Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Przepraszamy za tak duże opóźnienie w publikacji informacji o nowych produktach Canona. Niestety polscy dziennikarze nie otrzymali materiałów prasowych o godzinie 6.00, gdy upływało ogólnoświatowe embargo. Canon Polska zamierza przekazać je na konferencji, której rozpoczęcie przewidziano dopiero na godzinę 16.00. Lokalny oddział Canona tradycyjnie zlekceważył polskich czytelników planując udostępnienie materiałów ponad dziesięć godzin później w stosunku do reszty świata.
Linia PowerShot G od zawsze była przeznaczona dla zaawansowanego użytkownika. Jej znaczenie zmalało co prawda nieco od momentu, kiedy ceny lustrzanek cyfrowych spadły do poziomu znanego niewiele wcześniej właśnie z segmentu zaawansowanych kompaktów, ale wciąż ma wielu zwolenników. Niestety w zaprezentowanym prawie rok temu modelu G7 zabrakło jednej z najważniejszych dla zaawansowanych użytkowników funkcji, czyli możliwości zapisu surowych plików RAW. Na szczęście firma poszła po rozum do głowy i dzisiejsza premiera oferuje opcję RAW. Przedstawiamy model Canon PowerShot G9.
Podstawowe cechy pozostały bez zmian w stosunku do poprzednika - wymiary są identyczne, to samo dotyczy zestawu trybów pracy, sposobu obsługi (w tym znanego z lustrzanek pokrętła nawigacyjnego na tylnej ściance) i systemu optycznej stabilizacji obrazu. Nawet zakres zooma jest taki sam (ekwiwalent przedziału 35-210 mm w małym obrazku), choć tutaj ze względu na inną wielkość matrycy zaszła zmiana w ogniskowej nominalnej. Nie zmieniło się natomiast jego światło - F2.8-4.8.
Mimo mocnego bazowania na poprzedniku PowerShot G9 to jednak inny aparat, który zachowuje zalety G7, dodając kilka nowych (lub w każdym razie przydatnych) rzeczy. Wspomnieliśmy już o wybłaganej przez użytkowników opcji zapisu RAW-ów. Nowy jest też sensor obrazowy - G9 rejestruje zdjęcia i filmy za pomocą matrycy CCD o rozdzielczości 12,1 Mp efektywnych w rozmiarze 1/1,7 cala (G7 - 10 Mp, 1/1,8 cala). Oczywiście zachowano obowiązkowy już system detekcji twarzy, ale rozszerzono jego skuteczność i funkcjonalność. Teraz użytkownik będzie mógł manualnie wybrać jedną z twarzy znajdujących się w kadrze (spośród maks. 35 identyfikowanych przez aparat) i śledzić ją nawet, kiedy zmieni swoje położenie. Wygodę kadrowania poprawi duży 3-calowy ekran LCD (230 tys. punktów).
Zachowano szybki procesor obrazowy Digic III (wciąż najnowszy w cyfrówkach Canona), wizjer lunetkowy umożliwiający kadrowanie przy mniejszym zużyciu baterii i dostęp do ekwiwalentu ISO 1600. Nie zmienił się też zakres czasów migawki (15-1/2500 s) oraz rodzaj nośników pamięci (SD/SDHC). Do stałej listy programów tematycznych oraz maualnych trybów ekspozycji doszły jeszcze dwa tryby ustawień użytkownika - to kolejny ukłon w stronę zaawansowanych fotoamatorów.
Canon przekonuje, że w stosunku do poprzednika poprawiono nieco wygodę trzymania aparatu - ponoć zmieniono grip (choć na zdjęciu wygląda dokładnie tak samo jak przedtem...), a na tylnej ściance dodano wyżłobienie na kciuk. Warto zwrócić uwagę na rozszerzoną funkcjonalność jeśli chodzi o współpracę z zewnętrznymi lampami błyskowymi. Canon PowerShot G9 nie tylko ma gorącą stopkę, ale też jest kompatybilny ze sterownikiem Canon Speedlite Transmitter ST-E2, pozwalającym na bezprzewodowe sterowanie kilkoma lampami. Dodatkowo umożliwiono zmianę parametrów najnowszego flasha Speedlite 580EX II z poziomu menu aparatu.
Canon PowerShot G9 trafi do sprzedaży we wrześniu bieżącego roku, a jego amerykańską cenę ustalono na poziomie ok. 500 $ (ok. 1500 zł).
Poniżej dane techniczne opisywanego aparatu.