Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Czas na trzecią, ostatnią część cyklu testów stabilizowanych superzoomów. Przedstawimy w niej jedyny w zestawieniu "firmowy" obiektyw, VR-Nikkora 18-200 mm F3.5-5.6. Na ostatniej stronie prezentujemy podsumowanie całego cyklu. Zapraszamy do lektury.
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
Już szybka analiza tabeli z wartościami rozdzielczości pokazuje że każda z testowanych ogniskowych to inna para kaloszy. 18 mm oznacza bardzo dobrą rozdzielczość 1800 lph w centrum klatki i to już po leciutkim przymknięciu przysłony. Ale brzegi to od F3.5 do F16 1500 lph; a 300 lph różnicy to sporo. Obraz uzupełnia bardzo dobry już od otwartej przysłony kontrast oraz wyraźna aberracja chromatyczna, po przymknięciu przysłony zbyt dobrze widoczna. Dobrze chociaż, że na zdjęciach plenerowych aberracja ta przeważnie nie robi aż tak złego wrażenia. Ogniskowa 35 mm charakteryzuje się silnym zmydleniem obrazu w samiutkich rogach klatki. Drobna niedokładność montażu obiektywu powoduje że w górnych narożach owo zmiękczenie bardziej wchodzi w kadr. Problem znika przy F8, a dla góry kadru przy F11. Całe szczęście że te wartości nie powodują jeszcze spadku rozdzielczości poniżej maksymalnej dla tej ogniskowej 1700 / 1600 lph (środek / brzeg). Aberracja chromatyczna wyraźnie słabsza niż przy 18 mm. Z kolei przy średnich i średnio-długich ogniskowych widać tendencję do przesuwania się maksimum rozdzielczości w stronę mniejszych otworów przysłony. O ile przy 18 mm i 35 mm wystarczyło przymknięcie o mniej niż jedną działkę, to 70 mm wymaga już ponad działki, a 120 mm dwóch działek. To oczywiście nie są złe wyniki, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że przy 120 mm mamy jasność F5.6, to optymalne przymknięcie oznacza F11. A ta wartość w połączeniu z odpowiednikiem małoobrazkowej ogniskowej rzędu 180 mm nie daje szerokiego pola manewru przy zdjęciach z ręki. Plusem tego zakresu ogniskowych jest brak aberracji chromatycznej albo tylko minimalna jej ilość. Przy 70 mm mamy naroża zmiękczone w stylu 35 mm, ale już wszystkie cztery w identycznym stopniu. I tu też sytuację uzdrawia skorzystanie z przysłon F8-F11. Natomiast ogniskowa 120 mm oznacza dość miękki obraz w całym kadrze, choć na brzegach nieco mocniej. To w końcu już dość długa ogniskowa i trudno temu zjawisku się dziwić. Gorzej że obiektyw nie osiąga tu 1600 lph przy otwartej przysłonie i nie sięga 1700 lph przy optymalnym jej przymknięciu. A takie (przy 18 mm nawet wyższe) wartości spotykamy w całym pozostałym zakresie, łącznie z najdłuższą ogniskową. I nie jest to sprawa wady testowanego egzemplarza, gdyż podobny "dołek" rozdzielczości obrazu przy średnio-długich ogniskowych wykazują także niektóre inne publikowane w Internecie testy. Tak więc przy 200 mm następuje dość niespodziewana poprawa jakości, z przyzwoitym kontrastem i rozdzielczością 1700 / 1600 lph pojawiającą się po przymknięciu przysłony o jedną działkę. Niestety silniejsza niż w środku zakresu zooma jest aberracja chromatyczna. Nie ma tu jednak mowy o jej poziomie znanym z najkrótszej ogniskowej.
W sumie za rozdzielczość temu zoomowi bez dwóch zdań należy się 4,5 punktu, a za aberrację chromatyczną naciągana czwórka. Tę drugą ocenę obiektyw zawdzięcza bardzo dobrym wynikom w środku zakresu ogniskowych, bo krańce, a zwłaszcza krótki reprezentowały zaledwie akceptowalny poziom.
Dystorsja
Marnie. Tak jak i u konkurentów problem stanowi jedynie najkrótsza ogniskowa, z tym że tu maksymalne odkształcenie linii biegnącej wzdłuż boku kadru wynosi aż 4,4 %. A to już naprawdę może przeszkadzać, nawet gdy owa linia jest wyraźnie od brzegu kadru odsunięta. Oczywiście mamy tu do czynienia z dystorsją beczkowatą. Przy wydłużaniu ogniskowej zanika ona i ewoluuje tak szybko, że przy 35 mm widać już 1,6-procentową "poduszkę". Słabnie ona nieco przy długich ogniskowych, gdzie dla 125 mm wynosi 1,3 %, a dla 200 mm 1,1 %. Jednak nawet te przyzwoite wartości nie są w stanie mocniej poprawić całościowego wyniku tego obiektywu. Trzy punkty.
Winietowanie
Nietrudno przewidzieć, że i tu piętą achillesową jest najkrótsza ogniskowa. Ściemnienie naroży jest przy otwartej przysłonie ostre i wynosi 1,5 EV, ale całe szczęście F8 zapewnia całkiem akceptowalny obraz, a przy F11 już do niczego nie można się przyczepić. Wyjątkowo dobrze wypada ogniskowa 35 mm z łagodnym winietowaniem 0,5 EV właściwie nie wymagającym przymykania przysłony. Za to 70 mm i 125 mm prezentują ostre ściemnienie samiutkich naroży o 1 EV, czemu jednak w pełni przeciwdziała zmniejszenie otworu względnego do F8. Podobnie przy 200 mm, z tym że tu ostre ściemnienie przy otwartej przysłonie obejmuje nieco większe obszary kadru. Trzy i pół punktu.
Pod światło
Nie dość że najkrótsza ogniskowa znowu reprezentuje najniższy poziom, to na dodatek jest to e poziom bardzo niski. Gdy źródło światła umieścimy w rogu kadru, a przysłonę mocno przymkniemy, to na ciemnym tle możemy licząc bliki przekonać się z ilu soczewek zbudowano tego zooma. Wręcz tragedia! Dobrze że usunięcie źródła światła poza kadr wyraźnie poprawia sytuację i blików jest znacznie mniej. A jeszcze lepiej, że wydłużanie przysłony działa równie uzdrawiająco. Już 35 mm wygląda więcej niż dobrze, a dłuższe ogniskowe niemal idealnie. I tylko dzięki nim całościowa ocena zdjęć pod światło to (naciągane) 3,5 punktu. Ale jeśli ktoś szczególną wagę przykłada do zachowania się obiektywu przy zdjęciach pod światło przy najkrótszej ogniskowej, to ocenę tę powinien obniżyć co najmniej o pół punktu.
Cena
Oj, drogo! Takie wrażenie odnosimy zwłaszcza wtedy gdy widzimy cenę sugerowaną wynoszącą 2799 zł. Dobrze że po pierwszym okresie sprzedaży, gdy ceny w sklepach dorównywały sugerowanej, teraz sytuacja unormowała się. Ba, nawet więcej, gdyż obiektyw można kupić nie za typowe dla naszego rynku 80 % z 2799 zł, czyli ok. 2200-2300 zł, a wyraźnie taniej. Zakres 5 najniższych cen znalezionych przez wyszukiwarkę www.skapiec.pl w końcu sierpnia to 1870 - 1899 zł. To i tak niemało, zwłaszcza że ceny obu superzoomów Sigmy są wyraźnie niższe. Pamiętajmy jednak że to Nikkor, a za tę markę trzeba płacić. Trzy i pół punktu.
Podsumowanie
Przyznam że spodziewałem się lepszego wyniku. Obiektyw nadrabia bowiem powagą godną Nikkora, zaawansowaniem konstrukcji, wygodą obsługi, ale już z jakością obrazu jest raczej średnio. Winietowanie, sytuacja przy zdjęciach pod światło i dystorsja, to dziedziny w których VR-Nikkor 18-200 mm naprawdę nie ma czym się chwalić. No chyba że uznamy, iż najkrótsze ogniskowe są nam niepotrzebne, a wtedy w tych konkurencjach obiektyw zacznie zasługiwać na oceny czwórkowe lub nawet wyższe. Jednak jeśli ma to być zoom naprawdę uniwersalny, to te brużdżące 18 mm jest niezbędne. Nie potępiajmy jednak jakości obrazu w czambuł; pamiętajmy o niewątpliwie jasnych punktach tego zooma, jakimi okazują się rozdzielczość i poziom aberracji chromatycznej. To przecież istotne parametry, a pierwszy z nich przez wielu uważany jest za jedyny, który należy brać pod uwagę.
Sumarycznie równe 4 punkty to jak na superzoom naprawdę przyzwoita ocena, ale po Nikkorze można było oczekiwać czegoś więcej.
Dane techniczne:
Konstrukcja optyczna (soczewki/grupy): 16/12
Kąt widzenia: 76-8°
Minimalny otwór przysłony: F22-36
Minimalny dystans ostrości: 0,5 m
Maksymalna skala odwzorowania: 0,22 (1:4,5)
Średnica mocowania filtrów: 72 mm
Wymiary (średnica x długość): 77 x 96,5 mm
Masa: 560 g
Sugerowana cena detaliczna: 2799 zł
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 4,5
Obsługa: 4
Rozdzielczość: 4,5
Aberracja chromatyczna: 4
Dystorsja: 3
Winietowanie: 3,5
Zdjęcia pod światło: 3,5
Cena: 3,5 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 2799 zł)
Ocena sumaryczna: 3,9
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Wszystkie zdjęcia testowe wykonujemy przy natywnej czułości przetwornika obrazu, pośrednich ustawieniach kontrastu, wyostrzenia szczegółów, nasycenia barw i redukcji szumów ISO oraz wyłączonej redukcji szumów pojawiających się przy długich ekspozycjach. Obrazy zapisywane były jako pliki JPEG o pełnej rozdzielczości i najsłabszej dostępnej kompresji. Zdjęcia oceniamy wzrokowo przy użyciu przeglądarki ACDSee 5.0.
Rozdzielczość określamy w liniach na wysokości obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, "przeliczając" najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.