Wywiad z Jackiem Porembą

Autor: Patryk Wiśniewski

23 Grudzień 2011
Artykuł na: 17-22 minuty
O rewolucji cyfrowej, obróbce zdjęć i różnicach między pracą na sprzęcie analogowym i cyfrowym, opowiada nam Jacek Poremba.

Patryk Wiśniewski, Fotopolis.pl: Pamiętasz swój pierwszy aparat cyfrowy?

Jacek Poremba: Tak, to Nikon D3.

To był Twój pierwszy aparat cyfrowy?!

[Śmiech] Tak, jak już cyfra zaczynała rządzić ja nadal fotografowałem na błonach fotograficznych. Dopóki rytm pracy mi na to pozwalał. Obecnie tempo jest na tyle duże, że już nie ma czasu na zabawę w negatyw. To już by musiała być fanaberia. Oczywiście, są fotografowie, którzy nadal pracują na filmach ale na to im pozwala ich pozycja. Teraz jest to naprawdę bardzo, bardzo trudne. Nie wiem czy w Polsce są osoby, które w codziennym obiegu pracują na filmach.

Czemu w takim razie tak późno zdecydowałeś się na zakup cyfrowego aparatu?

Wiesz co... dotykałem tych aparatów i raz, że ich po prostu nie lubiłem, to jeszcze nie lubiłem obrazu, który dawały. Ja bardzo lubię pracować przy świetle zastanym, przy wysokich czułościach, a te pierwsze aparaty, po prostu nie dawały sobie z tym rady. Więc jak była potrzeba, czy odgórne zarządzenie, że ma być to zrobione cyfrą, to po prostu wypożyczałem aparat. Całe szczęście ten rynek funkcjonował już wtedy normalnie i nie było potrzeby posiadania własnego aparatu.

Czyli czekałeś, aż pojawi się aparat, który będzie można porównać z negatywem?

Tak, dokładnie tak. I dopiero D3 sprostał moim wymaganiom. To aparat, który radził sobie na wysokich czułościach bardzo dobrze, a nawet jak szum się pojawił to jego struktura była dosyć bliska ziarna z tradycyjnych filmów. To też są niuanse, ale zdarzało mi się czasem pożyczać sprzęt innych producentów i ten obraz, zwłaszcza na wysokich czułościach po prostu mi się nie podobał.

fot. Patryk Wiśniewski

To przejście od fotografii analogowej, nad którą miałeś jakąś kontrolę, do cyfrowej, która była dla Ciebie nowością odbyło się płynnie i bezboleśnie? I czy korzystasz z cyfry w swoich autorskich projektach?

Korzystam, ale też ja do sprzętu zawsze miałem pewien dystans. Pierwszy aparat, który wpłynął na mój styl pracy to był Rolleiflex SL 66. Przez to, że ma pochyłą czołówkę, kwadrat, który jest moim ulubionym formatem, też to, że mogłem bawić się małymi głębiami. To wszystko na mnie wpłynęło na tyle mocno, że do dziś pewne rzeczy we mnie zostały, na przykład jasne obiektywy jak 85mm f/1,4, który daje taką plastykę obrazu jaką lubię. Też pojawienie cyfry wpłynęło na moje zdjęcia komercyjne. Zanim miałem swój aparat, jak już pożyczałem cyfrę, to brałem Hasselblada, więc musiałem używać światła błyskowego, nie ma w tym systemie, też bardzo jasnych obiektywów.

Z tego co mówisz, były to zupełnie inne zdjęcia niż te, które robisz.

Oczywiście, zwłaszcza, że przy świetle błyskowym przysłonę trzeba było przymknąć, więc te zdjęcia były ostre i zupełnie inne. Z chwilą kiedy kupiłem D3 mogłem zacząć pracować tak jak wcześniej na negatywie. Fotografia cyfrowa stała się dla mnie łatwa, przyjemna i przede wszystkim bliższa mi.

Czy, były jeszcze jakieś różnice?

Tak, jasne. Pamiętam, że jak w 2008 roku jechałem do Sudanu, to wziąłem ze sobą swoją D3-kę z ciekawości ile klatek zrobię. Już miałem świadomość tej łatwości mnożenia niepotrzebnych bytów jaką daje technika cyfrowa. Nie jestem zwolennikiem robienia setki zdjęć, żeby potem szukać tego jednego.

I ile zdjęć zrobiłeś?

Starałem się myśleć tak jakbym pracował tradycyjnym aparatem i przez te trzy tygodnie zrobiłem około 300 zdjęć. Miałem wtedy też ze sobą Rolleiflexa oczywiście, którym głównie pracowałem. Nie wiedziałem jeszcze jak się do końca tej cyfry używa. [śmiech] Jak pracowałem średnim formatem, na przykład przy krajobrazach, to oczywiście czerwony filtr itd. A tu dopiero zaczynałem się oswajać z nowym sprzętem. Więc ustawiłem, żeby robił czarno-białe zdjęcia i robiłem je oczywiście z czerwonym filtrem. Po powrocie okazało się, że nie ma czarno-białych RAW-ów, są tylko kolorowe.

Był to mimo to łatwy sposób pracy dla Ciebie?

Z jednej strony tak, z drugiej nie. Świadomość bezkarności, tego że możemy robić nieskończoną wręcz ilość zdjęć, powoduje, że rzeczywiście robimy ich więcej. Nawet, jeżeli tak jak ja, jesteśmy wychowani na taśmie i staramy się myśleć, żeby nie robić ich niepotrzebnie dużo to i tak wiem, że robię ich za dużo.

A miałeś już w erze cyfrowej sytuacji, w której to myślenie "negatywowe" było niezbędne?

Z Markiem Edelmanem. Poszedłem do niego do domu w starej kamienicy. Siedział trochę oddalony od okna, więc go poprosiłem czy mógłby przysunąć się bliżej. Spojrzał na mnie i powiedział "Nigdzie się stąd nie ruszam, młody człowieku.". Pomyślałem sobie, że trudno, wyciągam aparat, a on mówi "Cztery zdjęcia." Wiedziałem, że dam radę. Jakiś prosty portret na pewno uda mi się zrobić. Podniosłem aparat do oka, nacisnąłem spust, a Edelman zaczął wyliczać z każdym klapnięciem lustra "Jeden, dwa, trzy, cztery". Zrobiłem ile mogłem, wiedziałem, że coś mam. Ale jak odchodziłem od niego on sięgnął po niedogaszonego papierosa i się pięknie zaciągnął. I mówię: "Szefie, jedno z papieroskiem!", "Dwa." - odpowiedział Edelman.

I jak wyszła ta sesja?

Z tych sześciu, które zrobiłem jedno z papierosem, okazało się strzałem w dziesiątkę. Robiłem to dla Le Monde, a redakcja wiedziała, że Edelman jest bardzo trudnym modelem. Bardzo mi dziękowali, bo to zdjęcie naprawdę super wyszło [śmiech].

fot. Patryk Wiśniewski

Lubisz uczyć młodszych od siebie takiego podejścia?

Bardzo lubię uczyć, ale też zacząłem się wypisywać z kolejnych szkół, w których prowadziłem zajęcia. Niestety, zazwyczaj mają podejście, głównie biznesowe do edukacji fotograficznej. W związku z tym im więcej ludzi przyjmą na rok tym lepiej dla nich. Często bardzo, dziwni ludzie pojawiają się w takich szkołach. Po drodze też zdarzały mi się warsztatowe spotkania i one są mi dużo bliższe.

Wąskie grupy warsztatowe, które uczyłyby szacunku dla migawki? [śmiech]

Tak, tak, siedzisz, gadasz i uczysz się. Też myślę, że trafiali tam tacy ludzie, którzy rzeczywiście chcieli się czegoś ode mnie dowiedzieć. Można też z nimi umówić się na przykład na plener, na którym w ciągu godziny możesz wykonać tylko trzy zdjęcia. A, wiem że jest to bardzo trudne, bo sam czasem nie mogę się powstrzymać.

Zwłaszcza w erze cyfrowej.

Właśnie o to chodzi i w tym jest największa różnica. W samym obrazie nie ma już praktycznie żadnych różnic. Ale sama energia i podejście do pracy, to jest kolosalna różnica.

Nie uważasz, że przez pojawienie się cyfry fotografowie mają, więcej pracy? Kiedyś, po prostu byli fotografami, a teraz muszą być także edytorem, grafikiem.

Tak, dokładnie jest. Dużo więcej pracy i od czasu pojawienia się cyfry też tempo jest dużo szybsze. W pewnym sensie czas się bardzo skrócił. W dobie analogowej fotografii, trzeba było dużo więcej wiedzieć niż teraz. W obecnych czasach, postprodukcja jest na tyle rozwinięta, że nawet z "położonych" tematów jesteśmy w stanie wycisnąć mnóstwo rzeczy. To jest swego rodzaju bolączka współczesnej fotografii, że mnóstwo przypadkowych ludzi zabiera się za fotografię, bo mogą poprawić później efekty swojej pracy.

Jeżeli jesteśmy już przy szlifowaniu zdjęć, to jaki masz stosunek do obróbki cyfrowej?

Osobiście bardzo to lubię, prawie tak samo jak lubiłem ciemnie. Komputer stał się trochę przedłużeniem ciemni. Nie mniej uważam, że należy to traktować tak jak wcześniej polaroid, czyli jako narzędzie. Nigdy nie lubiłem gotowych filtrów, które zmieniają zdjęcie na "fajne".

Jakie są tego powody?

Filtr wymyślił ktoś inny i ten aspekt, powoduje że mnie to przestaje interesować. Na swojego iPhone'a nigdy nie wrzuciłem aplikacji, która zmieniała mi obraz i dawała efekt polaroida czy czegokolwiek innego. Mam w sobie w jakiś sposób zakodowane, że to jest oszustwo.

Jak traktujesz zdjęcie, które powstały w ten sposób?

Uśmiecham się do siebie jak widzę ludzi, którzy mówią jakie to oni piękne zdjęcie zrobili [śmiech]. Przecież to nie oni to zrobili tylko algorytmy. I podobnie mam z komputerem, lubię obrabiać zdjęcia, tylko staram się to robić bardzo subtelnie i delikatnie.

Czyli starasz się skończyć zdjęcie już w aparacie?

Tak, dążę do tego, żeby to zdjęcie, które mam na karcie było efektem finalnym. I często mi się udaje, ewentualnie poprawić delikatnie temperaturę barwową czy lekko kontrast.

Co myślisz w takim razie o retuszu zdjęć?

Staram się go w ogóle nie robić. To, że zacząłem swoją drogę jeszcze w dobie analogowej powoduje, że próbuję to opanować światłem już na planie zdjęciowym. Oczywiście, zdarza mi się dotykać zdjęcia w ten sposób, zwłaszcza jeżeli chodzi o portrety kobiet. Ale robię to w taki sposób, żeby nie było tego widać. Nie chciałbym dopuścić do sytuacji, w której ktoś patrzy na moje zdjęcie i zastanawia się kto to jest. Brak faktury skóry, czy odmładzanie się w programie graficznym o 30 lat to praktyki, które według mnie są przerażające.

Odmawiasz takich zleceń, w których tak agresywna obróbka jest wymagana?

Mam to szczęście, że mogę sobie na to pozwolić, a też chyba bym się w tym nie odnalazł. Też straszne jest to, że często redakcja nie jest w stanie tego przeskoczyć. Robiłem ostatnio piękną, kobietę około 50-tki i powiedziała do mnie "Jacek, ale proszę żadnego retuszu! Mam tyle lat ile mam lubię siebie i nie chciałabym wyglądać plastikowo.". I robię takie zdjęcie, wysyłam do redakcji i gazecie jest trudno przeskoczyć to, że tym wieku pojawiają się jakieś zmarszczki, czy cienie pod oczami. Zdarzyło mi się kilkukrotnie, że moje zdjęcia były poprawione przez grafików w redakcji.

Co myślisz o HDR-ach, które są już na tyle popularne, że producenci decydują się nawet na programowe umieszczenie ich w swoich korpusach.

Hmm... Może jestem już za stary na tego typu sztuczki. Staram się robić w taki sposób zdjęcia, żeby w nich była moja energia. Nie zależy mi na tym, żeby zdjęcie było zrobione przez kogoś innego, w domyśle programistę czy informatyka, który przygotował dany filtr. Oczywiście też ktoś wymyślił programy graficzne i aparat cyfrowy, ale chodzi mi wyłącznie o formalne zabiegi. Jak różne filtry czy aplikacje, które według mnie nic nam nie dają, a zabierają cząstkę nas ze zdjęcia. Też pamiętam jak odkryłem po raz pierwszy Camera RAW, w którym jest suwak "Clarity" i to niesamowite wrażenie jak się tylko go lekko ruszy. Jeden ruch robi zdjęcie.

Jest to dość wredny suwak, który bardzo szybko potrafi popsuć nam zdjęcie.

[śmiech] Tak, był nawet taki czas kiedy wszyscy dawali to na 100%! I wtedy też zobaczyłem, że nie tędy droga. Jeżeli już to minimalnie, ale wolę użyć do tego kontrastu, świateł i cieni, które były dostępne pod zwykłym powiększalnikiem. Niż, "clarity", zwłaszcza, że zdjęcie po takiej kuracji wydaje się być sztuczne. I po raz kolejny mamy też do czynienia z pewnym algorytmem, wymyślonym przez kogoś innego.

Zostało nam jeszcze jedno narzędzie często nadużywane czyli stempel. Kilkukrotnie zdarzyło się, że przez jego użycie fotografowie byli dyskwalifikowani z konkursów.

Tak, często są to też kontrowersyjne decyzję. Fakt, że tego typu konkursy mają swoje regulaminy i to w nie trzeba by się wczytać. Osobiście uważam, że jeżeli jest niewielki element, który nam przeszkadza, można użyć stempla. Zwłaszcza, że jest to zbliżone narzędzie do maskowania pod powiększalnikiem. Jeżeli kompozycję zdjęcia zaburza jakiś element, a jego obecność lub jej brak nie zmienia retorycznego wydźwięku zdjęcia to nie mam z jego usunięciem problemu.

Kadrowanie? Co myślisz o tym zabiegu? I czy masz może jakieś zasady, jak na przykład fotoreporterzy agencji Reuters'a, którzy w wewnętrznej książce mają określony dopuszczalny procent kadrowania?

Komponuję patrząc wizjer, żeby później się już tym nie zajmować. Oczywiście, czasem zdarzy się, że pewien element ucieknie, czy zostanie niezauważony ale zawsze staram się myśleć skończonym obrazem.

Jacek Poremba [ur. 1966] specjalizuje się w fotografii komercyjnej. Tworzy również projekty autorskie. Jak sam przyznaje najpełniej realizuje się portretując ludzi. Początek jego artystycznym projektom dała podróż do Toskanii, skąd przywiózł cykl zanurzonych w szarościach, jakby dyskretnie ocienionych krajobrazów. Następnie powstały cykle "Sudan" i "Polska" również utrzymane w charakterystycznej "przydymionej" tonacji. Prezentował prace na wielu wystawach, między innymi w CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie (1990), galerii Photokina w Kolonii (1998), Galerii Pauza w Krakowie (2003).

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Branża
SWPA 2025 - Susan Meiselas z nagrodą za wybitny wkład w fotografię
SWPA 2025 - Susan Meiselas z nagrodą za wybitny wkład w fotografię
Jury nadchodzącej edycji Sony World Photography Award zadecydowało o przyznaniu corocznej nagrody honorowej za wybitny wkład w fotografię. Tym razem otrzymuję ją Susan Meiselas, której...
9
"Bezpieczniejsze polskie niebo" - nowe przepisy dla dronów
"Bezpieczniejsze polskie niebo" - nowe przepisy dla dronów
Projekt nowelizacji ustawy Prawo lotnicze został przyjęty przez Radę Ministrów. Polskie przepisy dotyczące dronów będą teraz dostosowane do unijnych - wprowadzają nowy podział operacji i...
1
Nowy dystrybutor FOMEI – Rudy Lis przejmuje oficjalną dystrybucję w Polsce
Nowy dystrybutor FOMEI – Rudy Lis przejmuje oficjalną dystrybucję w Polsce
Marka FOMEI zmienia dystrybutora. Popularny sprzęt oświetleniowy dla fotografów i filmujących oraz rozwiązania do druku przejmuje w Polsce firma Rudy Lis.
1
Powiązane artykuły