Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Nowy zoom Tamrona wskrzesza ideę pełnoklatkowego, jasnego obiektywu 20-40 mm, który w obecnych czasach może okazać się jeszcze bardziej uniwersalną konstrukcją niż kiedyś. Sprawdzamy, co Tamron 20-40 mm f/2.8 Di III VXD ma do zaoferowania w praktyce.
Choć obiektyw Tamron 20-40 mm f/2.8 Di III VXD wydaje się dzisiaj pozycją egzotyczną, pomysł na obiektyw 20-40 mm nie jest niczym nowym. W czasach lustrzanek taką konstrukcję oferowała m.in. Sigma, a nieco szerszy i ciemniejszy Canon EF 17-40 mm f/4 przez lata pozostawał ulubionym obiektywem fotografów architektury i krajobrazu. W przypadku systemów bezlusterkowych mamy jednak do czynienia z ewenementem, który dla Tamrona ma szansę okazać się dużym sukcesem.
Abstrahując nawet od tego, że dla nowego Tamrona nie ma obecnie żadnej konkurencji (poza dwukrotnie droższym obiektywem Leica DG Vario Summilux 10-25 mm f/1.7 APSH w systemie Mikro Cztery Trzecie), dziś model 20-40 mm dużo lepiej wpisuje się w zapotrzebowania użytkowników niż miało to miejsce w czasach lustrzanek. W końcu obecnie mamy do czynienia z całą rzesza twórców wideo, dla których ten zakres i stała jasność są jak manna z nieba. Mówimy głównie o wszelkiej maści vlogerach, osobach realizujących reportaże, relacje czy wywiady, którym taki obiektyw pozwoli wygodnie uchwycić szeroki plan, nagrywać siebie a także realizować ujęcia portretowe czy nawet produktowe.
Tylko czy ta atrakcyjna konstrukcja znajduje podparcie w osiągach obiektywu? Nowego Tamrona 20-40 mm f/2.8 Di III VXD mieliśmy już okazję sprawdzić w praktyce - poniżej znajdziecie garść naszych pierwszych wniosków. W niniejszym artykule nie opisujemy szczegółów technicznych obiektywu, a raczej skupiamy się na jego zastosowaniu w praktyce. Pełną specyfikację szkła znajdziecie w artykule premierowym.
Tamron 20-40 mm f/2.8 Di III VXD robi przede wszystkim bardzo dobre wrażenie w zakresie gabarytów. Jak na zooma f/2.8 jest naprawdę kompaktowy (74,4 x 86,5 mm) i lekki (365 g), dzięki czemu będzie tworzyć zgrabny i wygodny zestaw z aparatem, a do tego świetnie sprawdzi się na gimbalu. Pomoże w tym także fakt, że przy regulacji ogniskowej mamy do czynienia jedynie z minimalną zmianą długości obiektywu. Możemy więc być spokojni, że nawet niewielki gimbal utrzyma cały zakres ogniskowych bez konieczności dodatkowego balansowania. Mimo niewielkiej wagi obiektyw robi jednak wrażenie solidnego, a dodatkowo został uszczelniony, toteż nie ma obaw o pracę w trudniejszych warunkach.
Pierścień zoomu ma przyjemny, krótki kąt obrotu (około 35 stopni) a pierścień ostrości możemy personalizować przy pomocy oprogramowania Tamron Lens Utility czyli np. przestawić go na tryb liniowy czy też przypisać do niego kontrolę przysłony. Żałujemy jedynie, że na tubusie nie znajdziemy przycisku funkcyjnego lub przełącznika trybów Custom, co pozytywnie wpłynęłoby na pracę. Wygląda jednak na to, że w ten sposób producent stara się sprawić, by nowy model nie skanibalizował w ofercie popularnego obiektywu 17-28 mm f/2.8.
Co chyba najważniejsze, nowy Tamrona 20-40 mm f/2.8 Di III VXD nie zawodzi w zakresie jakości obrazu. Dokładnie sprawdzimy to jeszcze w przypadku ewentualnego testu, ale na pierwszy rzut oka wydaje się, że szkło oferuje bardzo dobrą ostrość dla całego zakresu ogniskowych już on nominalnej wartości przysłony i tylko niewielki spadek rozdzielczości na brzegach.
A przynajmniej na tyle, by bez problemu można go było używać w zastosowaniach w pełni profesjonalnych (rozdzielczość w całym zakresie przysłon możecie prześledzić na dole artykułu).
Obiektyw naprawdę nieźle wypada także pod względem winietowania. Winieta oczywiście występuję, a co ciekawe dość przeciętnie radzą z nią sobie systemowe profile, ale mocniej widoczna będzie jedynie przy przysłonie f/2.8 i to jedynie w charakterystycznych sytuacjach, gdzie np. w kadrze znajdzie się dużo nieba. Przy f/4 intensywność wyciemnienia znacznie spada, przez co staje się już praktycznie niezauważalne.
Szkło wydaje się także dobrze radzić sobie z aberracją chromatyczną, którą dostrzeżemy gdzieniegdzie w dużym powiększeniu przy szerokich kadrach, ale która nie bije po oczach w przypadku fotografowania detali. Żeby nie było tak pięknie, nowy Tamron ma też kilka niewielkich, ale jednak minusów.
Obiektyw ładnie pracuje w mocniejszym domknięciu, zachowując wysoką rozdzielczość i tworząc z punktów świetlnych równe gwiazdki, ale niestety staje się wtedy dość podatny na odbicia światła. Jeżeli w kadrze zamierzamy zawrzeć słońce, raczej nie ma co liczyć, że obędzie się bez jakiejkolwiek flary. Co ciekawe, te znacznie częściej występują podczas fotografowania w orientacji poziomej.
Oprócz tego, puryści z pewnością wytkną obiektywowi charakter rozmycia nieostrości, gdzie bokeh będzie miało widocznie jaśniejsze obwódki. Według mnie dodaje to nawet obiektywowi nieco charakteru, ale nie ma co polemizować z tym, że nie jest to perfekcyjnie mydlane rozmycie jak z obiektywów Sony G Master. Szkło wynagradza nam to jednak naprawdę krótką minimalną odległością ostrzenia, wynoszącą raptem 17 cm od matrycy.
W końcu szkło przejawia także problemy z niewielką, ale jednak dystorsją falistą. Czy będzie to rzeczywisty problem czy też nie zależy od tego na czym pracujemy. Choć bardzo dobrze wyrównują ją profile korekcji w aparacie, które szybko zawitają zapewne do pakietu Adobe, może być ona problemem dla osób korzystających z innego oprogramowania, gdzie profile sprzętowe nie są tak często aktualizowane.
Żadnych istotnych problemów nie zauważyliśmy natomiast w zakresie pracy autofokusu. Obiektyw ostrzy szybko i pewnie, dobrze nadążając za obiektami w trybie śledzenia. Mieliśmy jedynie wrażenie, że niekiedy przy pracy na szerokim kącie aparat miewał problemy z rozpoznaniem twarzy i oka i zamiast tego ostrzył często na najbliższy element w kadrze, ale bliżej przyjrzymy się temu dopiero w przypadku testu. Tak czy inaczej były to sytuacje sporadyczne.
Rzadko kiedy już trafia się obiektyw, który budziłby w nas jakieś większe emocje, ale tak właśnie jest w przypadku nowego Tamrona. W kilka dni Tamron 20-40 mm f/2.8 Di III VXD stał się jednym z moich ulubionych obiektywów pełnoklatkowych i jestem przekonany, że nie będzie to odosobnione wrażenie. To obiektyw, który pokochają reportażyści, fotografowie uliczni, ślubni, fotografowie architektury i wnętrz, miłośnicy krajobrazu, osoby pracujące na eventach oraz twórcy tworzący vlogi, wywiady i relcje wideo. A z pewnością zainteresują się nim również przedstawiciele zupełnie innych dziedzin. Wszystko dzięki połączeniu bardzo uniwersalnego zakresu ogniskowych i kompaktowej obudowy.
Od dawna uważam, że ogniskowa 40 mm oferuje najbardziej uniwersalny kąt widzenia i najlepiej sprawdza się przy wszelkiego rodzaju scenkach rodzajowych czy szerszych portretach, będąc świetnym balansem pomiędzy typowo reporterskimi obiektywami 35 mm a ciaśniejszymi standardami 50 mm. Tutaj, oprócz tego otrzymujemy także naprawdę szeroki kąt widzenia na krótszym krańcu ogniskowych i praktyczną minimalną odległość ostrzenia, która sprawia, że choć jest to obiektyw szerokokątny, bez większego problemu nada się do fotografowania detali. To po prostu szkło, które świetnie wpisuje się w zasadę narracji "od ogółu, do szczegółu", pozwalając nam zrealizować wiele zleceń bez odpinania go z aparatu.
Oczywiście można polemizować, że jeszcze bardziej uniwersalne są obiektywy 24-70 mm, ale ja przynajmniej z zoomami mam tak, że fotografuję nimi głównie na krańcowych ogniskowych. Siłą rzeczy przy obiektywie 24-70 mm wchodzimy więc w sferę ciaśniejszych kadrów, które w niektórych realizacjach sprawdzą się doskonale, ale które mają też pewne minusy, jak choćby to, że wiele osób fotografowanych obiektywami dłuższymi niż 50 mm "przybiera na wadze". W przypadku obiektywu 20-40 mm nawet ciaśniej komponowane zdjęcia pozostają "lekkie", a my otrzymujemy dodatkowy oddech na szerokim kącie, który może okazać się przydatny zwłaszcza w reportażu, krajobrazach i fotografii akcji.
Nowy Tamron 20-40 mm f/2.8 Di III VXD nie jest bynajmniej obiektywem bez wad. Choć wydaje się naprawdę ostry i kontrastowy, lubi złapać flarę, nie zachwyca rozmyciem nieostrości, a dla niektórych problemem może okazać się dystorsja czy przeciętnie korygowana winieta na szeroko otwartej przysłonie. Są to jednak minusy, które łatwo obiektywowi wybaczyć i które w niewielki sposób wpływają na komfort pracy. Tym bardziej, że dodatkowo jest szybki, niewielki i oferowany w przyzwoitej (jak na dzisiejsze standardy) cenie 4790 zł. Wydaje mi się, że to szkło, które w niedługim czasie znajdzie się bardzo wysoko w rankingu popularności szkieł do systemu Sony E.
Zdjęcia przykładowe wykonaliśmy aparatem Sony A7 III, przy standardowych ustawieniach obrazu, z wyłączonym odszumianiem i włączonymi systemami korekcji w aparacie. Jeśli interesuje was surowy obrazek, poniżej paczka z plikami RAW do pobrania.