Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Najnowszy bezlusterkowiec Fujifilm model X-M1 jest dedykowany początkującym fotografom. W związku z tym producent zdecydował się całkowicie zrezygnować z wizjera, który był cechą charakterystyczną aparatów serii X. Przełożyło się to na wyraźną miniaturyzację najmniejszego bezlusterkowca Fujifilm.
Drugą cechą, która różni najnowszą premierę Fujifilm od pozostałych bezlusterkowców jest obecność zwykłego kółka trybów ekspozycji. W X-M1 nie ma już pokrętła czasów z zaznaczonym trybem automatycznym, mamy za to pełen zestaw trybów, automatycznych i półautomatycznych.
Fujifilm X-M1 rozmiarem jest bardzo zbliżony do kompaktu X20. Mimo, aż tak dużej miniaturyzacji bezlusterkowiec serii X oferuje matrycę X-Trans CMOS obsługiwaną przez procesor Exmor II w rozmiarze APS-C. Dzięki temu ma oferować dokładnie taką samą jakość obrazu jak wyżej plasowane modele japońskiego producenta.
Producent w tym niewielkim body zmieścił wbudowaną lampę błyskową oraz gorącą stopkę co zasługuje na pochwałę. Lampa jest uruchamiana dedykowanym przyciskiem, a po jego wciśnięciu wyskakuje energicznie do góry i lekko do przodu.
Miniaturyzacja ma jednak swoje minusy. Japończycy zdecydowali się całkowicie zmienić podejście do tylnej tarczy nastaw i zamiast jak zwykle umieścić ją poziomo zamontowali ją... pionowo.
Efekt jest niestety bardzo zły. Pokrętło zostało umiejscowione w taki sposób, że nie wiadomo którym palcem go użyć. A, nawet jak już się zdecydujemy to jest to po prostu wyjątkowo niewygodne.
Na pochwałę zasługuje za to odchylany ekran, który daje obraz dobrej jakości i pozwala nam ocenić ekspozycje, kolory oraz ostrość.
Dzięki umieszczeniu go na ruchomym przegubie możemy wykonywać zdjęcia nawet w najdziwniejszych pozycjach co znacznie poszerza możliwości tego aparatu.
Warto także zaznaczyć, że wszystkie elementy sterujące zostały umieszczone z prawej strony aparatu co ułatwia jego obsługę.
Sam aparat został wykonany całkowicie z plastiku. Tworzywo sztuczne, które zostało użyte do produkcji tego modelu sprawia bardzo dobre pierwsze wrażenie. Sztywny plastik ściśle przylega do innych elementów obudowy. Przednia ścianka została tradycyjnie dla aparatów serii X pokryta tworzywem imitującym skórę.
Na koniec warto wspomnieć o funkcji, którą X-M1 ma jako pierwszy z bezlusterkowców Fujifilm, czyli Wi-Fi. Aplikacja japońskiego producenta jest dostępna na platformę iOS oraz Android. Dzięki temu użytkownik może pobierać zdjęcia z aparatu na swój smartfon oraz nadawać współrzędne naszym zdjęciom.
Do samej prędkości działania nie mamy najmniejszych zastrzeżeń. Aparat ostrzy dość szybko i co najważniejsze celnie. Nie jest to prędkość znana z aparatów systemu Mikro Cztery Trzecie, ale Fujifilm na pewno nie odstaje od konkurencji z matrycami APS-C. X-M1 nie ma najmniejszych problemów z uruchamianiem się, przechodzeniem do trybu odtwarzania czy do menu. Powiększanie i pomniejszanie zdjęć również nie sprawia ma żadnych kłopotów, podobnie wygląda sytuacja z przewijaniem powiększeń.
Podsumowanie
Fujifilm X-M1 to najmniejszy i najprostszy w obsłudze bezlusterkowiec japońskiego producenta. Pomimo swoich niepozornych rozmiarów aparat oferuje praktycznie wszystkie możliwości znane z flagowych modeli japońskiego producenta. Na ten moment aparat wzbudził naszą sympatię. Niewielki, niepozorny korpus działa bardzo szybko i sprawnie. W połączeniu z obiektywem typu pancake Fujinon 27mm f/2,8 otrzymujemy kieszonkowy zestaw o dużych możliwościach. Jedynym zastrzeżeniem jakie mamy na ten moment jest tylna tarcza nastaw, która jest po prostu nieergonomiczna. Poza tą wpadką aparat zapowiada się bardzo dobrze. O tym czy tak będzie rzeczywiście przekonamy się na łamach naszego pełnego testu, na który już teraz Was zapraszamy.