Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Galeria 2piR zaprasza w piątek, 20 maja 2005 roku na wernisaż wystawy projektu przygotowanego przez Ireneusza Zjeżdzałkę zatytułowanego "Kwadrat". W projekcie uczestniczą: Stanislaw Woś, Leszek Żurek, Jerzy Chaberek, Jerzy Łapiński oraz Wojciech Wilczyk.
Poniżej zamieszczamy tekst z katalogu wystawy autorstwa Krzysztofa Jureckiego:
Co może wyniknąć z "Kwadratu"?
Wystawa "Kwadrat"przygotowana przez Ireneusza Zjeżdżałkę jest fragmentem jego pejzażu fotograficznego oraz rezultatem zmysłu krytycznego, gdyż jako redaktor "Kwartalnika Fotografia" ma pewien wpływ na kształtowanie się najnowszego oblicza fotografii.
Co sugeruje tytuł wystawy?
Raczej nie jest odniesieniem do mistycznej twórczości Kazimierza Malewicza, do której już w początkach powstania doktryny suprematyzmu trudno było nawiązać. Można było ją powielać lub się jej przeciwstawić, bądź zakwestionować, jak zrobił to na początku lat 20. XX wieku Władysław Strzemiński. Jednak jeden, a może dwóch uczestników tej wystawy, choć nie wprost, sięga do tradycji malewiczowskiego czarnego kwadratu. W koncepcji Zjeżdżałki istotne jest specyficzne fotografowanie związane z tzw. średnim formatem zdjęć (6 x 6 cm), co zapewnia im charakterystyczne walory wizualne.
Co na tej wystawie prezentują fotografowie?
Stanisław Woś - adoracja tajemnicy
Każda wystawa ma swego mistrza, lidera - kogoś, kto wskazuje na przeszłość i wytycza przyszłość. Nawet w tradycyjnej fotografii, która w mniejszym stopniu ulega nowości. Tak się stało, że dla wielu fotografów poszukujących zasad sztuki o unikatowym charakterze, zbliżającej się do grafiki lub dzieła malarskiego, twórczość Staszka Wosia staje się jednym z głównych wyznaczników. Drugim jest bardziej nostalgiczna i sięgająca do fotografii dziewiętnastowiecznej twórczość Pawła Żaka. Woś nie poszukuje tajemnicy, wie, że możemy poznać, jak pisał to Martin Heidegger, jej kształt, zarys, możemy ją adorować i temu właśnie służy fotograficzna, a także malarska twórczość Wosia. Jego koncepcja fotografii wywodzi się w dużej mierze z estetyki i doświadczeń malarstwa Marka Rothko i Stanisława Fijałkowskiego a znalazła swe potwierdzenie w dyskusjach z Andrzejem Strumiłłą, który mieszka niedaleko Suwałk. Staszek Woś prezentuje nowe prace, w których stosuje wypracowaną przez siebie technikę. Na ich temat napisał do mnie: "Są to bowiem fotografie z mojego wypadu do Wilna w kwietniu 2002 roku, byłem tam w okresie Wielkiego Tygodnia [...] i w takim czasie, przed tegoroczną Wielkanocą obrazy te ze sobą łączyłem tak by zaakcentować nastrój właściwy temu czasowi i temu miejscu.... Wielokrotne ekspozycje, sandwicze, przenikania oraz kolorystyka sepiowa to najkrócej mówiąc formalna strona tych prac. Kwadrat pasuje mi, ponieważ w kwadratowych formatach robiłem te zdjęcia (6 x 6 cm) i takie rozwiązanie jest jak najbardziej naturalne." W tych realizacjach po raz kolejny udało mu się nawiązać do tradycji abstrakcji geometrycznej, co jest niezmiernie trudne, prawie niewykonalne, ponieważ artyści w nieskończoność powtarzają formy wizualne znane z okresu międzywojennego, przede wszystkim z kręgu Bauhausu i konstruktywizmu rosyjskiego. Woś w dalszym ciągu rozwija swój styl, wciąż tworzy prace na ten sam temat i są to prace bardzo przekonywujące.
Leszek Żurek - intymne wspomnienia z dzieciństwa
Byłem świadkiem narodzin talentu artystycznego Leszka Żurka, którego na początku interesowała przede wszystkim fotografia z lat 50. i 60. XIX wieku. Praktycznie znam jego wszystkie prace wystawowe, których jest co prawda niewiele, ale były one, jak na prace dyplomowe, wykonane na zadziwiająco wysokim poziomie artystycznym. Żurek swe zainteresowania z wielkim wyczuciem i poczuciem smaku artystycznego przeniósł do piktorializmu - zarówno tego historycznego jak i o najnowszym obliczu. Nie boi się wspominać o swych inspiracjach - Wosiu i Żaku, ale jego twórczość przesunęła się w kierunku prac o onirycznej atmosferze, czasami z elementami niepokoju, może nawet zagrożenia. Wspomnienia z dzieciństwa nakładają się na najnowsze wyobrażenia z życia jego kilkunastoletniego syna. Istotnym elementem prac Leszka Żurka jest powtarzalny, ale tylko częściowo widoczny, fragment zniszczonego negatywu, który bardziej działa na naszą podświadomość niż jest określoną formą. To chwyt po części filmowy, po części stosowany przez surrealistów, którzy wiedzieli, że można ożywić naszą wyobraźnię za pomocą archetypowych form, często ukrytych przed naszym postrzeganiem.
Jerzy Chaberek - mitologia i archetypy
Prace tego młodego artysty oglądałem po raz pierwszy. Wykazują one również wpływy Stanisława Wosia! Jest to znak, że upowszechniła się fotografia zgrafizowana, o określonym typie nostalgicznego piękna i że w realizacjach Wosia jest nie tylko określona wizualizacja, ale także wysublimowana atmosfera duchowa, do której pragną nawiązywać coraz to nowsi adepci fotografii. Jedna z prac Chaberka ukazuje janusowe oblicze jego charakteru (?), a może on sam tak na siebie spogląda. Inna przedstawia portret dziecka ujęty w ramę. Autor zmusza widza do zastanowienia się nad tym czy nie jest to przypadkiem jego odbicie w lustrze. Spojrzenie na własne dzieciństwo przekracza ramy realistyczne i staje się fantasmagorią. Koncepcja fotografii Chaberka ma romantyczną proweniencję o charakterze raczej literackim (Lewis Caroll) niż fotograficznym. Tworzy on prace bardzo wyrafinowane , pojawia się jednak pytanie czy potrafi utrzymać ten doniosły ton wypowiedzi, w którym jak w lustrze odbijają się jego zarówno marzenia, jak i wspomnienia.
Jerzy Łapiński - klasyczny modernizm, ale jaki?
Fotografie Jerzego Łapińskiego nie są często pokazywane w polskich galeriach fotograficznych. Pamiętam jego fotografie z lat 80. XX wieku, które w odróżnieniu od nowszych prac, wykazywały zdecydowanie większy wpływ koncepcji "fotografii ulicznej", jaką uprawiał także Andrzej Brzeziński i grupa fotografów wystawiających w warszawskiej galerii "Hybrydy". Ale obecna twórczość Jerzego Łapińskiego jest inna. Bardziej sięga do tradycji grupy f. 64, przede wszystkim z jednej strony do prac Anselma Adamsa i Edwarda Westona, a z drugiej - do polskiego piktorializmu, czy precyzując - jego kontynuacji. Przypominają mi się np. pejzaże tatrzańskie z lat 50. - 70. Henryka Hermanowicza. Nie wiem czy Łapiński je widział, nawet jeśli tak, to myślę, że fotografowanie obłoków chmur i pejzażu górskiego jest określonym typem pracy duchowej, mającej na celu wniknięcie w formę obiektu. Czy nie jest to fotografia zbyt zachowawcza a nawet konserwatywna? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na takie pytanie, ale takie wątpliwości muszą się pojawić. Dotyczyły one także fotografii Roberta Mapplethorpe\'a, gdyż zarzucano im "konserwatyz" formy. Na temat swych fotografii Jerzy Łapiński napisał do mnie: "Po dwudziestu pięciu latach fotografii "ulicznej", fotografii produktów kultury cywilizacji, której efekty nazwałem "Miastoobrazami", zapragnąłem fotografować ład porządek, spokój. Trochę jakby zamieniły się pojęcia Natury i Kultury, w moim mniemaniu to właśnie miasto jest Naturą, dziką i nieobliczalną, niepoddającą się uporządkowaniu, a spokojną Kulturą jest krajobraz. Może to oznaka czasu a może znudzenie tym, co bezsensownie(?), robię od dwudziestu pięciu lat."
Wojciech Wilczyk - socjologiczny ironista?
Patrząc na obecne prace Wojciecha Wilczyka zastanawiam się, czy jest to epizod w jego fotograficznym życiorysie, czy zwrot ku innej formie dokumentu. Autor - znany poeta i krytyk sztuki ? do tej pory znany był z czarno-białych prac z początku XXI wieku opowiadających w subtelny sposób o Śląsku. Była to próba reinterpretacji jego wizerunku powstała na kanwie dokonań zarówno Marka Gardulskiego, Zofii Rydet z początku lat 60., jak i chłodnego obiektywizmu Becherów.
Obecnie zaprezentował ironiczne kolorowe zdjęcia, odwołujące się zarówno do stylu Wojciecha Prażmowskiego, jak też (co może wydać się paradoksalne) do prac Krzysztofa Zielińskiego. Wilczyk bliższy jest Prażmowskiemu, ponieważ przedstawia absurdalność i egzotykę Polski z początku nowego stulecia. Ale w przypadku ironii istnieje niebezpieczeństwo przekroczenia granicy karykatury i, podobnie jak w przypadku malarstwa Jerzego Dudy-Gracza, zamiast rubasznego śmiechu musi pojawić się pytanie o funkcje sztuki, a w tym przypadku - groteski, która jest bardziej wysublimowaną formą niż karykatura. Nie twierdzę, że prace Wojtka Wilczyka są karykaturą, choć do takiej formy się przybliżają. Wszystko zależeć będzie od tego, czy autor powróci do koncepcji nostalgicznych fotografii czy też będzie poszukiwał ironicznego komentarza rzeczywistości, jak czyni to w swej prozie Janusz Anderman w cyklu opowiadań "Fotografie".
Podsumowanie
Co może wyniknąć z wystawy? W dalszym ciągu wzrasta rola Stanisława Wosia oraz pojawiają się nowe talenty fotograficzne (Leszek Żurek). I, co mnie dodatkowo cieszy, w końcu mogę poznać nowe, nieznane mi postaci z fotografii polskiej (Chaberek). Ekspozycja ta przypomina także prace osób, które nie miały szansy na częste prezentowanie swych dokonań (Jerzy Łapiński), czy pełnią ważną rolę opiniotwórczą (Wojciech Wilczyk). Nie ma nic gorszego niż operowanie wciąż tymi samymi nazwiskami w różnych konstelacjach artystycznych czy problemowych, co jest najczęściej - niestety - spotykaną praktyką kuratorską w Polsce. Wydaje mi się, że ekspozycja ta spełnia wszelkie kryteria, aby okazać się interesującą wystawą. Wiele zależy od innych aspektów, związanych z samym wystawiennictwem. To wystawa bez programowych hierarchii, wynikła z autentycznego zainteresowania aktualną fotografią, która w ramach dokumentu, ale i grafizacji poszukuje swego spełnienia.
Wernisaż projektu Kwadrat odbędzie się w piątek 20 maja 2005 roku o godzinie 16 w poznańskiej Galerii 2piR (ul. gen. Tadeusza Kutrzeby 10). Wystawa otwarta będzie do 20 czerwca 2005 roku.
Wystawa prezentowana jest w ramach IV Biennale Fotografii w Poznaniu