Wydarzenia
Zakupy w Sony – teraz w promocji Cashback
Szybkostrzelny, wytrzymały i po raz pierwszy z fazowym autofokusem. Najnowszy Lumix pretenduje do miana lidera segmentu Micro 4/3. Jak wyśrubowana specyfikacja przekłada się na realne osiągi?
6 lat poźniej model G9 II niewiele ma już wspólnego ze swoim poprzednikiem. Topowy model systemu Micro 4/3 Panasonika łączy wygodny korpus zaprojektowany dla pełnoklatkowego S5 II z dużą wydajnością, możliwą do uzyskania dzięki mniejszej fizycznie matrycy.
Patrząc na specyfikację dostrzeżemy z kolei wiele punktów stycznych z zaawansowanym GH6 (przede wszystkim w zakresie filmowania), z jedną kluczową różnicą – G9 II to pierwszy model M4/3 tego producenta z hybrydowym autofokusem.
Można więc rzec, że Panasonic postanowił zamknąć w najnowszym body najlepsze cechy obu swoich systemów. Co wyszło z takiego mariażu? Mieliśmy już okazję się o tym przekonać podczas krótkich testów. Poniżej znajdziecie garść naszych pierwszych wrażeń oraz całkiem sporo zdjęć przykładowych, również do pobrania w formacie RAW.
Jak już wspominaliśmy, zamiast projektować nową obudowę, inżynierowie Panasonic postanowili sięgnąć po opracowany dopiero co korpus Lumiksa S5 II. Paradoksalnie, choć to konstrukcja pełnoklatkowa jest mniejsza i lżejsza niż np. ta stworzona dla modelu GH6 z matrycą 4/3.
Oczywiście nadal nie jest to aparat mały (134.3×102.3×90.1 mm), ale trzeba pamiętać, że siłą systemu są przede wszystkim znacznie mniejsze obiektywy M4/3, zwłaszcza te długoogniskowe. Aparat jest przy tym niezwykle wygodny - na wysokim uchwycie zawijamy pewnie całą dłoń, a to coś czego nie zapewnia nawet wiele korpusów pełnoklatkowych innych producentów.
Jedyne istotne zmiany zaszły w obrębie bagnetu. W G9 II przycisk zwalniania obiektywu przeniesiono na prawą stronę robiąc tym samym miejsce na dodatkowy przycisk funkcyjny obok gripu. Można więc powiedzieć że „G-dziewiątka” pod względem ergonomii przewyższa nawet „S-piątkę”. G9 II nie ma natomiast systemu aktywnego chłodzenia, więc z obudowy zniknęły również otwory wentylacyjne.
Podsumowując krótko design aparatu, bryła jest dość surowa - ostro cięta i kanciasta ale zgrabna i proporcjonalna. Materiał, którym pokryto uchwyt jest estetyczna i zapewnia dobrą przyczepność. To miękka guma, która nie powinna się z czasem wyświecać.
Korpus wykonano z lekkich stopów i oczywiście uszczelniono, choć wygląda na to, że nie jest to poziom konkurencyjnego OM-1. Klapki złącz odlano z ciasno przylegającej elastycznej gumy ale sloty kart pamięci mają tylko gąbkę dociskaną przez profilowaną klapkę. Również komorę baterii zabezpieczono piankową uszczelką, która jednak sprawdzi się w większości sytuacji. Aparat raczej nie boi się mżawki, ale w bardziej wymagających warunkach zalecalibyśmy ostrożność.
Górne pokrętła mają twardy skok, więc dodatkowa blokada, jaką znajdziemy np. w modelu GH6 wydaje się zbędna. Również pokrętła sterowania są precyzyjne i stawiają miły opór. Joistick ma przyjemną fakturę i umożliwia ruch na boki i po skosie. Możemy precyzyjnie korygować ustawienia przesuwając się po milimetrze, lub przytrzymując kierunek poruszać się szybko by później dokonać tylko mikro korekty.
Wysunięta dźwignia trybu AF jest bardzo wygodna, podobnie jak wizjer, którego muszlę odsunięto daleko od ekranu dzięki czemu go nie brudzimy i generalnie nie musimy zbyt mocno przytulać się do aparatu.
Sam wizjer robi świetne wrażenie. Nie jest może rekordowo duży (powiększenie 0,8x) ale jasny panel OLED (3,6 Mp) jest klarowny i dobrze spisuje się w słabym świetle: nie szumi, nie smuży i nie traci rozdzielczości po zablokowaniu ostrości. Wysoki punkt oczny ułatwia z kolei fotografowanie w okularach.
Umieszczony na przegubie i ładnie wpasowany w obudowę ekran LCD (1,8 Mp) wiernie oddaje jasność i kolory. Dotykowy panel jest ogólnie responsywny choć czasem zauważamy jeszcze pewną bezwładność. Fizyczne pokrętła wciąż okazują się szybsze i wygodniejsze.
Zawias nie pozwala też ustawić ekranu idealnie równolegle do płaszczyzny sensora. To wciąż (zbyt często) pojawiające się niedociągnięcie konstrukcyjne, które zdecydowanie nie ułatwia precyzyjnego kadrowania, zwłaszcza, że ekran nie znajduje się w osi obiektywu.
To za czym wielu posiadaczy modelu G9 zapewne zatęskni, to pomocniczy wyświetlacz, który znika z górnej ścianki a także włącznik ON/OFF zintegrowany ze spustem. Co do tego ostatniego rozwiązania zdania są podzielone, autor tego tekstu jest jednak jego zdecydowanym zwolennikiem.
Na koniec tej części jeszcze jeden drobiazg, który dla wielu fotografów może być jednak istotny. Migawka w G9 II wydaje naprawdę miły i satysfakcjonujący dźwięk! To symboliczne przypieczętowanie aktu fotografowania powoli znika, bo z najnowszych modeli znika też zwyczajnie mechaniczna migawka. Cieszmy się tym dopóki możemy!
Szybkość w przypadku tego aparatu ma decydujące znaczenie. OM System modelem OM-1 zawiesił poprzeczkę wysoko i choć Panasonic na swój korpus ma nieco inny pomysł (mocno zorientowany również na wideo) nie mógł nie brać tego pod uwagę.
Otrzymujemy więc tryb seryjny do 14 kl./s z migawką mechaniczną (10 dla AF-C) i do 75 kl./s z migawką elektroniczną (60 dla AF-C), funkcję pre-burst (zapis w pętli do 1,5 s przed wciśnięciem spustu migawki), stabilizację matrycy o deklarowanej skuteczności 8 EV i wreszcie nowy AF z detekcją fazy i zaawansowanymi trybami rozpoznawania i śledzenia.
Ale zwiększona wydajność przejawia się już na poziomie operacyjnym. Aparat startuje i wybudza się błyskawicznie - muszę przyznać, że był świetnym kompanem również do fotografii ulicznej, reagując szybciej nie tylko niż „streetowy” klasyk Leica Q2 ale też reporterski topowy Nikon Z 8.
Największe wrażenie robi jednak właśnie szybkostrzelność. W trybie migawka mechanicznej z maksymalną szybkością zapisaliśmy 227 zdjęć RAW (co od razu pochłonęło 8,7 GB pamięci). Po przełączeniu na migawkę elektroniczną, w niecałe trzy sekundy zapchaliśmy bufor potężną porcją 194 plików RAW. Wysłanie ich na kartę trwa niemal minutę ale nie blokuje to możliwości dalszej pracy. Wydajność wraca oczywiście w miarę opróżniania bufora. Fotografujemy przy tym wygodnie bez blackoutu, ponadto aparat szacuje zajętość i informuje nas gdy w buforze pozostaje miejsca na mniej niż 100 zdjęć.
W odróżnieniu od GH6, tu zamiast pary slotów SD + CFExpress zastosowano dwa gniazda na standardowe (i sporo tańsze) nośniki SD UHS-II. My do testu wydajności wykorzystaliśmy szybką kartę SDXC SanDisk Extreme PRO 64 GB 300 MB/s.
Zatrzymajmy się na chwilę przy komunikacji, bo Lumix G9 II naprawdę ma się tutaj czym pochwalić. Podobnie jak w S5 II otrzymujemy pełnowymiarowy port HDMI, USB-C z funkcją ładowania PD, transferem 10 GB/s i opcją zapisu zarówno zdjęć jak i nagrań wideo na zewnętrznych dyskach SSD.
Pod względem wydajności Panasonic raczej nigdy nie zawodził, bardziej ciekawił nas za to nowy hybrydowy autofokus. Na zmodyfikowanej matrycy modelu GH6 umieszczono 779 pikseli detekcji fazy, co ma przenieść ten korpus nareszcie do technologicznej współczesności.
Lumix G9 II ostrzy szybko choć nieco nerwowo. Obraz lekko drży w momencie blokowania ostrości (zawęża zakres ostrzenia w typowy dla detekcji kontrastu sposób) ale jest skuteczny i trafia niemal bezbłędnie. Dobrze radzi sobie również w słabym świetle, zwłaszcza w trybie AF-S, po przełączeniu w tryb śledzenia zauważalnie zwalnia. Producent deklaruje czułość do -4 EV co nie jest już dziś wynikiem imponującym (-5,5 EV w OM-1)
Pierwsze testy pokazują również dobrą skuteczność trybów detekcji. Algorytm wykrywa twarz nawet gdy jest mocno odwrócona lub przysłonięta (np. czapką i okularami przeciwsłonecznymi), nie może być jednak w kadrze zbyt mała.
Spore wrażenie zrobiła na nas stabilizacja. System Dual I.S. ma pozwalać na maksymalne wydłużenie ekspozycji o nawet 8 EV ale o tym przekonamy się dopiero w testach studyjnych. W praktyce całkiem bezpiecznym czasem okazuje się nawet 1/10 s (dla ogniskowej 50 mm), przy 1/5 s odsetek ostrych ujęć to nadal ok. 70 %, a osoby o pewnej ręce mogą śmiało eksperymentować z czasami rzędu 1/2 s (nawet 40% ostrych ujęć).
Mocną stroną nie jest natomiast wydajność baterii. Znane z innych modeli ogniwo DMW-BLK22 ma pozwolić na wykonanie ok. 390 zdjęć, my fotografując w różnych trybach i warunkach rejestrowaliśmy średnio ok. 350 zdjęć. To mniej nie tylko w porównaniu z konkurencją ale również względem poprzednika. Jeśli zamierzamy również filmować lepiej zaopatrzyć się w nawet kilka dodatkowych baterii.
Zwłaszcza, że to właśnie rozbudowany tryb wideo może przekonać twórców poszukujących uniwersalnej konstrukcji foto-wideo. Bo pod tym względem G9 II nie różni się znacząco od filmowego modelu GH6 (4K z do 120 kl/s i Full HD do 300 kl/s, tryb ProRes i profile Hybrid Log Gamma i V-Log) dodając jeszcze szybszy AF z przydatnym śledzeniem.
Korpus zbudowano wokół matrycy 4:3 Live-MOS 25 Mp. W odróżnieniu od OM System (20 Mp, stacked), Panasonic postawił na większą rozdzielczość konwencjonalnego sensora. Daje nam to większą swobodę kadrowania ale jednocześnie rodzi ryzyko spadku jakości przy wysokim ISO.
Zakres czułości ograniczono zresztą do ISO 25600, podczas gdy w OM-1 sięga ona wartości natywnej ISO 102 800 z możliwością rozszerzenia do ISO 204 800.
Przyglądając się pierwszym samplom możemy wyciągnąć kilka ostrożnych wniosków. Przede wszystkim pliki JPEG mają bardzo ładne kolory z naturalnym oddaniem tonów skóry. Balans bieli zachowuje ciepłe naturalne tony. Zielenie nie są przesycone i jedynie po zmroku barwy wydają się przesadnie soczyste.
Również pod względem dynamiki sensor wypada całkiem nieźle – zdjęcia zachowują sporo detali również w cieniach. Wraz ze wzrostem czułości rozpiętość tonalna stopniowo spada (mniejsza będzie też w najszybszym trybie seryjnym) ale zdjęcia zachowują poprawną kolorystykę. Znacznie szybciej ubywa jednak detali. Granicą dobrej jakości wydaje się być ISO 1600. Przy ISO 3200 szczegółów jest nadal sporo ale te najdrobniejsze ulegają już zatarciu.
G9 II może wydawać się nieco spóźnioną odpowiedzią na model OM System OM-1 (zwłaszcza, że plotkuje się już o jego następcy), co nie zmienia faktu, że jest to najbardziej zaawansowany aparat Micro 4/3 producenta. Jest szybki, wygodny i skuteczny, a przy tym stosunkowo niedrogi (8399 zł body).
To w końcu ciekawy mix kilku konceptów, który ma szansę trafiać w potrzeby różnych twórców. Może być mniejszym GH6 z lepszym autofocusem dla filmowców, lub znacznie szybszym S5 II dla tych, którzy nie czują magii pełnej klatki. Za to od razu wyczuwają znacznie mniejszą wagę długich obiektywów systemu Micro 4/3.
Lumix G9 II to z pewnością aparat bardzo wydajny i mobilny – a dzięki filmowemu zacięciu - również bardzo uniwersalny, na który z pewnością znajdzie się miejsce na rynku. Zwłaszcza teraz, gdy OM System zapowiedział ostry skręt i skupienie się wyłącznie na fotografii dzikiej przyrody.
Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy w formacie JPEG trybie najwyższej jakości z wyłączonymi korekcjami redukcji szumu dla wysokich wartości ISO. By lepiej ocenić potencjał plików generowanych przez matrycę aparatu polecamy pobrać paczkę surowych plików RAW.