Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
„List” jest z założenia opowieścią o tajemnicy, o czymś ukrytym, nierozpoznanym. Na poziomie symbolicznym chciałem, żeby widoczny był tutaj spór między światłem a cieniem, tym co ukryte z odsłoniętym, pomiędzy rozpoznanym a niewypowiedzianym. Interesowała mnie taka narracja fotograficzna, która więcej skrywa niż pokazuje. Chciałem, żeby widz sobie wyobrażał i dopowiadał bardziej, niż widział zbyt dużo.
Janka fotografowałem przez kilkanaście miesięcy, podczas wycieczek, wakacji, w drodze do szkoły, w domu. On lubił ten czas, który wspólnie spędzaliśmy. Dość szybko przyzwyczajał się do tego, że obserwuję go przez obiektyw. Oddawał się swoim zajęciom – układaniem szałasu z patyków, zabawie na ogrodzie, przeglądaniu książek. Ja mu się przyglądałem i rejestrowałem obrazy. Oczywiście interesowały mnie sytuacje, gdy słońce było odpowiednio nisko, momenty, kiedy mogłem mocno użyć światła, cienia i kompozycji barwnych.
Nie chciałem robić historii dokumentalnej wprost o Janku. To nie miał być mesydż o chłopcu z Zespołem Downa i jego ojcu fotografie. Mam taką obserwację, że w fotograficznych narracjach intrygujące rzeczy dzieją się na styku między konwencjami. Dlatego Janka traktuję w tej opowieści trochę jak aktora, który staje się bohaterem fikcyjnej historii. Fakt że zdjęcia nie są kreowane, tylko podchwycone, nadaje mam nadzieję przekazowi wiarygodności. W „Liście” zależało mi na tym, by historia rozgrywała się poza czasem i miejscem, żeby można było ją interpretować niezależnie od warstwy biograficznej, całego backgroundu o konkretnym ojcu fotografie i jego synu.
Jest równoważny z sekwencją zdjęć. Istotne było dla mnie, by otwierał, a nie zamykał możliwości odczytywania całości. Starałem się tak „List” skonstruować, by podobne metafory działały w obrazach i tekście. Czy to się udało? Na to pytanie odpowiedzieć muszą czytelnicy…
Książkę „List do chłopca z latarką” można rezerwować i wesprzeć jej wydanie. Zainteresowani mogą to zrobić na stronie zrzutka.pl/list.