Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Nowi członkowie serii Z rodziny FinePix nie odbiegają od standardów stosowanych przez Fujifilm. Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy, to dobry design połączony z całym mnóstwem kolorów do wyboru. Z100fd występuje w pięciu stonowanych kolorach, natomiast Z100fd oferowany jest aż w siedmiu szalonych wersjach. Oba aparaty mają zakrywane przesuwną klapką obiektyw i lampę błyskową. O ile w "dziesiątce" nie wzbudza to większych emocji, gdyż klapka przesuwa się równolegle do krawędzi poziomej aparatu, to w "setce" projektanci zaszaleli - klapka porusza się po przekątnej. Na dodatek lampka wspomagająca autofokus i informująca o działaniu samowyzwalacza ma kształt litery Z i oznacza jednocześnie nazwę serii.
Kiedy spojrzymy na parametry techniczne aparatów, zauważymy pewne ograniczenia w stosunku do poprzednika, czyli modelu Z5fd. Przede wszystkim zastosowano zwykłą matrycę CCD, a nie jak w poprzedniku Super CCD (tak przynajmniej wynika z danych technicznych udostępnionych przez producenta). Mamy nadzieję, że nie wpłynie to w znaczący sposób na jakość zdjęć. Natomiast zwiększyła się rozdzielczość - Z10 ma 7,2 Mp, a Z100 8 Mp przy rozmiarze sensora 1/2,5 cala.
Aparaty różnią się także optyką. I tak w modelu oznaczonym niższą liczbą znalazł się 3-krotny zoom optyczny o zakresie ogniskowych 38-114 mm. W modelu wyższym mamy do czynienia z zoomem 5-krotnym i zakresem 36-180 mm. W obu wypadkach zdjęcia mogą być rejestrowane przy wykorzystaniu czułości z przedziału ISO 64-1600. Ma to takie znaczenie, że oba aparaty korzystają z cyfrowej stabilizacji obrazu w pełnym zakresie czułości. Jednak "setka" ma sporą przewagę, ponieważ wbudowano w nią prawdziwą, sprzętową redukcję drgań - system stabilizacji matrycy. Tym samym to już trzeci kompakt Fujifilm (po dwóch dzisiejszych premierach: FinePix F50fd i S8000fd), w którym znaleźć można ten jakże przydatny element wyposażenia.
Literki fd oznaczają oczywiście system rozpoznawania twarzy. W obu kompaktach może on wykryć do 10 osób w kadrze i dobrać odpowiednią ekspozycję, właściwą ostrość i balans bieli. Dodatkowo sprawdza, czy oczy nie świecą przypadkiem na czerwono, a jeśli tak, automatycznie usuwa ten niepożądany efekt. Podczas fotografowania z lampą błyskową można skorzystać z trybu i-Flash, który automatycznie dostosowuje czas otwarcia migawki, czułość i moc błysku do warunków oświetleniowych. Przy małej ilości światła dobierze tak parametry naświetlania, aby tło za fotografowaną postacią było dobrze widoczne na zdjęciu. Jeśli komuś to nie wystarczy, ma do wyboru tryb Dual Shot, w którym wykonywane są dwa zdjęcia, jedno z lampą błyskową drugie bez - użytkownik sam wybiera, które bardziej mu się podoba.
Opisywane aparaty różnią się monitorami. W modelu Z10fd na tylnej ściance pojawił się 2,5-calowy ekran o rozdzielczości 150 tys. punktów, a Z100fd otrzymał sporo lepszy LCD o przekątnej 2,7 cala i rozdzielczości 230 tys. punktów. Widać wyraźnie, że "setka" przeznaczona jest dla bardziej wymagającego odbiorcy, któremu nie zależy wyłącznie na posiadaniu pstrokatego gadżetu. Drugi kompakt z pewnością zadowoli ludzi młodych, którzy nad parametry techniczne przedkładają wygląd sprzętu. Zapewne ucieszy ich także funkcja IrSimple, która pozwala na bezprzewodową komunikację przy pomocy łącza podczerwieni z innymi aparatami i komputerami wyposażonymi w taką samą funkcjonalność. Dodajmy, że w ten sposób można się miedzy innymi wymieniać wykonanymi zdjęciami. Element ten trafił do obu dzisiejszych nowości serii Z.
Nie znamy jeszcze ceny FinePiksa Z100fd, natomiast Z10fd w Stanach Zjednoczonych ma kosztować około 200 dolarów, a do sprzedaży ma trafić we wrześniu tego roku.
Poniżej przedstawiamy specyfikacje techniczne obu modeli oraz dodatkowe zdjęcia opisywanych aparatów.