Pozdrowienia z Auschwitz: Wszystko w porządku, brak tylko Ciebie i słońca

Autor: Jakub Bors

13 Czerwiec 2016
Artykuł na: 9-16 minut

Publikacja szybko stała się jedną z nielicznych polskich książek fotograficznych, które odbiły się szerokim echem na całym świecie. O jej fenomenie z Pawłem Szypulskim rozmawiał Kuba Bors.

Pozdrowienia z Auschwitz” to esej wizualny zbudowany na podstawie autorskiej kolekcji turystycznych pocztówek przedstawiających obóz Auschwitz-Birkenau. Zgodnie z datą znajdującą się na stemplu pocztowym najstarsza z kartek zreprodukowanych w książce, wysłana została już w 1947 r. Dwa lata po wyzwoleniu obozu. Widokówki z Auschwitz dostępne są w sprzedaży do dziś.

Niemal wszystkie kartki przedstawione w książce pochodzą „z obiegu” – zostały zapisane oraz wysłane do rodzin, przyjaciół i znajomych. Na jednej z nich mężczyzna przesyła „Pozdrowienia z Oświęcimia” i w post scriptum dodaje: „Wszystko jest w porządku, brak tylko Ciebie i słońca”. Na odwrocie pocztówki panorama KL Auschwitz, komin krematorium i brama do obozu. Na innej kartce „Transport gorących pozdrowień z Oświęcimia z szumem letniego wiatru zasyła siostra Cześka”. Na awersie pocztówki zdjęcie przedstawiające Blok 11 tzw. Blok śmierci.

Paweł Szypulski, "Pozdrowienia z Auschwitz"

Kilka miesięcy temu książka znalazła się na short-liście konkursu festiwalu Paris Photo, teraz - bez większej niespodzianki - wygrywa najnowszą edycję konkursu Fotograficzna Publikacja Roku 2016. Osobom mniej zorientowanym mogłoby się wydawać jednak, że autor tej książki wziął się znikąd.

Paweł Szypulski od 3 lat współdecyduje o kształcie najważniejszego wydarzenia w polskiej fotografii zasiadając w radzie festiwalowej Miesiąca Fotografii w Krakowie. Na samym festiwalu odciska również swoje autorskie piętno: kuratorskie projekty sygnowane jego nazwiskiem to zawsze must see Miesiąca. Wypracował sobie pozycję jednego z autorów najsprawniej operujących formą wizualnego eseju. Nieważne czy w swojej praktyce występuje jako kurator czy też tworzy i analizuje tworzone przez siebie zbiory. Jak sam opowiada - sposób jego pracy ewoluował od tworzenia jednolitych zbiorów (część z nich jest dostępna pod adresem pawelszypulski.com). Najważniejszym z tych zbiorów tworzonym przez wiele lat były oczywiście pocztówki z Auschwitz. Niektóre z tych zbiorów stanowią zaczątek większych całości - jak w przypadku wystawy "Ciało obce".

Paweł Szypulski, "Pozdrowienia z Auschwitz"

- Miksuje ze sobą różne zbiory. To nie jest historia mówiona przez jeden set, przez lata doprowadzony do ekstremum. To raczej wzięcie kilku różnych materiałów z różnych porządków: gify, pocztówki, magazyny, książki, do tego zdjęcia w klasycznej formie, podręczniki do fotografii, skany. Podręczniki to też taki temat, który robię i w przyszłym roku już mam nadzieję ukaże się książka. Mam ją już prawie skończoną od dłuższego czasu. Muszę ją domknąć. Ciało obce to taka rzecz, w której jestem teraz jeżeli chodzi o konstrukcje. Żeby opowiadać rzeczy przez mieszankę różnych spraw, żeby robić takie danie z wielu składników. To mi się wydaje żywsze, jeszcze bardziej ciekawe i stymulujące. - mówi Szypulski.

Pewnym ugruntowaniem tej pozycji jest z pewnością opieka kuratorska nad edycją tworzonego przez, bagatela, 9 lat materiału "Lost territories" kolektywu Sputnik Photos. Na tegorocznym Miesiącu Fotografii w Krakowie pojawiła się instalacja zatytułowana "Stan zero". Obiekt przedstawiający stos zdjęć czekających na edycję.

Jedna z pocztówek zaprezentowanych  w książce

Pawła Szypulskiego często interesuje to, co opowiedziane jest przez obraz mimochodem. Coś, na co sam podmiot mówiący nie zwraca uwagi. Diagnozuje przedmioty nieartystyczne, jak również artystyczne. Dokumenty i znaleziska. Porusza się po terenach fotografii i kultury wizualnej raczej jako ironiczny badacz. Zapytałem Pawła o jego najważniejsze punkty odniesienia i źródła inspiracji w pracy artystycznej.

- Mam konkretne źródła metody mojej pracy. Paradoksalnie to nie są źródła wizualne… Takie rzeczy jak ja robił tłum ludzi na świecie. Moja droga dojścia do tego, co robię wizualnie wyszła od strony tekstów. Jestem z wykształcenia antropologiem kultury, studiowałem na Instytucie Kultury Polskiej na UW i tam od początku dosyć mocno naznaczono nam wątek antropologii codzienności, czyli szukania znaczenia i sytuacji znaczących w bardzo prozaicznych i współczesnych sytuacjach. Nakładanie sposobów myślenia, które są właściwe współczesnej humanistyce na codzienność. Nie Lewczyński jest moim punktem odniesienia, nie Eric Kessels. Moim punktem startowym jest Roch Sulima, Roland Barthes. I to nie Barthes z Camera Lucida tylko z Mitologii, z tych krótkich esejów, gdzie analizuje np. Citroena DS 19. Tam się wyostrzała moja wyobraźnia jak i eseistyczny sposób myślenia, dążenie do kondensacji.

Paweł Szypulski, "Pozdrowienia z Auschwitz"

Dopiero przez studia doszedłem do kultury wizualnej.  Mój pocztówkowy projekt mocno się do tego odnosi. Zbierałem różne rzeczy i kiedyś na skutek przypadku trafiłem na jedną pocztówkę z Treblinki. Zacząłem jednak szukać pocztówek, które były wysłane i zapisane. I to jest dokładnie efektem studiów antropologicznych. Naturalne było dla mnie sprawdzenie sposobów użycia. Nie tylko sam obrazek mnie interesuje, ale to, jak ten obraz cyrkuluje, jak jest używany i jak się zużywa. Dla antropologa jest to pierwszą rzeczą o jaką się pyta - czy coś jest napisane.

Autor w wywiadach odżegnuje się od oceniającego wydźwięku książki. Mimo to centralnym punktem odbioru jest krytyczne pytanie - jak ktoś mógł coś takiego wysłać? Pytanie o ludzi, o ich zawieszenie lub niewrażliwość. O brak elementarnego wyczucia, a może żenujące poczucie humoru? No właśnie. Możemy się tylko zastanawiać, bo pocztówki są do pewnego stopnia milczące.

Paweł Szypulski, "Pozdrowienia z Auschwitz"

Szukamy banalnej intencji. Można rozważać ten problem z wielu stron, np. od strony pocztówki - wysyłanej jako szybkie sprawozdanie, automatyczny rytuał turysty. W pośpiechu, bez dystansu i zastanowienia nad wydźwiękiem. Może też jest to automatyczne zachowanie konsumenta, który widząc pocztówkę postępuje tak, jak się postępuje właśnie z tym produktem. Piszę cokolwiek i wysyłam. Inne pocztówki brzmią zbyt groteskowo, żeby uwierzyć w jakieś nieopatrzne zachowanie. Mechaniczność czy też technologiczność, która umożliwiła samą zagładę, spotyka tutaj "flusserowski" bezmyślny aparatus.

Pawła Szypulskiego często interesuje to, co opowiedziane jest przez obraz mimochodem. Coś, na co sam podmiot mówiący nie zwraca uwagi

W teorii Villema Flussera, autora “Filozofii fotografii” przeciętny użytkownik aparatu jest jedynie jego "funkcjonariuszem" - stanowi jedynie funkcję urządzenia spoczywającego w jego rękach. Sam aparatus w tej teorii jest pojęciem szerszym niż aparat fotograficzny - tak samo rozumiany jest tutaj np. przemysł produkcji i sprzedaży zwykłych pocztówek. Zapytałem Pawła o to jak na książkę reagowali ludzie. Czy sygnały, które do niego docierały wpłynęły na to jak sam teraz patrzy na swoje dzieło.

 - Mam taką niewinną i bardzo pozytywną refleksję. Nie spodziewałem się, że dostanę tyle dobrych sytuacji i możliwości rozmowy z ludźmi. Te książki wizualne, fotograficzne - to jest bardzo niszowa sprawa. One wychodzą z reguły w kilkuset egzemplarzach i zostają w małym kręgu ludzi, którzy się tym interesują. Spodziewałem się, że ta publikacja też zafunkcjonuje głównie w takim wszechświecie, że zrobimy premierę, sprzedamy trochę egzemplarzy i tyle. I może udzielę jakiegoś wywiadu.

Jedna z pocztówek zaprezentowanych w książce

Jak się okazało, książka zarezonowała w różnych środowiskach i miałem okazję rozmawiać bardzo dużo z bardzo różnymi ludźmi. Tak samo od strony kultury wizualnej, jak również od ludzi, którzy zajmują się zagładą. Dużo rozmawiałem też z ludźmi spoza takich, nazwijmy to, branżowych środowisk. Tych zderzeń było dużo. Miałem na przykład pozytywny odbiór ze strony jednego z Ocalonych z Auschwitz. To chyba była najważniejsza z rzeczy, która mi się przytrafiła z tą publikacją. Nie spodziewałem się jak daleko książka wizualna może dotrzeć, jeżeli porusza temat i opowiada w sposób zrozumiały dla niespecjalistów. Strasznie ciekawe jest dla mnie, że taka publikacja może wyjść poza nasz krąg. To było dla mnie ważne.

Nie spodziewałem się jak daleko książka wizualna może dotrzeć, jeżeli porusza temat i opowiada w sposób zrozumiały dla niespecjalistów

Mam z tym materiałem bardzo długą, ale i złożoną relację. Mimo, że znam te pocztówki od wielu lat, bo ten proces zbierania trwał na prawdę długo, to nadal sam na nie w różny sposób reaguję. Czasem reaguję złością, czasem reaguję bardzo analitycznie. Różne reakcje, które docierały do mnie od strony ludzi mieściły się gdzieś z reguły w tej palecie moich reakcji.

Jak się porusza w Polsce tematy związane z zagładą, to człowiek musi spodziewać się tego, że zostanie zaatakowany. Najczęściej wyrzuty pojawiają się na spotkaniach autorskich - o to, że to co robi jest w jakiś sposób niestosowne, że nie powinien, nie wolno, albo, że oczernia. To jest standard dla każdego, kto podejmuje taki temat. Ciekawe dla mnie było to, że Pozdrowienia z Auschwitz nie spotykały się z czymś takim. Reakcji oburzenia było bardzo niewiele.

Paweł Szypulski, "Pozdrowienia z Auschwitz"

Większość ludzi nie jest w stanie sobie wyobrazić czy też zrozumieć czym jest Auschwitz. Ludzie najczęściej nie pamiętają, zapominają lub świadomość tę ignorują. Paweł Szypulski zwraca uwagę na ten aspekt w rozmowie z Łukaszem Dygowskim (Gazeta Wyborcza). Mówi tam również, że sednem jego książki jest wiedza na temat istnienia społecznej niepamięci o Auschwitz. Czy po tym stwierdzeniu może być jednak jakieś „dalej”.  Czy świadomość czyjejś nieświadomości może przełożyć się na jakiekolwiek realne skutki?

Pocztówki z Auschwitz mówią o tym, że ludzie dość szybko zapomnieli o zagładzie. Niektóre z nich datowane są na zaledwie kilka lat po wojnie

Autor publikacji roku nie ma żadnych złudzeń w tej kwestii. Pocztówki z Auschwitz mówią jedynie o tym, że  ludzie zapomnieli dosyć szybko o zagładzie. Niektóre z nich datowane są przecież zaledwie kilka lat po wojnie. Hanna Krall mówiła kiedyś, że pisząc o zagładzie jej najtrudniejszym zadaniem jest walka z abstrakcją, walka z niewyobrażalnością tak wielkiej zbrodni. Główną funkcją jej twórczości było więc przywrócenie „twarzy” ofiarom. Reporterka przywracała ich historie - opowiadała często o tym co było przed wojną, zanim miliony ludzi stały się jedynie bezimiennymi ofiarami. Działała przeciwko niepamięci.

"Pozdrowienia z Auschwitz" mówią nam o czymś zupełnie innym - o całkowicie przeciwstawnym żywiole niepamięci. W gruncie rzeczy jest to książka, która pozbawia wszelkich iluzji. Wywołuje różne reakcje, ostateczna konkluzja jest jednak bardzo przykra. Zagłada była możliwa i tak samo 10 lat później ktoś mógł kupić pocztówkę przedstawiającą krematoryjny piec i przesłać nią "Serdeczne pozdrowienia z Oświęcimia".

Skopiuj link

Autor: Jakub Bors

Rocznik `89, studiował na wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, absolwent studium Akademii Fotografii, aktualnie kształci się w czeskim Instytucie Twórczej Fotografii w Opawie. Członek kolektywu fotograficznego People You May Know (www.peopleyoumayknow.org) oraz współpracownik portalu Fresh From Poland (www.freshfrompoland.com). Pracuje w krakowskim oddziale Akademii Fotografii (współczesna fotografia, fotoedycja, photobooki ). W głównej mierze jednak twórca zafascynowany fotografią - dziwnym językiem nie posiadającym granic.

Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
8
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
14
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Ten mały i niedrogi kolorymetr pozwoli na łatwe skalibrowanie monitora nawet totalnemu laikowi. Dawid Markoff sprawdza, jak Calibrite Display 123 działa w praktyce.
8
Powiązane artykuły