Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Ten długo wyczekiwany zoom to konstrukcja unikalna, oferuje bowiem stałe światło oraz ekwiwalent ogniskowych 300-1000 mm! O tym jak spisuje się w praktyce rozmawiamy z fotografem dzikiej przyrody Marcinem Dobasem.
To na pewno! Każdy z kim rozmawiałem mówił, że biorąc go pierwszy raz do ręki „szarpał” z dużo większą siłą niż potrzeba. Pewnie znasz to uczucie - patrząc na 150-400 mm spodziewasz się czegoś znacznie cięższego. Oceniasz wagę na jakieś 3 kilogramy, a tu... niespodzianka!
Plany były bogate. Miał być Svalbard, miała być Grenlandia, miało być RPA. Oczywiście zamknięcie granic pokrzyżowało plany i zostałem w Europie, co też nie było wcale łatwe do zrealizowania. Wielką Brytanię odcięto na szczęście już po moim powrocie do kraju ale Madryt został całkowicie zamknięty w dniu mojego wylotu. Finalnie testowałem go w Alpach, na Szetlandach i w Polsce.
Samo fotografowanie znacząco się nie różni, choć na pewno jest wygodniej. W systemie brakowało dobrego, długiego zooma. Jeśli chciałeś używać dobrej jakości supertele byłeś skazany na M.Zuiko 300 mm f/4 PRO plus ewentualne konwertery. Jednak nie da się ukryć, że w terenie z oczywistych powodów bywa to męczące - raz jesteś za blisko, raz za daleko. Fotografujesz ptaka a ten rozłożył skrzydła, albo siedzisz w czatowni a zwierzak podchodzi zbyt blisko. Ten obiektyw daje wielką swobodę działania, olbrzymi zakres ogniskowych, wbudowany konwerter przy jednoczesnym zachowaniu mobilności. W Alpach bez problemu biegałem po skałach trzymając go w ręku!
Tak. Tu jest lekka zmiana i to akurat uważam za wadę. Oczywiście można i trzeba się przyzwyczaić ale w dotychczasowych szkłach PRO przepięcie AF/MF było kwestią przesunięcia pierścienia ostrości przód-tył. To bardzo wygodne i bardzo szybkie rozwiązanie. W tym obiektywie tego nie ma, jest natomiast przełącznik AF/MF na panelu. Pamięć mięśniowa jednak robi swoje i wielokrotnie łapałem się na tym, że chcąc włączyć tylko MF nie było to tak intuicyjne jak w pozostałych obiektywach. To też można zgrabnie ominąć, bo wystarczy włączyć S-AF + MF i doostrzać ręcznie. Jest przełącznik zakresu odległości, włączania wyłączania stabilizacji - znany z „trzysetki”. Jest przełącznik wyłączania dźwięku choć śmieję się, że pewnie nigdy go nie użyję bo wszystkie aparaty mam ustawione w trybie cichym.
Dodatkowo mamy programowalny przycisk funkcyjny i L-Fn / PRESET. Decydujemy czy chcemy mieć na obiektywie klasyczny przycisk funkcyjny, któremu przypisujemy funkcję z poziomu korpusu, czy PRESET, czyli szybkie przywołanie ustalonej wcześniej odległości ostrzenia. Super rzecz i bardzo często z tego korzystałem fotografując zza krzaków. Ostatni przełącznik to niewielka dźwignie służąca do włączania lub wyłączania wbudowanego konwertera. Mamy tam też możliwość aktywowania blokady tak aby nic nam się przypadkiem nie włączyło gdy na przykład wkładamy obiektyw do torby.
Maksymalna nominalna ogniskowa to 1000 mm, więc uwzględniając mnożnik 2x, obiektyw daje faktycznie taki sam kąt widzenia jak przy 2000 mm na pełnej klatce. Czyli około 1 stopnia. Nie tylko są to ogniskowe, które można utrzymać z ręki ale autofokus mimo konwertera działa bez żadnych ograniczeń. Tego nie ma w żadnym innym systemie. Utrzymanie takiej ogniskowej z ręki też nie jest problemem. Stabilizacja działa fenomenalnie.
Mam ostre zdjęcia z 500 mm na 1/8 s, mam zdjęcia w trybie High Res Shot wykonane z ręki na kilkuset milimetrach. I to też jest wielka zaleta pracy tym systemem. Niejednokrotnie prowadząc fotowyprawy i jeżdżąc z ludźmi i obserwując ich pracę, doceniam jak łatwo aparatem Micro 4/3 zrobić ostre zdjęcie długoogniskowym obiektywem właśnie dzięki gabarytom i stabilizacji.
Generalnie tak. Porównujac to do negatywu, jeśli zrobimy zdjęcie średnioformatowym aparatem 6x4,5 cm i wytniemy z niego prostokąt o wymiarach 24x36 mm uzyskujemy podobny efekt jak małoobrazkowym aparatem. Tylko z jakichś przyczyn ludzie w większości wybierali małoobrazkowe lustrzanki. Myślę, że teraz jesteśmy świadkami dokładnie tego samego zjawiska tylko standardem, od którego uciekamy szukając mobilniejszych rozwiązań nie jest już 6x6 czy 6x4,5 a właśnie pełna klatka.
Co do zasady nie ma różnicy, w szczegółach jest ogromna. To czy zabierzesz dwa pełnoklatkowe aparaty i obiektyw ważący 3,5 kilograma czy dwa małe bezlusterkowce i obiektyw ważący 1,8 kg wpływa niejednokrotnie na to czy zdjęcie wykonasz czy nie. Pakując się na zagraniczny wyjazd, gdy jesteś ograniczony limitem bagażu ma znaczenie czy zabierasz walizkę ze aparatem średnioformatowym, małoobrazkowym, czy mikro 4/3. Szczególnie to doceniam przy wyjazdach nurkowych. Również wygoda pracy długoogniskowym obiektywem czy wydajność stabilizacji powoduje, że osobiście mi bardziej pasuje rozwiązanie bez wycinania środka z pełnoklatkowej matrycy. Pomijam już temat przechowywania setek tysięcy zdjęć po 60 Mp.
Miniaturyzacji ulega wszystko. Telefony, komputery, sprzęt wspinaczkowy przy jednoczesnym wzroście jakości, nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy się kurczowo trzymać większych rozmiarów.
Nie znam wyników laboratoryjnych pomiarów. Z subiektywnych odczuć - nie ma nic od strony optycznej, co w tym obiektywie by mi przeszkadzało. Edytując zdjęcia w Lightroomie nic nie rzuciło mi się w oczy. Nie widzę ani aberracji ani spadku ostrości. Co więcej wydaje mi się, że obiektyw jest jeszcze ostrzejszy niż M.Zuiko 300 mm f/4 PRO czy 75 mm f/1,8.
Dla każdego kto ma taki kaprys, pytanie tylko czy to wystarczy aby wykorzystać jego możliwości. Cena w pewnym stopniu pozwala odpowiedzieć na to pytanie. Raczej przeznaczony jest on dla ludzi, u których ten obiektyw szybko zapracuje na siebie. Wybór takiego obiektywu to też kwestia wygody i kultury pracy oraz zwiększenia swoich szans na wykonanie konkretnego zdjęcia oraz uzyskania odpowiedniej jakość tej fotografii i ilość szczegółów. Myślę, że dla amatora naturalnym wyborem będzie M.Zuiko ED 100-400 mm f/5-6.3 IS.
Może, chociaż częściej używałem go z OM-D E-M1 Mark III. Z resztą podobnie było u Brooke Bartleson, która też testowała ten obiektyw. Oczywiście E-M1 X jest wyższym modelem i więcej oferuje, ale spokojnie można go podpinać do tańszych korpusów aby docenić to, co nam oferuje.
Testowałem i też jestem zachwycony! To kolejny drobiazg, który ułatwia pracę i zwiększa szanse na wykonanie dobrego zdjęcia. Aparat dzięki sztucznej inteligencji rozpoznaje ptaka, znajduje jego głowię i pilnuje aby ostrość była ustawiona na oko. Działa to fajnie zwłaszcza w przypadku ruchliwych ptaków, które nie do końca muszą latać w przewidywalny sposób.
Rocznik 82, mieszka w Warszawie. Z wykształcenia geolog, prywatnie ratownik GOPR i przewodnik w trampingowych biurach podróży. Specjalizuje się w fotografii podróżniczej, krajobrazowej, przyrodniczej oraz podwodnej. Ma na koncie wiele nagród i wyróżnień w takich konkursach, jak: European Wildlife Photographer of the Year, Asferico 2010, Grand Press Photo (2010, 2011), National Geographic WKF, Memorial Maria Luisa 2012.
dobas.art.pl | instagram.com/marcindobas