Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Co się dzieje gdy fotograf uliczny nie może realizować swojej pasji? Enda Burke widząc puste ulice postanowił nie odkładać aparatu na bok, tylko zwrócić go ku ludziom, których widział najczęściej - swoim rodzicom. Efektem jest kreatywna seria uwieczniająca zamknięcie w domu z rodzicami, którzy świetnie odnaleźli się w roli modeli. Mama fotografa lubi malować i kocha kolory, a tata uwielbia literaturę i pisze opowiadania. Seria Homebound with my Parents jest mieszanką gatunków.
- Gdy zajmuję się fotografią uliczną towarzyszy mi następujące podejście: Kiedy pies ugryzie człowieka, nie warto o tym wspominać, ale gdy człowiek ugryzie psa, to już temat. Tę samą filozofię stosuję również w tej serii inscenizowanych zdjęć. Chciałem przeciwdziałać przygnębieniu związanemu z pandemią poprzez coś humorystycznego. Stwierdzenie „śmiech to najlepsze lekarstwo”, to może banał, ale ja w niego wierzę - opowiada fotograf.
Burke czerpie inspiracje z wielu źródeł i coraz częściej pozwala na przenikanie się różnym rodzajom fotografii. Jeżeli czuje, że jego kadr z fotografii ulicznej nie jest udany, nie porzuca go zupełnie, tylko zastanawia się czy może użyć czegoś z tego zdjęcia do swojej fotografii inscenizowanej. Wiele inspiracji pojawia się u niego tuż przed snem, dlatego często leżąc nocą w łóżku wysyła wiadomości do siebie samego. Jego ulubieni fotografowie to William Eggleston, Alex Prager, Philip-Lorca diCorcia. Uwielbia też ilustrację, malarstwo i kicz.
- Lubię to, jak wiele można powiedzieć poprzez zdjęcia, przedstawiając tylko mały kawałeczek świata. Fotografia wchodzi z rzeczywistością w unikalną relację, jest zależna od tego jak widzimy i interpretujemy to, co jest przed aparatem. Możesz uchwycić mały kawałek rzeczywistości i nie musisz martwić się o to, co dzieje się poza kadrem. To poniekąd bardzo restrykcyjne medium, ale wraz z tymi ograniczeniami pojawia się kreatywność - dzieli się Burke.
Seria powstawała podczas lockdownu, kiedy mieszkańcy Irlandii nie mogli opuścić mieszkania na dalej niż 5 km, więc aranżowanie sesji zdjęciowych było dla całej trójki przyjemną odskocznią. Fotograf przyznaje, że rodzice nie byli do końca zadowoleni z tego, że syn wywrócił ich dom do góry nogami. Szybko jednak zapomnieli o tej niedogodności, gdy ludzie po zobaczeniu zdjęć zaczepiali ich na ulicy i chwalili, co stało się zachętą do jeszcze większego zaangażowania się w proces i serię.
- Na jednym ze zdjęć mój tata prasuje skarpetki. Chciałem uchwycić przyziemność i daremność wykonywania domowych zadań, mających zabić nudę podczas lockdownu. Podoba mi się zestawienie mojego taty w kamizelce, palącego papierosa i kwiecistej różowej tapety za nim. Powodem, dla którego zdecydowałem się umieścić w kadrze oprawiony portret papieża Jana Pawła II, jest to, że moi rodzice pobrali się w dniu, w którym papież odwiedził nasze miasto. Pod koniec lat 70. w Irlandii było to odpowiednikiem koncertu Rolling Stonesów na Woodstocku! - wyjaśnia. - Chciałem dodać rekwizyty w stylu retro, które pasują do ogólnego motywu nostalgii, a skarpetki, które tata prasuje, to w rzeczywistości skarpetki piłkarskie z lokalnego klubu, w którym grałem dorastając. Plan zdjęciowy zaaranżowałem w mojej sypialni. Myślę, że to zdjęcie było najbardziej popularne z całej serii - dodaje.
Pomysł wykorzystania rekwizytów nawiązujących do przeszłości, pojawił się, gdy fotograf zauważył rosnącą w sobie nostalgię. Pandemia wzbudziła w nim tęsknotę i sprawiła, że zaczął częściej wracać myślami do dawnych lat - również do lat swojego dzieciństwa. Burke dorastał w Irlandii lat 90., gdy religijna ikonografia była nieodłączną częścią wystroju domów.
- Media społecznościowe są bardzo krytykowane, ale ja je sobie cenię. Mogę podejrzeć jak pracuje wielu świetnych fotografów, otrzymuję też dużo pozytywnych opinii na temat mojej własnej pracy, co inspiruje mnie do dalszego tworzenia. Dzięki instagramowi poznałem dobrych przyjaciół, którzy są fotografami nie tylko w moim mieście, ale i na całym świecie - wyznaje Burke.
Dzięki dzieleniu się serią Homebound with my Parents na Instagramie, fotograf nie czuł się tak samotny podczas lockdownu. Zauważa, że przez chwilę tworzenie tego fotograficznego serialu tak bardzo go wciągnęło, że aż nie chciał by lockdown dobiegł końca.
- Studiowałem film i bardzo mi się to podobało, ale dużo łatwiej jest mi pracować samemu i nie musieć polegać na zbyt wielu ludziach. Do tego w Irlandii jest wietrznie i cały czas pada, a mi brakuje cierpliwości, bo sobie z tym radzić w filmie. Fotografia więc jest dla mnie lepszym medium. Bardzo silnie wpłynęły na mnie prace Gregory'ego Crewdsona. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że fotografia może uchwycić takie piękno i opowiedzieć tyle w zaledwie jednym kadrze - mówi.
Wkrótce Burke rozpoczyna rezydenturę artystyczną w Maine w Stanach Zjednoczonych, będzie pracował też nad kilkoma dużymi projektami komercyjnymi. Planuje też wydać książkę z serii Homebound.
Więcej zdjęć fotografa znajdziecie na jego stronie internetowej oraz na profilu na Instagramie: @enda35mm