Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Nick Brandt powraca do serii portretów ludzkich i zwierzęcych ofiar zmian klimatycznych. Album “The Day May Break - Chapter Two” to sześćdziesiąt przejmujących zdjęć jednego z najważniejszych ekologów współczesnej fotografii z boliwijskiego rezerwatu La Senda Verde.
Ona miesiącami budziła się z krzykiem i atakiem paniki. Jej matka została zabita, a brat zmarł na jej oczach po upadku z wysokości. Gdyby nie trafiła do rezerwatu stałaby się ofiarą handlarzy lub jak wiele jej podobnych spłonęłaby lub zamarzła, bo noce stały się tu od niedawna nieznośnie zimne. On w jeden dzień stracił niemal cały dorobek. Powódź zabrała mu wszystkie uprawy, a połowę posiadanej ziemi uczyniła bezużyteczną być może na zawsze. Na mieszaninie kamieni, piachu i błota niewiele już wyrośnie. Choć nadzieja jeszcze się tli, jak migocząca w mroku żarówka.
"Lucio and Chascas", Boliwia, 2022. Fot. Nick Brandt
Historie małpy Chascas i rolnika Lucio, których wspólne zdjęcie widać na okładce najnowszego albumu Nicka Brandta, to jedne z wielu świadectw zanikającego świata. Nowe dzieło brytyjskiego fotografa jest kontynuacją wydanego we wrześniu 2021 roku albumu “The Day May Break”, który był jednym z najmocniejszych ekologicznych fotomanifestów ostatnich lat. Brandt w przejmujący sposób ukazał postępującą degradację środowiska na skutek zmian klimatycznych i działalności człowieka. Portrety ludzi i zwierząt w wyjałowionych przestrzeniach Kenii i Zimbabwe przerażały swoją dosłownością. Unaoczniały to, o czym się od dawna mówi, ale nie zawsze chce się zauważać.
Tym razem wszystkie zdjęcia powstały w Boliwii, w rezerwacie La Senda Verde, który ratuje dzikie zwierzęta przed wyginięciem. Dlaczego właśnie tam? Boliwia jest jednym z piętnastu krajów o największej różnorodności biologicznej. Jednocześnie jest to kraj zmagający się z nielegalnym handlem zwierząt, powodziami, suszami i pożarami lasów na wielką skalę. Dwa lata temu pożary zniszczyły 1,5 miliona hektarów boliwijskich lasów.
"Florentino and Christano", Boliwia, 2022. Fot. Nick Brandt
"Martha and Arco Iris", Boliwia, 2022
Wszechobecna mgła na zdjęciach Brandta ma być echem tamtych wydarzeń, które pochłonęły tysiące dzikich istnień. A zarazem symbolem powolnego znikania świata, jaki znamy. W epoce antropocenu ta mgła gęstnieje, sylwetki ludzi i zwierząt jeszcze są widoczne, ale jak długo? W ponurym klimacie zwierzęta i ludzie świadomi swojego losu patrzą gdzieś z nadzieją, że może nie wszystko jest jeszcze stracone.
W portretach Brandta zwierzęta i ludzie nie spoglądają na siebie, ale koegzystują, żyją obok siebie. Czasem przybierają niemal identyczne pozy, co pokazuje jak jesteśmy do siebie podobni. Brandtowi udało się uchwycić głębię osobowości zwierząt, które traktowane są tu na równi z człowiekiem. - Każde życie ma dla mnie taką samą wartość. Nie ma hierarchii świadomości czy intelektu - mówi Brandt. Kiedyś takie słowa były rewolucyjne, dziś na szczęście już prawie nikogo nie dziwią.
"Ajayu", Boliwia, 2022. Fot. Nick Brandt
Wśród sportretowanych zwierząt oprócz małp są niedźwiedzie, tapir, kapibara, puma czy leniwiec. Poznajemy historię każdego z nich. Przejmujący jest zwłaszcza portret niewidomego niedźwiedzia Ajayu, który został schwytany przez miejscowych i okaleczany kamieniami. Do rezerwatu trafił ze złamaniami czaszki, nosa, szczęki i bezpowrotnymi uszkodzeniami oczu.
Obok sylwetek sfotografowanych ludzi i zwierząt, album zawiera opis działalności boliwijskiego rezerwatu oraz historię powstawania portretów. Mamy dzięki temu niezwykłą okazję podejrzeć Brandta przy pracy. Fotograf nic nie ukrywa, tłumaczy, że mgłę wytworzył sztucznie za pomocą maszyny, a niektóre zwierzęta trzeba było ze względu bezpieczeństwa odseparować od ludzi ogrodzeniem z drutu lub ścianą szkła. Zapewnia jednak, że wszystko odbyło się bezstresowo, bo wszystkie zwierzęta w rezerwacie są już przyzwyczajone do ludzkiej obecności. Część fotografii Brandt zrobił leżąc na materacu z małpą-asystentką na plecach.
Sam fotograf mówi, że to jeden z najlepiej wydanych przez niego albumów. Kolekcjonerom i wszystkim przejętym kondycją planety odbiorcom śmiało można go polecić, zwłaszcza w zestawie z częścią pierwszą. Pytanie czy takie zdjęcia coś zmienią? Może nic, ale nierobienie niczego nic nie zmieni tym bardziej - mówi Brandt. I dodaje, że stoimy przed wyborem. Albo po nocy będzie przychodził świt, jak do tej pory, albo któregoś dnia go zabraknie i ogarnie nas ciemność. Wybór należy do nas.
Wydawnictwo: Hatje Cantz
Oprawa: twarda z obwolutą
Język: angielski
Liczba stron: 144
Format: 34 x 32 cm
Cena: 319 zł*
*W księgarni Bookoff zestaw z częścią pierwszą w promocyjnej cenie 366,75 zł