"Stawiamy na produkty z wartością dodaną" - rozmowa z Joachimem Reinhartem, prezesem Panasonica Europa

Autor: Łukasz Kacperczyk

2 Lipiec 2007
Artykuł na: 9-16 minut
Kiedy wiosną tego roku nasz kraj odwiedził Joachim Reinhart, prezes Panasonica Europa, nie mogliśmy przegapić okazji do zadania mu kilku pytań. Rozmawialiśmy o znaczeniu innowacji, brandzie Lumix i budowaniu marki na kompleksowych rozwiązaniach. Zapraszamy!

Oficjalny opis stanowisk zajmowanych przez Joachima Reinharta w Panasonicu i jego firmie matce (Matsushita) to: President and Chief Operating Officer w Panasonic Europe Ltd. oraz Executive Officer w Matsushita Electric Industrial Co., Ltd. Praktycznie jednak jest to przede wszystkim prezes Panasonica Europa. Trudno więc sobie wyobrazić osobę bardziej odpowiednią do snucia opowieści o strategii firmy, czego nie omieszkaliśmy wykorzystać.

Fotopolis.pl: Jednym z ciekawszych aspektów wejścia Panasonica na rynek fotograficzny było dla mnie to, że zdecydowaliście się promować swoją markę, tworząc nową - Lumix. Na waszych aparatach trudno zauważyć logo "Panasonic", w oczy rzuca się wyłącznie Lumix.

Joachim Reinhart: Wyjaśnienie jest banalnie proste. Trzy, cztery lata temu Panasonic zupełnie nie był kojarzony z fotografią. Między innymi dlatego rozpoczęliśmy współpracę z Leicą, która jest znaną fotograficzną marką o wieloletniej tradycji. Stworzyliśmy markę Lumix, żeby pod nią promować produkt na rynku. Muszę przyznać, że początkowo nie byłem w stu procentach przekonany o powodzeniu tego przedsięwzięcia. Ale od tamtej pory przemy do przodu, co roku podwajając sprzedaż. A wszystko dzięki wysokiej jakości produktu. I nie mówię tylko o naszej działce, czyli elektronice, ale też świetnej optyce, która wciąż powstaje przy współpracy z Leicą. Pochlebne recenzje i wyniki testów w mediach branżowych to kolejne potwierdzenie naszego sukcesu. Ale sam produkt nie wystarczy - musieliśmy zmienić politykę sprzedaży, kanały dystrybucji. Początkowo próbowaliśmy sprzedawać lumiksy za pośrednictwem istniejącej już sieci sprzedaży elektroniki użytkowej. Ale to nie był najlepszy pomysł, dlatego postanowiliśmy rozwinąć nową sieć - fotograficzną. Było to znakomite posunięcie - np. we Włoszech nasze udziały wzrosły z 2-3% dwa lata temu do 10%. W ostatnim roku podatkowym osiągnęliśmy nasz cel, którym był udział 10% w Europie - teraz mierzymy w 15% (w ostatnich miesiącach w Polsce ilościowy udział Panasonica w rynku wyniósł nieco ponad 14%, więc w naszym kraju do celu już blisko, przyp. Fotopolis.pl). W niektórych krajach już teraz jesteśmy liderem z udziałami przekraczającymi 20%.

Musieliśmy się jednak dostosować i nie chodzi tylko o podejście do promocji marki Panasonic. Musieliśmy stworzyć markę, która zostanie zaakceptowana przez konsumenta i zyska jego szacunek. Pamiętajmy, że nie celujemy w rynek tanich aparatów cyfrowych. My tworzymy produkty z wartością dodaną i również w tym tkwi tajemnica naszego sukcesu. Lustrzanka Lumix DMC-L1 - owoc współpracy z Olympusem - odniosła duży sukces i spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem fachowców. Niezmiernie nas to cieszy, zwłaszcza biorąc pod uwagę, w jak krótkim czasie powstała.

Czy jednak mimo wszystko rozpoznawalność marki Lumix nie jest nieco rozczarowująca? Percepcja fotografii cyfrowej się zmieniła i teraz użytkownik nie czuje przymusu kupienia aparatu z logiem firmy tradycyjnie fotograficznej (Canon, Nikon itp.). Ludzie szukają po prostu silnej marki. A Panasonic z pewnością jest bardzo mocny. Konsumenci znają tę markę z innych dziedzin życia i darzą ją dużym zaufaniem.

Nie wydaje mi się, żeby takie podejście miało stuprocentowe odbicie w rzeczywistości. Z naszych badań wynika, że Lumix jest jednoznaczny z Panasonikiem. Ludzie mówią: "Ja kupiłem Panasonica Lumix, a ty?".

Z naszych doświadczeń wynika co innego.

Nie mogę się zgodzić. Podobnie wygląda sytuacja z naszymi płaskimi telewizorami. Są sprzedawane pod marką Viera, ale to wciąż Panasonic. Od ponad 10 lat przekonuję współpracowników z Japonii, że produkt musi mieć swoją nazwę. Największym sukcesem Sony był Walkman. Wszyscy mówili o walkmanach i każdy wiedział, że chodzi o produkt Sony. Nasza strategia jest podobna - staramy się nazywać swoje produkty i Lumix jest naszą fotograficzną marką.

Marka i tradycja Leiki bardzo wam pomogła na początku, ale teraz już sam Panasonic Lumix kojarzy się z wysoką jakością. Co jest kluczem do sukcesu?

Obiektyw i elektronika, która wszystkim steruje. Nie zamierzamy kończyć współpracy z Leicą, ponieważ bardzo na niej korzystamy.

Oni również...

Ale to dzięki połączeniu ich znakomitego obiektywu z naszymi technologiami, aparaty Lumix są tak atrakcyjne dla konsumentów.

Joachim Reinhart podczas rozmowy z Fotopolis.pl

Dla konsumenta coraz większe znaczenie ma kompletność usługi. Aparat ma robić jak najładniejsze zdjęcia i coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, jakie technologie mogą pomóc - optyczna stabilizacja obrazu, duży ekran LCD itp. Panasonic jest w stanie wyprodukować praktycznie każdą część aparatu cyfrowego i każde akcesorium: od matryc i obiektywów (zaprojektowanych przez Leicę, ale produkowanych przez was), przez karty pamięci, aż po korpusy aparatów. Wszystko w ramach jednej firmy. Niedawno zaczęliście robić drukarki. Jak duże znaczenie ma dostarczenie klientowi "pełnej usługi" - tak żeby wszystko związane z fotografią mógł kupić z logiem Panasonic Lumix?

W dzisiejszych czasach liczą się rozwiązania. Sprzęt, pojedyncze urządzenie to za mało. Sprzedają się tylko kompleksowe rozwiązania. Weźmy na przykład inną branżę, w której jesteśmy obecni - systemy ochrony. Nie możemy zaproponować samej kamery, niezbędne jest właśnie kompleksowe rozwiązanie - kamera, urządzenie rejestrujące i odpowiednie oprogramowanie. Jednak nie jesteśmy w stanie zająć się wszystkim samemu, to niemożliwe. Niezbędna jest współpraca firm produkujących hardware i software. Tak to będzie wyglądało w przyszłości. To samo dotyczy rynku elektroniki użytkowej. Pozostaje jeszcze przekonać konsumenta, że właśnie na to powinien zwracać uwagę - nie na pojedyncze urządzenie, ale kompleksowe rozwiązanie.

Jak daleko jesteśmy od stabilnego rynku fotografii cyfrowej? Kiedy zmniejsza się dynamika wzrostu, zaczynają mieć znaczenie inne czynniki niż rok, dwa lata temu.

Do zeszłego roku rynek notował rekordowe wzrosty. Ale wchodzimy właśnie w okres, kiedy dynamika sprzedaży zwalnia. Właśnie teraz okaże się, kto jest najsilniejszy, kto przetrwa. Zaczyna mieć znaczenie polityka firmy. Jak już wspomniałem, nie zamierzamy schodzić do poziomu cyfrówek za 150 euro, aparatów, które kupuje się w zwykłym supermarkecie. Skupiamy się na produktach z wartością dodaną i kompleksowych rozwiązaniach. Przetrwają tylko ci, którzy potrafią pchnąć technologię naprzód. Jeśli chodzi np. o naszą lustrzankę cyfrową, niezbędny był cały system, w tym wymienne obiektywy - dzięki naszej wcześniejszej współpracy z Leicą, mogliśmy liczyć na projekty jej inżynierów.

Wydaje się, że przynajmniej w fotograficznym segmencie waszej działalności idziecie jednocześnie w dwóch różnych kierunkach. Z jednej strony zapoczątkowaliście trend oparty na innowacyjnych rozwiązaniach w całej linii produktów - mówię tu o optycznej stabilizacji obrazu. To innowacja nie tylko technologiczna, ale też strategiczna jeśli chodzi o percepcję całej linii produktów. Z drugiej jednak strony, trudno nie zwrócić uwagi na sposób wprowadzenia na rynek lustrzanki Lumix DMC-L1. Byliście ostatnim poważnym graczem, którego lustrzanka cyfrowa trafiła do sprzedaży. Sony ogłosiło swoją propozycję nieco później niż wy, ale ich aparat był dostępny znacznie wcześniej niż L1. Przez mniej więcej dwa lata rynek lustrzanek cyfrowych przynosił olbrzymie zyski. Czemu tak późno włączyliście się do gry? Czemu bez znanej z wcześniejszych produktów innowacji?

W naszym wypadku innowacja nie oznacza pośpiechu. Jesteśmy firmą, która sama rozwija i wdraża nowe technologie do produkcji. Gotowe plany mieliśmy w tym samym czasie co Sony. Mogliśmy już wtedy rozpocząć produkcję, ale działamy bardzo ostrożnie, żeby uniknąć problemów z jakością. Dla nas pewność i zaufanie do produktu jest ważniejsze niż wejście na rynek pół roku później. Opóźnienie nie było więc problemem.

Pytanie jednak nie czemu weszliście na rynek po Sony, ale po wszystkich? Wyglądało to tak, jakby Panasonic długo nie mógł się zdecydować, czy włączyć się do gry. Tymczasem inne firmy sprzedawały swoje lustrzanki cyfrowe, i to dużo...

Jesteśmy globalną korporacją sprzedającą swoje produkty na całym świecie. Zanim urządzenie trafi do produkcji, musimy zapytać wszystkie nasze przedstawicielstwa o ich potrzeby. Nie da się robić wszystkiego naraz - Sony, tak jak każda inna duża firma z tej branży, ma ten sam problem. Może oni są pod tym względem szybsi, ale w naszym wypadku załatwienie wszystkich technikaliów trochę trwa. Jednak jak można zauważyć, kiedy już włączymy się do gry, osiągamy sukces. Nawet wsiadając do pociągu w ostatniej chwili.

Niektórzy mogą woleć wasze podejście - Sony zaczęło od kupna Koniki Minolty...

Wystarczy spojrzeć na perypetie PlayStation 3. Oficjalna premiera rynkowa miała mieć miejsce w listopadzie 2006 r., potem w styczniu 2007 r., potem w marcu. Produkt dopiero wiosną trafił do sprzedaży. W naszym przypadku coś takiego nie ma prawa się wydarzyć. Jesteśmy ostrożniejsi.

Jednak weszliście na rynek lustrzanek cyfrowych dołączając do otwartego Systemu 4/3, co powinno ułatwić sprawę.

Postanowiliśmy przyłączyć się do Systemu 4/3, żeby nasi użytkownicy od razu mieli dostęp do szerokiej gamy obiektywów. Sam aparat stworzyliśmy przy współpracy z Olympusem - członkiem Systemu 4/3 z ogromnym doświadczeniem w segmencie lustrzanek jednoobiektywowych, więc zrobiliśmy wszystko, żeby jak najbardziej przyspieszyć moment premiery. Jednak takie przedsięwzięcia muszą trochę trwać. Nie chciałbym jednak analizować wyłącznie udziału w rynku lustrzanek cyfrowych w oderwaniu od reszty naszych cyfrowych fotograficznych propozycji. Jesteśmy największym graczem w segmencie superzoomów - i to nawet na dojrzałych zachodnioeuropejskich rynkach jak Niemcy, Francja czy Włochy. Dzięki wysokiej jakości naszych produktów sprzedaż i udziały w rynku niesamowicie wzrosły. Nie należy jednak zapominać o odpowiednich kanałach dystrybucji - nie można sprzedawać aparatów wysokiej klasy w hipermarketach. Niezbędne są wyspecjalizowane placówki, ponieważ skupiamy się na produktach najwyższej jakości, produktach z wartością dodaną. Nie zamierzamy nikogo kopiować.

Dziękujemy za rozmowę.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Branża
Nowy warszawski salon Cyfrowe.pl już otwarty! Specjalne promocje i wydarzenia towarzyszące
Nowy warszawski salon Cyfrowe.pl już otwarty! Specjalne promocje i wydarzenia towarzyszące
Warszawski salon Cyfrowe.pl w nowej lokalizacji. 21 października sklep otwiera nowy lokal przy ul. Woronicza...
9
Rankin zamyka swoją agencję - fotograf obwinia AI i zmieniający się rynek
Rankin zamyka swoją agencję - fotograf obwinia AI i zmieniający się rynek
Słynny brytyjski fotograf portretowy ogłosił bankructwo i mierzy się z długami sięgającymi prawie 2 mln dolarów. Agencja fotografa nie poradziła sobie z trudnościami spowodowanymi...
6
Zmowa cenowa sprzedawców dronów? UOKiK rozpoczął postępowanie wyjaśniające
Zmowa cenowa sprzedawców dronów? UOKiK rozpoczął postępowanie wyjaśniające
Pracownicy UOKiK przeszukali cztery firmy zajmujące się sprzedażą dronów, kamer sportowych i akcesoriów. Jest podejrzenie, że dystrybutorzy i sprzedawcy zawarli nielegalne porozumienie...
6
Powiązane artykuły