Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Pierwsze wrażenie
Canon PowerShot N jest czymś nowym w ofercie japońskiego producenta. Jest to mini kompakt w odświeżonej formie płaskiej kostki. Aparat został pozbawiony klasycznego uchwytu, dzięki czemu ma mniejsze gabaryty i symetryczny kształt. Pod względem grubości Canon N odpowiada kieszonkowym kompaktom w stylu Canona S110, jest dwa razy grubszy od przeciętnego smartfona. Spokojnie zmieścimy go w kieszeni.
Aparat jest dobrze wykonany, obudowa z matowego tworzywa robi wrażenie zwartej i solidnej. Obiektyw został pokryty metalicznym lakierem, a pierścienie wokół niego są wykonane z metalu. Przyciski działają z wyczuwalnym skokiem. Nie mamy też większych zastrzeżeń do dotykowego ekranu, który działa bez zarzutu. Na bocznych ściankach umieszczono wypustki, do których możemy zamocować smycz lub pasek.
Ekran jest niestety odchylany tylko o 90 stopni, co uniemożliwia wykonanie autoportretu. W takim sprzęcie, który ma konkurować z lepszymi smartfonami, taka funkcja powinna być oczywista. Wystarczyło dodać jeden przegub i Canon N zyskałby jeszcze jedną płaszczyznę, w której możemy fotografować.
Funkcje przycisków
Przyciski zostały umieszczone na bocznych ściankach, w obsłudze duży udział ma także dotykowy ekran LCD. Daje nam dostęp do menu podręcznego, menu, trybów fotografowania i filmowania. Dotykiem możemy także określić obszar ostrości i wyzwolić migawkę. Tryb odtwarzania obsługujemy gestami podobnie jak w smartfonach. Zdjęcie powiększamy dwoma puknięciami w ekran, a następnie przesuwając dwoma palcami określamy wielkość powiększenia. Podobnie wyświetlamy miniatury.
Spust migawki jest umieszczony na pierścieniu z trzema kropkami, który znajduje się wokół obiektywu. Do dyspozycji mamy dwa spusty migawki - na górze i na dole. Kolejny pierścień umieszczony bliżej korpusu odpowiada za zoomowanie. Wyzwalanie migawki pierścieniem nie jest najwygodniejszym rozwiązaniem, szczególnie że bardziej odstający jest pierścień zooma. Na szczęście Canon N umożliwia wyzwalanie migawki dotykiem w ekran LCD, co jest wygodniejszym rozwiązaniem, które zmienia przy okazji punkt ostrzenia.
Na bocznych ściankach znajdziemy przyciski, które niestety czasem uruchamiamy przypadkowo, gdy chcemy po prostu chwycić aparat. Są one aktywne nawet gdy aparat jest wyłączony, co dodatkowo zwiększa prawdopodobieństwo ich przypadkowego włączenia. Na lewej ściance umieszczono jedynie przycisk ON/OFF. Z prawej strony Canona N umieszczono suwak trybu kreatywnego, tuż pod nim przycisk odpowiedzialny za sparowanie aparatu z innymi urządzeniami. Pod mocowaniem paska znalazł się ostatni przycisk odtwarzania zdjęć.
Trzymanie aparatu i fotografowanie nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Nie wspominając już o trafianiu w spust migawki. Zanim nauczymy się obsługiwać go jedną ręką mija trochę czasu i nadal nie jest to wygodne. Lepiej Canona N obsługuje się dwoma rękami, jedną trzymając aparat, a drugą wyzwalając dotykowo migawkę. Pod tym względem przeciętny smartfon radzi sobie lepiej.
Menu podręczne
Dostajemy się do niego dotykając na ekranie przycisk FUNC, który jest widoczny w jednym z trybów wyświetlania, które zmieniamy przyciskiem DISP. Zależnie od trybu w jakim fotografujemy, menu jest bogatsze lub uboższe w funkcje. Najbardziej rozbudowane menu podręczne dostajemy w trybie P.
Menu
Ikonka menu głównego pojawia się w prawym, górnym rogu wyświetlacza po uruchomieniu menu podręcznego. Menu składa się z dwóch części i jest rozwiązaniem zapożyczonym bezpośrednio z innych kompaktów CyberShot Canona.
Fotografowanie
Ponieważ mieliśmy do czynienia z egzemplarzem przedprodukcyjnym, nie możemy opublikować zdjęć. Jednak reszta funkcji działała bez zarzutu, więc możemy podzielić się kilkoma spostrzeżeniami.
Pod względem szybkości działania Canon N radzi sobie bardzo dobrze - szybko ostrzy, zoomuje, zgrywa zdjęcia i je odtwarza. Także zmiana parametrów przez menu podręczne i menu odbywa się bez odczuwalnych opóźnień. Pod względem funkcji fotograficznych Canon N nie odbiega od innych PowerShotów.
Canon N oferuje wbudowaną diodę, która poza wspomaganiem autofokusa, jest wykorzystywana jako lampa błyskowa. Oczywiście jej moc nie jest zbyt duża, jednak na wyższych czułościach pozwala na doświetlenie pierwszego planu.
Zastanawia nas natomiast tryb kreatywny, który wykonuje serię zdjęć i zapisuje kilka ich wersji. Problem w tym, że filtry dobierane są losowo, przez co mamy ograniczony wpływ na efekt jaki uzyskamy. Jeżeli ta funkcja ma konkurować z Instagram-em czy innymi aplikacjami, w których możemy wybrać jeden z wielu efektów i nałożyć je na zdjęcie, to Canon musi się bardziej postarać.
Pod względem trybów ekspozycji Canon N oferuje pełną automatykę, tryb P, Hybrydową automatykę, efekt rybiego oka, efekt miniatury, aparat zabawka, miękka ostrość i monochromatyczne. W trybach rybie oko, miniatura, aparat zabawka, miękka ostrość i monochrom mamy wpływ na efekt jaki uzyskamy, co trochę uzupełnia tryb kreatywny. Z ciekawszych funkcji warto jeszcze wspomnieć o filmowaniu w zwolnionym tempie 120 i 240 kl/s.
Pod względem ergonomii Canon N nie zachwyca - brak możliwości obsługi jedną ręką, nieduży spust migawki i pierścień zooma to wady wynikające z innowacyjnej budowy. Aparat nie zachwyca także bogactwem filtrów. To czym Canon N wyróżnia się od smartfonów, to bardziej rozbudowane funkcje fotograficzne - jak autofokus, balans bieli, pomiar światła itp. Prawdopodobnie jakość zdjęć będzie lepsza niż w telefonach. Jednak czy te funkcje wystarczą, żeby poza telefonem zaopatrzyć się w Canona N i nosić go ze sobą? Czas pokaże