Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Samsung NX10 to kolejny aparat z wymienną optyką pozbawiony lustra. Muszę przyznać, że z jego bezpośrednimi konkurentami nie miałem styczności. Porównywałem go do lustrzanki entry-level z "zamiennikiem" obiektywu 18-55 (Canon 450D + Sigma 17-70). Czego się spodziewałem? Małego aparatu dającego przyzwoitą jakość zdjęć. I dostęp do różnych obiektywów, oczywiście. Od razu powiem, że spełnienie kryterium dotyczącego rozmiaru nie było problemem, chociaż z 18-55 aparat do kieszeni się nie zmieści. Jeśli jednak użytkownikowi bardzo zależy na kompaktowości to zainwestuje w obiektyw typu "naleśnik".
Do drzwi zadzwonił kurier, minutę później zachęcająco wyglądające pudełko trafiło na moje biurko. Rozentuzjazmowany jak dziecko odpakowujące prezent pod choinkę dobrałem się do pudełka. Miałem pecha, wyciągnąłem aparat łapiąc go za korpus od góry, przyciskając wbudowaną lampę. Powitało mnie skrzypnięcie i poczucie niedopasowania. Ze zgrozą pomyślałem, że cały aparat może być tak źle wykonany. Na szczęście, po krótkim zaznajomieniu z układem przycisków i uchwytem doszedłem do wniosku, że jest dobrze. Ba, nawet bardzo dobrze. Korpus sprawia wrażenie solidnego, jest dobrze wykonany. Nieco gorzej jest z obiektywem 18-55, w którym pierścień ogniskowej kręci się płynnie do 30mm, a dalej jest już bardzo ciężko. Opór jest bardzo nierówny, co czasami w znacznym stopniu utrudnia szybkie ustawienie odpowiedniej ogniskowej.
Zdjęcia robiłem głównie na zewnątrz, przy niezłych warunkach. Przyzwyczajenie nakazało mi ustawić czułość 400, co niezwłocznie zrobiłem. Zdjęcia, które wybrałem do testu, niewiele mają wspólnego z szeroko pojętą fotografią uliczną, ponieważ chciałem uniknąć jakichkolwiek wątpliwości związanych z prawem do wizerunku. Dlatego starałem się wybrać zdjęcia obrazujące w jak najlepszy sposób moje spostrzeżenia z tygodniowego obcowania z Samsungiem.
Chciałbym zacząć od końca, czyli od wrażeń dotyczących samych zdjęć, po zgraniu na komputer. Do samego procesu wykonywania ich pozwolę sobie wrócić później. Pierwszą rzeczą, której zacząłem poszukiwać na zdjęciach był szum. Brzydki, cyfrowy szum, którego spodziewałem się po aparacie tego rozmiaru (rozum automatycznie kojarzy mały aparat z prostym kompaktem). Zdjęcia przy ISO 400 są go praktycznie pozbawione, nawet w cieniach nie ma go wiele. Śmiałbym nawet stwierdzić, że cienie przy ISO 400 wyglądają lepiej niż w moim Canonie. Dobrze naświetlone zdjęcie przy ISO 1600 także nie daje powodów do narzekania, nawet, jeśli oglądamy je w dużym powiększeniu. W półcieniach pojawia się drobny, kolory szum, lecz głębokie cienie nadal są "gładkie". Ostrość obiektywu kitowego jest zadowalająca, daje on także przyjemne rozmycie obiektów znajdujących się poza głębią ostrości. Rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę jest fakt znacznej ingerencji oprogramowania aparatu w pliki jpeg. Kolory, głównie zielony, są nienaturalnie nasycone. Myślę jednak, że użytkownikowi, który oczekuje dobrze wyglądających zdjęć prosto z aparatu przypadnie to do gustu. Ja zwykle korzystam z plików RAW, jednak w przypadku Samsunga jest to utrudnione przez brak dostępu do oprogramowania w znanym mi języku (najchętniej angielskim).
Samo robienie zdjęć jest bardzo przyjemne. Tym, co jest dla mnie najważniejsze, jest autofocus. Ten w dobrych warunkach oświetleniowych (na zewnątrz, w ciągu dnia) spisuje się świetnie. Jest wolniejszy niż w moim Canonie, ale nie jest to różnica w jakimkolwiek stopniu wpływająca na komfort użytkowania. Nieco gorzej jest w ciemnych wnętrzach, gdzie zdarza się, że mimo próby ustawienia ostrości na kontrastowe miejsce, a po prostu odpuszcza - po przejechaniu przez skalę odległości jeden raz stwierdza, że nie da się zrobić zdjęcia. Jest dobrze, a chyba nikt nie spodziewał się ustawiania ostrości w trudnych warunkach porównywalnego z wysokiej klasy lustrzankami. Jak można zobaczyć na załączonych zdjęciach, wysokie czułości sprawdzają się nieźle. Przy poprawnym naświetleniu ISO 1600 pozbawione jest szumów. Nie wiem, w jakim stopniu jest to zasługą redukcji szumów w JPGach, ale i tak robi wrażenie. Nie wiem ile osób to doceni, ale nawet z obiektywem 18-55 Samsung jest niewielki. Postrzegany jest zupełnie inaczej niż spora lustrzanka, nie przyciąga uwagi.
Aparat ma także kilka miłych dodatków, które mimo, iż nie są przydatne na co dzień, mogą się przydać. Z obiektywem kitowym aparat ma bardzo ciekawe możliwości "macro". Oczywiście z macro ma to niewiele wspólnego, ale do kwiatków czy innych okazów flory jest bardzo przydatne. Oczywiście warty docenienia jest fakt, że aparat wyposażony jest w sensor APS-C. Nie przypominam o tym ze względu na jakość obrazu, ale na głębię ostrości, jakiej nie uzyskamy w aparatach o mniejszej matrycy (czyli wszystkich kompaktach).
Samsung może spokojnie zastąpić lustrzankę entry-level z obiektywem kitowym, to jest pewne. Jakość obrazu będzie podobna, rozmiar dużo mniejszy. Jedyną różnicą będzie szybkość działania, szczególnie w trudnych warunkach. Jestem przekonany, że każdy świadomie decydujący się na ten aparat będzie zadowolony. Jeśli ma być dodatkiem do lustrzanki, aparatem na każdą okazję, tez sprawdzi się znakomicie. Jakością obrazu i pracą przy wyższych czułościach przewyższa dostępne w tej chwili na rynku aparaty kompaktowe ze stało ogniskowymi, szerokokątnymi obiektywami. A z obiektywem typu "naleśnik" dorówna im niewielkim rozmiarem i światłem obiektywu, jednocześnie działając szybciej. Nie jest to aparat, który mógłby zastąpić lustrzankę, ale jako mieszczące się w kieszeni uzupełnienie sprawdza się znakomicie. Należy pogratulować firmie Samsung naprawdę dobrego aparatu.
Tekst i zdjęcia: Jacek Smoter