Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Pierwsze świadome zdjęcie Kowalczyk zrobił analogową lustrzanką w wieku siedmiu lat. Z czasem przyszedł Zenit, podstawowe warsztaty fotograficzne, aż do 2013 roku, kiedy kupił pierwszy własny cyfrowy aparat kompaktowy: Sony DSC-W12.
- To był wspaniały aparacik jak na tamten czas i mój ówczesny budżet. Miałem go zawsze przy sobie, fotografowałem codzienność i moich znajomych. Tematy moich zdjęć ulegały zmianie: od krajobrazów, poprzez opuszczone budynki industrialne, do fotografii ulicznej. Coraz więcej podróżowałem, a odwaga fotografowania obcych ludzi wzrastała proporcjonalnie do odległości od domu - wspomina fotograf.
fot. Michael Kowalczyk
Prawdziwy rozwój w tej dziedzinie nastąpił po przeprowadzce do Nowego Jorku. Kowalczyk uczęszczał na wykłady, brał udział w warsztatach i poznawał innych fotografów.
- Nowy Jork to stolica fotografii ulicznej. Prawo w Stanach Zjednoczonych umożliwia fotografowanie i publikowanie fotografii obcych ludzi jeśli zdjęcia są zrobione w publicznych miejscach czyli na przykład... na ulicy. Ta wolność, ogromna masa ludzi i różnorodność dodała mi wiatru w skrzydła - opowiada. - Fotografia jest dla mnie rodzajem osobistego pamiętnika i niewyczerpanym źródłem wyzwań, których spełnienie dostarcza mnóstwo satysfakcji.
fot. Michael Kowalczyk
Aktualnie fotograf podróżuje przez Amerykę Południową z jednym aparatem, Ricoh GR II. Skoncentrował się również na jednej ogniskowej, 28 mm, rezygnując z możliwości zmiany obiektywów. Postawił sobie wyzwanie: gdy chce ująć jakiś detal, musi się bardziej zbliżyć, co w niektórych przypadkach oznacza przekroczenie jego własnej strefy komfortu. Przy bardziej szczegółowych ujęciach i portretach sięga po Fujifilm X-T20, aparat swojej żony Joanny, z obiektywem o ogniskowej 50 mm.
Metodą Kowalczyka na fotografowanie na ulicy jest odwrócenie uwagi. - Zachowuje się tak, aby osoba fotografowana myślała, że fotografuje coś innego. Mój aparat jest mały i bez wizjera, co znaczy, że moja twarz pozostaje widoczna. Koncentruję swój wzrok na ekranie. Im dłużej to trwa, tym bardziej prawdopodobne, że fotografowana postać straci zainteresowanie moją osobą i wróci do swoich zajęć. Po zrobionym zdjęciu opuszczam miejsce bez patrzenia na daną osobę - zdradza nam fotograf. - Zdarza się oczywiście, że ktoś się zainteresuje i pyta co robię, wtedy tłumaczę. Staram się komplementować, być uśmiechnięty i otwarty na rozmowę. Gdy chcę zrobić kilka różnych ujęć, na przykład zbliżenia lub portrety, wtedy sam zaczynam rozmowę i pytam się o zgodę, dodatkowo proszę o adres email i oferuję przesłanie zdjęcia.
fot. Michael Kowalczyk
Zdjęcie „Smokey Coat” powstało z „pozycji ulicy”. Początkowym punktem zainteresowania Kowalczyka była parująca woda, tworząca chmurę na skrzyżowaniu między East 37th Street i Madison Ave w Nowym Jorku.
- Zacząłem fotografować pieszych wchodzących i wychodzących z pary. Nagle dostrzegłem pana w kapeluszu, który szedł w moim kierunku; właściciele kapeluszy prawie zawsze zwracają moja uwagę. Gdy się zbliżył dostrzegłem jego klasyczny strój z lat 50-tych. Planowałem sfotografować go zaraz po przejściu przez parę - wspomina. - Chciałem jednak zwiększyć skalę pary. Aby to osiągnąć, musiałem przykucnąć i przechylić aparat do góry. W tej pozycji ekran aparatu stał się mało widoczny. Ostrość ustawiłem na krawężniku, zacząłem robić pojedyncze zdjęcia jak przechodził przez ulicę. Pierwsze ujęcia skoncentrowałem na nim. Szybko zdałem sobie jednak sprawę, że zdjęcie potrzebuje silniejszego znikającego punktu i lekko obróciłem kamerę w lewo – wyjaśnia.
Nie wszyscy lubią być fotografowani, co czasem wiąże się z sytuacjami konfliktowymi. Kilka miesięcy temu, w Peru, Kowalczyk fotografował na ogromnym targowisku gdzie sprzedawano nielegalne kopie płyt DVD i Blu-Ray. Tuż przed wyjściem jeden ze sprzedawców zwrócił uwagę na mężczyznę z aparatem.
- Już po chwili byłem otoczony przez sprzedawców i ochronę. W przenośni i dosłownie znalazłem się pod ścianą. Moją pierwszą reakcją była próba wymknięcia się, ale szybko zablokowali mi drogę ucieczki i zostało to dodatkowo źle odebrane. Skoncentrowałem się więc na odzyskaniu spokoju i zwracając się do jednej, najgłośniejszej osoby zaproponowałem pokazanie i skasowanie przy niej zdjęć. Dopiero po tym zostałem wypuszczony. Później próbowałem odzyskać skasowane zdjęcia, ale niestety nie udało mi się – opowiada.
Zanim ruszył w podróż, Kowalczyk uczył fotografii i angażował się w lokalnie działające inicjatywy fotografów ulicznych. Dziś prowadzi profil na Instagramie (@streetphototip), który pełni funkcje nie tylko wizualną, ale również edukacyjną. Fotograf publikuje tam regularnie swoje zdjęcia razem z inspirującymi cytatami, wskazówkami i historiami związanymi z fotografią uliczną.
- Wyraźnym trendem wizualnym w fotografii ulicznej są wielowarstwowe kadry, które wyglądają na przypadkowe ujęcia, często pełne humoru. Drugi trend to wypełnianie kadrów cieniami, które pobudzają wyobraźnie widza - zauważa Kowalczyk. - Kolejny, i może ważniejszy trend to fakt, że umiejętności, talent i styl fotografów ulicznych zaczynają być poszukiwane przez rynek. Dobrym przykładem jest tu ostatnia kampania marki Gucci, sfotografowana przez Martina Parra.
Aktualnie Kowalczyk kontynuuje edytowanie archiwum podróżniczego. Jednocześnie szuka nagradzanych fotografów ulicznych aby podzielili się edukacyjnymi opowieściami dla projektu @streetphototip. Więcej zdjęć fotografa znajdziecie na profilu www.instagram.com/michaelkowalczyk.eu w serwisie Instagram oraz na jego stronie internetowej michaelkowalczyk.eu