Autel Evo Nano Plus - dron na bardzo dobry początek [test praktyczny]

Nowy Nano + to kieszonkowy dron, który ma oferować jakość nagrań zarezerwowaną dotąd dla modeli z wyższej półki. Postanowiliśmy sprawdzić jak radzi sobie w powietrzu. Oto nasz praktyczny test.

Autor: Maciej Zieliński

21 Kwiecień 2022
Artykuł na: 23-28 minut

Linią Evo Nano Autel śmiało atakuje segment konsumencki. Bo o ile w kategorii zaawansowanych dronów jest dobrze widoczny już od jakiegoś czasu (Evo Pro), o tyle dla amatora z nieco mniejszym budżetem producent nie miał do tej pory ciekawej propozycji. Zmienić mają to modele Nano, a zwłaszcza wariant Nano Plus, który imponuje specyfikacją, oferując rozwiązania w tym przedziale cenowym widziane po raz pierwszy. 

O różnicach między poszczególnymi liniami nowych dronów Autel pisaliśmy wyczerpująco całkiem niedawno, dlatego przypomnimy jedynie, że Nano Plus to bardziej zaawansowany model z najniższej wagowej kategorii dronów producenta. W miniaturowym korpusie umieszczono jaśniejszy obiektyw f/1,9, niemal calową matrycę 50 Mp i hybrydowy autofocus łączący zalety detekcji kontrastu i fazy. Oprócz tego otrzymujemy rozwinięte systemy omijania przeszkód, programowalne ujęcia, trzy systemy lokalizacji, imponujący zasięg i konkurencyjne osiągi motoryczne. 

Zawodnik wagi lekkiej 

Nano Plus zaprojektowano tak, by mieścił się w kategorii wagowej do 250 g. Prawodawstwo wielu krajów (w tym Unii Europejskiej) umożliwia bowiem niekomercyjne latanie takimi dronami bez kursu i licencji nakładając jedynie podstawowe ograniczenia co do pułapu i zasięgu i zachowania bezpiecznej odległości od ludzi i budynków.

Oczywiście w różnych krajach przepisy potrafią bardzo się różnić, dlatego warto je sprawdzić za wczasu by nie narazić się na wysokie kary lub nie stracić swojego drona już na lotnisku. Czasem konieczna będzie pozwolenie właściwego organu, wcześniejsza rejestracja urządzenia a czasami latanie będzie zupełnie zabronione (Egipt czy Maroko). Pozwolenie na latanie dronem nie jest też jednoznaczne z pozwoleniem na robienie zdjęć czy rejestrację filmów (wiele krajów bliskiego wschodu) i to również warto mieć na uwadze.

Wróćmy jednak do naszego Nano. Dron jest zgrabny i faktycznie bardzo lekki, waży w końcu tyle co lepszy smartfon. Wygodne przenoszenie go poza torbą ułatwiają osłona gimbala oraz specjalna gumowa opaska, która unieruchamia skrzydła i chroni je przed uszkodzeniem. Stwierdzenie, że jest to dron kieszonkowy nie jest wcale przesadą, bez obaw możemy go wrzucić do kieszeni bluzy czy lekkiej kurtki.

Dążenie do utrzymania niskiej wagi determinowało wybór zastosowanych materiałów. Obudowa to głównie tworzywa sztuczne, które jednak robią bardzo dobre wrażenie. Elementy spasowano bardzo precyzyjnie bez widocznych łączeń. Są ładnie wyprofilowane dzięki czemu całość zachowuje smukły aerodynamiczny kształt (dostał nawet nagrodę w ramach Red Dot Design Awards 2022). Wzmocnione „podwozie” wykonano z lekkiego stopu aluminium.

Najdelikatniejszym elementem jest oczywiście stabilizowany w trzech osiach gimbal, warto więc pamiętać o każdorazowym zabezpieczaniu go po zakończonym locie. W nasze ręce trafił wczesny egzemplarz, w którym za amortyzację odpowiadają 0-kształtne gumki. Pierwsi testerzy zgłaszali, że potrafią się one czasem skleić i faktycznie nam też się to zdarzyło. W nowszych egzemplarzach zmieniono już sposób ich mocowania by ograniczyć ten problem. 

Wszystkie ramiona składają się w jednej osi i przyjemnie sprężynują. Są sztywne i nie wchodzą w rezonans, co ma duże znaczenie dla stabilności lotu. Małą wygraną konkurencji jest natomiast możliwość szybkiej wymiany śmigieł bez dodatkowych narzędzi, co może się przydać gdy jesteśmy w terenie. W przypadku serii Nano musimy posłużyć się dołączonym śrubokrętem krzyżakowym.

Z kolei Nano zdecydowanie lubimy za jego świetną widoczność. Jaskrawo pomarańczowa obudowa sprawia, że dużo łatwiej go namierzyć gdy na chwilę zniknie nam z oczu.

Charakterystyczne elementy obudowy, które nadają mu nieco animalistyczny wygląd, to 3 komplety oczu, dzięki którym Nano Plus widzi przeszkody. System wizyjny to dwa czujniki z przodu, dwa z tyłu i dwa na spodzie, dodatkowo w tylnej części umieszczono sensor ultradźwiekowy, który pomaga w precyzyjnej ocenie pułapu i wspiera miękkie lądowania.

Tylna ścianka odpowiada za komunikację i zasilanie. Tu znajduje się komora baterii, slot karty MicroSD oraz port łączności czyli symetryczne wejście USB-C. Ułatwia szybkie podładowanie akumulatora w tym również z powerbanka. Generalnie konstrukcja jest prosta a obsługa intuicyjna, bez problemu przygotujemy się do pierwszego startu nawet bez czytania instrukcji obsługi.

Aparatura jak dla gracza

Z kontrolerem nie polubiliśmy się od razu. Wydawał nam się nieco duży, niezgrabny i ciężki (waży 400 g). Niektóre wady okazały się jednak zaletami. Budową przypomina nieco klasycznego pada do konsoli i dzięki temu jest naprawdę wygodny, pewnie zawijamy na nim całe dłonie. Powierzchnie chwytne pokryto dodatkowo fakturowaną, miękką gumą dzięki czemu nie ślizga się nawet gdy ręce zaczynają nam się pocić. Po podłączeniu telefonu jest też całkiem dobrze wyważony. Obsługa jest naprawdę przyjemna.

Drążki są sztywne i precyzyjne a zwieńczenia mają ostrą fakturą, która daje dobrą przyczepność i pozwala na płynne prowadzenie również dłuższych ujęć. Można je wykręcić, by nie uległy uszkodzeniu w podróży, ale nie przewidziano na nie miejsca - schowka w obudowie jak w konsolach DJI (nie możemy ukryć kabla łączności ze smartfonem). Na co dzień kontroler bez problemu mieścił się jednak w torbie i dziś bardziej irytowałaby nas chyba konieczność każdorazowego ich demontażu.

Przyciski można oczywiście programować (w tym na podwójny klik) przypisując do nich blokadę ekspozycji czy szybki obrót gimbala do pozycji pionowej. Jest też przycisk powrotu do punktu startu. Pod lewym palcem wskazującym umieszczono pokrętło sterowania kątem ustawienia kamery a pod prawym spust migawki, którym oczywiście możemy też rozpoczynać i kończyć rejestrację wideo. 

Aplikacja jest przyjazna, przypomina aparat w telefonie

Włączamy drona. Włączamy pilota. Odpalamy apkę Autel Sky, którą pobieramy za darmo w App Store lub Google Play. W ciągu kilku sekund urządzenia automatycznie się parują. Evo Nano+ wykonuje szybki audyt sprawności systemów nawigacji oraz gimbala. Otrzymujemy zielone światło (komunikat Safe to fly) i możemy startować przeciągając suwak na ekranie. Urządzenie zawiśnie na wysokości około metra czekając na dalsze komendy. Wysłanie drona w powietrze od momentu zdjęcia torby z ramienia trwa nie więcej niż minutę.

Interfejs aplikacji jest prosty i przypomina nakładkę Aparat w telefonach Apple. Jest bardzo przyjazny i przede wszystkim intuicyjny. Pozwala na szybką zmianę chyba wszystkich parametrów i ustawień w trakcie lotu.

Precyzyjną nawigację ułatwiają siatki, które możemy wyświetlać na ekranie. Przecinające się przekątne linie lub bardziej dyskretny celownik na środku kadru bardzo pomagają w planowaniu najazdu kamerą na konkretny cel, trzymaniu w centrum obiektu podczas orbitowania, lub po prostu bezpiecznym przelocie między przeszkodami. 

Jeśli poruszamy się w nieznanym terenie, bez oczywistych punktów orientacyjnych krajobrazu, warto korzystać z mapy, na której zapisywany jest w czasie rzeczywistym ślad przelotu i co ważniejsze, pokazuje najkrótszą trasę powrotu do punktu startu. To nieoceniona pomoc, gdy straciliśmy drona z oczu lub zdecydowaliśmy się wysłać go na większą odległość.

Do stabilności aplikacji (wersja dla iPhona) nie mamy zastrzeżeń, nie natrafiliśmy na błędy, nie zdarzyły nam się też żadne problemy. 

Latanie daje sporo frajdy. Ale wymaga praktyki

Testowanie funkcji motorycznych nie jest naszą domeną - pozostawiamy je ekspertom i bardziej doświadczonym oblatywaczom. Ale oczywiście podzielimy się wnioskami i wrażeniami po kilkudziesięciu godzinach spędzonych w powietrzu.

Początki nie były proste. Dron trafił do nas w wersji fabrycznej i zanim po raz pierwszy wzbił się w powietrze wymagał czasochłonnej, wielokrotnej kalibracji, konfiguracji i przynajmniej kilku aktualizacji, z których dopiero ostatnia w pełni go ustabilizowała. Po wgraniu oprogramowania wersji V1.1.14 wszystkie, jak się wydaje, choroby wieku dziecięcego ustąpiły: dron poruszał się już bardzo precyzyjnie a połączenie było stabilne nawet na bardzo dużych odległościach. Wcześniej potrafił gubić zasięg GPS nawet na niskim pułapie i w otwartej przestrzeni.

Nano Plus na pewno można pochwalić za dobrą responsywność na komendy. Drążki są bardzo czułe co przy odrobinie wprawy daje dużą precyzję podczas bardziej skomplikowanych ujęć. Przy tak niskiej wadze ma też bardzo małą bezwładność, co sprawia, że idealnie nadaje się do nauki latania. 

Zaskakująco dobrze radzi sobie z silnym wiatrem, co dobrze pokazują zwłaszcza ujęcia rejestrowane z niedużej wysokości na wietrznym wybrzeżu – zawis jest stabilny a gimbal skutecznie kontruje podmuchy, które z kolei chętnie łapali filmowani kitesurferzy (spójrzcie na wideo 2,7K).

Nano Plus bardzo szybko się wznosi, ale dość wolno zniża lot (ok. 8 km/h) co niebezpiecznie wydłuża powrót, gdy bateria jest już słaba. Latanie powyżej 120 metrów jest więc nie tylko prawnie zabronione ale też obarczone dodatkowym ryzykiem. Jeśli zlekceważymy ostrzeżenia i dron będzie na granicy mocy, automatycznie wyląduje w miejscu, w którym się znajduje. Na YouTube znajdziecie wiele filmów pokazujących pilotów, rzucających się do wody, by chwycić drona zanim zmieni się w batyskaf.

Wykrywanie przeszkód działa bardzo dobrze i jest to jedna z największych zalet tego modelu. Aplikacja głośno alarmuje nas gdy niebezpiecznie zbliżymy się do potencjalnego zagrożenia i autonomicznie zdecyduje o wstrzymaniu lotu w tym kierunku. Dzięki dodatkowemu sensorowi na spodzie dobrze wykrywa też powierzchnię wody, z czym systemy wizyjne wielu nawet zaawansowanych dronów nie radzą sobie zbyt dobrze. Przesadnie ostrożny Autel utrudnia czasem lądowanie na niedużej przestrzeni, ale system możemy szybko wyłączyć za pomocą dedykowanej ikonki na ekranie telefonu.

Generalnie z dronami jest jak z samolotami – by sprawnie operować w powietrzu potrzeba po prostu wielu wylatanych godzin. W przypadku małego i lekkiego Nano Plus szybko poznajemy bezwładność i zakres ruchów, z czasem operujemy bardzo pewnie i coraz śmielej.

Zdjęcia i filmy. O co chodzi z matrycą RYYB?

To co interesuje nas najbardziej to oczywiście możliwości foto-wideo. Kamerę Nano Plus zbudowano wokół stosunkowo dużego fizycznie sensora CMOS 1/1,28” (ok. 0,8 cala), co przekłada się automatycznie na większy rozmiar pojedynczego piksela 2,44 um. Większe fotodiody to z kolei lepsza transmisja światła i większa szczegółowość obrazu, zwłaszcza w słabszym świetle.

Na tym jednak nie koniec. Większą „śwatłoczułość” ma zapewniać również architektura matrycy opartej na filtrze RYYB. Jak to działa? Sensor kamery sam w sobie nie widzi kolorów a jedynie światło (plik RAW jest tak naprawdę czarno-biały). By przekształcić je w kolor musi ono zostać odpowiednio przefiltrowane.

Bryce Bayer tworząc swój filtr barwny wykorzystał trichromatyzm ludzkiego oka, czyli wrażliwość głównie na fale świetlne bliskie kolorom zielonemu, niebieskiemu i czerwonemu (RGB). Ponadto w tej tej strukturze na każdy zestaw czterech piksel dwa odpowiadają za kolor zielony (RGGB), który znajduje się w samym środku spektrum fal widzialnych dla ludzkiego oka i na który jest ono najbardziej czułe. Taka konstrukcja wydaje się więc naturalna i logiczna, dlaczego więc inżynierowie postanowili ją zmienić?

Kluczowe jest tu słowo „filtr”. Filtrując światło zawsze w pewnym stopniu blokujemy możliwość jego dotarcia do mikrosoczewek sensora. Żółte piksele w układzie RYYB mają jednak przepuszczać szerszy zakres jaśniejszych fal świetlnych niż zielone a więc po prostu więcej światła (nawet o 40%). Cała reszta sprowadza się do właściwego odczytania informacji zawartych w pliku na etapie przetwarzania.

I tu pojawia się pewien problem, bo o ile procesor naszego drona dobrze wie jak obchodzić się z własnymi plikami, najpopularniejsze aplikacje do edycji plików RAW, takie jak Photoshop i Lightroom, wykorzystują własne algorytmy demozaikowania tworzone z myślą o filtrze RGB. 

Plik JPEG / RAW (wywołany i zapisany jako JPEG)

Efekt jest taki, że zielenie na zdjęciach są żółte ale również inne barwy, które przecież mają w sobie domieszkę zieleni ulegają zmianie. Jedynym wyjściem, póki co, wydaje się ręczna korekcja kanałów barwnych. Użytkownicy dronów Evo, ale także smartfonów z sensorami RYYB (Huawei czy Xiaomi) dzielą się nawet swoimi „recepturami” na edycję na różnych forach fanowskich. Gotowe presety do Adobe Lightroom można znaleźć m.in. na www.autelpilots.com.

Nie ma przy tym wątpliwości, że potencjał plików RAW jest ogromny a objawia się właśnie w przypadku zdjęć w słabym świetle. Zdjęcie poniżej wykonaliśmy jako parę JPEG + RAW. W Lightroomie spróbowaliśmy jedynie rozjaśnić zdjęcie - aparat drona, starając się nie przepalić lampionów, wyraźnie niedoświetlił resztę kadru. Tak prezentują się efekty przesunięcia suwaka ekspozycji o +2,7 EV. Różnica jest ogromna.

Plik JPEG + 2,7 EV

Plik RAW + 2/7 EV

Pliki RAW są bardziej miękkie co daje większą swobodę w postprodukcji. Nie wydają się też "wstępnie wyedytowane" jak w przypadku zdjęć z nowych dronów DJI. JPEG-i są za to dobrze wyostrzone a barwy reprodukowane naturalnie, zachowując ciepłą tonację. Systemowe przetwarzanie nie przesadza też ani z kontrastem ani z nasyceniem. Ładnie prezentują się również zdjęcia nocne. Prawdę mówiąc to chyba najlepsze co widzieliśmy w przypadku tej kategorii wagowej. 

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/4 s; ISO 1200

Zdjęcia zapisujemy jako JPEG jak i RAW (lub pary plików) w rozdzielczości 12 Mp, ale możliwa jest również rejestracja plików aż 50-milionowych, przy czym jest to obraz interpolowany i ograniczeni jesteśmy wówczas do formatu JPEG. Na 100% powiększeniu widzimy też wyraźną posteryzację. Zdecydowanie wolimy 12-milionowe RAW-y!

Zdjęcie w trybie 50 Mp (kliknij "Pobierz" aby wyświetlić pełną rozdzielczość w nowym oknie)

Zdjęcie w trybie 50 Mp (kliknij "Pobierz" aby wyświetlić pełną rozdzielczość w nowym oknie)

Zdjęcie w trybie 50 Mp (kliknij "Pobierz" aby wyświetlić pełną rozdzielczość w nowym oknie)

Autel Nano Plus oferuje również tryb PRO, w którym możemy manualnie określać parametry ekspozycji - korygować jasność (P), określić czas, do którego kamera dopasuje pozostałe parametry (S) lub ręcznie wybrać wszystkie ustawienia (M) z czułością ISO i Balansem bieli włącznie. Oczywiście w praktyce i tak polegamy przede wszystkim na trybie Auto, skupiając się na nawigowaniu dronem, ale jeśli kiedyś najdzie nas ochota na eksperymenty z zaawansowanymi technikami, takimi jak np. panning (fotografowanie poruszających się obiektów z długim czasem), to mamy taką możliwość.

Filmy z Nano Plus zadowolą każdego amatora

Tryb filmowy najmniejszego Autela to oczywiście rozdzielczość 4K przy maksymalnej szybkości 30 kl./s. Wyższe klatkaże, co nie powinno dziwić, producent zastrzegł dla modeli bardziej zaawansowanych. Zaprezentowany jednocześnie model EVO Lite to już 6K z prędkością 30 kl./s, 4K do 60 kl./s i 120 kl./s w Full HD, przy przepływności sięgającej 120 Mb/s.

Filmy 4K z Nano Plus wyglądają naprawdę dobrze. Jak na ten segment dronów nawet zaskakująco dobrze. Przede wszystkim imponuje pojemność tonalna, co jest w dużej mierze zasługą większego fizycznie sensora ale również trybu HDR. Kolory są naturalne a kontrast nieco płaski co daje większe pole do popisu w procesie postprodukcji. Przesadnie podbity systemowo kontrast to zawsze obcięte cienie i utrata części informacji w światłach.

W przypadku rozdzielczości 2,7K (2880 x 1620 px, 30 kl./s) obraz nadal prezentuje się świetnie. Różnice w jakości jest niemal niezauważalna, natomiast pliki ważą zdecydowanie mniej. Do zastosowań internetowych będzie to zapewne znacznie lepszy wybór.

Z szybkością 60 kl./s rejestrujemy tylko w rozdzielczości Full HD ale przy wyraźnym współczynniku crop (zawężenie kąta widzenia wskutek rejestracji tylko centralną częścią sensora), co poszerza kreatywne możliwości drona ale pozostawia jednocześnie pewien niedosty.

A skoro mowa o funkcjach kreatywnych. Autel Evo Nano Plus oferuje cały wachlarz trybów i funkcji do wypróbowania: panoramy (od szerokiej, przez składaną z wielu ujęć w pionie i poziomie, po sferyczną), filmy typu hyperlapse (50 ujęć łączonych w klip poklatkowy), czy programowane ujęcia, które ułatwią tworzenie efektowych klipów typu 360 lub odejść od wskazanego celu.

Producent zapowiedział też wprowadzenia funkcji podążania za obiektem, dzięki której dron samodzielnie sfilmuje nasz przejazd na snowboardzie, czy rowerze. Ma pojawić się z jedną z kolejnych aktualizacji i będzie to kolejna opcja, w tym segmencie do tej pory nie spotykana. 

Podsumowanie

Autel Robotics nie miał łatwego zadania. By zdobyć zainteresowanie nowych użytkowników na rynku zdominowanym przez jednego producenta musiał po prostu zaoferować znacznie więcej. Duża, niemal calowa matryca projektowana z myślą o pracy w słabym świetle, rozwinięty system omijania przeszkód czy zaawansowane tryby programowanych ujęć, sprawiają, że ten superlekki dron może stanowić dziś alternatywę nawet dla modeli półprofesjonalnych. 

Można się zgodzić, że Nano Plus to dron zaprojektowany bez większej finezji. Kontroler nie jest specjalnie zgrabny a aplikacja wydaje się bardzo prosta. Jednocześnie nowy Autel okazuje się jednak niezwykle wygodny, co przekłada się na komfort nawigacji i prowadzenia ujęć.  Przede wszystkim jednak, pod skromnym pancerzem drzemią naprawdę duże możliwości. 

Niemal calowa matryca rejestruje bardzo naturalne ujęcia. W większości zastosowań wystarczy podstawowa korekcja JPEG, ale ilość informacji zawartych w plikach RAW zachęca do bardziej ambitnych eksperymentów. Wyzwanie stanowi oczywiście korekcja barwna sensora RYYB, ale można przypuszczać, że aktualizacja algorytmów aplikacji do edycji jest tylko kwestią czasu (tak jak to miało miejsce w przypadku sensorów X-Trans Fujifilm).Bardzo dobrze wyglądają również filmy 4K. Zadowolą każdego amatora, będą stanowiły też dobry materiał wyjściowy nawet dla bardziej ambitnego filmowca. 

Trudno też pominąć fakt, że nowy Autel w plecaku fotografa zajmuje tyle miejsca co jeden obiektyw, ważąc przy tym zdecydowanie mniej. W końcu, latanie Evo Nano Plus daje naprawdę sporo przyjemności i satysfakcji i potrafi obudzić chłopięcą ekscytację nawet u anty-technicznego sceptyka.

Autel Evo Nano Plus - zdjęcia i wideo przykładowe

Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy w trybie automatycznym z wyłączonymi systemami korekcji (defog). Pliki RAW i oryginalne nagrania pobierzecie klikając w poniższy link.

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/140 s; ISO 100

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/2500 s; ISO 100
 

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/550 s; ISO 100

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/7400 s; ISO 140
 

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/1500 s; ISO 100
 

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/2100 s; ISO 100

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/10 s; ISO 625

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/1500 s; ISO 100

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/750 s; ISO 100

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/5 s; ISO 800

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/1700 s; ISO 100

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/1500 s; ISO 100

Parametry ekspozycji: f/1,9; 1/40 s; ISO 100

 

Skopiuj link

Autor: Maciej Zieliński

Redaktor naczelny serwisu fotopolis.pl i kwartalnika Digital Camera Polska – wielki fan fotografii natychmiastowej, dokumentalnej i podróżniczego street-photo. Lubi małe dyskretne aparaty, kolekcjonuje albumy i książki fotograficzne.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony kończy rok z przytupem, prezentując dwie iście profesjonalne konstrukcje - najnowszy flagowy korpus Sony A1 II i uniwersalny, superjasny zoom średniego zasięgu. Czy nowy korpus...
15
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Po pięciu latach Nikon prezentuje wreszcie następcę pierwszego amatorskiego korpusu w systemie Z. To nadal ta sama matryca, ale lepsza wydajność, bardziej rozbudowana ergonomia i...
23
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowy Fujifilm X-M5 to najtańszy aparat w systemie, ale pod względem możliwości daleko mu do typowego amatorskiego korpusu. Czy to możliwe, że Fujifilm zrobiło wymarzony aparat dla...
33
Powiązane artykuły