Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Dzięki zorganizowanym przez Fujifilm Polska warsztatach mogliśmy przez tydzień testować model X10 w najróżniejszych warunkach. Doświadczenia te na pewno wykorzystamy przy pisaniu pełnego testu, jednak dla niecierpliwych mamy już teraz pierwsze wrażenia.
Po wzięciu X10 do rąk od razu uderza "przedwojenna" solidność wykonania i nie mam tu na myśli okresu tuż po 13 grudnia 1981 roku. Fascynacja designem a'la leica była już widoczna w modelu X100, ale to właśnie X10 w pełni oddaje ducha niemieckich konstrukcji z lat 30-tych ubiegłego wieku. Trudno sobie wyobrazić bardziej dyskretny aparat, a jednocześnie sprawiający wrażenie, że wytrzyma wszystko. Pomijając szybkogubiącysię dekielek nie ma w X10 części, które sprawiałyby wrażenie, że mogą odpaść lub złamać - trzymamy zimny, solidny metal i wysokiej jakości plastik.
Obsługa to kolejna rzecz, która od razu powinna przypaść do gustu większości fotografujących. Za wyjątkiem kółka wybieraka na tylnej ściance (które chodzi zbyt lekko) wszystkie pokrętła i przyciski pracują z należytym oporem i precyzją. Są także w miejscach, gdzie powinny być. Mimo że design jest oszczędny, to rzadko musimy sięgać do menu, żeby zmienić jakąś funkcję. W ostateczności na górze aparatu mamy programowalny przycisk Fn.
Absolutnie genialnym rozwiązaniem jest włączanie realizowane za pomocą pierścienia zoomu na obiektywnie. Aparat wyłączamy obracając pierścień poza pozycję najszerszej ogniskowej 28 mm do pozycji Off, włączamy przekręcając z powrotem w kierunku dłuższych ogniskowych. Wyłączając aparat jednocześnie składamy obiektyw do dosyć płaskich, transportowych rozmiarów. Takie rozwiązanie jest o wiele bardziej intuicyjne i szybsze niż stosowane przez niektórych producentów oddzielne składanie obiektywu za pomocą przycisku. Miejmy nadzieję, że zniesie trudy użytkowania. Producent obiecuje minimum kilkadziesiąt tysięcy cykli pracy.
Wstępna analiza zrobionych przez nas zdjęć pokazuje jednak, że obiektywowi przydałaby się osłona przeciwsłoneczna lub... lepsze powłoki antyrefleksyjne. Kilka razy brakowało nam także fitra ND, którym dysponuje na przykład konkurencyjny S100 Canona. Cieszy za to obecność wizjera optycznego z regulacją dioptrii, w którym nie ma co prawda żadnych dodatkowych informacji, ale za to zmienia się kadr wraz z zoomowaniem.
Niestety nie można pochwalić wydajności baterii. Przy pojemności około 1000 mAh jest ona mniej wydajna niż niektóre dostępne na rynku akumulatorki "paluszki". Coś nam się wydaje, że druga bateria będzie obowiązkowym wyposażeniem właścicieli X10.
Jeżeli chodzi o stronę fotograficzną, to po analizie zdjęć (z których reprezentatywną część publikujemy poniżej do ściągnęcia) możemy wstępnie pochwalić osiągi X10. Oczywiście wstępnie, bo ostatecznie potwierdzimy nasze pierwsze spostrzeżenia w pełnym teście. Natomiast już teraz widać, że najnowszy fuji bardzo dobrze radzi sobie z ekspozycją nawet w trudnych warunkach. Bardzo pozytywnie oceniamy też zakres tonalny i dynamikę zdjęć w formacie JPEG (RAW-ów jeszcze nie wywoływaliśmy). Będąc przy RAW-ach warto wspomnieć, że X10 nie jest demonem szybkości przy zapisie surowych plików.
Poziom szumów mieliśmy już okazję Wam zaprezentować we wcześniejszym artykule. Można jedynie dodać, że jak na tę klasę aparatu jest nieźle. Zdjęcia nie rażą aż do ISO 1600, a ISO 800 jest w pełni użyteczne. Może trochę rozczarowuje ISO 200, ale to potwierdzimy jeszcze w pełnym teście.
Fujifilm X10, podobnie jak jego starszy brat X100, ma pewne problemy z automatycznym ustawianiem ostrości. Podczas pracy zbyt często zdarzało się, że nie mógł się zdecydować, a późniejsza analiza zdjęć pokazywała, że podjęta decyzja była błędna. Ewidentnie w momencie ustawiania ostrości X10 nie można poganiać. Aparat musi mieć na to czas, inaczej potrafi ustawić ostrość jakkolwiek i potwierdzić to sygnałem. Nie ma też żadnej reguły - czasami wybiera obiekt ciemniejszy zamiast jasnego, a nawet mniej kontrastowy od bardziej kontrastowego. Już na tym etapie kontaktu z aparatem możemy napisać, że jak na razie praca AF jest największą wadą tego modelu.
Podsumowując, moje osobiste zdanie jest takie, że X10 jest o wiele sensowniejszą propozycją niż X100. Jest po prostu mniej przekombinowany, bardziej dyskretny i - przez obecność zoomu - bardziej uniwersalny. Jednocześnie w porównaniu z produktami konkurencyjnych firm wygląda bardziej stylowo i to bez uszczerbku dla funkcji fotograficznych. Zobaczymy jak obronią się te tezy w pełnym teście. Tymczasem zapraszamy do ściągnięcia zdjęć przykładowych.