyte fale wokół nadmorskich skał.
Coraz bardziej ciekawi mnie, co sprawia, że niektóre zdjęcia podobają się tym, a nie innym ludziom. Kiedy w galerii wisiała moja wystawa Czekając na światło (Waiting for the Light), lubiłem przyglądać się reakcjom widzów. Nigdy nie udało mi się przeczuć, czy kolejne zdjęcie komuś się spodoba. Nawet w przypadku moich przyjaciół, których dobrze znam. Nie da się tego przewidzieć. Możemy więc jedynie robić zdjęcia odpowiadające naszym własnym gustom. Dobrze, że one stale się zmieniają pod wpływem innych. Ciągłe robienie podobnych zdjęć jest łatwe i bezpieczne, ale w końcu prowadzi do stagnacji. Ta książka mówi właśnie o tym, jak nie popaść w rutynę.
MAROKO 10/12 - NA SUKU
PRZED
Wydałem fortunę na obiektyw 85 mm. Po co? Przecież mam już 70-200 mm f/2.8, a jak na ogniskową 85 mm ten obiektyw jest duży i ciężki. Cóż, na zatłoczonych rynkach liczy się każda sekunda i każdy centymetr. Wśród nieprzyjaznego tłumu długie zoomy nie są najlepszym narzędziem. Obiektyw 85 mm pozwala w takich okolicznościach na tworzenie świetnych środowiskowych portretów.
Klasyczne obiektywy portretowe mają ogniskowe 100-135 mm i świetnie się nadają do fotografowania, jeśli twarz ma zajmować cały kadr. Troszkę szerszy obiektyw 85 mm pokaże w kadrze również otoczenie fotografowanej osoby.
Obiektyw ten lubię jednak przede wszystkim z powodu maksymalnej przysłony f/1.2. Uważa się, że obiektywy ze światłem f/2.8 są jasne. A f/1.2 jest od nich jaśniejszy o 2,5 jednostki ekspozycji. Zalety takiej konstrukcji są oczywiste w trudnych warunkach oświetleniowych. Ale jeszcze ważniejsza jest głębia ostrości. Choć lubię pokazać trochę tła określającego kontekst fotografowanej sceny, czasem nadmierna liczba detali odciąga uwagę od głównego motywu zdjęcia. Zwykle fotografuję więc z maksymalnie otwartą przysłoną. Dzięki temu tło jest nieostre i wprowadza do kadru jedynie kolory i sugestie kształtów.
W TRAKCIE
Przeciskam się przez labirynt uliczek starego centrum Marrakeszu. Przez wiszące nad nami płócienne daszki przenika rozproszone światło. Widzę mężczyznę siedzącego przy swoim straganie z daktylami. Je peux prendre une photo, s'il vous plait monsieur? Choć językiem urzędowym w Maroku jest arabski, wiele osób mówi tu po francusku. Zgadza się. Podnoszę aparat do oka. Wcześniej ustawiłem tryb preselekcji przysłony. Teraz robię jedno próbne zdjęcie, aby ocenić, czy nie prześwietlam najjaśniejszych świateł. Przy przysłonie f/1.2 głębia ostrości praktycznie nie istnieje. Ustawiam ostrość na oczy, a czubek nosa i uszy są już rozmyte. Muszę więc to zrobić bardzo dokładnie. Podczas fotografowania ulicznych portretów trzeba się śpieszyć. Jedna półkula mózgu zajmuje się kwestiami technicznymi - oceniam ekspozycję i szukam na matówce czerwonych punktów sygnalizujących ustawienie ostrości. W tym samym czasie druga półkula zajmuje się oceną kompozycji, światła i interakcji modela z otoczeniem. Niezbędna jest również absolutna znajomość obsługi aparatu. Możesz stracić świetne zdjęcie, jeśli walczysz z przyciskami i pokrętłami. Mężczyzna spojrzał prosto w obiektyw, gdy robiłem czwarte zdjęcie. To jest to! Nie musiałem nawet patrzeć na monitor.
PO
Nie wszystkie moje spotkania są równie miłe. Natychmiast po zauważeniu aparatu wiele osób zaczyna bowiem domagać się pieniędzy. Takie czasy. Muszę się z tym pogodzić i po prostu pamiętać o robieniu zdjęć. Na placu Dżamaa al-Fina gromadzą się zaklinacze węży, muzycy i wróżbici wszelkiego autoramentu. Słońce zachodzi, rozświetlając dym unoszący się znad palenisk. Przez hałas przebija się krzyk muezina stojącego na wieży pobliskiego meczetu. Tak właśnie wyobrażałem sobie Maroko.
MAROKO 11/12 - DECYDUJĄCY MOMENT
PRZED
Po spędzeniu całego dnia w podróży warto zaplanować przyjemny odpoczynek wieczorem. Choć marzeń o oglądaniu zachodu słońca ze szklanką zimnego piwa w dłoni nie da się czasem zrealizować, warto odpocząć, aby następnego dnia fotografować ze świeżym umysłem. Tyle że zostały nam jeszcze jedynie dwa noclegi w As-Suwajrze i chcę do maksimum wykorzystać ten czas. Po długiej podróży wychodzę na spacer, by załapać się jeszcze na wieczorne światło. Może nie uda mi się zrobić niczego ciekawego, ale przynajmniej wczuję się w nastrój miejsca i wpadnę na jakieś pomysły do zrealizowania następnego dnia.
As-Suwajrę polubiłem w mgnieniu oka. Leżąca wewnątrz otoczonych morzem murów, jest dużo spokojniejsza niż Fez czy Marrakesz. Rybacy w porcie wyciągają z łodzi ryby, a nad ich głowami latają stada mew. To wymarzone miejsce.
W TRAKCIE
Natychmiast zdałem sobie sprawę z faktu, w jak trudnych warunkach przyszło mi pracować. Nie dziwię się już, dlaczego tutejsi rybacy noszą czapki i kapelusze. Wszystko wkoło jest pokryte śmierdzącymi i lepkimi odchodami zrzucanymi przez eskadry latających mew. Nie jestem odpowiednio przygotowany do tego zdjęcia, nie mam ze sobą czapki ani sztormiaka. Nie pamiętam nawet, czy w instrukcji obsługi Canona wspomniano choć jednym zdaniem o wytrzymałości sprzętu na takie czynniki. Jedna mewa może zrujnować cały dzień pracy. Ale nie da się zrobić wspaniałego zdjęcia bez zanurzenia w rzeczywistość. Aparaty fotograficzne stworzono do pracy, nie do przechowywania w bezpiecznym miejscu. To po prostu narzędzia, które - jeśli zachodzi taka konieczność - trzeba skąpać w ptasich ekskrementach. Staram się więc zaprzyjaźnić z mewą chodzącą po murze; za nią widać miasto i brzeg morza. Założyłem obiektyw 16-35 mm i komponuję kadr. Jestem praktycznie gotów do zrobienia zdjęcia, gdy ptak odlatuje. Ale w jego miejsce pojawia się rybak. Naciskam spust migawki, kiedy przechodzi przede mną.
PO
Uznałem, że to miejsce ma olbrzymi potencjał. Postanowiłem więc poświęcić dwa popołudnia na jego fotografowanie. Czasem jednak udaje się stworzyć zdjęcie, którego nie da się zaplanować. Kadr przedstawiający idącego rybaka, latające mewy i miasto w tle jest kompletny. Mężczyzna znajduje się w optymalnym punkcie kompozycji. To był decydujący moment. Gdyby przesunąć go w prawo lub w lewo, cała kompozycja straciłaby równowagę. Nie mogę powiedzieć, że to zaplanowałem. Po prostu intuicyjnie zareagowałem na zaistniałe okoliczności. Szczęście? Gary Player, znany golfista, powiedział kiedyś: "Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia". W otoczeniu pełnym zmieniających się wydarzeń warto czasem ustawić kadr o ciekawej kompozycji i poczekać, co się wydarzy.
MAROKO 12/12 - BOMBARDOWANIE Z POWIETRZA
PRZED
Po zrobieniu szerokokątnego zdjęcia rybaka (strona 27) postanowiłem się wycofać. To wspaniałe miejsce, którego potencjał fotograficzny wymaga godzin pracy. Niewiarygodne, ale udało mi się uniknąć trafienia przez mewy. Im bliżej zachodu słońca, tym wieczorne światło było coraz lepsze. Zimowy klimat Maroka jest bardzo łagodny - ciepło i sucho - to idealne miejsce ucieczki od zimnych wichur północnej Europy.
W TRAKCIE
Postanowiłem użyć długiego obiektywu, który pozwoli mi zagęścić perspektywę i zaakcentować sylwetki mew na tle murów As-Suwajry. Szukając odpowiedniej perspektywy, przesuwałem się po jednym z murów. W takich warunkach nie da się skorzystać ze statywu. Poza tym zamrożenie ruchu mew wymaga krótkiego czasu migawki. Filtr polaryzacyjny podkreśla delikatne kolory miękkiego światła, które z sekundy na sekundę było coraz słabsze. Słońce chowało się już bowiem za horyzontem. Ogniskowa 125 mm, na którą ustawiłem obiektyw 70-200 mm w celu otrzymania odpowiedniej głębi ostrości, wymagała przysłony f/10. Musiałbym naświetlać niemożliwie długo, gdyby nie układ stabilizacji obrazu i możliwość bezkarnego (pod względem szumów) podniesienia czułości matrycy. Delikatnie wciskam do połowy spust migawki. Słyszę szum układu IS, a po chwili oczekiwania obraz w wizjerze staje się wyraźniejszy. Kadruję, robię zdjęcie i zapominam o wszystkich szczegółach techniki fotograficznej. Teraz pora skupić się na aktywności mew latających nad moją głową.
PO
To jedno ze zdjęć, których nie mógłbym zrobić dziesięć lat temu. Dopiero w ostatnich latach na rynku pojawiły się obiektywy ze stabilizacją obrazu. Przydatny wynalazek. W żaden sposób nie zastępuje statywu, ale jest niezastąpiona, gdy wszystkie okoliczności sprzysięgają się przeciwko fotografowi. Zakładam, że daje mi dwa stopnie przysłony zapasu: przy najdłuższej ogniskowej i największym powiększeniu pozwala fotografować z ręki z czasem 1/60 s. Staram się z niej nie korzystać, ale jeśli stoję przed wyborem "zdjęcie albo nic", co mam do stracenia? Dość sceptycznie podchodzę do zapewnień producentów. Zazwyczaj nie polegam wyłącznie na układach stabilizacji obrazu. Ale w połączeniu z możliwością podniesienia czułości ISO do poziomu wcześniej uważanego za kosmiczny, czyni ona współczesną lustrzankę cyfrową z długim obiektywem wyjątkowo elastycznym narzędziem pracy.
David Noton "W stronę lepszych zdjęć"
Cena: 53,90 zł
Liczba stron: 192
Format: 240 x 260cm
Oprawa: miękka