Akcesoria
DJI Mic Mini - superlekkie, małe i niedrogie mikrofony na start
Chyba to, że pozwala mi uchwycić piękny moment, zatrzymać go, by móc do niego wrócić po jakimś czasie. Jest w tym jakaś magia. Lubię kolekcjonować wspomnienia poprzez fotografię. Daje to też duże pole do popisu dla wyobraźni. Mogę wymyślić kilka historii i powołać je do życia, zupełnie jakbym pisała wiersz, tylko za pomocą obrazów.
Trudno mi określić mój styl, ponieważ, jak sama zauważyłaś, podlega on ciągłym przemianom. Wydaje mi się, że ostatnio w mojej twórczości dominuje tendencja do pewnego rodzaju kinematografii: być może wreszcie wyszło na jaw to, czego nauczyłam się jako operatorka kamery. Nagrywam historie wizualne, którym tak naprawdę nie nadaję żadnego znaczenia ani dramatyzmu. Pokazuję po prostu to, co czuję w danej chwili. Podoba mi się, że widz ma możliwość samodzielnego odkrycia historii, która stoi za daną pracą, a ja nie ingeruję w ten proces.
Tak, do wielokrotnej ekspozycji doszłam w dość skomplikowany sposób. Długo zajęło mi znalezienie „mojej” fotografii, bo do tej pory zawsze starałam się fotografować jak typowy klasyk i mistrz fotografii. Pewnego dnia jednak po prostu zobaczyłam, że nie ma m n i e w tym wszystkim, więc zaczęłam szukać. Z jakiegoś powodu stwierdziłam, że mój styl może wyrosnąć z określonej techniki, w tym przypadku wielokrotnej ekspozycji. Fotografowałam tak przez 5 lat i był to ważny okres, który ostatecznie dobiegł końca. Do dziś jednak szanuję tamten czas, bo to wtedy zaczęłam się czuć jak autorka z jakąś zamanifestowaną wizją, która ma zdolność przekładania swoich stanów i emocji na płaszczyznę obrazu.
Tak, wciąż preferuję intuicyjne podejście do pracy i nie planuję sesji z wyprzedzeniem. Bardziej interesuje mnie przyglądanie się procesowi i eksperymentowanie niż podążanie za zaplanowanym scenariuszem. Planując wcześniej, mogę nigdy nie wymyślić tego, co daje mi spontaniczność, ponieważ podczas planowania umysł działa tylko w ramach tego, co jest mu znane. Kreatywność natomiast ujawnia czasem zupełnie nieoczekiwane aspekty i lubię być na to otwarta.
Najtrudniejsza była dla mnie postprodukcja obrazu cyfrowego, a konkretnie korekcja barwna. Na kliszy uzyskujesz bardzo dobrą bazę pod względem koloru i kontrastu, którą możesz albo zostawić w spokoju, albo nieco zmienić w pożądanym przez siebie kierunku. Znalezienie swojego stylu obróbki i ogólnie nauczenie się, jak obrabiać obraz cyfrowy to było coś, co do niedawna zniechęcało mnie do fotografii cyfrowej. Otrzymywałam bardzo nudne „surowe” pliki i myślałam, że cała fotografia cyfrowa jest „płaska”, a po prostu nie wiedziałam, jak z nią pracować. Dziś już nie fotografuję na filmie: fotografia cyfrowa stała się dla mnie czymś nowym, a film mnie zmęczył. Podoba mi się to, że teraz od razu mam efekt, mogę udostępnić zdjęcie lub przetworzyć serię zaraz po wykonaniu. Dużo fotografuję i lubię mieć szybki dostęp do wyników mojej pracy.
Moim codziennym aparatem jest Leica Q2 i uwielbiam go! Na sesjach często używam również Leiki M11 z obiektywami 35 i 50 mm oraz Sony FX3 (obiektywy 35 i 24 mm) do krótkich form wideo, które w tej chwili szczególnie mnie interesują. Czasami używam też Fujifilm X-Pro3 do trybu wielokrotnej ekspozycji.
Mój idealny dzień zdjęciowy odbyłby się prawdopodobnie w Tokio, które bardzo chciałabym kiedyś odwiedzić. Po prostu spacerowałabym ulicami, łapiąc kilka nieinscenizowanych ujęć.
U każdego jest zapewne inaczej, ale dla mnie rzeczywiście media społecznościowe są ważne. Lubię dzielić się z innymi tym, co robię, a także swoją energią. Social media dają mi również wsparcie, gdy moja praca rezonuje z publicznością. Umożliwiły mi dzielenie się twórczością ze światem za pomocą zaledwie kilku kliknięć i moim zdaniem jest to bardzo fajne, choć jak wszystko ma swoje wady. Wciąż jednak widzę więcej zalet. Media społecznościowe pozwoliły mi zamanifestować moją kreatywność oraz podzielić się przemyśleniami i doświadczeniami, więc aktywnie wykorzystuję je do interakcji ze światem.
Kiedy robiłam podwójne ekspozycje na kliszy, sprzedawałam wydruki dość aktywnie i w dużej ilości. To było moje główne źródło utrzymania i wielu ludzi mogło mnie wesprzeć, ponieważ koszt wydruku był niski. Podobało mi się, że na moje zdjęcia mógł sobie pozwolić każdy: nie tylko niektórzy kolekcjonerzy i koneserzy sztuki, ale także zwykły człowiek, który chciał udekorować swój dom, miejsce pracy, zrobić taki prezent swoim bliskim albo po prostu wesprzeć mnie jako autorkę. I to uczucie zostało we mnie, więc nigdy nie byłam bliska idei limitowanych edycji. Rozumiem, dlaczego to się robi, jak to wpływa na wartość i koszty, ale ja chcę, aby moja kreatywność była dostępna, a nie była przywilejem nielicznych. Nie jestem teraz zbyt aktywna jeżeli chodzi o odbitki, ponieważ jest kilka projektów, które pochłonęły cały mój czas.
Poza fotografowaniem uwielbiam jogę oraz książki. Kocham czytać, ale jako że mój kalendarz wypełniony jest po brzegi, ciężko mi znaleźć na to Social media pozwoliły mi zamanifestować moją kreatywność, podzielić się przemyśleniami i doświadczeniami czas. Zaczęłam ćwiczyć około rok temu, teraz robię to 5–6 razy w tygodniu i sprawia mi to dużą przyjemność.
W przyszłym miesiącu planuję odwiedzić Tajlandię i poznać ten kraj, więc nie robię żadnych fotograficznych planów na ten czas. Mam jednak nadzieję nakręcić tam kilka klimatycznych filmów, szczególnie w Bangkoku!
Polina Washington to artystka wizualna z Petersburga. W 2014 roku ukończyła Wyższą Szkołę Filmu i Telewizji z tytułem operatorki filmowej. Wykłada fotografię, prowadzi warsztaty. Jest autorką książki zatytułowanej „VISION”, a także książki fotograficznej „End of the Night”. Prowadzi kanał na Telegramie o kreatywności i fotografii: VISIONROOM. Aktualnie pracuje nad podcastem poruszającym temat strachu w działaniach kreatywnych oraz skupia się na krótkich formach wideo. www.polinawashington.com