Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Czy istnieje aparat doskonały? Nie. To prosta odpowiedź na proste pytanie. Ale, czy istnieje aparat, który zaoferuje jakość zdjęć zbliżoną do wykonanych przy pomocy lustrzanki, łatwość obsługi rodem z kieszonkowej "małpki" i filmy w jakości HD, które do niedawna były domeną kamer cyfrowych? A przy tym nie zrujnuje kieszeni - zarówno fizycznie, jak i w przenośni? Tak. Ten aparat to marketingowy strzał w dziesiątkę koncernów ukierunkowanych na odbiorcę masowego, bezlusterkowiec, hybryda, kompakt z wymienną optyką.
Samsung NX10 nie był pierwszy na rynku. Dzięki temu producent mógł poznać wszystkie zalety i wady poprzedników ze stajni micro 4/3 - Panasonica i Olympusa. Na pewno nie będzie ostatni, bo do ofensywy przystąpił Sony, a wśród innych konkurentów ze świecą szukać takiego, który nie szykuje własnego bezlusterkowca. Dlatego śmiało można stwierdzić, że NX10 to produkt dnia dzisiejszego. Bezpośrednia odpowiedź na zapotrzebowanie rynku. I tak na niego spójrzmy - przez pryzmat użytkownika, który oczekuje ładnych zdjęć i łatwości obsługi, opakowanych w elegancką i nowoczesną technologię, dającą możliwość wypłynięcia na szersze, lecz niezbyt głębokie i bezpieczne dla amatorów wody.
W internecie i prasie branżowej jest wiele testów Samsunga NX10. Aby nie powielać aspektów poruszanych przez innych autorów, ja skupiłem się na podstawowym typie użytkownika bezlusterkowca - fotografie przesiadającym się nań z kieszonkowej (czy też torebkowej) małpki. Postanowiłem przez cały okres testu nie opuszczać bezpiecznej zatoczki trybu auto (nazwanego Smart) oraz trybów tematycznych, wg producenta zapewniających idealne ustawienia dla konkretnej sceny.
Na tym polu produkt Samsunga jest nieźle dopracowany. Aparat szybko, trafnie rozpoznaje scenerię i dobiera program tematyczny. Na uznanie zasługują zwłaszcza dwa, dość newralgiczne aspekty - ekspozycja i balans bieli. Mimo, iż nie używałem histogramu (uznałem, że jako funkcja dość egzotyczna w aparatach kieszonkowych - nie będzie specjalnie atrakcyjna dla początkującego użytkownika NX10), zdjęcia sporadycznie były niedoświetlone lub jeszcze rzadziej - prześwietlone.
Nie przeprowadziłem analizy poziomu szumów, automatycznego wyostrzania czy wad optycznych, ponieważ przeciętny użytkownik aparatu raczej nie drukuje zdjęć większych niż format 15x10, sporadycznie sięgając po wydruki formatu A4. Na tej wielkości odbitkach parametry te w 99% nie mają żadnego znaczenia.
Należy jednak wspomnieć, iż producent postarał się wyprzedzić nieco działania użytkownika. Surowe zdjęcia mają wyraziste kolory i niezłą rozpiętość tonalną - odpadają więc dwa podstawowe etapy amatorskiej obróbki. Fotografowi pozostaje ewentualnie usunięcie czerwonych oczu, odszumienie ujęć wykonanych przy wysokiej czułości matrycy, przekadrowanie i wyostrzenie zdjęcia np. po zmniejszeniu jego rozmiaru w celu zamieszczenia w internetowej galerii czy na blogu.
Szybkość autofokusa oceniam na co najmniej wystarczającą dla większości sytuacji. Jedyne zastrzeżenia można mieć do zdjęć nocnych krajobrazów - w sytuacji, gdy dioda wspomagająca AF była zbyt słaba, aby oświetlić fotografowaną scenę, aparat zupełnie się poddawał. Ostrość musiałem łapać etapami - na coraz bardziej oddalonych obiektach, aż doszedłem do tych najdalej położonych. Jest tu z pewnością sporo do zrobienia dla programistów Samsunga. W tych samych warunkach posiadany przeze mnie sprzęt micro 4/3 (jeden z pierwszych na rynku) radził sobie dużo lepiej.
Obsługa aparatu jest prosta i intuicyjna. Menu nie jest przeładowane funkcjami, ale też nie brakuje żadnej pozycji niezbędnej dla amatora. Jest dynamicznie zmienne w zależności od wybranego trybu. Przypomniało mi menu Samsungów serii NV - wg mnie - do dziś niedościgniony wzór wygody i kunsztu designerskiego.
Ergonomia jest na wysokim poziomie i dotyczy to zarówno samego menu, jak i dopasowania aparatu do rąk użytkownika.Mimo niewielkiego uchwytu, aparat trzyma się wygodnie i nawet dłuższa sesja nie męczy nadgarstków. Na korpusie aparatu znajdują się wszystkie niezbędne przyciski, których może potrzebować przeciętny użytkownik. Jest też czujnik zbliżeniowy przełączający widok między ekranami. Powtórzę jednak za większością testów i opinii pewną przypadłość - brak możliwości stałego przełączenia się na jeden z ekranów. Jest to nieco irytujące, zwłaszcza przy silnym świetle słonecznym - przykładając oko do wizjera zostajemy na moment oślepieni mocnym światłem wyświetlacza głównego. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że NX20 będzie posiadał taki przełącznik na korpusie ;)
Ze swojej strony dodałbym możliwość powiększania zrobionych zdjęć przy pomocy kółka nastaw. Jest to rozwiązanie o wiele wygodniejsze niż umieszczone w dość dyskusyjnym miejscu przyciski. Bardzo użyteczna dla początkującego fotografa jest również - pochodząca wprost z "dorosłych" lustrzanek - funkcja podglądu głębi ostrości, pozwalająca jeszcze przed wykonaniem ujęcia, na ocenę stopnia wyeksponowania pierwszego planu.
A propos wyświetlaczy - o ile ten w wizjerze jest po prostu dobry i wystarczający - o tyle 3-calowy ekran AMOLED to klasa sama dla siebie. Śmiało mogę zaryzykować stwierdzenie, że jest LCD-killerem, mniej więcej tak różniącym się od tradycyjnego wyświetlacza, jak plazma od telewizora LCD. Głębia i nasycenie kolorów oraz szybkość reakcji powodują natychmiastowego "banana" na twarzy nawet u użytkowników niezwracających do tej pory uwagi na jakość wyświetlacza. To z pewnością jeden z mocniejszych atutów NX10 i technologiczna jaskółka za którą podąży cała branża. Ma on również inną zaletę - odczuwalną zwłaszcza dla amatora nieprzyzwyczajonego do korzystania z wizjera - ekran AMOLED zużywa odczuwalnie mniej energii, niż tradycyjne LCD-ki. Ma to zasadnicze przełożenie na częstotliwość ładowania baterii. Osobiście wolałbym, aby wyświetlacz był obracany lub chociażby odchylany, jednak duże kąty widzenia obrazu w pewnym stopniu rekompensują ten brak. Zarówno fotografowanie znad tłumu, jak i z "żabiej" perspektywy nie powinny sprawiać trudności użytkownikowi nierozpieszczonemu (jak ja) "kręconym" ekranem.
Optykę oficjalnie branduje Samsung, choć (to oczywiście tylko mój domysł) - kryje się za nią Schneider-Kreuznach, tradycyjny dostawca szkieł dla Koreańczyków. Prawdopodobnie na rynku pojawią się wyższej klasy obiektywy z mocowaniem NX, firmowane przez niemieckiego producenta, jednak nawet kitowy obiektyw sprawia bardzo dobre wrażenie. No, może poza plastikowym mocowaniem, które, jakkolwiek bardzo solidne, może się obluzować w miarę użytkowania. Niewielka i chyba nieuzasadniona oszczędność.
Zastanawiający jest też zmienny opór przy zmianie ogniskowej obiektywu - do długości ok. 30mm jest lekko, natomiast później pierścień zooma obraca się z rosnącym aż do końca zakresu oporem. Nie jest to z pewnością kwestia danego egzemplarza - sprawdziłem bowiem i potwierdziłem tę przypadłość w dwóch aparatach z wystaw w elektro-marketach. Być może ogranicza to nieco "nerwowość" zmiany zooma przy nagrywaniu filmów, jednak trudno powiedzieć, czy było to zamierzenie inżynierów Samsunga, czy może jest to efekt jakiegoś konstrukcyjnego kompromisu.
Nie bez znaczenia w tej klasie aparatów jest design. Większość osób pytanych o opinię nt. wyglądu NX10 twierdziła, że aparat jest ładny, zgrabny i elegancki. Wygląda dość poważnie i wykonany jest z przyjemnych w dotyku materiałów, godnych sprzętu leżącego w hierarchii fotograficznej co najmniej o klasę wyżej.
Ogólnie aparat wzbudzał zaciekawienie innych spotykanych fotografów. Niewielkie gabaryty sprzętu były odbierane bardzo pozytywnie, zwłaszcza przez płeć piękną. Lekkie zdziwienie – połączone jednak ze zdecydowaną sympatią - powodowało logo Samsunga na sprzęcie tej klasy. Widać, że Koreańczycy cieszą się zaufaniem odbiorców, a NX10 zdecydowanie nie zepsuje dobrego wizerunku marki.
Podsumowując - przez tydzień użytkowania zdążyłem się zaprzyjaźnić z Samsungiem NX10. Zawiodłem się na nim właściwie tylko raz, przy okazji nocnych zdjęć krajobrazowych. Jakkolwiek słabość tę można spokojnie zniwelować przełączając się na manualne ustawianie ostrości, amator oczekuje od aparatu raczej bezpośredniego działania.
W pozostałych sytuacjach spokojnie mogłem liczyć na ładne, ostre zdjęcia, niewymagające skomplikowanej obróbki. Poczynając od dobrego wrażenia dotyczącego konstrukcji aparatu, jego wagi i materiałów, z których został wykonany, poprzez łatwość obsługi i dobrą ergonomię (z kilkoma niewielkimi uchybieniami), aż do efektu końcowego - czyli wykonanych zdjęć - fotograf amator decydujący się na zakup NX10 nie pożałuje nawet jednej wydanej na niego złotówki. Pod warunkiem oczywiście, że aparat stanieje do akceptowalnego poziomu (według mnie sprzęt tej klasy, w podstawowej wersji z obiektywem kitowym powinien kosztować maksymalnie 1500 zł, tak, aby być konkurencyjnym zarówno w stosunku do lustrzanek entry level, jak i lustrzankopodobnych zaawansowanych kompaktów super- czy też mega-zoom.) Nie należy zapominać, iż w przypadku bezlusterkowców taki zestaw podstawowy to dopiero początek zabawy. Fotograf amator kilka razy zastanowi się, nim wyda 2500 zł na NX10, mając w perspektywie co najmniej jedno dodatkowe - nie najtańsze, bo wyposażone w stabilizację - szkło i ewentualną lampę zewnętrzną (razem pewnie kolejne1500-2000 zł). Konkurencja w postaci podstawowych lustrzanek w popularnych systemach będzie kusić dostępnością i kompatybilnością dodatkowych szkieł i akcesoriów, tradycyjnym wizjerem, szybszym autofokusem, czy wreszcie bardziej renomowaną marką - w podobnej cenie.
Bez drastycznych obniżek cen, NX10 pozostanie propozycją niszową, która ze względu na niewielką popularność - a więc brak produkcji masowej wpływającej na zmniejszenie kosztów – nigdy nie będzie mogła "trafić pod strzechy". A szkoda, bo uniwersalność to właśnie największa zaleta najnowszego Samsunga, który ma szansę przenieść środek ciężkości rynku fotograficznego w kierunku lepszych zdjęć przy mniejszym nakładzie sił i wiedzy.
Tekst i zdjęcia: Artur Różanowski