"Ważniejsze od zrobienia zdjęcia jest samo spotkanie z inną osobą" - rozmowa z Maciejem Pisukiem

Maciej Pisuk to odkrycie fotografii dokumentalnej ostatniego czasu. Jego cykl zdjęć z warszawskiej Pragi pokazywany był w CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie i podczas FotArtFestivalu w Bielsku-Białej. Zachęcamy do lektury naszej rozmowy z autorem.

Autor: Marcin Grabowiecki

6 Marzec 2012
Artykuł na: 6-9 minut
fot. Maciej Pisuk

Interesuje mnie Twoje podejście do człowieka i fotografii. Czy możesz rozwinąć swoje poglądy na temat społecznej roli fotografii i tego czym jest dla Ciebie?

Myślę, że czasy, w których jakiś reportaż lub zdjęcie prowokowało zmiany społeczne już minęły. Naiwnością byłoby sądzić, że reportaż interwencyjny ma dzisiaj rację bytu. Nie bardzo wierzę w to, żeby wstrząsający materiał fotograficzny opublikowany w prasie mógł wywołać masowe protesty albo reakcję władz. Ale nie znaczy to wcale, że fotografia pozbawiona jest społecznego znaczenia lub, że nie jest w stanie przenieść i pokazać ważnych społecznie treści. Bardzo istotne jest dla mnie to, co dzieje się między fotografem a fotografowanym. Uważam, że sam akt fotografowania może mieć swoje skutki społeczne.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z Pragą i fotografią?

Jestem trochę fotografem z przypadku. Dla mnie zawsze najważniejszy był kontakt z ludźmi. Fascynowała mnie możliwość rezydowania w różnych rzeczywistościach. Uważałem, że sztuka jest o tyle istotna, o ile bliska jest rzeczywistości, co nie znaczy, że musi ją odtwarzać. (Sztuka abstrakcyjna też może być bliska rzeczywistości. Film "Matrix" jest filmem o naszej współczesności, chociaż zrealizowanym w gatunku science-fiction).

W 2002 zamieszkałem na Pradze. Znalazłem się w środku świata, który był dla mnie obcy, trochę niezrozumiały, trochę egzotyczny, a jednocześnie pociągający. Miałem poczucie, że to jest rzeczywiście ta gorsza część miasta, gorsza przede wszystkim dla tego, że tak była powszechnie postrzegana. Był to dla mnie trudny moment i może dlatego wydawało mi się, że dobrze pasuję do tej rzeczywistości. Zacząłem się poruszać po Pradze z aparatem, który był w mniejszym stopniu narzędziem do robienia zdjęć, a w większym stopniu pretekstem do tego, żeby poznać ten świat.

Byłem wtedy w marnej kondycji psychicznej i łatwiej mi było nawiązać kontakt z mieszkańcami Pragi, niż odwiedzać swoich znajomych z "drugiego brzegu". To było doświadczenie przypominające trochę "rozmowę w pociągu". Czasami łatwiej się komunikujemy z kimś kogo dopiero poznaliśmy, niż z kimś kogo znamy długie lata.

fot. Maciej Pisuk

Nagle odkryłem, że w tej sytuacji kontakt związany z robieniem zdjęć jest ważny zarówno dla mnie jak i dla ludzi, których odwiedzam. Wytworzyły się relacje, które stały się czymś cennym.

Człowiek z aparatem zawsze kojarzył się ludziom z Pragi z osobnikiem, który chce ich wykorzystać, który czyha tylko na jakiś dramatyczny, szokujący obrazek. Fotografowie często robili zdjęcia ukradkiem albo przez okna samochodu.

Dla mnie często ważniejsze od zrobienia zdjęcia jest samo spotkanie z inną osobą.

Według filozofów dialogu spotkanie to pewien fenomen, to wydarzenie, które powoduje określone skutki etyczne. Oczywiście nie każde zetknięcie się ludzi czy rozmowa ma znamiona takiego fenomenu. W latach dziewięćdziesiątych, mieszkając w Krakowie uczestniczyłem w seminarium Tischnera - "filozofia dramatu". To było niezwykle ważne dla mnie intelektualne doświadczenie, które potem wpłynęło na moje myślenie o fotografii.

Spotkanie jest czymś, co może nam się przydarzyć, jeśli nasza relacja z drugą osobą jest spontaniczna, szczera i głęboka. Jeśli jesteśmy w stanie odsłonić swoją twarz. To może się przełożyć również na efekt artystyczny i może na swój sposób oddziaływać dalej. Paradoksalnie aparat w tym przeszkadza, a cała trudność polega na tym, żeby robić zdjęcia nieomal go nie używając.

Jak Ci się to udaje?

Zauważyłem, że ile razy "napinam się" na zrobienie zdjęcia efekt jest raczej mizerny. Najcenniejsze fotografie powstawały najczęściej niejako na marginesie spotkań, rozmów z których wychodziłem poruszony. Zdarzało się, że przeglądając później film, nie mogłem sobie przypomnieć, w którym momencie te zdjęcia powstały.

To też wiąże się z tym, że ja naprawdę "idąc robić zdjęcia" nie idę robić zdjęć. To są dla mnie odwiedziny u przyjaciół, u znajomych. Zdjęcia powstają niejako przy okazji.

fot. Maciej Pisuk

W ostatnim czasie miałeś dwie wystawy (w CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie i podczas FotArtFestivalu w Bielsku-Białej). Jesteś z nich zadowolony?

Tak, najbardziej cieszę się z tego, że wystawę w CSW zobaczyło wielu mieszkańców Brzeskiej. Prawie wszyscy moi znajomi, których portrety tam pokazywałem byli na wystawie w Warszawie. Fakt, że ich wizerunki znalazły się w tak szacownym miejscu jest rodzajem uhonorowania dla tych ludzi. Najcenniejsze jest dla mnie to, że oni też poczuli się ważni.

Myślisz o wydaniu książki?

Kiedy zacząłem myśleć o upublicznieniu tych zdjęć, to od razu pojawił się pomysł książki, w której tekst byłby równie ważny jak zdjęcia.

Czy ten pomysł jest nadal aktualny?

Tak, cały czas fotografuję na Pradze. Wystawa była tylko pewnym etapem. Książka powoli powstaje. Pracuję nad tekstem, który będzie towarzyszyć zdjęciom.

Których fotografów sobie cenisz?

Jest cały nurt w fotografii, który wydaje mi się ważny, ciekawy i inspirujący. To są wszystkie te zdjęcia, kiedy fotografowie działali bez premedytacji, fotografowali swoje najbliższe otoczenie, którego częścią byli oni sami. Wtedy powstawały nasycone prawdą, wstrząsające fotograficzne dokumenty.

Jest mnóstwo znakomitych fotografek i fotografów, którzy działają w ten sposób, choć posługują się bardzo różnymi konwencjami: od Sally Mann do Nan Goldin - to jest pewien nurt, który jest mi bliski. Bardzo lubię projekt Jacoba Aue Sobola zrealizowany w Grenlandii ("Sabine"). To jest osobisty cykl, w którym Sobolowi udało się wyjść poza prywatność, opowiedzieć uniwersalną historię, która wszystkich porusza. W ten rodzaj fotografii wierzę.

Dziękuję za rozmowę.

{GAL|25784
Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Łukasz Skwiot: „Coś takiego jak nietrafione zdjęcie już nie występuje”
Łukasz Skwiot: „Coś takiego jak nietrafione zdjęcie już nie występuje”
Od lat relacjonuje z linii bocznych najważniejsze wydarzenia futbolu. Nam opowiada o realiach pracy stadionowej i o tym, jak jego pracę zmienił najnowszy flagowy korpus Canon EOS R1,...
31
Tania Franco Klein: kultura to dziś jedyna forma oporu
Tania Franco Klein: kultura to dziś jedyna forma oporu
Mimo młodego wieku, jej prace znajdują się w stałych kolekcjach MoMA w Nowym Jorku oraz The Getty Center w Los Angeles. Meksykańska artystka pochyla się nad skutkami nadmiernej stymulacji...
12
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman za pomocą jednego prostego gestu kwestionuje nasze postrzeganie turystyki i relacji z lokalnymi społecznościami. Jego twórczość polega na przedstawianiu paradoksów. Fotograf...
17
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)
zamknij
Partner:
Zagłosuj
Na najlepsze produkty i wydarzenia roku 2024
nie teraz
nie pokazuj tego więcej
Głosuj