Wydarzenia
Zakupy w Sony – teraz w promocji Cashback
36
Tak. Zaczęło się od SX-70. Chciałem zacząć robić zdjęcia natychmiastowe, ale przede wszystkim urzekło mnie to, jak on wygląda, jak się składa i jaki jest wtedy mały. Złożony mieści się w kieszeni! Ten design naprawdę robi wrażenie. Kupiłem go od zajawkowicza z Wielkiej Brytanii, który przerabia SX-70 tak, by można było używać ich również z filmami typu 600, które są znacznie łatwiej dostępne.
Na poziomie estetycznym jest to pewne zmęczenie perfekcją cyfry, ale przede wszystkim Polaroid daje mi natychmiast skończony obrazek, od którego ja nie chcę nic więcej. Gdy używam cyfry, przynoszę z sesji średnio 1000 zdjęć i wiem, że czeka mnie jeszcze selekcja i edycja. Polaroidem robię 10-15 zdjęć, które muszę tylko zeskanować. Zero retuszu, pracy nad kolorami. Dziękuję, mam wszystko.
Z pewnością wyzwaniem jest format. Kwadrat jest kompozycyjnie trudny. Świetnie sprawdza się w ciasnym portrecie, gorzej w zdjęciach całej sylwetki. I lubi prostotę, graficzne nieprzeładowane kompozycje. Ma swoje ograniczenia, ale zdecydowanie więcej daje niż zabiera. To bardzo kreatywne medium, które pozwala na ciekawe eksperymenty. Na przykład emulsion lift, czyli ściąganie warstwy zdjęcia w wodzie i przenoszenie jej na inną powierzchnię, np. kartkę akrylową. Chcę też poeksperymentować z chlorkiem sodu i kolarzami.
Często o bardzo podstawowe rzeczy, bo dla młodego pokolenia to jest zupełna nowość. Pytają o wkłady, różnice między poszczególnymi aparatami, zwłaszcza tymi starszymi i współczesnymi, jak zacząć przygodę z Polaroidem, który model będzie najlepszy na start.
Wiesz, ja uczyłem się na SX-70, bo wtedy nie miałem zbyt wielu opcji, nie było I-2, który pozwala wygodnie, manualnie kontrolować czas i przysłonę, ma kilka trybów pracy i świetny autofokus. Żeby robić dobre zdjęcia Polaroidem, myślę, że trzeba najpierw poznać uniwersalne zasady, którymi rządzi się fotografia, zależności czas–przysłona, zrozumieć światło, to, jak jego kierunek, charakter i przede wszystkim intensywność wpływają na wygląd zdjęć. Później trzeba próbować i wyciągać wnioski.
SX-70 to aparat prosty i manualny, ale ja obsługuję go już bardzo naturalnie. Właśnie dzięki doświadczeniu potrafię ocenić, jak skorygować ekspozycję w danym świetle, czyli o ile przekręcić to małe kółeczko w lewo lub w prawo, by zdjęcie wyszło od razu dobrze. Kiedyś każdy fotograf potrafił bez światłomierza dobrać czas i przysłonę do czułości filmu. Wystarczyło, że spojrzał na światło i wiedział. Dziś aparaty robią wszystko za nas. W przypadku Polaroida oczywiście zaoszczędza nam to sporo pieniędzy, niemniej nie pomijałbym podstaw edukacji.
Na pewno nie należy się bać popełniania błędów. Ważne jest jednak, by wyciągać wnioski. Ja na swojej drodze też zmarnowałem bardzo dużo wkładów. Po każdym zrobionym zdjęciu warto sobie napisać na tylnej belce, jakie ustawienia zostały zastosowane do danego ujęcia i później je analizować. Następnie zbierać, również te nieudane, żeby do nich wracać i porównywać. Kolekcjonować takie polaroidowe fiszki.
Jeśli podchodzimy do tego naprawdę poważnie, możemy też zapisywać wszystko w notesie: jakie było światło i z której strony świeciło; co zauważyłem i dlaczego zdjęcie mogło wyjść za jasne lub za ciemne itd. Tutaj jest sporo zmiennych, włącznie z tym, jak na światło reaguje światłomierz, który może dać się oszukać, gdy np. fotografujemy pod słońce albo bardzo jasne powierzchnie odbijające światło. W I-2 jest o tyle prościej, że aparat od razu alarmuje, jeśli zdjęcie może wyjść prześwietlone lub niedoświetlone.
Bardzo mocnego. W Australii ściągałem na maksa ekspozycję, a zdjęcia i tak wychodziły za jasne. Dopiero później pomyślałem, że do Polaroida też można stosować szare neutralne filtry.
Czarno-biały jest zdecydowanie bardziej wymagający. Często robiąc testy przy tych samych ustawieniach, zdjęcia czarno-białe wychodziły za jasne. Trzeba ściągnąć więcej ekspozycji, żeby uzyskać odpowiedni kontrast. Czarno-białe dłużej też się „wołają”. Generalnie bardzo je lubię, są konkretne, mają ładne tony.
W modelach z AF żadne. SX-70 wyposażony jest w system ultradźwiękowy, który działa jak sonar w łodzi podwodnej albo jak echolokacja u nietoperzy. Aparat wysyła impuls ultradźwiękowy i mierzy czas powrotu. W ten sposób oblicza odległość. Jest to o tyle dobre, że działa w każdych warunkach, nawet w zupełnej ciemności. W nowym I-2 mamy już AF oparty o LiDAR, czyli najnowszą, topową technologię. Natomiast w manualu sprawa nie jest taka prosta. Oczywiście ja już się tego nauczyłem, ale początki były trudne. Trochę tym kółkiem trzeba się nakręcić, zwłaszcza jeśli chcesz bardzo punktowo i dokładnie wyostrzyć, np. idealnie na oczy.
Polaroid ostrzy od niecałego metra, częstszym błędem jest to, że fotograf staje za daleko. Oczywiście każdy może mieć swój pomysł na zdjęcie, ale uczestnicy warsztatów często popełniają podstawowe błędy kompozycyjne, zostawiają zbyt dużo miejsca nad głową, czy dziwnie obcinają postać. W przypadku Polaroida najlepiej sprawdza się stara dobra zasada złotego podziału.
To prawda, choć to też zależy od aparatu. W wizjerze I-2 wyświetla się ramka korekcji paralaksy, co ułatwia przewidzenie, jak będzie wyglądał kadr. Ale w przypadku SX-70 musisz po prostu pamiętać, że to, co widzisz, to mniej więcej 80% tego, co będzie na finalnym zdjęciu, i że lewa i dolna krawędź to nie jest faktyczne cięcie kadru. Twoim wyznacznikiem jest lewy górny róg. Ma to kluczowe znaczenie, jeśli kompozycja ma być idealnie centralna. To znów kwestia doświadczenia i nawyku, który z czasem sobie wyrabiasz. Dziś już się nad tym nie zastanawiam, po prostu wiem, jak mam kadrować.
Kiedy ja zaczynałem, nie było I-2, musiałem nauczyć się fotografowania na SX-70, co spowodowało, że mam teraz dużą łatwość w fotografowaniu każdym aparatem Polaroida. I-2 na pewno pozwoli zrozumieć wiele rzeczy bez marnowania wkładów. Dobierze parametry sam lub pozwoli nam wygodnie wprowadzać korekty ręcznie, by sobie poobserwować, jak konkretna zmiana wpływa na wygląd zdjęcia. Ale jeśli pytasz mnie, jaki aparat jest najlepszy na początek, odpowiadam – jakikolwiek analog. I nie musi to być aparat natychmiastowy. Jeśli opanujemy podstawowe zależności, Polaroidem też będzie się fotografować dużo łatwiej.
Zabawną rzecz. Śmiałem się ostatnio, że wszystkim jest strasznie gorąco. Zdjęciem nie trzeba już machać. Wszyscy widzieliśmy to na filmach czy w teledyskach, ale dziś to już zupełnie inny proces. Nowoczesna chemia nie wymaga „pomocy” w szybkim suszeniu, natomiast zdjęcie, zaraz po wykonaniu, nadal powinniśmy chronić przed światłem. Właśnie po to jest dark slide, ta czarna rozwijana zaślepka, która zakrywa wrażliwą stronę zdjęcia. Najlepiej odczekać 5-10 s lub schować zdjęcie od razu do kieszeni. Polaroidy podczas „wołania” generalnie lubią ciemne i ciepłe miejsca, jak tylna kieszeń spodni czy – i mówię zupełnie poważnie – stanik u dziewczyny. Wystawienie zdjęcia na światło oczywiście nie sprawi, że się nie wywoła, ale kontrast może być słabszy, a kolory – bledsze.
Tak, to też jest częste pytanie podczas spotkań i warsztatów – jak przechowywać zdjęcia. Na pewno warto je trzymać w ciemnym miejscu. To trwałe materiały, ale z czasem pod wpływem światła się zmieniają. Ściana za mną jest na to najlepszym dowodem. Dwa górne rzędy były kiedyś czarno-białe. A teraz są jakie? Żółto-szarawe.
Ale w końcu są też ładne albumy. (red. Łukasz pokazuje duży elegancki album marki Polaroid). Z recyklingu. Lekkie, ładne i praktyczne. To chyba najładniejszy album na Polaroidy, jaki widziałem, i nie jest też specjalnie drogi. W jednym mieści się 160 zdjęć. Myślę o tym, by przenieść wszystkie zdjęcia właśnie do tych albumów.
Pierwszą makietę na 250 stron mam już nawet gotową. W tej chwili jestem na etapie poszukiwania wydawcy i finansowania, o co nie jest dziś łatwo.
Rocznik 88. Pochodzi z Tarnobrzegu, obecnie mieszka w Warszawie. Fotografuje gwiazdy, modelki, aktorów, muzyków i influencerów, ale nie zapomina o dokumentowaniu życia codziennego. Samouk. Fotografuje od dziecka za sprawą taty fotografa, który pokazał mu sposób na wyrażanie siebie i łapanie ulotnych chwil. Fascynat fotografii analogowej. Poprzez zdjęcia uzewnętrznia emocje, nieustannie odkrywając przy tym samego siebie. Pracował m.in. dla Sephora, Valentino, Loreal, Calzedonia, Converse, Dior Backstage, Samsung, Puma i wiele innych. ig: @lukaszdziewic
Łukasz Dziewic będzie jednym z prelegentów na zbliżającym się festiwalu Światłosiła w Gdańsku. W piątek 6 września o godz. 9:45 wystąpi z wykładem “Jak zaskoczyć fotografią analogową i być na czasie”, a o 13:30 będzie można się z nim spotkać na stoisku Polaroid. Więcej o festiwalu Światłosiła na stronie swiatlosila.pl