Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
To w końcu musiało się stać. Wzorem Benro, najbardziej znany producent statywów na świecie wkracza w segment stabilizatorów, zdominowany przez chińskie produkcje. Co ma do zaoferowania?
Gimbale to już dziś obowiązkowe akcesorium doskonałej większości osób filmujących aparatami (i nie tylko). Nic więc dziwnego, że obecnie na rynku mamy zatrzęsienie świetnych konstrukcji, które z roku na rok stają się doskonalsze i coraz tańsze. Póki co, na rynku dominują produkcje chińskie, które przez lata wyrobiły już sobie markę wśród użytkowników, ale tylko kwestią czasu było aż do gry wejdą także producenci statywów.
Nie tak dawno temu swoje własne gimbale zaprezentowało Benro, teraz przyszła wreszcie kolej na Manfrotto. Na rynek trafiają dwa modele, różniące się funkcjonalnością i udźwigiem oraz specjalny wysięgnik.
Co ciekawe, premiera gimbali odbyła się „po cichu” na blogu sklepu Adorama, co może rodzić pytania o to czy nie mamy do czynienia jedynie z „przeklejaniem” loga marki na zewnętrze konstrukcje, ale też nie jest to pierwszy raz gdy oficjalna strona producenta jest opóźniona względem premier. Wszystko zapewne wyklaruje się w najbliższych dniach, a póki co przyjrzyjmy się możliwościom gimbali.
Większy z oferowanych modeli, pozwoli na zamocowanie sprzętu o wadze do 4,6 kg, co pozwolić ma na swobodną pracę z lustrzankami i kamerami filmowymi. Ważąc 1,66 kg jest też stosunkowo lekki. Standardowo już otrzymujemy 3-osiowy system stabilizacji z 360-stopniowym obrotem ramion (wyjątkiem jest osia tilt z obrotem 230 stopni) i możliwością blokady każdej z osi.
Do tego specjalny uchwyt pozwalający na trzymanie całego zestawu od góry, wygodny interfejs z joystickiem, pokrętłem, 4 przyciskami i ekranem dotykowym oraz kilka zaprogramowanych trybów pracy, pozwalających m.in. tworzyć timelapsy czy też uzyskać popularny ostatnimi czasy „efekt incepcji”. Sam gimbal pozwalać ma z kolei na 12 godzin pracy.
W zestawie znajdziemy także system follow focus, do sterowania ostrością i zoomem z poziomu rękojeści, statyw oraz pilot zdalnego sterowania. W sterowaniu gimbalem pomoże zaś dedykowana aplikacja mobilna.
Mniejszy brat modelu 460 dzieli z nim praktycznie taką samą konstrukcję i możliwości. Podstawową różnicą jest jedynie mniejszy udźwig (2,2 kg) oraz mniejsza waga samego gimbala (1,09 kg). Do tego niższy model posiada tylko 1 wejście USB na opcjonalny moduł follow focus (2 wejścia USB w modelu 460) a także nieco uproszczony interfejs z mniejszą liczbą fizycznych przycisków. Oferuje za to dłuższy czas pracy, wynoszący wg producenta aż 15 godzin. Pod względem zakresu ruchów czy trybów pracy, model 220 prezentuje się identycznie, jak gimbal opisywany powyżej.
To jak na razie wszystko, co wiemy o nowych gimbalach. Bardziej szczegółowa specyfikacja pojawi się zapewne w momencie, gdy produkty trafią wreszcie na oficjalną stronę Manfrotto. Znamy już jednak cenę akcesoriów.
Model Manfrotto Gimbal 460, dostępny na razie wyłącznie w zestawie Pro Kit, zawierającym m.in. system follow focus i pilot zdalnego sterowania, wyceniony został na 750 dolarów (około 2850 zł). Za tańszy model 220 przyjdzie nam zapłacić 400 lub 500 dolarów (1500-1900 zł) w zależności od zestawu.
Z pewnością nowe gimbale nie należą do najtańszych, a polska cena, zwiększona o podatek będzie zapewne jeszcze nieco wyższa. Jeśli jednak okażą się tak dobre, jak konkurenci, chętnym na stabilizatory Manfrotto z pewnością nie będzie brakować. Wraz z gimbalami na rynku debiutuje także wykonany z włókna węglowego wysięgnik Manfrotto FAST GimBoom, który pozwoli n wydłużenie ramienia gimbala.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem adorama.com.