Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Wakacje i urlopy sprzyjają fotografii jak żaden inny czas. Wypoczynek, oderwanie się od monotonnej rzeczywistości, większa ilość czasu dodaje fotograficznych skrzydeł, każdemu kto ma aparat. Nie mówiąc o pogodzie - kiedy jest ciepło, długie dni i dużo światła fotografuje się chętniej, łatwiej. Nie wiem czy robi się lepsze zdjęcia, ale na pewno w lecie powstaje ich więcej. Dodatkowo motywują nas wakacyjne podróże. Egzotyczne miejsca w których wszystko jest nowe, ciekawe, inne, jeszcze nie opatrzone, wyostrzają fotograficzny apetyt, bo więcej zauważamy i wszystko jest interesujące. Obsesyjnie fotografujemy te niezwykłe miejsca bo może nigdy już tu nie wrócimy, a na zdjęciach możemy je zabrać ze sobą i mieć już na zawsze. Fotografie z podróży pomogą zapamiętać to miejsce, ten czas, niezwykłe rzeczy, które widzieliśmy, udowadniają że tam byliśmy i że było fajnie. To są wizualne wspomnienia, którymi po powrocie możemy się podzielić z innymi, wzbudzić zazdrość i podziw i dzięki którym, już dawno po urlopie, w zabieganej codziennej rzeczywistości możemy powracać do wakacyjnej atmosfery tego miejsca i czasu.
Jednak nie tylko egzotyczne podróże są warte fotografowania. Nawet jeśli nie wyjechaliśmy w czasie urlopu do dalekich krajów, wakacyjna fotografia może być niezwykłą przygodą. Oprócz intensywnego podróżowania, które dostarcza wielu wrażeń, ale także potrafi nieźle zmęczyć, wakacje można spędzić inaczej: na letnisku, na działce, w domku na Mazurach, u rodziny na wsi, czyli tam, gdzie jeździmy co roku. Dawniej zwyczajem było że wakacje spędzano przenosząc się z miasta na najcieplejszą porę roku do letnich domków i rezydencji. Letniska okazują się bardzo inspirujące, o czym świadczą, między innymi klimatyczne polaroidy Andreja Tarkowskiego robione w jego daczy gdzie co roku spędzał lato z rodziną. Niby nic egzotycznego, a piękne popołudniowe słońce, trawa, śpiący pies, delektowanie się ciepłem, ciszą i lenistwem tak że od razu chce się tam być. Na letnisku czas płynie inaczej, dni są długie, spokojne, nudne.
Znajomość miejsca, która nie wymaga tak intensywnej pracy oka i mózgu jak absorbowanie nowych miejsc w czasie podróży pozwala na fotograficzne zauważenie niuansów upływu czasu, barwy dnia, pogody, własnych myśli, wyostrzenia percepcji, rozwinięcia kreatywności. Dobrym tego przykładem jest fotografia Alfreda Stiegliza, amerykańskiego fotografa a także krytyka, teoretyka i kuratora i czołowego animatora fotografii amerykańskiej, który przez kilkadziesiąt lat spędzał każde lato w rodzinnej posiadłości letniej nad jeziorem Lake George. Stiegliz, który prowadził kluczową w rozwoju amerykańskiej szuki nowoczesnej galerię i aktywnie promował najpierw piktorialną a potem modernistyczną fotografię, letnie miesiące poświęcał fotografowaniu. Fotografował innych letników, swoją żonę, malarkę Georgię O'Keefe, dom i okolicę, a także chmury, które początkowo traktował jako próbę fotograficznego oddania muzyki. To właśnie na letnisku powstały jego sławne fotografie nieba: "Equvalents" i towarzysząca im teoria, w której postulował odejście od przedstawiania rozpoznawalnej rzeczywistości i traktowanie fotografii jako wyrazu stanów emocji i ducha. Oglądanie wystawy tych zdjęć, uzmysławia, że nie mogły powstać one w Nowym Yorku. Nie tylko dlatego, że taki bezkres nieba jest nie do zaobserwowania w wielkim mieście, ale dlatego że w wartkim nurcie nowojorskiego życia, Stiegliz nie miał czasu, aby kontemplować chmury