Andreas Feininger - "mówimy tym samym językiem"

"Fotografia to mowa w obrazach, jedyny język rozumiany na całym świecie. Sprawia to, że jest ważna i jedyna w swoim rodzaju. Ale tak jak język mówiony czy pisany można wykorzystywać albo w inteligentny sposób celem poszerzenia wiedzy, wymiany myśli, duchowego rozwoju, albo marnować na bezsensowne plotki, tak i fotografia może przekazać odbiorcy coś cennego lub też zmarnować jego czas na nic nie warte bla-bla-bla. Najistotniejszą cechą fotografii jest zatem jej treść" - to słowa Andreasa Feiningera, którego wystawę "Nowy York, lata czterdzieste" możemy oglądać w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie do 29 sierpnia 2010.

Autor: Marcin Grabowiecki

17 Sierpień 2010
Artykuł na: 6-9 minut

Fotografia to mowa w obrazach, jedyny język rozumiany na całym świecie. Sprawia to, że jest ważna i jedyna w swoim rodzaju. Ale tak jak język mówiony czy pisany można wykorzystywać albo w inteligentny sposób celem poszerzenia wiedzy, wymiany myśli, duchowego rozwoju, albo marnować na bezsensowne plotki, tak i fotografia może przekazać odbiorcy coś cennego lub też zmarnować jego czas na nic nie warte bla-bla-bla. Najistotniejszą cechą fotografii jest zatem jej treść.

Autorem tych ciągle aktualnych słów jest uznawany za prekursora nowoczesnej fotografii dziennikarskiej i legendę historii fotografii Andreas Feininger. Sam siebie nie określał mianem artysty, lecz rzemieślnika. Pracował przy pomocy aparatu, którego rolę porównywał do roli maszyny do pisania w twórczości dziennikarza. Interesowały go dwa tematy - życie wielkiego miasta i przyroda. W obu starał się odnajdywać ład, geometrię i uwypuklać harmonijną formę oraz strukturę obiektów. Feininger pragnął przedstawiać fotografowane obiekty w możliwie jak najprostszy sposób. W jego pracach widoczna była fascynacja awangardą lat 20. XX wieku z Bauhausem na czele.

Andreas (Bernhard Lyonel) urodził się 27 grudnia 1906 roku w Paryżu jako najstarszy syn znanego malarza Lyonela Feiningera i jego żony Julii Lilienfeldt. Już dwa lata później przenosi się wraz z rodziną do Niemiec. W Weimarze, gdzie jego ojciec prowadził warsztaty i wykłady w nowopowstałym Bauhausie młody Andreas zafascynował się przyrodą. Niechęć do przymusu zmusiła go do opuszczenia liceum w wieku 16 lat. Edukację kontynuował w Bauhausie. Ukończył tam warsztaty ze stolarstwa, ale nie chcąc pracować w zawodzie podjął studia architektoniczne.

Empire State Building, Nowy Jork, 1940, (c) AndreasFeiningerArchive.com

W tamtym czasie Feininger zaczyna intensywniej interesować się fotografią. Jego pierwszym aparatem był Voigtländer w formacie 4,5 na 6 centymetrów. Pragnąc doskonalić swoje umiejętności zapisuje się do klasy fotografii uczącego w Bauhausie Waltera Peterhansa. Swoją pierwszą ciemnię urządza w piwnicy rodzinnego domu. Feininger był uzdolniony, ambitny, cierpliwy i pedantyczny przy obróbce zdjęć. Eksperymentował z procesami ciemniowymi i konstrukcjami optycznymi. W 1929 roku zostaje architektem. Ma jednak problemy ze znalezienia pracy w zawodzie, co związane jest z trudną sytuacją Niemiec. Przenosi się do Paryża, gdzie znajduje zatrudnienie u wybitnego architekta Le Corbusiera. W 1933 roku na zaproszenie swojej przyjaciółki Gertrud (Wysse) Hägg przenosi się do Szwecji. Również w Sztokholmie ma problemy ze znalezieniem pracy w zawodzie. Przypadkowe spotkanie ze znanym architektem pomaga mu zająć się fotografią architektury. W tym samym roku żeni się z Wysse, z którą ma jednego syna.

Niesprzyjający klimat polityczny po raz trzeci zmusza Feiningera do zmiany miejsca zamieszkania. W 1939 roku emigruje do Stanów Zjednoczonych. Udaje mu się znaleźć pracę w agencji Black Star Picture, gdzie zostaje zatrudniony jako "fotograf do wszystkiego". Mimo wyczerpującej pracy znajduje czas na fotografowanie miejskiego życia: wieżowców, mostów, parków. Za pomocą zdjęć tworzy opowieść o tętniącej życiem metropolii, jaką niewątpliwie był Nowy Jork w latach 40.

(...) większość ludzi ocenia fotografię jedynie pod kątem technicznej jakości. Gdy jest "ostra" i posiada naturalne kolory, uważana jest za dobrą. W przeciwnym wypadku nie. Moim zdaniem to tak, jakby oceniać literacki język pisarza pod kątem gramatyki i zasad ortograficznych, a przecież nawet technicznie perfekcyjna fotografia może być nieciekawa i bez jakiejkolwiek treści. Dla mnie aparat fotograficzny jest tym, czym maszyna do pisania dla dziennikarza lub pisarza. To niezbędny instrument naszej pracy, którego nie należy jednak przeceniać. W przeciwnym razie fotografujący staje się niewolnikiem podejścia, które brzmi: "Gdybym tylko miał nikona (albo leicę czy pentaksa), też robiłbym wspaniałe zdjęcia". Nic bardziej błędnego. Nie chcę przez to powiedzieć, że technika fotografowania jest nieistotna. Przeciwnie, wykorzystana w odpowiedni sposób, może wydobyć wielkie możliwości wybranego tematu.

Na promie z New Jersey do Nowego Jorku, 1940 (c) AndreasFeiningerArchive.com

Pracując w agencji Feininger poznaje Wilsona Hicksa - dyrektora działu fotograficznego i zastępcę redaktora naczelnego czasopisma "Life", który proponuje mu pracę w charakterze "wolnego strzelca". Po dwóch latach pracy spełnia się jego marzenie - zostaje zatrudniony jako etatowy pracownik prestiżowego czasopisma, o wiodącej pozycji na rynku. "Life" oferował komfortowe warunki pracy traktując fotografów jak artystów i zostawiając im dużo swobody twórczej. W ciągu dwudziestu lat ukazało się 346 reportaży Feiningera.

Wilson Hicks dostrzegał w artyście nie tylko uzdolnionego fotografa, ale i pisarza. W 1945 proponuje mu napisanie książki na temat fotografii. Publikacja "Feininger o fotografii" dotyczyła technicznych i artystycznych aspektów fotografowania i stała się klasykiem w tej dziedzinie. Feininger w ciągu następnych lat pisze kolejne książki.

W 1962 roku kończy współpracę z "Life". Powraca do pracy jako niezależny twórca - oddaje się fotografowaniu i pisaniu. Umiera 18 lutego 1999 roku w Nowym Jorku.

Wystawa "Nowy York, lata czterdzieste" przybliża nam najbardziej znane zdjęcia Feiningera, które wykonał w latach 40. w Nowym Jorku. W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie możemy zobaczyć 94 fotografie metropolii.

Wierzę w to, że każdy kreatywny fotografik musi mieć odwagę, by iść własną drogą, nawet jeśli odbiega ona od tradycyjnych zasad i przeciwstawia się istniejącym tabu. Sam bywałem określany oderwanym od ziemi romantykiem, artystą goniącym za efektem, obłudnikiem i arogantem... jednak jest mi to całkowicie obojętne. Tylko wówczas gdy nie jestem skrępowany istniejącymi regułami, tworzę fotografie, z których jestem dumny. Moje albumy nie sprzedają się w milionach egzemplarzy, jak popularne powieści. Nie są też przeznaczone dla każdego odbiorcy. Napisałem je dla wykształconych ludzi, których cechuje odwaga, chęć poznawania i cieszenia się nowymi wizjami oraz pomysłami. Jednym słowem - interesuje ich moja twórczość, gdyż "mówimy tym samym językiem".

Cytaty pochodzą z "Filozofii fotografowania" Andreasa Feiningera

{GAL|25816
Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman za pomocą jednego prostego gestu kwestionuje nasze postrzeganie turystyki i relacji z lokalnymi społecznościami. Jego twórczość polega na przedstawianiu paradoksów. Fotograf...
15
Magdalena Wosińska: Wychowanie w Polsce dodało mi odwagi w Ameryce
Magdalena Wosińska: Wychowanie w Polsce dodało mi odwagi w Ameryce
Z Katowic na Times Square. O niepewnych początkach, subkulturze amerykańskich skejtów końca lat 90. oraz o tym, jak dzieciństwo w Polsce wpłynęło na jej karierę w USA, rozmawiamy z Magdaleną...
12
Tomasz Lazar: „Dopiero gdy poświęcamy czas, zaczynamy widzieć"
Tomasz Lazar: „Dopiero gdy poświęcamy czas, zaczynamy widzieć"
O poszukiwaniu tematów, świadomym budowaniu narracji, pułapce mediów społecznościowych i szansach oraz zagrożeniach, które stawiają przed nami nowe technologie, rozmawiamy z...
36
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (1)