Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Fotografia krajobrazowa wykonywana jest głównie szerokim kątem, ale nie zawsze. O tym, jak fotografuje góry teleobiektywem i dlaczego Sigma 60-600 Sport to dla niego najbardziej uniwersalny zoom, opowiada pasjonat gór, Krzysztof Kocierz.
Góry są dla mnie jak tlen. Ciężko mi bez nich żyć. Góry to moja ziemia, tu się urodziłem i wychowałem. Rycerka Górna, Milówka, Koniaków i całe Beskidy, koniecznie musicie tu wpaść, a wejść na Rysiankę to już obowiązek. Zapewniam, że można się oderwać od szarugi dnia codziennego. Tu inaczej się oddycha, można zobaczyć piękno naszej ziemi. Po górach chodzę już prawie 50 lat, ale idąc kolejny raz, zawsze coś nowego mnie spotka, zaskoczy, no chyba, że trafiam w mgłę, gdzie ledwo widać czubek nosa, ale i wtedy jest ciekawie, można zostać sam na sam z myślami i przyrodą. Polecam.
Na punkcie gór mam kompletnego hopla. Te widoki nigdy mi się nie znudzą i nigdy nie przestanę szukać nowych sposobów patrzenia na krajobraz. Jeszcze kilka lat temu kiedy wracałem z kolejnych wypraw z Tatr, Pienin, Dolomitów czy też Moraw, było trochę szkoda zostawiać je tylko w mojej pamięci. Myślałem wtedy, że przydałby by się aparat, by utrwalić te widoki i pokazać jak tam jest. Kupiłem aparat, obiektyw i ruszyłem na przód.
Na początku, jak to na początku, raz coś wyszło, innym coś nie zagrało. Fotografowałem, ale efekty nie do końca dawały tego co chciałem znieść ze sobą na dół.
Gdy fotografowałem obiektywem z szerokim kątem to w oddali pięknie grało słońce lub pojawiał ciekawy zwierzak. Jak używałem tele, trafiałem na malownicze wschody słońca. Zabranie wszystkich ogniskowych nie wchodziło w grę ze względu na łączną wagę i konieczność zmiany obiektywów. Szukałem sposobów, próbowałem różnych rozwiązań w końcu trafiłem na Sigmę 60-600 mm f/4.5-6.3 DG OS HSM Sport. Jak każdy fotograf miałem trochę obaw, czy będzie ostra, czy AF będzie pracował jak należy? Wytrzyma moje górskie „spacery”? No i przede wszystkim czy to możliwe, żeby obiektyw o takiej rozpiętości ogniskowych był na tyle dobry, że zaspokoi potrzeby współczesnych matryc.
Z obiektywem pracuje już 3 lata, wiec mogę powiedzieć coś więcej, ale najpierw o ukochanych górach.
Fotografując, próbowałem pokazywać góry w ultraszerokich ujęciach panoramicznych, ale to nie mój konik. Z czasem okazało się, że górskie widoki wolę robić z ciaśniejszych ogniskowych. Uwielbiam pracować ze skompresowanym tłem, polecam. Ta technika pozwala nam zauważać nowe kadry, pozwala sfotografować, wydawałoby się „oklepany” obiekt w nieco inny, zupełnie nowy sposób.
Gdy już wybierzemy obiekt i pozycję fotografowania, żeby zdjęcie nie było banalne, zazwyczaj trzeba zrobić wiele podejść, spokojnie, mamy czas. Rzecz w tym, że finalne zdjęcie jest sumą naszego pomysłu na kadr i współpracującej (lub nie) z nami przyrody. Słońce, światło i chmury muszą nam pięknie zatańczyć, dokładnie tam i dokładnie o tej porze. Tak było ze Skomielną, kilka razy zasadzałem się tam na oddalone o ponad 40 km Tatry. Wiem, że jeszcze tam wrócę.
Podobnie jest przy fotografowaniu wszelkiego rodzajów alei, dróg leśnych, kiedy ,,skompresowane” tło tworzy nam oryginalny kadr. Możliwość wachlowania ogniskowymi w zakresie od 60-600 daje nam duże ułatwienie.
Morawy wymagają od fotografa innego spojrzenia i sposobu kadrowania niż w górach, lubię obserwować je w ciasnych kadrach. Tu znowu z pomocą przychodzi możliwość zmiany ogniskowych. W zależności od położenia kolejnych pagórów, mogę elastycznie kadrować krajobraz.
Oczywiście będąc w górach nie sposób uciec od bardziej klasycznych, pocztówkowych panoram, czy siedlisk położonych w dolinach. Żal było by przejść obok nich obojętnie, czyli bez zdjęcia. Wychodzisz ponad zabudowania, siadasz, jest cisza i spokój, jest pięknie. Do tego typu ujęć przydaje się filtr polaryzacyjny. W przypadku Sigmy 60-600 Sport na przednią soczewkę możemy nakręcać filtry UV i polaryzacyjne. Ja stosuję Marumi Super DHG.
W tego typu fotografii pojawia się konkretny wymóg wobec obiektywu, przez lata mi to uwierało, chodzi o możliwość pracy na bardzo dużych ogniskowych, oraz stosunkowo szerokim kącie. Zawsze chciałem mieć to wszystko w jednym instrumencie. Z pomocą przyszła mi dopiero właśnie Sigma 60-600 Sport.
Wychodząc w góry mam możliwość zabrania ze sobą, zawsze gotowego do pracy, jednego kompletu fotograficznego. Wymóg szybkości pracy zazwyczaj kojarzymy z fotografią dzikich zwierząt, czy sportowych samochodów, ale uwierzcie mi, zmieniający się układ chmur czy sposób świecenia słońca, czasami bywa szybszy niż uciekające dzikie zwierzę. Możliwość natychmiastowego fotografowania bez konieczności zmiany obiektywów jest super opcją.
Żeby wyskoczyć przed pracą w góry muszę pojawić się na szklaku przed północą. Czołówka na głowie, sprawne wejście na górę, wschód słońca, kilka zdjęć, chwila w samotności i trzeba wracać. Wydaje się, że szybko i sprawnie, ale w górach jak to w górach, zdarzało się, że w tym czasie dwa razy pojawił się deszcz, wyszło słońce i jeszcze zdążyło sypnąć śniegiem. Fotografowanie w takich warunkach wymaga odporności nie tylko od fotografa, ale i od sprzętu.
Po setkach fotograficznych spacerów, fotografowaniu w słońcu, w chmurach, deszczu i śniegu potwierdzam, że obiektyw ten nigdy mnie nie zawiódł i nigdy mi nie przemókł. Jego uszczelnienia są na tyle skuteczne, że o tej opcji pomyślałem dopiero dziś pisząc ten tekst. Na co dzień skupiony na zdjęciach, pozwoliłem sobie nie martwić się o jego odporność i skoncentrować się na poszukiwaniu kadrów.
Tego typu teleobiektywy często wykorzystujemy również w typowej fotografii przyrodniczej, mam tu na myśli zwierzaki. Jeśli zastanawiacie się czy obiektyw sprawdzi się przy fotografowaniu kopytnych czy ptaków, mogę zapewnić, że tak. Wcześniej korzystałem z obiektywu z kończącego ogniskowe na 400 mm, fajny obiektyw, ale 400 mm to jednak za krótko do zwierzaków, które są dosyć czujne i nie koniecznie lubią nam pozować. Różnica pomiędzy 400 a 600 mm jest jednak znaczna. Ogniskowa 600 mm to rozsądna wartość, pozwala odpowiednio dobrze powiększyć płochliwe zwierzęta, a wielkość i waga obiektywu nie jest przerażająca, można nim fotografować z ręki, można go nieść na pasku.
Fotografując o zmierzchu, świcie, lub w zacienionym lesie, często korzystam z długich czasów migawki. Jeśli dołożymy do tego ogniskową 500 lub 600 mm, niestety mamy gotowy przepis na poruszone zdjęcie. Z pomocą przychodzi optyczna stabilizacja obrazu. Wystarczy ją włączyć i wyłączyć podczas patrzenia w wizjer aparatu, natychmiast widać w czym rzecz i jak bardzo pomaga fotografowi. Stabilizacja w Sigmie 60-600 Sport jest dwustopniowa, jest wersja klasyczna i tryb-2, do panningu. Ja zazwyczaj korzystam z klasycznej i mogąc robić zdjęcia z czasami 1/125 s, kłaniam się inżynierom za tak wydajny i praktyczny dodatek.
Jeśli zastanawiacie się nad pracą AF, trochę już o tym wspomniałem pisząc o szybkiej gotowości do pracy. Sigmą fotografuję z Nikonem Z7 II i konwerterem FTZ. AF pracuje tak jak tego oczekuję, w ciemnym lesie, czy mglistym krajobrazie nie mam żadnych kłopotów z ostrzeniem. Przełączając ogranicznik na obudowie obiektywu, pracę AF można podzielić na dwie strefy, ujęcia bliskie do 6 m, i ujęcia dalekie od 6m do nieskończoności. Dzięki temu dodatkowo zwiększamy szybkość jego pracy. Wykrywanie twarzy, postaci czy zwierząt w opcjach aparatu, są w pełni kompatybilne z obiektywem, bez obaw możecie zająć się kadrowaniem, sprzęt zajmie się resztą, nawet jeśli ta „reszta” jest bardzo szybka i porusza się wzdłuż horyzontu, lub leci wprost na Ciebie.
Przy tak elastycznym zakresie ogniskowych - od 60 do 600 mm - przysłona f/6,3 nie jest niczym zaskakującym. Jaśniejszy obiektyw byłby dużo większy, i około 5 razy droższy, więc dla wielu pasjonatów nieosiągalny. W przypadku pracy w mroku, po prostu włączam większe ISO, a pamiętajmy że mam jeszcze przykręcony filtr polaryzacyjny, który również zabiera trochę światła. Rzecz w tym, że dzisiejsze czułości ISO z aparatów robią prawie noktowizory, f/6,3 – nie ma się czego bać. Podobnie jest z plastyką obrazu. Mówi się, że w przypadku obiektywów z przysłonami f/5-6.3 plastyka obrazu jest mniej kremowa. Na przekór opiniom sprawdziłem, czy Sigma 60-600 Sport nadaje się do portretów. Wydaje mi się, że tak, ale ocena zdjęć portretowych to wysublimowana sztuka, więc niech każdy odbierze przykładowe zdjęcia wg własnej wrażliwości.
Z kolejnymi wyjściami na zdjęcia, wątpliwości czy taki obiektyw spełni moje potrzeby skutecznie się rozwiewały. Ważne dla mnie uszczelnienia obudowy, przyjemny zakres ogniskowych, mnóstwo przełączników umożliwiających personalizację pracy AF, czy stabilizacji optycznej i co najważniejsze: ostrość obrazu i jego plastyka, to najistotniejsze cechy, które pokocha każdy fotograficzny włóczykij. Z czasem okazało się, że poza nimi jest jeszcze kilka nierzucających się w oczy dodatków, mam wrażenie, że osoba projektująca obiektyw, jest praktykiem, tak jak ja uwielbia przyrodę i z aparatem złaziła nie jeden las i nie jedną górę. Choćby amortyzująca guma na osłonie przeciwsłonecznej i przodzie obiektywu, to proste rozwiązanie zabezpieczające obiektyw przed uszkodzeniami, ale o tym mogą wiedzieć tylko ci, którzy potrzebowali postawić obiektyw na betonie czy skale.
Kolejnym plusem jest możliwość montowania filtrów, co prawda obiektyw ma średnicę 105 mm, ale jest opcja założenia filtra polaryzacyjnego, który sam stosuję i polecam, nie tylko do zdjęć widokowych. Dopełnieniem szczęścia jest możliwość zmiany ogniskowych przy pomocy obrotowego pierścienia lub w systemie „pompki” czyli wsuń i wysuń, to bardzo korzystne rozwiązanie wszędzie tam, gdzie potrzebujemy szybko zmieniać kąt widzenia.
Krótko mówiąc sprzęt fotograficzny już mam wybrany i przetestowany, miejsce fotografowania ustalone – Beskidy. Pozostaje niczym nie zmącone obcowanie z górską przyrodą. W słońcu, śniegu i w deszczu bo pogoda zawsze jest dobra, co najwyżej możemy być źle ubrani. Zatem do zobaczenia na szlaku, osobiście, lub poprzez mój profil na Facebooku. Miywojcie się!
Pasjonat górskich wycieczek, nocnych i dziennych wypraw po wytyczonych szlakach i dzikich chaszczach. Całe życie związany z górami, pasją w poszukiwaniu nowych pomysłów na pokazanie ich majestatu. W słońcu, deszczu, jesiennej słocie i zimowej szacie, wierzy, że każda wyprawa to inne, jeszcze lepsze zdjęcie i nowy pomysł na pokazanie tego co widzieliśmy już nie raz. Autor licznych wystaw i publikacji związanych z fotografią górską. Fb: @KrzysztofKocierzPhotography
Artykuł powstał przy współpracy z dystrybutorem obiektywów Sigma, firmą K-Consult