Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Wszyscy uczestnicy akcji "Przetestuj EOSa 50D" mogą dodawać komentarze pod artykułem (hasło zostało wysłane e-mailem), a pozostałych czytelników fotopolis.pl zapraszamy do brania udziału w sondach pod artykułami.
Mateusz Wasieczko o Canonie EOS 50D
Głównym tematem moich zdjęć są ludzie. Dlatego też, poza fotografowaniem dla własnej przyjemności do rodzinnego albumu, zajmuję się fotografią ślubną i okolicznościową, a ostatnio także studyjną. Obecnie pracuję dwoma korpusami Canona 20D i 350D, a także dość często używam Canona 40D. Głównie z obiektywami EF 17-40 f4 L oraz EF 50mm f1.8, a także lampą 430EX. Miejsca, w których fotografuję są bardzo zróżnicowane pod kątem warunków jakie można zastać. Nierzadko są to ciemne i przestronne wnętrza starych kościołów, a także skąpo oświetlone sale weselne. W takich warunkach bardzo istotną sprawą staje się użyteczność wyższych wartości ISO, a także precyzyjne działanie systemu AF w trudnych warunkach. Z posiadanych aparatów jestem bardzo zadowolony, zwłaszcza z 20D, który to korpus poza dobrej jakości zdjęciami i zadowalającą pracą AF, posiada bardzo prostą i wygodną obsługę. To co mogę zarzucić korpusowi 20D, to dość krótka seria zdjęć w RAWach. Bolączką tego korpusu jest także wyświetlacz, który pozwala praktycznie tylko mniej więcej ocenić poprawność kadru. Zdaję sobie sprawę, że wady te wynikają głównie z wieku konstrukcji. Model 40D ma praktycznie większość drażniących mnie rzeczy poprawionych.
Wiadomość o możliwości własnoręcznego przetestowania modelu 50D bardzo mnie ucieszyła i z wielkim entuzjazmem i niecierpliwością czekałem, aż aparat pojawi się u mnie w domu. Najbardziej byłem ciekawy nowego wyświetlacza, czyli ostatniej rzeczy z mojej listy życzeń, której nie zrealizowano w 40D.
Pierwsze wrażenia
Po rozpakowaniu przesyłki i wyjęciu aparatu z pudełka odniosłem bardzo dobre wrażenie. Aparat jest wykonany porządnie i dobrze leży w ręku. Przejście z poprzednich modeli xxD jest bezbolesne. Cała guzikologia jest prawie identyczna jak w poprzednich modelach. Kółko trybów pracy różni się od tego w 20D, a także od tego w 40D. Największą nowością jest tryb CA, który szczerze przyznam włączyłem tylko raz, żeby zobaczyć co to za nowomoda :). Tryb ten uważam za zbędny i spokojnie można go zastąpić jednym jesiennym wieczorem z ciepłą herbatą i dobrą książką z podstawami foto. Tak jak mój poprzednik uważam, że lepiej było zostawić 3. tryb Custom. Największa zmiana, jaką można zaobserwować po przesiadce na 50D, to wyświetlacz. Nie będę go porównywał z tym z 20D, bo to inna epoka, ale w porównaniu z tym z 40D różnica jest kolosalna. W końcu można poprawnie ocenić ostrość i ogólnie cieszyć się zdjęciem.
Użytkowanie
Pierwszą okazję do przetestowania 50tki w praktyce było jesienne przedstawienie dla rodziców zorganizowane przez żłobek. Jak wiadomo dzieci to temat bardzo wymagający. Nie sposób liczyć na ich "współpracę" i dlatego na zdjęciach wychodzą bardzo spontanicznie. W takich przypadkach bardzo przydaje się sprawny układ AF, który nadąży za ciągle będącymi w ruchu dziećmi. Do tej pory używałem wyłącznie czujnika środkowego. W 50D używałem również czujników bocznych z równie dobrym skutkiem. Autofocus nie kazał na siebie czekać i nie zawodził. Zatem w tej kategorii bardzo duży plus.
Co prawda nie musiałem używać wysokich czułości ISO - w zupełności wystarczały wartości 400 i 800 - jednak testowo użyłem wyższych wartości i uważam, że czułość do 1600 jest jak na moje potrzeby w pełni użyteczna.
Najbardziej mnie interesowało jak aparat spisywać się będzie w fotografii ślubnej. Niestety nie miałem okazji sprawdzić go w najbardziej newralgicznym miejscu tzn. w ciemnym kościele podczas ślubu. Testowo zrobiłem parę zdjęć na próbę podczas zwykłej niedzielnej mszy. Kolejny raz potwierdziło się, że czułość ISO 1600 jest jak najbardziej użyteczna. Zdjęcie wywołane z RAWa programem DPP z odszumianiem ustawionym na 0 spokojnie można wywołać w formacie 20x30, a po odpowiedniej pracy z plikiem można wywoływać dużo większe formaty.
Aparat wypróbowałem natomiast w plenerze. Akurat udało mi się załapać na krótki okres zimy, która w weekend odwiedziła Toruń. Aparat w takich warunkach radził sobie doskonale. Pomiar światła pracował właściwie i nie straszny był dla niego śnieg, który przecież potrafi oszukać pomiar.
Funkcja priorytetu jasnych partii obrazu też spisywała się dobrze, chociaż nie uważam jej za jakiś cudowny środek na dobre zdjęcia. Praktyka na sprzęcie bez tej funkcji sprawiła, że nie uważam jej za super potrzebną.
Poza tym doceniam nową 15 megapikselową matryce. Dużo osób tylko po przeczytaniu specyfikacji wyrażało się o tym aparacie bardzo krytycznie, podając jako argument zbyt dużą ilość pikseli na matrycy. Sam bardzo sceptycznie podchodziłem do tej informacji i zmianę tą uważałem za jakiś bezcelowy krok w wojnie marketingowej.
Jednak, podczas użytkowania 50tki zmieniłem opinię na ten temat. Moim zdaniem nie jest to żaden mankament. Tak duża matryca pozwala dość swobodnie kadrować zdjęcia na komputerze. Nie jest teraz problemem jakiś zabłąkany przechodzień w tle, którego nie zauważyliśmy w wizjerze. Poza tym zarzut o większych szumach z dużej matrycy robi się bezzasadnym, gdy spróbujemy interpolować zdjęcie do rozmiarów np. 8 Mpix czy 10 Mpix. Wówczas poziom szumów spada bardzo znacznie i jest niższy, niż na zdjęciu z matrycy o mniejszej rozdzielczości.
Wyższe czułości (ISO1600 oraz ISO3200) przetestowałem podczas wieczornego spaceru po toruńskiej starówce. Tak jak wspominałem wcześniej ISO1600 jest jak najbardziej akceptowalna nawet bez dodatkowego odszumiania.
Z czułością ISO3200 jest trochę gorzej. Na zdjęciu w RAW w ciemnych partiach obrazu powstaje bardzo dużo hotpixli, na ciemnym niebie wygląda to jak masa gwiazd. Jednak nawet ustawienie poziomu odszumiania w DPP na poziom 2 (w skali do 20) w pełni usuwa to zjawisko i zdjęcie prezentuje się bardzo dobrze. Nie traci zbyt wielu szczegółów i nie robi się z niego nieprzyjemna akwarela.
Aparatem porobiłem również zdjęcia w studio. Tutaj po raz kolejny doceniłem wysoką rozdzielczość matrycy. W studio nie używa się wysokich czułości. ISO 100 lub 200 to raczej maksymalne wartości, zatem odpada koronny argument przeciwników większej ilości pikseli o szumach. Natomiast otrzymane zdjęcia pozwalają wykonać odbitki w naprawdę dużych formatach.
Tutaj jednak muszę zrobić drobny zarzut do użytkowania aparatu. Pewnie wielu ludzi uzna to za czepialstwo, ale jakoś raziła mnie zmiana położenia gniazda PC w aparacie. W 20D było ono na dole, w 50D jest na samej górze co powoduje, że po wpięciu kabla gumowa uszczelka jest odchylona dokładnie pod kątem prostym do korpusu. Jakoś strasznie mnie to denerwowało. W każdym razie na początku, bo jak wiadomo do wszystkiego można się przyzwyczaić.
Podsumowanie
Nie należę do ludzi, którzy z lupą oglądają szumy lub poświęcają całe wieczory na fotografowanie linijek i dekielków. Po tych kilku dniach z Canonem 50D jestem bardzo optymistycznie nastawiony do tego korpusu. W końcu Canon stanął na wysokości zadania jeżeli chodzi o wyświetlacz. Z wielkim bólem wróciłem do mojego poczciwego 20D, głównie ze względu na malutki LCD. Jest to co prawda rzecz, która nie ma wpływu na jakość zdjęć ale bardzo podnosi komfort użytkowania aparatu. Kolejną rzeczą jest jakość zdjęć. Z niej również jestem bardzo zadowolony. Użyteczne wyższe czułości ISO 1600 i 3200 sprawiają, że aparat ten jest bardzo ciekawą propozycją dla osób zajmujących się nie tylko fotografią ślubną, ale również szeroko pojętym reportażem. Dodatkowymi atutami jest bardzo sprawny system AF, długość i szybkość serii, którą można regulować oraz bardzo przyjemna ergonomia.
Nie ma niestety róży bez kolców. Jedna z bardziej dotkliwych bolączek jest związana z chwaloną przeze mnie wielkością matrycy. Pliki produkowane przez 50D są naprawdę spore. Na kartę 2GB wejdzie około 100 RAWów. Zatem planując dłuższy reportaż np. ślubny trzeba się zaopatrzyć w dużą ilość pamięci CF, żeby przypadkiem nie zaskoczyła nas niemiła niespodzianka. Zauważyłem również ciekawą rzecz. Pliki JPEG prosto z aparatu mają bardzo zbliżoną wielkość do plików z 20D. Nie było chyba innego sposobu na osiągnięcie takiego efektu jak zwiększenie kompresji JPEG, a tym samym utratę większej informacji o zdjęciu. Jeżeli moje przypuszczenia są prawdziwe to uważam to za duży błąd. Można było przecież dodać jeszcze jeden stopień kompresji, coś w stylu "Super L" i jak ktoś by nie drżał o miejsce na karcie pamięci to mógłby sobie go stosować.
Drugą konsekwencją dużych plików są duże wymagania jakie stoją przed komputerem do obróbki zdjęć. O ile mój komputer (co prawda jak na wiek sprzętu nie pierwszej młodości) bez problemu radzi sobie z RAWami z 8 megowej matrycy 20D, tak 15 megapikselowe RAWy z 50tki stanowiły już dla niego problem na tyle poważny, że praca z nimi stawała się dość uciążliwa. Zatem osoby myślące o kupnie 50D powinny też sprawdzić czy przypadkiem nie pociągnie to za sobą zmiany komputera i jak by nie patrzeć dodatkowych kosztów.
Jeżeli ktoś planuje wejście w system Canona i zastanawia się między modelami 40D i 50D to osobiście doradzam dołożenie do 50tki. Głównym argumentem jest większa matryca, którą uważam można wykorzystać w praktyce, a także wielka różnica w jakości wyświetlacza, którą trzeba jednak zobaczyć samemu. Dochodzi do tego system regulacji AF, który naprawdę działa. Co prawda nie musiałem kalibrować mojego obiektywu gdyż działał bezproblemowo ale sprawdzałem: system ten pozwala przesunąć punkt ostrości w dość dużym zakresie.
Jak ktoś już ma 40D i jest zadowolony to zamiana na 50tkę nie ma raczej sensu. Jednak zamiana z każdego wcześniejszego lub niższego modelu jak najbardziej ma sens i jeśli ktoś może sobie na to pozwolić to zachęcam do tego kroku.
Zdjęcia z przedszkola i kościoła są JPEGami wywołanyi z RAWa w DPP na ustawieniach aparatu i z zerowym odszumianiem, natomiast zdjęcia ślubne są JPEGami prosto z aparatu.
Mateusz Wasieczko (Mortiis)