Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Backup zdjęć z karty pamięci w czasie podróży, łączność Wi-Fi, przeglądanie zdjęć na smartfonie i praca na baterii do 10 godzin, a w razie potrzeby - power bank dla aparatu. Brzmi, jak narzędzie marzeń dla wielu fotografów. Sprawdźmy czy dysk wart jest swojej wysokiej ceny.
WD My Passport Wireless SSD pod względem konstrukcji nawiązuje do starszego modelu WD My Passport Wireless PRO, ale producent wprowadził tu kilka ulepszeń. Przede wszystkim to dysk SSD, a nie HDD, co ma wpływ na jego szybkość oraz wytrzymałość na wstrząsy, ale o tym za chwilę. Urządzenie ma identyczny, kwadratowy kształt, obudowa ma szary kolor i jest wykonana z tworzywa sztucznego. Całość waży 460 g, jest solidnie spasowana, nic tu nie trzeszczy, a zastosowane materiały mają wysoką jakość.
W lewym, górnym rogu znajdziesz cztery małe, okrągłe diody - sprawdzisz na nich stan baterii oraz postęp zgrywania zdjęć z karty. Wystarczy rzut oka poniżej, aby dostrzec kolejne dwie diody. Jedna informuje o statusie sieci Wi-Fi, a druga pracy dysku. Urządzenie można naładować poprzez kabel USB 3.0, który trzeba podpiąć do komputera lub zewnętrznej ładowarki sieciowej (kabel i ładowarka są dołączone do zestawu).
Nowością jest zastosowanie szaro-pomarańczowej gumy ochronnej, która zabezpiecza bok obudowy przed uderzeniami i wstrząsami, a górę i dół przed zarysowaniami. To proste, ale skuteczne rozwiązanie problemu, z którym borykali się użytkownicy wersji PRO. To wszystko ma też sprawiać, że dysk spokojnie przetrwa upadek nawet z wysokości do 1 metra, czego jednak nie testowaliśmy.
WD My Passport Wireless SSD korzysta z interfejsu USB 3.0, a dokładnie Mikro-B, przez który dysk łączy się z komputerem. Oprócz tego mamy też klasyczne złącze USB 2.0, do którego możesz podpiąć pendrive’a, inny dysk, aparat lub czytnik kart pamięci i zgrywać materiał na dysk. Port służy również do ładowania smartfona, tabletu czy aparatu. Urządzenie wyposażono również w czytnik kart SD 3.0 o szybkości odczytu do 65 MB/s oraz z funkcją kopiowania danych jednym przyciskiem.
Cieszy duża uniwersalność WD My Passport Wireless SSD, ale rozczarowuje brak szybkiego, nowoczesnego interfejsu USB 3.1, który w 2018 roku jest standardem nie tylko w prawie dwuletnich MacBookach Pro, ale też wielu innych urządzeniach z flagowymi smartfonami na czele. Taki interfejs jest nie tylko dwukrotnie szybszy od USB 3.0, ale też bardziej uniwersalny. Z jednej strony rozumiemy, że zastosowany port jest wciąż bardziej popularny dla ogółu klientów. Pamiętajmy jednak, że mamy do czynienia z urządzeniem dla wąskiej grupy fotografów, filmowców, podróżników, które kosztuje w najtańszej wersji ponad 1000 zł, a w droższej nawet ponad 3500 zł.
Zastosowanie USB 3.1 nie wpłynęłoby na szybszy transfer plików do komputera - USB 3.0 ma maksymalną przepustowość 625 MB/s, której dysk nie wyczerpuje w pełni. Co innego jednak USB 2.0, które w teorii oferuje 60 MB/s, jednak w praktyce ok. 35 MB/s. A to właśnie do tego portu podpina się czytnik kart CF, wśród których standardem jest przecież… USB 3.0. Mamy tu zatem bezsensowne ograniczenie prędkości, na którym ucierpią przede wszystkim zawodowi fotografowie korzystający z lustrzanek z kartami CF.
Sercem urządzenia jest dysk SSD. Producent podaje, że pamięć pracuje z prędkością zapisu do 390 MB/s. Urządzenie ma natomiast także wbudowany akumulator o pojemności 6700 mAh (o 300 mAh więcej, niż WD My Passport Wireless PRO), który nie tylko umożliwia pracę bez podłączenia do źródła zasilania (bez przerwy aż do 10 godzin), ale także może zamienić My Passporta w power bank do ładowania innych urządzeń. Dysk umożliwia również stworzenie własnej sieci Wi-Fi 802.11ac ( 2.4 i 5 GHz, dual band) i podłączenie do niej smartfona czy tabletu.