Wydarzenia
Ruszyły promocje Black Friday Sony w sklepie Fotoforma.pl
1. Budowa, konstrukcja i wyposażenie
Jestem użytkownikiem aparatów Canona od wielu lat. Gdy EOS D30 trafi w ręce użytkownika EOSów, wystarczy po prostu zacząć pracę. Wszystkie przyciski, pokrętła i zasada ich działania są analogiczne jak w tradycyjnych lustrzankach Canona (szczególnie tych, ze "średniej półki"). Jedyną różnicą są przyciski obsługi funkcji cyfrowych i ekran ciekłokrystaliczny.
Wielkość aparatu można uznać ze średnią i jest on mniej, więcej tej wielkości co EOS 30/33. Konstrukcja i użyte materiały są dobrej jakości. EOS D30 sprawia wrażenie solidnego. Przed Fotopolis był testowany w kilku redakcjach i nie wpłynęło to na jego wygląd i działanie. Uchwyt pokryty gumą dobrze spełnia swoje zadanie, mimo, że nie jest tak wygodny jak np. w EOSie 3.
Po lewej stronie znajduje się pokrętło nastawiania trybu pracy, analogiczne jak w innych modelach Canona (wyłączając EOSy 3 i serię 1). Pokrętło ma gumowaną krawędź, co znacznie ułatwia zmianę jego nastawień. Duży plus. Podstawowe tryby pracy wymienione zostały w specyfikacji na koniec tego testu.
Podczas robienia zdjęcia zmiany podstawowe parametrów wykonuje się za pomocą dwóch kół nastaw: jednego, małego obok przycisku spustu i drugiego, większego na tylnej ściance aparatu. To drugie służy także do obsługi menu i wyposażone jest wyłącznik uniemożliwiający przypadkową zmianę nastawień podczas robienia zdjęć. W odróżnieniu od analogowych Canonów na środku pokrętła znajduje się przycisk Set służący do zatwierdzania wyborów w menu. To bardzo wygodne i intuicyjne rozwiązanie. Dzięki temu obsługa aparatu szybko staje się intuicyjna i praktycznie nie wymaga zaglądania do instrukcji obsługi.
Po prawej stronie dużego pokrętła znajduje się ekran ciekłokrystaliczny o przekątnej 1,8 cala. Kolorowy obraz jest wystarczająco kontrastowy i dostępne są dwa tryby jasności (zmieniane w menu). Jedynie pracując w bardzo ostrym słońcu można mieć zastrzeżenia do powłoki antyrefleksyjnej. Jednak nawet wtedy obraz jest widzialny w zakresie wystarczającym do np. zmiany opcji w menu. Trudność może sprawić jedynie ocena wykonanego zdjęcia (w tym wypadku pomocny może być histogram). Słaby kontrast w silnym świetle to niestety słabość wszystkich ekranów LCD.
Wokół ekranu rozmieszczone są przyciski sterowania menu. Z lewej strony znajdują się najczęściej używane przyciski, są to (od góry):
- tryb wyświetlania zdjęć (kasowany przez naciśnięcie spustu migawki)]
Pod ekranem po prawej stronie znajduje się przycisk kosza, służący do kasowania zdjęć.
Na górze aparatu, po prawej stronie pryzmatu znajduje się ciekłokrystaliczny ekran wyświetlający informacje o wybranych funkcjach. Jego działanie jest analogiczne jak w innych aparatach. Niestety nie ma możliwości podświetlenia ekranu, co znacznie utrudnia pracę w ze statywem w warunkach słabego oświetlenia (np. gdy fotografujemy na długim czasie).
W takich warunkach trzeba korzystać z wizjera aparatu, gdzie wyświetlane są podstawowe informacje takie jak:
Przydałyby się jeszcze informacje o wybranej czułości i ilości wolnego miejsca na karcie CF. Brak tej pierwszej funkcji poczuliśmy na własnej skórze, gdy okazało się, że po wieczornych testach poprzedniego dnia zapomnieliśmy przestawić czułość z 800 na 100 ISO. W rezultacie zdjęcia wykonane w pełnym słońcu były bardzo ziarniste.
Na plus należy zaliczyć, że wizjer został wyposażony w korektę dioptrii, co jest rzadkością w produktach Canona. Generalnie obraz w wizjerze jest jasny i ostry. Kadrowanie utrudnia tylko ograniczenie pola widzenia do 95% powierzchni klatki filmu. Tradycyjnie już w Canonach łatwa do zgubienia jest gumowa muszla oczna wizjera (co widać na ilustrujących zdjęciach). Należałoby się zastanowić na lepszym systemem mocowania.
Możliwy jest także podgląd głębi ostrości, jednak zaskakuje umiejscowienie przycisku podglądu. Nie jest on umieszczony po prawej stronie pod obiektywem, jak to ma miejsce w profesjonalnych lustrzankach EOS 3 i 1 (gdzie może być obsługiwany palcem serdecznym lub wskazującym prawej ręki), ale po drugiej stronie. Nie wiem którą część dłoni projektanci przewidzieli do jego obsługi. Ja lewą dłonią podtrzymuję obiektyw, a palce sterują kolejno pierścieniami ogniskowej i ostrości. Żeby uruchomić przycisk musiałem przesuwać rękę na obiektywie, co było dosyć uciążliwe. Dodatkowo przycisk jest schowany w obudowie co uniemożliwia skorzystanie z niego w rękawiczce.
Podobne zastrzeżenia można mieć do włącznika aparatu. W założeniu ma być o obsługiwany kciukiem lewej dłoni, jednak karbowanie jest zbyt słabe i zdarza się, że kciuk potrafi się ześlizgnąć. To przeoczenie jest o tyle dziwne, że znajdujące się o kilka milimetrów wyżej pokrętło programów ma doskonały gumowany pierścień. Całe szczęście aparat dysponuje świetną funkcją automatycznego usypiania. Po określonym (wybór w menu) czasie nieużywania aparat sam się wyłącza i do jego rozbudzenia wystarczy nacisnąć przycisk spustu do połowy. W ten sposób stosunkowo rzadko musimy korzystać w wyłącznika.
W obudowie pryzmatu ukryta jest wbudowana lampa błyskowa sterowana automatycznie lub za pomocą przycisku na obudowie. Ze względu na małą liczbę przewodnią 12 nadaje się ona głownie jako błysk modelujący, likwidujący cienie. Z tej funkcji wywiązuje się doskonale dzięki systemowi pomiaru światła E-TTL. Trzeba tylko pamiętać, że lampa jest dosyć nisko osadzona i osłony przeciwsłoneczne dłuższych obiektywów mogą dawać cień na zdjęciu.
W wyposażeniu standardowym aparatu otrzymujemy baterię litowo-jonową i ładowarkę umożliwiającą jednoczesne ładowanie do dwóch akumulatorów. Otrzymujemy również kabel zasilający aparat. Dzięki temu pracując w studiu nie jesteśmy uzależnieni od baterii. Dosyć sprytnie rozwiązana została kwestia podłączenia zasilacza do aparatu. Końcówka kabla ma po prostu kształt baterii i wsuwana jest to pojemnika na baterie. Kabel natomiast wypuszczany jest przez specjalny otwór w obudowie. Jest to o wiele pewniejsze rozwiązanie niż klasyczne gniazdo zasilające. Operując aparatem w studiu nie ryzykujemy przypadkowego odłączenia kabla, a nawet mocne szarpnięcie nie zniszczy aparatu.
Na pochwałę zasługuje konstrukcja pojemnika na baterie w korpusie aparatu. Dzięki specjalnemu zatrzaskowi (patrz ilustracja poniżej) bateria nie wypada nagle po otwarciu klapki pojemnika. Wymiana baterii w warunkach polowych jest więc bardzo bezpieczna.
Canon w pełni wykorzystuje możliwości nowoczesnych baterii litowo-jonowych. Po pierwsze bateria ładuje się bardzo szybko, po około 40 minutach już jest naładowana w 90% (producent podaje czas pełnego ładowania 90 minut). Po drugie stan naładowania sygnalizowany jest diodami, tak więc gdy uznamy, że wystarczy nam bateria naładowana tylko częściowo możemy wyjąć ją z ładowarki. Oczywiście bez żadnej szkody dla pojemności (jak to miało miejsce w przypadku baterii niklowych) możemy baterie doładowywać.
Wraz z aparatem otrzymujemy kartę CompactFlash o pojemności 16MB. Jest to stanowczo za mało do wygodnej pracy. Dlatego trzeba się liczyć z dodatkowym zakupem karty przynajmniej o pojemności 128MB.
(Na marginesie. Zadziwia tendencja producentów do oferowania wraz z aparatami małych pojemności kart. Przecież kupowane hurtowo karty o większych pojemnościach nie są specjalnie droższe.)
Wysoki poziom reprezentuje polska instrukcja obsługi dołączona do aparatu. Po pierwsze jest mniejsza niż jej angielskojęzyczny odpowiednik. Dzięki temu z łatwością mieści się w torbie fotograficznej czy kieszeni kurtki. Sama zawartość jest jak zwykle u Canona opracowana bardzo starannie. Szczególnie przydatne są odnośniki, które podczas omawiania danej funkcji aparatu odsyłają do stron z opisami innych funkcji i terminów. Na przykład czytając o trybie manual, w tekście umieszczone są informacje o możliwości zmiany systemu ustawień za pomocą funkcji indywidualnych (Custom Functions) z odsyłaczem do strony, gdzie można o tej funkcji przeczytać. Dzięki temu użytkownik nie musi czytać wszystkiego "od deski do deski", żeby zorientować się w obsłudze aparatu. Na końcu instrukcji znajduje się doskonały, ilustrowany słownik najważniejszych pojęć.
Oprócz tego z aparatem otrzymujemy oprogramowanie dla komputerów PC i Macintosh umożliwiające ściąganie i wstępną obróbkę zdjęć (możliwe jest na przykład stworzenie panoramy ze zdjęć - program PhotoStitch). Dodatkowa aplikacja umożliwia wprowadzenie własnych ustawień do aparatu (podbicie nasycenia kolorów, ustalenie poziomu wyostrzania obrazu itd). Podsumowując wyposażenie należy jeszcze wspomnieć o kablu USB do podłączenia z komputerem oraz kablu wideo, który z kolei umożliwia wyświetlanie zdjęć z aparatu bezpośrednio na ekranie telewizora. Osoby z ambicjami poważniejszej obróbki wykonanych zdjęć z pewnością ucieszy dołączany do aparatu program Adobe Photoshop LE (Windows i Macintosh).
Aparat wyposażony jest w typowe złącza dla zaawansowanych lustrzanek, a więc złącze dla lamp studyjnych (PC) oraz złącze dla wężyka spustowego. Dodatkowo otrzymujemy złącze USB (przesył danych do komputera) i złącze wideo (patrz wyżej). Na górze oczywiście znajduje się stopka dla lampy błyskowej zgodna z dedykowanymi lampami Canona (współpraca w trybie E-TTL).
Podsumujmy tą część testu wymieniając najważniejsze plusy i minusy konstrukcji Canona D30:
plusy
minusy
Ocena w kategorii: