"Z pamiętnika lampy błyskowej" - fragmenty, część II

Autor: Marcin Grabowiecki

6 Grudzień 2009
Artykuł na: 17-22 minuty
Prezentujemy drugi fragment poradnika wydawnictwa Galaktyka zatytułowanego "Z pamiętnika lampy błyskowej". Autor - Joe McNally - dzieli się z nami swoją wiedzą na temat sprzętu, techniki fotografowania i kompozycji obrazu. Publikacja jest bogata w ilustracje przybliżające nam omawiane zagadnienia. Znajdziemy w niej zarówno fotografie przyrody, jak i miejskiego krajobrazu.

Żelowanie

TAAAK, DOLINA ŻELÓW, jak mawiał Greg Heisler. (Obejrzyjcie jego zdjęcia. Właściwie to on, sam jeden, zmienił pod względem światła i kolorów koncepcję fotografii wykonywanych do czasopism).

Nocą ulice Nowego Jorku są wrzaskliwą orgią źródeł światła. W czasach diapozytywów wystarczyło powąchać powietrze niczym myśliwy i już wiadomo było, jaką korekcję kolorów trzeba będzie zastosować. Często chodziło o założenie na obiektyw purpurowego filtra, dzięki czemu można było się pozbyć chociaż części tego zielonkawożółtego koloru, który obficie spływał ze świetlówek, lamp sodowych, rtęciówek, czy też innych toksycznych źródeł światła dominujących w mieście takim jak Nowy Jork.

W dzisiejszych czasach jest o wiele łatwiej, gdyż w rękach, zamiast aparatów analogowych, trzymamy coś, co przypomina komputer. Urządzenia te mają mózgi i wysoko rozwinięte wyczucie koloru. W używanych obecnie aparatach, takich jak np. D3, automatyczny balans bieli potrafi w bardzo wyrafinowany sposób oceniać kolory. Nieważne, jak bardzo skomplikowane jest dane ujęcie - przeważnie poradzi sobie z nim lepiej niż oko fotografa, nawet doświadczonego. Cały czas korzystam z tej opcji. Moim zdaniem jest to niesamowite osiągnięcie. Przynajmniej odpada nam jedno zmartwienie, chociaż w pewnym sensie również jedno nam dochodzi - niewiedza.

Niewiedza. Taka jak ta prezentowana przez ludzi z postawą: jestem-leniem, aparat-zajmie-się-tym-za-mnie-a-jeśli-i-tak-mi-nie-wyjdzie-to-pobawię-się-warstwami-w-Photoshopie. Niewiedza nie jest usprawiedliwieniem. Musisz mieć świadomość, jak zachowują się poszczególne kolory, jak są ze sobą powiązane i jak aparat, z całą zgromadzoną w nim mądrością, zareaguje na dany kolor. Trzeba prób, chęci i czasu. Ja nazywam ten proces tworzeniem pamięciowej kartoteki, która otwiera się w terenie, a w głowie przeglądamy kolejne strony, zawierające potencjalne doświadczenia oparte na poprzednich doświadczeniach, błędach itp. Moja osobista kartoteka pełna jest wniosków wyciąganych ze straszliwych błędów, ale zawiera też dość bogatą listę rozsianych po całym kraju knajpek, w których podają świetne śniadania.

W tym wypadku automatyczny balans bieli naprawdę dobrze poradził sobie z ulicznym kadrem, ale nie podobało mi się to. Chciałem osiągnąć na zdjęciu klimat z czarno-białych filmów gangsterskich. Wiecie - tajemniczy gość, zły facet gdzieś na ulicy. Automatyczne ustawienia sprawiały, że zdjęcie wyglądało zbyt... miło. Zmieniłem zatem balans bieli na oświetlenie żarowe (tungsten), a następnie ręcznie je dostroiłem, tak żeby było jeszcze chłodniejsze. (W zależności od posiadanego aparatu, można zmieniać wybrany balans bieli w pewnym zakresie).

Dzięki temu kadr stał się niebieskawy i stosunkowo chłodny. Odpowiedni dla zdjęcia, jakie zamierzałem zrobić. Ogólny wpływ tych ustawień na kolorystykę ujęcia można dostrzec, patrząc na czerwoną poświatę w tle. Pochodzi ona ze stojącej poza kadrem (na lewo od aparatu) lampy SB-900 z założonym czerwonym filtrem konwersyjnym (żelowym). Światło nie jest rozproszone, a lampę ustawiłem na ogniskową 200 mm, dzięki czemu dała ostre, skupione światło. W balansie bieli ustawionym na światło dzienne bądź ustawianym automatycznie ta czerwień byłaby prawdziwą czerwienią. Bardziej przypominałaby wóz strażacki niż to, co widzicie na zdjęciu. Czerwień na tej fotografii jest chłodna i nawet widać w niej trochę niebieskiego koloru. Na krawędziach tej plamy czerwień bardzo szybko ustępuje mu miejsca.

Dzieje się tak dlatego, że wartość temperatury barwowej, jaką ustawiłem w aparacie, sprawiła, iż wszystko stało się bardzo niebieskie. Pamiętaj, że jeśli ustawiasz w aparacie wartość taką jak balans bieli albo korektę ekspozycji, to dokonujesz globalnej zmiany (korzystając z terminologii Photoshopa). Lampy oraz nałożone na nie filtry wprowadzą tylko miejscowe, wybiórcze poprawki.

Dlatego właśnie czerwona plama szybko ustępuje miejsca niebieskiemu kolorowi i oddziela tajemniczego mężczyznę od obskurnego tła. Jego twarz rozświetlona jest ciepłym światłem. Oczywiście że tak, przecież przypala papierosa! Tyle tylko, że żadna zapalniczka na świecie nie oświetliłaby jego twarzy takim ładnym światłem portretowym. Pochodzi ono z niewielkiej lampy Nikon SB-R200 do makrofotografii. Trzyma ją ręka zaraz poza kadrem, na lewo od aparatu. Ostre światło, w żaden sposób nierozproszone. Ale na lampę założone zostały trzy filtry konwersyjne.

Dlaczego aż trzy? Pamiętacie tę globalną zmianę, którą wprowadziłem, ustawiając balans bieli na bardzo niebieski? Musiałem to zneutralizować bardzo, bardzo ciepłym światłem. Dlatego po prostu nakładałem filtry konwersyjne, aż uzyskałem satysfakcjonujący mnie efekt. Twarz mężczyzny jest teraz ciepła i przyciąga uwagę, a ciepły pierwszy plan kontrastuje z zimnym niebieskim kolorem obskurnych ulic.

Czy masz prześcieradło?

HMMM... CHYBA KAŻDY MA gdzieś w domu białe prześcieradło, prawda? Duży kawał białego płótna? Obrus? Wyjątkowo obszerną bieliznę?

Byłem w Czechach i zostałem zaproszony do jednego z najwybitniejszych lalkarzy w tym kraju. Fantastycznie, czułem się niczym w pracowni Dżepetta. Dużo drewna, narzędzi i niedokończonych lalek.

W tym przypadku chciałem osiągnąć coś, co można by nazwać "światłem rzemieślniczym". Miękkie światło, przypominające to wpadające przez brudne okno. Miękkie światło rozchodzi się dookoła w stosunkowo swobodny sposób, zachowując jednocześnie określony kierunek, a rzucane przez nie cienie mają wymiar i głębię, ale jednocześnie są pobłażliwe. Kiedy patrzysz na taki przedmiot jak ręcznie wykonana lalka, to naprawdę chcesz na nią patrzeć, zatrzymać się i pozwolić, aby oko nacieszyło się szczegółami i śladami rękodzieła. Ostre, tnące światło pozbawiłoby oko możliwości uczestnictwa w tej orgii detali, która prawdopodobnie jest powodem, dla którego w ogóle postanowiłeś zrobić to zdjęcie.

Sądzę też, że psychologia odgrywa ważną rolę w procesie wyboru światła. Bez wdawania się w zbędne szczegóły można stwierdzić, że patrząc na rękodzieło, które wygląda, jakby pochodziło z dawnych czasów, na myśl przychodzi nam zwykłe światło wpadające do pomieszczenia przez okno. Ta sztuka i rzemiosło wywodzą się z czasów, w których nie było jeszcze tego całego oświetlenia fluorescencyjnego, sprawiającego, że jesteśmy niczym rośliny w szklarni. Z czasów, kiedy nie było poświaty monitorów komputerowych i mocnych halogenów. Mówiąc w skrócie, to nie ma być czyste, sterylne pomieszczenie.

Chodzi o starodawny warsztat, a w tamtych czasach rzemieślnicy pracowali przy oknie, ponieważ reszta pomieszczenia była ciemna i zadymiona przez dogasające palenisko.

Dlatego właśnie postawiłem na prześcieradło. Jest duże i zakrywa całe okno. Przepuszczam przez nie światło z dwóch lamp SB-900, ale tak naprawdę światło z nich staje się jednością, gdy dociera do prześcieradła. Nie zyskuję w ten sposób większej mocy, po prostu zwiększam ilość światła i zmniejszam obciążenie baterii w lampach. Prześcieradło wyrównuje światło i sprawia, że przedmioty położone blisko okna nie są prześwietlone i zachowują szczegóły. Na zdjęciu widać nawet kawałek tkaniny, co zwykle nie powinno mieć miejsca, ale w tym przypadku nie przyciąga ono uwagi. Wygląda po prostu jak część okna albo firanka, która wisi tam od zawsze.

Na lewo od aparatu znajdują się drzwi wejściowe, przez które puszczam sygnał i-TTL. Czujniki lamp SB-900 skierowane są w stronę drzwi, uruchamiam je za pomocą lampy SB-800 zamontowanej na aparacie, a nie wyzwalaczem SU-800. Wyzwalacz ma, co prawda, mocniejszy sygnał, ale błysk lampy promieniuje we wszystkich kierunkach. Rozlewa się za drzwi i uruchamia lampy, które są oddalone o jakieś dwa metry od aparatu. Mogę dzięki temu poruszać się z aparatem, wybrać odpowiedni kąt zdjęcia, podejść bliżej do modela i nie muszę się martwić o odpalenie lamp.

Umożliwia to szybką pracę i zapewnia bardzo korzystne światło. To dobrze, bo niektóre z tych laleczek są naprawdę wymagające.

Zestaw oświetleniowy do zdjęcia pt. "Przerażający koleś w uliczce"

DOBRA, OTO CO będzie nam potrzebne:

  • Jeden sporych rozmiarów topór, najlepiej stary. Powinno z niego coś ściekać...
  • Jeden zbyt duży płaszcz, taki jak noszą faceci czający się w uliczkach (nie, żebym coś o tym wiedział).
  • Jeden wspaniały asystent, który jest najlepszym i najsympatyczniejszym facetem na świecie i potrafi, stanąwszy przed statywem z lampą SB-900, rzucić na ścianę cień wyglądający jak wyjęty żywcem z "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną".
  • Cudowna tancerka, wyglądająca na przerażoną i bezbronną.
  • Dwie lampy SB-900 z zielonym i ciepłym filtrem.
  • Jeden softbox Lastolite EzyBox zamocowany na aparacie.
  • Jeden wyzwalacz błysku SU-800.
  • Dwa przewody SC-29.
  • Jedna lustrzanka cyfrowa (w tym przypadku był to D3) z obiektywem 24-70 mm.

Połącz wszystkie te elementy, a otrzymasz zestaw z filmu w klimacie noir. Oto, jak wyglądało to na papierze.

Technologia i-TTL naprawdę świetnie się tu spisała. Pierwszym aspektem, jakim się zająłem, była kontrola nad otoczeniem i upewnienie się, że światło w nieprzyjemnej uliczce jest wystarczająco przyciemnione, aby rzucić na ścianę ostro odkreślony cień. Często naszym zadaniem jest łączenie światła, prawda? Delikatne pociągnięcie. Finezyjne wplecenie błysku w scenę, która sama w sobie jest już ciekawa. Ale w tym przypadku mamy szlaban na finezyjne posunięcia.

Chcesz rzucić na ścianę jakiś obraz, prawda? Zatem ma być jak na filmach - uliczka musi być ciemna. Nie możesz zdać się na warunki zastane, mimo iż są naprawdę fajne. Zobacz, jak wyszło ujęcie przy 1/8 i f/5.6.

Nieźle. Gdybym robił zwykły portret, to by mi wystarczyło.

Ale chcę nie tylko rzucić cień, lecz także wprowadzić odpowiedni kolor. W tym wypadku będzie to mocna zieleń, niczym wzmocnione sterydami światło fluorescencyjne. Przestawiłem zatem aparat w tryb ustawień ręcznych i wybrałem czas otwarcia migawki 1/250 s. Właściwie dusi on w zarodku wszelkie światło zastane, a następnie wyrzuca jego zwłoki do śmietnika. (Rozumiecie, o co chodzi? Po prostu pozbywa się go. Dałem się ponieść klimatowi z filmów "noir". Fajnie).

Teraz mam cień. Zielony cień. Jak widać na powyższym zdjęciu, zielonkawa poświata pada nawet w dół uliczki i prześlizguje się po sylwetce naszej "przerażonej" damy w opałach o wdzięcznym imieniu Hannah. Lampa SB-900 rzucająca na ścianę cień leży na podłodze, z zamontowanymi kilkoma zielonymi filtrami przystosowanymi do pracy w trudnych warunkach, gdyż robiłem, co w mojej mocy, aby osiągnąć naprawdę mocny zielony kolor.

Pamiętacie, jak brzmi niezgodna z logiką zasada o teatralnym, dramatycznym kolorze? Mniej znaczy więcej. Nasz fotograficzny instynkt podpowiada nam, żeby dodać mocy. Za mało koloru? Podkręć moc!

Kapitanie, czy pan oszalał? Lampa błyskowa nigdy się na to nie zgodzi!

I nie musi. Zwiększenie mocy błysku sprawi jedynie, że kolor stanie się jaśniejszy. Jeśli przepuścisz dużo światła przez czerwony filtr, otrzymasz różowy kolor. Co więcej, jeśli przepuścisz przez filtr naprawdę dużo światła, może nawet stać się białe, chociaż jeszcze tego nie próbowałem.

Chcesz więcej lepszego koloru? Mniej mocy. Wyluzuj. Niech filtr zamarynuje przechodzące przez niego białe światło i nada mu miły, ostry, nasycony kolor. Gdy chcę uzyskać intensywniejszy kolor, a moim celem jest przecież dramaturgia i intensywność, często po prostu zakładam dodatkowy filtr. Jeśli zmniejszy się też moc błysku, widoczne będzie spore zwiększenie nasycenia kolorem. Kolejnym aspektem, na który trzeba zwrócić uwagę i o którym już mówiłem, jest zamontowanie tych filtrów na źródle światła.

Innymi słowy: należy się upewnić, że filtr ciasno przykrywa całą powierzchnię lampy. Jeśli gdzieś zaplącze się białe światło pochodzące z nieprzysłoniętej filtrem części lampy, zmiesza się z przefiltrowanym światłem i zmniejszy intensywność koloru. Bądź zatem ostrożny. Używając taśmy, porządnie przymocuj filtry. Białe światło nie może uciec!

Ostatecznie spodobało mi się światło przy 1/125 s, f/5.6 i 400 ISO. Taka kombinacja czasu otwarcia migawki i wartości przysłony załatwiła dwie sprawy: sprawiła, że uliczka była wystarczająco ciemna i mogłem ją kontrolować, oraz dała mi odpowiednią głębię koloru, dzięki czemu ostrość i szczegóły zachowane są w całym kadrze.

Fajnie to wszystko wyglądało, jak już udało nam się odpowiednio rzucić cień człowieka na ścianę, co - tak przy okazji - jest trudniejsze, niż może się wydawać. Trzeba się poruszać i co chwilę coś prze stawiać, zwłaszcza kiedy cień nie jest rzucany przez lampę ustawioną prostopadle do ściany. Kiedy jest się krzywo ustawionym w stosunku do ściany, tak jak my w tym przypadku, trzeba się sporo namęczyć, żeby osiągnąć odpowiednią pozycję cienia w stosunku do fotografowanej osoby, gdyż ze względu na kąt padania światła cień będzie zniekształcony, i to nie zawsze w przyjemny sposób. Akurat tutaj niezbyt mnie to martwiło, ponieważ moim celem był złowieszczy i przerażający klimat, zatem zniekształcenie działało na moją korzyść.

Pozostało mi jedynie oświetlenie "przerażonej" modelki za pomocą softboxu EzyBox. Daje on świetne światło do tego właśnie celu, jako że przybiera odpowiedni kierunek i pada z wystarczającą mocą, ale nie jest tak twarde jak światło uliczne albo bezpośredni błysk na wprost. Chcemy podkreślić śliczne zaokrąglenia i niewinność twarzy Hannah oraz dobrze ukazać jej bezbronność, dzięki czemu uzyska się całość niczym z horroru klasy B.

Dobra, wszystko gotowe. Teraz muszą ładnie ze sobą współgrać, niczym podczas koncertu. Czas na dyrygenta, czyli wyzwalacz błysku SU-800, który idealnie sprawdza się w sytuacjach, gdy lampy SB stoją daleko od aparatu. Jego sygnał ma kierunek i moc, więc cała sztuczka polegała tylko na jego odpowiednim umiejscowieniu. Nie mogłem zamocować go na aparacie, gdyż softbox EzyBox znajdował się na prawo od aparatu i, o ile lampa SB-900 uruchomiłaby się bez problemów, to kształt softboxa nie pozwalał przedbłyskowi na dotarcie do lampy w uliczce. Rozwiązanie polegało na podłączeniu SU-800 do dwóch przewodów SC-29 i ustawieniu go w takim miejscu, skąd jego sygnał dotarłby do obu lamp. Mogłem również ustawiać moc błysku lamp z poziomu aparatu, dzięki czemu nie musiałem urządzać sobie ciągłych wycieczek uliczką.

I dobrze, bo przecież tam stał ten koleś z toporem.

Książkę można kupić na stronie www.galaktyka.com.pl. Podając w uwagach zamówienia hasło: "Fotopolis" przy zamówieniu 3 książek fotograficznych książka "Nastroje"gratis.

Joe McNallyZ pamiętnika lampy błyskowej. Wielka siła małych fleszy

Ilość stron : 320
Format : 203 x 232 mm
Cena detaliczna: 54.00 zł

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Poradniki
Zostań władcą światła - jak przygotować i przeprowadzić udaną sesję portretową
Zostań władcą światła - jak przygotować i przeprowadzić udaną sesję portretową
O kuchnię zawodowej pracy i praktyczne porady zapytaliśmy doświadczonego fotografa Piotra Wernera. Publikujemy obszerne fragmenty jego bestsellerowego e-booka dla...
26
Jak dbać o akumulatory? Poradnik użytkownika
Jak dbać o akumulatory? Poradnik użytkownika
Chcesz wiedzieć jak wydłużyć żywotność akumulatora i sprawić, by w każdej sytuacji zapewniał wydajną i wygodną pracę ze sprzętem? Z tego poradnika dowiesz się, jak zapewnić optymalne...
10
Jak fotografować górskie kaskady i wodospady
Jak fotografować górskie kaskady i wodospady
Nie ważne czy są one głównym tematem, czy mniejszym elementem wizualnym w szerszej scenie. Zobacz, jak zamknąć w kadrze wartko płynące potoki, by ożywić zdjęcia górskich krajobrazów.
22
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (1)