Wydarzenia
Ruszyły promocje Black Friday Sony w sklepie Fotoforma.pl
Dzień dobry! Zanim zaczniemy, podam kilka wiadomości o newsletterze - mówię oczywiście o The 37th Frame, moim papierowym odpowiedniku bloga, walce z wiatrakami godnej Don Kichota. Numer 4 wyszedł zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę jak długo czytelnicy musieli na niego czekać. Nie byłem do końca przekonany do otwierającego go artykułu ("Płyty, książki i fotografie"), ale dotychczasowy odzew sprawił, że aż się zarumieniłem. Serdeczne podziękowania dla wszystkich, którzy nadesłali tak miłe komentarze.
Z powodu rosnącego popytu numer 4 został wyprzedany. Numer 3, w którym zamieściłem siedem recenzji obiektywów, skończył się już dawno. Nowe prenumeraty (poczynając od jakiś dwóch tygodni temu) jako pierwszy obejmą numer 5, który trafi do druku w czerwcu. Będzie on poświęcony Anselowi Adamsowi, a poza tym piszę w nim bez owijania w bawełnę o skandalu, który ekscytuje miłośników fotografii artystycznej. Recenzje obiektywów wrócą w szóstym numerze.
Jeśli ktokolwiek z was chciałby wskoczyć na pokład tak, żeby załapać się jeszcze na numer piąty, to muszę ostrzec, że może się on sprzedać natychmiast po wydrukowaniu, ponieważ mam zaplanowane trzy małe "kampanie reklamowe". (I nie - żadna z nich nie przewiduje, żeby wasz uniżony sługa stał przy głównej ulicy miasta miedzy dwoma tablicami z napisem "ZAMIENIĘ NEWSLETTER NA JEDZENIE". Ale nie myślcie, że nie przyszło mi to do głowy.) Nie jestem tylko pewny, jak będzie się kształtował popyt. Następnym razem wydrukuję więcej egzemplarzy, ale tak samo zrobiłem poprzednio , a i tak wszystkie się sprzedały.
Ale starczy już na ten temat...
Popularne pytanie
W zeszłym tygodniu dostałem e-mail z ciekawym pytaniem od stałego czytelnika "Fotografa niedzielnego" z Anglii. Pomyślałem, że warto coś o nim napisać. Sami przeczytajcie:
"Drogi Mike,
Dwa tygodnie temu w felietonie Jak robić lepsze zdjęcia: najważniejsze zdanie napisałeś, że fotografia "Zakonnica w Wenecji" autorstwa Donny Ferrato to ostatnio twoje ulubione zdjęcie. Nigdy kiedy oglądam zdjęcia, które ci się podobają, nie potrafię zrozumieć, co w nich widzisz. Nie chodzi o to, że mi się nie podobają, po prostu ani mnie ziębią, ani grzeją!
Zwłaszcza "Zakonnica w Wenecji". Ale chętnie dowiem się, czemu uważasz, że jest dobre. Może mógłbyś wyjaśnić tę kwestię w "Fotografie niedzielnym". Zupełnie tego nie rozumiem i zastanawiam się, czy tylko ja tak myślę. Wydaje mi się, że to dość ciekawy temat. Na razie czuję się, jakbym był jedyną osobą, która nie widzi szat cesarza.
Skonfundowany,
Ken Croft,
Yorshire, Anglia"
Jest to wariacja na temat pytania, któremu od czasu do czasu muszą stawić czoła wszyscy krytycy, dziennikarze piszący o fotografii, nauczyciele, profesorowie i sami fotografowie. Pytanie to brzmi, nie owijając już w bawełnę, "Co ty w tym do cholery widzisz?".
Nie ma na nie jednej, właściwej odpowiedzi, więc mogę na to spojrzeć z obu stron. Po pierwsze nie ma żadnego cesarza. Chodzi mi o to, że nie poznałem jakiejś wielkiej tajemnicy, nie posiadłem zarezerwowanej dla wtajemniczonych wiedzy, która upoważnia mnie do oceniania, co jest dobre, a co niedobre. Kiedy mówię, że coś mi się podoba, mam na myśli, że mi się podoba. Nic więcej. Nie sugeruję, że wam też się powinno podobać, albo że, gdybyście więcej wiedzieli, to by wam się podobało, ani że ponieważ wam się nie podoba, jesteście Filistynami. Każdy ma swój gust.
Jednak spojrzawszy na to z innej perspektywy, myślę, że mogę przynajmniej zgadywać, czemu wtajemniczeni i znawcy uważają, że powinno wam się podobać to samo co im. Pierwszym powodem może być zapał ekspertów. Niektórzy bardzo lubią pewne tematy. Ponieważ bardzo im zależy, podchodzą do tematu emocjonalnie i znają się na nim, irytuje ich opinia publiczna, która nie ma o nim pojęcia i nawet nie zamierza tego zmieniać. Nie twierdzę, że Ken jest taki, tylko że może to być jeden z powodów, dla których niektórzy krytycy traktują innych z wyższością.
Właśnie dlatego meloman może nie mieć cierpliwości do ludzi, uważających, że szczytem muzycznej ekspresji jest półfinał "Idola". Miłośnik sztuki nie darzy zbytnią estymą "głodujących artystów", którzy sprzedają w hotelach "idealnie pasujące do kanapy" obrazy olejne po $59. Audiofil nie zrozumie kogoś, kto uważa, że jego najnowszy boombox jest najlepszy tylko dlatego, że ma napis "Bose". Wytrawny wędkarz nie przepada za hodowlami łososi, gdzie ryby, które całe dotychczasowe życie spędziły w stawie, łowi się bambusowym kijem ze słodką pianką za przynętę. Zagorzały fan wyścigów może gardzić facetem, który nazywa wyścig "nudnym" tylko dlatego, że nie było żadnych kraks. Już łapiecie. Tyle że większość osób doświadcza większości rzeczy bardzo powierzchownie.
Przestań unikać odpowiedzi, Johnston
...Serio - to kwestia gustu. Może wam się podobać, co naprawdę wam się podoba i nie musi wam się podobać, co robią inni, ani co podoba się innym.
Najtrudniej pisać o fotografii tak, żeby jasno dać do zrozumienia, co nam się podoba i jednocześnie nie brzmieć jak ostatni nudziarz.
Dlaczego podoba mi się "Zakonnica w Wenecji" Donny Ferrato? Zacznijmy od tego, że lubię zdjęcia ludzi. Po drugie podobają mi się fotografie zrobione w biegu, "wyrwane" prosto z życia - nie gustuję w zdjęciach pozowanych, takich do których potrzeba mnóstwo sprzętu, statycznych fotografiach statycznych rzeczy. Szukam zdjeć, które mają w sobie trochę chaosu, są zakręcone, zachwiane. Lubię też czerń, biel i odcienie szarości. Taki mam gust.
W tym wypadku banalny już dziś "element ludzki" to zestawienie osób, które wybrały zupełnie odmienne style życia - para spleciona w uścisku i przechodząca obok nich zakonnica. Nie jest to pomysł specjalnie nowy, ale jeśli lubicie obserwować ludzi, może wam się spodobać. Mnie natomiast najbardziej biorą detale - postać po lewej, zabytkowe mury, elegancka poza całującej się pary - spleceni, niemal stopieni w jedną całość. Wyglądają jak z obrazka.
Ale najbardziej podoba mi się w tym zdjęciu zakonnica. Jej twarz - surowa, zasuszona, kanciasta, jej uśmiech pobłażający, wyraz twarzy dobrotliwy i łagodny, ale z nutką wrogości. Nawet po dłuższej chwili wciąż pozostaje enigmą. Tę twarz aż chce się studiować.
A do tego ta dłoń. Ta wspaniała dłoń! Żaden artysta by jej tak nie namalował. To dzięki dłoni zakonnicy zdjęcie jest dobre. Cała jej postać jest sztywna i powściągliwa poza ekstrawagancką dłonią - wywieszoną jak znak, pokraczną, nadpobudliwą i nieskoordynowaną. Jest znacznie bardziej ekspresyjna niż jej twarz. Może i ta kobieta to niepoddająca się emocjom zakonnica, ale jej dłoń należy do wyrośniętego nastolatka, zapalonego i niezgrabnego, nie bardzo wiedzącego, co ze sobą zrobić. Wystarczy się pozbyć tej dłoni (niemal to zrobiłem w Photoshopie, ale w końcu to zdjęcie jest objęte prawami autorskimi), żeby fotografia straciła swoją wyjątkowość. Zawsze jestem pod wrażeniem, kiedy komuś uda się uchwycić coś takiego jak ta dłoń, coś co idealnie pasuje do reszty zdjęcia. To właśnie na takie małe zbiegi okoliczności liczą i polują "fotografowie uliczni".
"Czterech mężczyzn i kot" autorstwa Kena Crofta
W miarę naszej emailowej rozmowy Ken Croft przyznał, że im dłużej o tym mówię, tym bardziej mu się podoba "Zakonnica w Wenecji". To chyba kolejny powód, żeby potrafić jasno i przejrzyście wypowiadać się o zdjęciach - w ten sposób można ludzi przekonać do rzeczy, które do tej pory ich nie interesowały. Później Kent przysłał mi jedną ze swoich fotografii (patrz wyżej).
Z przykrością muszę cię zawieść, Ken, ale twoje zdjęcie też mi się podoba. Jest harmonijne i symetryczne, co często wysysa życie z fotografii, ale tym razem doskonale pasuje. Nawet laska i kot na obu brzegach kadru się równoważą. Jeśli chodzi o element ludzki, to mowa ciała, ubiór i stopień zaangażowania mężczyzn w rozmowę bardzo ładnie się komponują. Co każdy z nich teraz czuje? Nietrudno powiedzieć. A krajobraz, którego tak naprawdę tam nie ma, w oknie, które nie jest oknem dodają element dziwaczności (facet z lewej wydaje się intensywnie przypatrywać czemuś podobnemu, prawda?). Ale prawdziwym kluczem do sukcesu tej fotografii są kolory - róż, czerwień i odcień rdzy dopełnione granatem.
To ładne zdjęcie, możesz być z niego dumny.
----
Żeby wesprzeć "Fotografa niedzielnego", wystarczy zaprenumerować The 37th Frame, wydawany przez Mike'a Johnstona magazyn dla fotografów.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37tth Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2003 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.