Janet Delaney "South of Market" - recenzja

Autor: Marcin Grabowiecki

21 Styczeń 2014
Artykuł na: 4-5 minut
Książka "South of Market" jest portretem robotniczej dzielnicy San Francisco, która zniknęła w wyniku pierwszej fali gentryfikacji. Autorką fotografii jest Janet Delaney, która pracowała nad projektem w latach 1978-1986.

Do robotniczej dzielnicy South of Market Janet Delaney sprowadziła się, ponieważ było to tanie i wygodne miejsce do życia. Początkowo chciała fotografować powstawanie nowego kwartału biurowego, ponieważ interesował ją proces transformacji miasta. Zaangażowanie w sprawy sąsiedztwa przyszło z czasem. Po nocnym wyburzeniu jednego z ostatnich hoteli w dzielnicy zdecydowała, że poświęci się dokumentacji społeczności zamieszkującej teren w pobliżu budowy.

Z kart publikacji South of Market poznajemy mieszkańców dzielnicy. To artyści, drobni przedsiębiorcy, kupcy oraz rzemieślnicy, pośród których znajdziemy fryzjerów, krawcowe, mechaników samochodowych i sklepikarzy. Sfotografowani są przez Delaney z uczuciem i ciepłem. Spotykamy ich w kawiarniach, warsztatach, barach, zakładach, małych fabrykach, prywatnych mieszkaniach i na ulicach. Pośród wielu bohaterów pojawia się sama Janet Delaney, pozująca w swojej ciemni przy Langton Street. Świadczy to najlepiej o tym, że czuła się częścią lokalnej społeczności.

Czuć, że sprawy South of Market są jej bliskie, a ludzi i miejsca, które fotografuje darzy prawdziwą sympatią. Trudno nie odnieść wrażenia, że udało jej się sportretować wielokulturową społeczność żyjącą w zgodzie. Ten świat nie mógł jednak trwać wiecznie. Plany budowy na tym terenie dzielnicy finansowej stawały się coraz bardziej realne. Dzięki Delaney jesteśmy świadkami eksmisji, wyburzeń i pożaru, które uzmysławiały ludziom, że ich miejsce ulega nieodwracalnym przeobrażeniom. Mieszkańcy dzielnicy byli świadomi tego, że ekspansji dzielnicy finansowej, z jej biurowcami i centrum kongresowym nie da się zatrzymać.

W zdjęciach Janet Delaney zawarta jest tęsknota za światem, który bezpowrotnie znika. Jej fotografie stworzone za pomocą wielkoformatowego aparatu są proste, ale pełne wyrazu. Mają w sobie magnetyczne przyciąganie. Może to być po części kwestią specyficznej kolorystyki i światła. Odrobinę wyblakłe barwy wzbudzają w nas tęsknotę za światem, który przeminął. Powiedzieć, że fotografia potrafi zatrzymać czas byłoby truizmem, ale w tym przypadku to określenie jest wyjątkowo trafne. Fotografie Delaney są świadectwem tego, że zanim dzielnicę South of Market zdominowały biurowce, żyła tam wyjątkowa i wielobarwna społeczność, której przez moment byłą częścią.

Janet DelaneySouth of Market

Twarda oprawa
Format: 28x24 cm
128 stron
Mack 2013

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
8
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
14
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Ten mały i niedrogi kolorymetr pozwoli na łatwe skalibrowanie monitora nawet totalnemu laikowi. Dawid Markoff sprawdza, jak Calibrite Display 123 działa w praktyce.
8