Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Panasonic Lumix DMC-FZ50 nie wprowadza żadnych rewolucyjnych zmian do cenionej przez klientów serii ultra-zoomów Panasonica. Najważniejsze udoskonalenia dotyczą co prawda bardzo istotnego aspektu pracy z aparatem, to znaczy wysokich czułości, ale studiując dane techniczne dochodzimy do wniosku, że nie obędzie się bez pewnych strat. Po kolei.
Czułość maksymalna w FZ30 wynosiła ISO 400, natomiast w FZ50 jest to aż ISO 1600 (przy zachowaniu pełnej rozdzielczości; na liście jest jeszcze ISO 3200, ale oznacza zmniejszenie wymiarów obrazu). Jak dobrze wiemy, im mniejszy piksel, tym silniejsze wzmocnienie sygnału konieczne do uzyskanie tego samego ekwiwalentu czułości. Matryce w obu aparatach mają takie same rozmiary fizyczne (1/1,8"), a zatem by zmieścić dodatkowe 2 miliony pikseli w FZ50 konieczne było pomniejszenie wszystkich punktów światłoczułych. To może prowadzić tylko do wzrostu zaszumienia obrazu przy wysokich czułościach.
Producent zapewnia, że nowy przetwornik Venus Engine III zdecydowanie redukuje szumy, ale czy skok technologiczny może być aż 2,5-krotny (porównujemy tu ISO 400 w FZ30 z ISO 1600 w FZ50)? Co prawda nowy procesor potrzebuje więcej czasu na przetworzenie danych, i nie wynika to bynajmniej wyłącznie z tego, że pliki są większe. Producent wyjaśnia, że proces redukowania zakłóceń przeprowadzany jest etapami, a korekta aberracji chromatycznej, ekspozycji i szumów odbywa się w oddzielnych procesach. Jaki będzie tego efekt przekonamy się gdy aparat trafi do naszego laboratorium.
Zwracamy uwagę, że w stosunku do FZ30 spadła o 1/3 maksymalna prędkość rejestracji w trybie seryjnym oraz limit zdjęć w serii. Z drugiej strony producent zapewnia, że Venus Engine III to lepsze czasy reakcji (0,009 s opóźnienia migawki przy zmierzonej ostrości; 0,7 s na gotowość po włączeniu) oraz mniejsze zużycie energii.
Ciekawie zapowiada się nowy system o nazwie Intelligent ISO Control. Oczywiście, jak każdy Lumix, DMC-FZ50 wyposażony jest w system optycznej stabilizacji obrazu MEGA O.I.S. System I.I.C. wzmacnia jego działanie na poziomie procesora. To znaczy, aparat wykrywa ruch fotografowanego obiektu i podnosi czułość oraz skraca w miarę możliwość czas ekspozycji. Jest to zatem pierwsze rozwiązanie, które stabilizację software'ową łączy nie z jasnością fotografowanej sceny, lecz z ruchem obiektu. Bardzo sprytne. Konkurenci, którzy w pogoni za Panasoniciem uciekali się do nazywania podniesionej czułości "trybem stabilizacji obrazu" mają kolejny orzech do zgryzienia.
Osobom, dla których seria FZ jest kompletną nowością wyjaśnijmy, że FZ50 jest zaawansowanym kompaktem cyfrowym typu ultra-zoom, wyposażonym w obiektyw Leica Vario-Elmarit o 12-krotnym zbliżeniu optycznym (odpowiednik 35 - 420 mm dla małego obrazka). Aparat ten ma rozbudowany system obsługi manualnej pozwalający na szybką i wygodną pracę: dwa pierścienie na obiektywie (mechaniczny zoom i przelotowy ostrości), dwa pokrętła nastawcze parametrów ekspozycji (pod kciukiem i palcem wskazującym).
Do dyspozycji są manualne i półmanualne tryby ekspozycji oraz kilkanaście programów tematycznych. Do tego wiele przydatnych funkcji, które warto wypróbowywać w miarę podnoszenia własnych kwalifikacji - blokada ekspozycji, bracketing ekspozycji, 3 tryby pomiaru światła, kilka metod regulacji ostrości i inne. Aparat zgodny jest z licznymi akcesoriami opcjonalnymi, takimi jak konwertery czy zewnętrzne lampy błyskowe (stopka akcesoriów!).
Cena sugerowana przez producenta (na razie orientacyjna) to ok. 3000 złotych. FZ50 trafi na półki sklepowe po wakacjach i jak można się domyślać docelowo będzie nieco tańszy.