Wydarzenia
Ruszyły promocje Black Friday Sony w sklepie Fotoforma.pl
Czy jesteście zadowoleni ze swoich zdjęć? Uważacie, że osiągnęliście szczyt swoich możliwości? Jeśli należycie do tej szczęśliwej (lub zakłamanej!) mniejszości, przestańcie czytać: dzisiejszy felieton jest nie dla was.
Jeśli zaś jesteście nieco bardziej typowi, zapewne interesujecie się fotografią od dłuższego czasu, dość dużo o niej wiecie, jesteście całkiem nieźle wyposażeni, ale wciąż zastanawiacie się nad tym, co by tu zrobić, żeby wasze zdjęcia były lepsze.
Przyjaciele uważają, że wszystko staram się systematyzować, ale zacznijmy od kilku zastrzeżeń. Co tydzień czytają ten felieton dziesiątki tysięcy ludzi i wiem, że są wśród nich lepsi fotografowie ode mnie, bardziej doświadczeni, bardziej sławni i/lub bardziej aktywni ode mnie. Mam co do tego pewność, bo wiem, kim niektórzy z nich są. No dobra, przejdę do rzeczy: dzisiejszy felieton może także nie być dla nich.
Drugie zastrzeżenie. Oto moje zdanie na temat fotografii jako hobby, zajęcia, pasji lub sztuki, zdanie, które kształtowało się przez ponad dwadzieścia lat pracy z fotografami i myślenia o fotografii zdecydowanie za dużo: każdy może robić, co mu się żywnie podoba. Każdy z nas ma jakieś dziwactwa i pięty achillesowe. Lubisz sam mieszać wywoływacze do papieru? Do roboty. Odczuwasz nieodpartą potrzebę, żeby pomóc w rozwiązaniu światowego problemu ciągłego niedoboru kolorowych zdjęć kwiatków? Bierz się do roboty. Lubisz tworzyć bazy danych tabel głębi ostrości, albo statystyki sprzedaży używanych obiektywów producentów niezależnych z lat 70-tych? Proszę bardzo. Uważasz, że pozowanie na buduarowego fotografa to dobry sposób, żeby namówić babki na zdjęcie ubrania? Nie mam nic przeciwko. Będziesz się czuł niespełniony, jeśli nie zainwestujesz w sprzęt więcej niż większość ludzi o zdrowych zmysłach w fundusz emerytalny? To twoje pieniądze. Świetnie się bawisz, wypisując w Internecie niekończące się, złośliwe, gorzkie komentarze umniejszające wszystkich, którzy twoim zdaniem mają gorszy aparat od ciebie? Użyj sobie.
Co prawda zapewne wyczuliście w powyższych słowach nutkę ironii, ale nie myślcie, że nie mówię poważnie. Ogólnie rzecz biorąc (i do tego szczerze mówiąc) naprawdę nie mam nic przeciwko niezliczonym rzeczom, które fascynują ludzi w tym hobby. Jeśli nie łamiecie prawa, to nic nikomu do tego.
Tych osób pewnie też moja opinia zbytnio nie zainteresuje, ponieważ jest przeznaczona dla ludzi, którzy chcą się nauczyć robić lepsze zdjęcia. Osoby należące do tej kategorii mogą być w mniejszości, ale co tam - prędzej czy później chciałbym dogodzić wszystkim.
Najważniejsze zdanie
Moje podejście do fotografii sprowadza się do tego, że staram się zrozumieć fotografującego. Nie jestem kuratorem, krytykiem, uczonym, technikiem, nawet nie recenzentem, mimo że we wszystkich tych dziedzinach radzę sobie całkiem nieźle. Zamiast tego próbuję się identyfikować z osobami, które chcą swoimi zdjęciami coś osiągnąć. Zazwyczaj (ale nie zawsze) jest to związane autoekspresją. Doceniam ich zmagania. Lubię pracować nad pokonywaniem problemów, które stawia przed fotografującym jego własna kreatywność.
Oto jedno ze zdjęć, które ostatnio należą do moich ulubionych: "Zakonnica w Wenecji" autorstwa Donny Ferrato, fotografki, która naprawdę wie, czego chce. Żeby obejrzeć więcej wspaniałych prac Donny, kliknijcie ten link.
Kilka tygodni temu w odpowiedzi na felieton o zawodowstwie dostałem e-mail od pewnego młodego fotografa. Zaczynał się od słów: "Drogi Panie Johnston, pasjonuje mnie sport, a moim celem jest zostanie fotografem pracującym dla jednego z dużych czasopism o tej tematyce". Dalej opisywał swoją sytuację i cele, które zamierza osiągnąć, nawiązywał do treści felietonu, itd.
Kiedy mu odpisywałem, napisałem, że już to pierwsze zdanie daje mu znaczną przewagę nad 90% fotografów świata:
"Pasjonuje mnie ______________, a moim celem jest ______________."
Jeśli możecie wypełnić puste miejsca czymś, co ma dla was znaczenie, to już, jak to mówią, połowa sukcesu. Osoby, które potrafią z przekonaniem wypowiedzieć takie zdanie, właśnie wyprzedziły większość pozostałych fotografów. I to znacznie.
Możecie wstawić w luki, cokolwiek zechcecie. Oto kilka przykładów:
"Pasjonują mnie wyścigi Formuły 1, a moim celem jest sfotografowanie wszystkich największych kierowców".
"Pasjonuje mnie życie mojej rodziny, a moim celem jest stworzenie kroniki, którą dzieci będą mogły potem przekazać swoim wnukom. Lubię też robić takie zdjęcia moich dzieci, które podobają się żonie".
"Pasjonuje mnie kolekcjonowanie wycinków z gazet, a moim celem jest stworzenie albumu z wycinkami (takimi, które są ilustrowane zdjęciami) każdej zimy".
"Pasjonują mnie pociągi towarowe, a moim celem jest spędzanie na ich fotografowaniu każdej sekundy każdej niedzieli ".
"Pasjonuje mnie praca w ciemni, a moim celem jest tworzenie negatywów 4 x 5 cali tak wysokiej jakości, żebym miał w co zanurzyć zęby przy powiększalniku".
Mógłbym tak pisać bez końca. I jeszcze dłużej. (No cóż, jeśli czytacie Fotografa niedzielnego już od jakiegoś czasu, to wiecie, że naprawdę potrafię tak bez końca!)
Oto moja sugestia: nie tylko myślcie o tym. Usiądźcie z kartką papieru i ołówkiem. Zapiszcie sobie kilka pomysłów. Zobaczcie, czy za dwie minuty, godzinę, tydzień, albo rok będziecie mogli ze stuprocentowym przekonaniem wypełnić wolne miejsca w tym zdaniu.
Może to dziwnie zabrzmi, ale jeśli wam się to uda, gwarantuję (no - prawie gwarantuję), że niemal natychmiast zaczniecie lepiej fotografować.
Sami się przekonajcie!
----
Wieści w sprawie książki
Z radością informuję, że moja książka Fotograf empiryczny zostanie opublikowana w ciągu najbliższych tygodni - jeśli wszystko dobrze pójdzie to jeszcze przed czwartym lipca. Zebrałem w niej wiele moich artykułów o fotografii, niektóre poważne inne nieco mniej. Część z nich z nich ukazała się już kiedyś na łamach amerykańskich i angielskich magazynów, ale inne dopiero teraz ujrzą światło dzienne. W książce znajdzie się kilka z moich najpopularniejszych i najbardziej kontrowersyjnych tekstów. Wszystkie należą, moim skromnym zdaniem, do najlepszych, które wyszły spod mojego pióra.
Docelowo Fotograf empiryczny będzie sprzedawany zarówno w zwykłych księgarniach (choć możecie go też zamówić) jak i internetowych sklepach z książkami jak Barnes & Noble Online czy Amazon.com. Zamierzam jednak zaoferować czytelnikom tego felietonu pewną ilość sygnowanych egzemplarzy jeszcze zanim książka trafi do księgarń za znacznie niższą cenę. Błagam - nie przysyłajcie jeszcze pieniędzy i zamówień! Dam wam znać, jak tylko będę je miał.
Z ulgą mogę też zakomunikować, że około 90% egzemplarzy czwartego numeru newslettera zostało już wysłanych do prenumeratorów, w tym wszystkie pojedyncze numery zamówione na próbę przez niezdecydowanych. Jeśli chodzi o pozostałe 10%, no cóż - prace trwają. Jeśli jeszcze nie dostaliście waszych egzemplarzy, czekajcie cierpliwie - już do was jadą. Serio.
Jeśli chcecie wesprzeć "Fotografa niedzielnego", zaprenumerujcie The 37th Frame, wydawany przez Mike'a Johnstona magazyn dla fotografów.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37tth Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2003 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.