Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
Czy obiektywy Samyang AF do Sony E mogą się równać ze szkłami natywnymi? Przeczytajcie opinię naszego czytelnika Damiana Kubickiego, który miał okazję testować dwa wybrane przez siebie modele - Samyang AF 24 mm f/1.8 FE i Samyang 35 mm f/1.8 FE.
Koreańczycy z firmy Samyang nie przestają zadziwiać. Co i rusz dostajemy nowe premiery, a firma wyraźnie ma pomysł i chęci, by konstruować coraz lepszą optykę. W 2019 roku, zobaczyliśmy model 45 mm F/1.8 FE, potem 75 mm f/1.8 FE, w roku 2020 wyszedł model AF 35 mm f/1.8 FE, a teraz linia tych małych kompaktowych obiektywów została rozszerzona o szerokokątny 24 mm F/1.8 FE.
Osoby pracujące na korpusach marki Sony dotychczas nie miały wielkiego wyboru obiektywów o ogniskowej 24 mm. Producenci oferowali albo duże, ciężkie i jasne obiektywy jak Sigma 24 mm f/1.4 FE albo małe i kompaktowe naleśniki pokroju Samyanga 24 mm f/2.8. Nie było nic pomiędzy tymi dwoma skrajnościami, co miałoby dobry stosunek jakości do ceny, aż do teraz.
W kwestii ergonomii i budowy obiektywu trudniej napisać coś innego niż to, że Wasze szyje, barki, kręgosłupy odpoczną. Waga 230 gramów i małe wymiary czynią z tego szkła idealnego kompana do podróży czy szybkiego wypadu za miasto. Chociaż korpus w większości zaprojektowany jest z tworzywa sztucznego, wszystko spasowane jest dobrze. Materiał jest miły w dotyku, obiektyw dobrze leży w dłoni, a pierścień ostrości jest przyjemnie chropowaty. Producent podaje, że obiektyw jest uszczelniony w pięciu miejscach, które obejmują m.in. pierścień ostrości, przycisk i przełączniki funkcyjne - kurz, śnieg i deszcz mu nie straszny. Samyang jest dostarczany w bardzo ładnym etui ochronnym i z osłoną przeciwsłoneczną, oraz kompletem dekielków i instrukcją obsługi. Średnica mocowania filtrów to 58 mm.
Z boku obiektywu znajdziemy dwa przełączniki funkcyjne oraz przycisk blokady ostrości, który przydaje się szczególnie podczas astrofotografii. Mamy dwa przełączniki funkcji, które możemy indywidualnie zaprogramować za pomocą docka Samyang Lens Station. Ja niestety takiego nie posiadam, więc nie mogłem sprawdzić w pełni możliwości programowania przycisków - trochę szkoda, że producent nie przewidział możliwości programowania tego inaczej.
Domyślnie tryb 1 odpowiada za kontrolę ostrości (w trybie MF, w trakcie fotografowania w trybie AF-C pierścień nie spełnia żadnej funkcji), a tryb 2 za regulację przysłony za pomocą pierścienia. Przyznam, że drugi z trybów wydał mi się o wiele ciekawszy i praktycznie podczas całych testów był włączony. Operowanie przysłoną z poziomu obiektywu jest o wiele szybsze, a dodatkowo przysłona w tym trybie pracuje niemal bezskokowo i bezgłośnie, co docenią szczególnie filmowcy.
Poniżej przełączników znajdziemy przycisk blokady ostrości. Jest to ciekawe udogodnienie dla miłośników astrofotografii - jeśli przytrzymamy przycisk przy wyłączonym aparacie, a następnie go włączymy, obiektyw automatycznie przechodzi w tryb astro i blokuje ostrość na nieskończoność, na specjalnie zaprogramowanej przez producenta wartości hiperfokalnej, która w teorii powinna dać nam najbardziej ostre zdjęcia ciał niebieskich. O poprawnym ustawieniu tego trybu poinformuje nas dioda LED znajdująca się bliżej bagnetu.
Jeśli chodzi o automatyczne ustawianie ostrości, Samyang jest szybki, i to bardzo. Po zamontowaniu na Sony A7 III, poczułem jakby korpus dostał nowe życie. Ustawianie ostrości na oko czy śledzenie w trybie filmowym działa tu niezwykle szybko i pewnie. Obiektyw jest również całkowicie cichy, dzięki nowemu silnikowi autofocusa Linear STM. Kolejny, plus który docenią filmowcy.
Minimalna odległość ustawiania ostrości wynosi 0,19 m, co umożliwia zbliżenie się do fotografowanych obiektów i podkreślenie perspektywy, wykorzystując w pełni szeroki kąt widzenia. Ostrość jest bardzo dobra w centralnym obszarze kadru, nawet podczas fotografowania z szeroko otwartą przysłoną, a ostrość krawędzi jest znakomita w zakresie przysłon od f/4 do f/11.
Aberracja chromatyczna i zniekształcenia są minimalne, nawet jeśli ich nie skorygujemy. Po włączeniu korekcji systemowych, dostępnych w korpusach Sony, są zasadniczo eliminowane. Na f/1.8 jest niewielkie winietowanie, ale niekoniecznie jest to problem i może być postrzegane jako coś dobrego, co kieruje uwagę na centralny obszar kadru. Obiektyw dobrze sprawdza się również w pracy pod światło, a flary nie są szczególnie uciążliwe.
Wiem, że to, co teraz napiszę może spotkać się z lekkim niedowierzaniem, ale bez problemu mogę nazwać Samyanga 24 mm mianem „Little G Master”. Mały i lekki jak na obiektyw o tej ogniskowej Samyang, nie ma żadnego powodu do wstydu. Jest szybki, praktycznie bezgłośny i dokładny oraz ma do zaoferowania świetną jakością obrazu. Konfigurowalne przełączniki trybów, przycisk blokady autofokusa, a także dodatkowa dioda LED sprawiają, że ustawianie ostrości na nieskończoności jest łatwe nawet dla laików. Z kolei programowalny przełącznik trybów z pewnością usprawni workflow niejednego fotografa lub filmowca.
Podsumowując, jest to świetny, szerokokątny obiektyw, który sprawdzi się zarówno nocą, jak i za dnia, na zleceniu i na wakacjach. Jego waga i wymiary rekompensują nam wszelkie wady optyczne, które i tak są w zupełności akceptowalne. No i wisienka na torcie, czyli cena - obiektyw możecie kupić już za 2190 zł, co uważam za cenę niezwykle atrakcyjną i nie obciążającą portfela.
35 mm to prawdopodobnie najbardziej uniwersalna i pożądana ogniskowa na rynku. Nic więc dziwnego, że wybór wśród producentów jest całkiem spory i jest w czym przebierać. Problemem dotychczas były wymiary i osiągi - za duże i jasne obiektywy musieliśmy zapłacić więcej, natomiast małe naleśniczki mimo, że zgrabne i kompaktowe, pozostawiały wiele do życzenia w kwestii osiągów. Teraz Samyang proponuje złoty środek. 1590 zł - to cena nowej, niewielkiej, stałoogniskowej 35-tki. Pytanie tylko czy warto?
Obiektyw Samyang 35 mm f/1.8 FE kontynuuje linie małych, zgrabnych i stosunkowo jasnych obiektywów. Producent informuje, że obiektyw jest też uszczelniony i za to należy się duży plus. Obudowę wykonano ze stopu metali, a pierścień ostrości z tworzywa sztucznego. Całość sprawia solidne wrażenie, a obiektyw dobrze leży w dłoni. Podobnie jak w modelu 24 mm, z boku obiektywu znajdziemy dwa przełączniki funkcyjne które możemy indywidualnie zaprogramować za pomocą Samyang Lens Station. Tak samo otrzymujemy też ładne etui ochronne i osłonę przeciwsłoneczną.
Jeśli chodzi o automatyczne ustawianie ostrości, Samyang jest tak samo szybki i pewny w ustawianiu ostrości, co jego starsi bracia. Jakość obrazu jest bardzo dobra i nawet na maksymalnym otworze dostajemy ostry i kontrastowy obraz. Mechanizm autofokusu jest też cichy (także w trybie filmowym), co należy uznać za plus.
Aberracja chromatyczna i dystorsja jest stosunkowo łatwo korygowana i zasadniczo eliminowana po włączeniu korekcji w aparacie. Na f/1.8 pojawia się jednak dość duże winietowanie, które średnio reaguje na przymykanie przysłony. Należy jednak nadmienić, że obiektyw Sony 35 f/1.8 wcale nie radzi sobie z winietowaniem lepiej, a jest około 1000 zł droższy od testowanego Samyanga. Obiektyw dobrze sprawdza się również w pracy pod światło, a flary nie są szczególnie uciążliwe.
Samyang AF 35 mm f/1.8 FE to małe i lekkie szkło oferujące bardzo dobrą jakość optyczną. Do tego szybkie, jasne i z dwoma przełącznikami funkcyjnymi które można zaprogramować. To wszystko w cenie 1590 zł - trudno chcieć więcej.
Są też jednak pewne minusy – winietowanie jest spore i widoczne nawet po mocniejszym domknięciu przysłony. I o ile łatwo skorygować to na etapie edycji w programie LR, PS, czy nawet z poziomu korpusu w przypadku zapisu JPEG, to filmowcy powinni mieć na uwadze, że w ich edycji to nie przejdzie, a winieta będzie występować.
Samyang 35 mm f/1.8 FE to jeden z najbardziej uniwersalnych obiektywów. Dobrze sprawdzi się do klasycznego reportażu, wypadu za miasto, ale też filmu. Z pewnością poleciłbym go szczególnie aktywnym podróżnikom i vlogerom, ale sprawdzi się tak naprawdę wszędzie. Jeśli szukacie taniego, stałoogniskowego obiektywu do systemu Sony, który nie wypali dziury w portfelu, to Samyang jest z pewnością obiektywem, na który warto zwrócić uwagę.
Tekst i zdjęcia: Damian Kubicki