Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Czy niedrogie obiektywy Samyanga do Sony E mogą spodobać się zawodowcom? Oto recenzja pierwszego z czytelników, którzy w ramach konkursu mieli okazję testować 2 wybrane przez siebie modele. Piotr Werner wybrał Samyanga AF 35 mm f/1.8 FE i Samyanga AF 75 mm f/1.8 FE.
Od 13 lat jestem fotografem, specjalizującym się w fotografii portretowej, modowej oraz komercyjnej. Jestem ambasadorem trzech marek: Glare One, Calibrite oraz Rogue Flash Bender. Pracuję na różnym sprzęcie fotograficznym oraz różnych obiektywach. Postanowiłem przeprowadzić test obiektywów Samyang 35 mm f/1.8 i 75 mm f/1.8 ponieważ posiadam już obiektyw Samyang 45 mm f/1.8 i będąc nim zachwycony byłem bardzo byłem ciekaw jak pozostałe szkła z tej samej linii wypadną podczas testów.
Musisz wiedzieć, że nie jestem sprzętowym freakiem i nigdy nie zagłębiam się w różnego rodzaju technikalia -typu koma, dystorsja, aberracje, itp. Obiektywy zawsze dobierałem na podstawie odczuć czy oferowany obrazek będzie mi odpowiadał, sprawdzając go w w warunkach, w jakich pracuję na co dzień.
Jeśli liczyłeś na listę technicznych analiz i matematycznych argumentów za tym, żeby zainteresować się tymi szkłami, to muszę cię zmartwić, bo nie na tym moje testy się opierały i w moim bardzo skromnym odczuciu, nie na tym polega fotografia, żeby wszystko sprowadzać do liczb.
My fotografowie jesteśmy estetami i to z czym mamy do czynienia musi nam się podobać (przynajmniej ja tak mam). I tutaj wielki plus dla Samyanga. Obiektywy są z tej samej linii, mają prostą i piękną stylistykę. Uroku dodaje czerwone obramowanie (coś a’la kropka w aparatach Leica). Wygląda na to, że mamy do czynienia ze sprzętem PRO, więc już jest dobrze.
Nie ważyłem, ale obydwa obiektywy są bardzo lekkie i idealnie swoją wagą nadają się do bezlusterkowców. Uważam, że bardzo dobrze pasują do body. Podczas pracy z nimi nie odczułem żadnego dyskomfortu związanego z ciężarem.
Po latach pracy z lustrzankami i tysiącami niecelnych zdjęć, autofocus jest dla mnie niezmiernie ważną kwestią. I tu wow, wow, wow - podczas robienia testów w przypadku jednego i drugiego obiektywu nie zauważyłem żadnego niecelnego zdjęcia. Ostrość była ustawiana błyskawicznie i prawie nie słyszałem mechanizmu odpowiedzialnego za ostrzenie.
Autofocus - test w ruchu
Tak wiem, stwierdzicie, że jaram się jak dziecko, bo przecież przy pracy z nowym bezluterkowcem zawsze wszystko jest ostre. Ano nie jest, i ciągle zdarzają mi się nieostre zdjęcia. Oczywiście w dużo mniejszym stopniu niż to było w przypadku lustrzanek, ale zdarza się nadal. Tym bardziej, że w mojej pracy często następuje domykanie przysłony i niestety bezlusterkowce często słabiej radzą sobie podczas pracy w studiu zdjęciowym.
Obiektywy dają plastyczny, ostry i kontrastowy obraz nawet przy mocnym świetle. Podczas fotografowania nie zauważyłem, by cokolwiek mnie zaniepokoiło. Pod względem technicznym, wykonane zdjęcia jak najbardziej spełniają moje oczekiwania.
Jak dla mnie, to idealne zestawienie dwóch ogniskowych, które rewelacyjnie wzajemnie się uzupełniają. Dzięki nim możemy zrobić reportaż ślubny, sesje rodzinne, zdjęcia modowe, street i wiele innych fotograficznych projektów. Według mnie są to chyba najbardziej uniwersalne i pożądane ogniskowe w świecie większości fotografujących.
Według mnie obydwa obiektywy wypadły świetnie. Najlepiej jednak wziąć je do ręki, podpiąć pod własne body i zrobić samemu kilka testowych zdjęć, aby na własnej skórze przekonać się, co potrafią. Bardzo zachęcam do zapoznania się z nimi, dlatego że są to dwie bardzo dobre i uzupełniające się ogniskowe. Do tego światło światło f/1.8 zaoferuje nam wystarczającą w większości zastosowań plastykę obrazu, z możliwością odseparowania obiektów od tła.
Uważam też, że stosunek ceny do jakości jest tu naprawdę bardzo dobry. W przystępnej cenie otrzymujemy obiektywy, które spełniają swoje zadanie i sprawiają, że fotografując mamy poczucie komfortu oraz frajdy, a zrobione zdjęcia jak najbardziej spełnią większość oczekiwań.
Tekst i zdjęcia: Piotr Werner