Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Lydia Panas stała się artystką, żeby zmierzyć się z tym, czego od zawsze się bała. Wśród rzeczy, które miały na nią wpływ znalazły się m.in. albumy rodzinne. Uważa, że tego typu zdjęcia są "słodkie", ludzie są na nich zwykle uśmiechnięci. Takie zdjecia nie są dla niej ciekawe. To co ją interesuje to zdjęcia, na których ludzie wyglądają na zamyślonych. Jej uwagę przykuwają ci z poważnym wyrazem twarzy, którzy nie uśmiechają się; ludzie którzy nie mieszczą się w konwencji zdjęcia z imprezy rodzinnej. Na zbiorowych portretach dostrzega, że często każda z postaci opowiada inną historię. Interesują ją te postacie, które czują się mniej komfortowo od reszty. Jej zdaniem wyrażają one to, co trudno wyrazić słowami. Zbiorowe zdjęcia pokazują dystans, który dzieli jednostki. Trudno nie dostrzec tych elementów w jej najnowszych pracach.
Lydia uważa się za obserwatora. Jej zdjęcia są dokumentami pokazującymi, jak widzi świat. Mówi, że interesuje ją psychologiczna złożoność ludzkiej duszy. Pragnie zgłębić jej ciemniejszą część, uczucia z którymi się zmagamy.
Jej rodzice przybyli do Ameryki, jako emigranci z Grecji. Panas już jako dziecko zaczęła obserwować świat. Jej pierwsze fotografie były czarno-białe. Uwieczniała na nich głównie swoje dzieci. Pierwszy raz wykonała kolorowe zdjęcia podczas meczu koszykówki, w którym uczestniczyła jej córka. Zrobiła wtedy cykl portretów jej szkolnych koleżanek. Jej kolorowe prace mówią o relacjach między rodziną. Artystka jest zafascynowana relacjami między ludźmi.
W trakcie sesji nie reżyseruje sytuacji. Po prostu patrzy. Kiedy przychodzi czas wykonania ujęcia jej bohaterowie stają przed kamerą, patrzą na nią, a ona patrzy na nich. Wtedy chowa się za czarna kurtyną (Lydia pracuje aparatem wielkoformatowym) i czeka. Najpierw zaczyna coś widzieć, a potem czuć. Na zdjęcia przychodzi zawsze otwarta, nie ma sprecyzowanego pomysłu na ujęcie. Ta sytuacja jest dla niej ekscytująca i przerażająca jednocześnie.
Podczas sesji między fotografem a pozującymi wytwarza sie napięcie. Artystkę interesuje, jak jej bohaterowie stoją w relacji do siebie, do niej. Mówi, że żeby zrozumieć jej fotografie trzeba je poczuć. Kolejnym ekscytującym etapem jest element niespodzianki, który pojawia się, kiedy ogląda wywołane negatywy. Dostrzega wtedy rzeczy, których nie zauważyła podczas sesji.
Do pozowania zaprasza rodzinę, przyjaciół, swoich studentów. Prosi ich zwykle o przyprowadzenie ze sobą kilku czonków rodziny. Do zdjęć wybiera ludzi, o których myśli, że rozumie ich w pewien sposób. Podczas pozowania o nic ich nie prosi, mają po prostu "stać i być". Elementem, który powtarza się w jej zdjeciach jest dystans. Fotografie są o samotności, o tym co powoduje, że nie jesteśmy w pełni obecni. Prace Panas nie są oczywiste, sugerują coś. Są to napięcia, obawy.
Zwracam dużą uwagę na światło. Staram się fotografować popołudniami, kiedy dzień jest słoneczny. Wolę jednak zachmurzone dni. Dzięki chmurom wytwarza się piękne światło. Kiedy pracujesz w plenerze i musisz się umawiać z modelami, masz mniejszą kontrolę nad warunkami oświetleniowymi, więc staram się pracować wczesnym wieczorem.
Wśród swoich inspiracji wymienia literaturę, muzykę i malarstwo. Jeśli chodzi o fotografię fascynują ją: Robert Frank, Diane Arbus, Cindy Sherman, Sophie Calle, Richard Avedon i Hiroshi Sugimoto. Mimo tego uważa, że najlepszą inspiracją jest dla niej życie samo w sobie:
Jesteśmy na ziemi przez bardzo krótki czas. Lata biegną tak szybko i musisz starać się wykorzystać je najlepiej jak potrafisz. Tylko my sami możemy sprawić, żeby nasze życie było wspaniałe. Myślę, że zajmowanie się sztuką jest sposobem na jego zrozumienie.
{GAL|25855