Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Wszyscy uczestnicy akcji "Przetestuj EOSa 50D" mogą dodawać komentarze pod artykułem (hasło zostało wysłane e-mailem), a pozostałych czytelników fotopolis.pl zapraszamy do brania udziału w sondach pod artykułami. Kolejna opinia jeszcze w tym tygodniu!
Adam Chrabąszcz o lustrzance Canon EOS 50D
Zajmuję się fotografią sportową, a w sezonie zimowym głównie snowboardem. Na co dzień pracuję z Canonem 40D i obiektywami stałoogniskowymi 24/1.4L, 85/1.8, 135/2L, 400/5.6L, a także rybim okiem 10-17 Tokiny i zestawem przeróżnych lamp błyskowych. Warunki, w których pracuje określają liczbę i gabaryty sprzętu, który zabieram ze sobą w góry (często ze sprzętem tym jeżdżę na desce, aby dotrzeć w określone miejsce razem ze snowboardzistami). Optyka i oświetlenie mają dla mnie znaczenie priorytetowe, więc oszczędności w rozmiarach i wadze sprzętu upatruje głównie w body. Z tego też powodu zamiast jedynek Canona używam serii xxD. Wydaje mi się ona wygodniejsza i praktyczniejsza. Z szybkości i celności AF jestem zadowolony. Na szczelność korpusu nie mogę również narzekać, gdyż nie raz przyszło mi robić zdjęcia w lekkim deszczu, czy śniegu. Aparat pracuje również w niskich temperaturach i nie sprawiało mu to nigdy problemu.
Mimo że jestem fanem serii xxD, do testu Canona 50D podchodziłem z dużą rezerwą. Po lekturze specyfikacji tego modelu i porównaniu go z 40tką doszedłem do wniosku, że zmiany są głównie kosmetyczne i nie warte wymiany starego body na nowe. W moim odczuciu Canon ciekawsze nowinki wprowadza w tym segmencie co dwa modele.
Pierwsze wrażenia
Po wyciągnięciu 50tki z pudełka pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to srebrny kolor kółka nastaw, a na kole brak pozycji C3. Już na wstępie aparat dostał minusa, gdyż fotografuje głównie na trybach C1-C3, pozwalających zachować konkretne ustawienia pod daną pozycją pokrętła. Tryby te zdecydowanie ułatwiają i przyspieszają pracę, szczególnie przy fotografii sportowej, gdzie szybkość podejmowania decyzji warunkuje uchwycenie odpowiedniego momentu. Często na każdym trybie mam ustawione parametry pod konkretny obiektyw, a ponieważ pracuje na stałkach, to każda sekunda potrzebna na przestawienie zestawu i parametrów jest bezcenna. Sprawa traci trochę na znaczeniu jak pracuje się na dwa body, gdyż kombinacji jest wtedy więcej. W zamian za C3 dostajemy w 50D tryb CA, czyli zaawansowane auto, kolejny tryb automatyczny. Wygląda na to, że targetem 50D staje się coraz bardziej segment amatorski, a nie semi-pro. Jest to o tyle dziwne, że w tym segmencie jest już 1000D i 450D i nie jestem przekonany, że 50tka też w nim powinna być. O takim pozycjonowaniu aparatu świadczy również istnienie takich funkcji jak detekcja twarzy w Live View...
W samym Live View wprowadzono również parę zmian. Przyznam się, że tryb ten przydaje się w momentach robienia zdjęć ponad tłumem lub z perspektywy żaby. W takim zastosowaniu brakuje jednak odchylanego LCD. Nową funkcjonalnością jest natomiast AF bez opuszczania lustra. Tego nie ma w 40tce. Niestety opcja ta jest mega wolna. Zdecydowanie szybciej skorzystać z mechanizmu znanego ze starszego modelu. Domyślnie sposób włączania Live View również uległ zmianie. W 50D opcję tę aktywuje przycisk direct print. W 40D mam to ustawione pod SET i sprawdza się trochę lepiej. Muszę przyznać, że nie sprawdzałem czy da się to przestawić w CF, jeśli nie, to SET w 40D jest zdecydowanie wygodniejszy, aczkolwiek podatniejszy na przypadkowe uruchomienie w plecaku.
W boju
Aparat wziąłem na testy do Czech na zawody snowboardowe JibStars. Jak to zwykle bywa na takich zawodach, warunki w trakcie rozgrzewki są super, gdyż rozgrzewka jest w trakcie dnia. Same zawody zaczynały się jednak dopiero o 17 w praktycznym braku światła, obecnych było jedynie parę reflektorów oświetlających przeszkody.
Moja 40tka jest już przyzwyczajona do takich warunków, spodziewałem się więc, że 50tka również będzie dawała radę. Nie zawiodłem się. AF celny i szybki, skuteczniejszy od mojej 40tki, która potrafi czasem mieć drobny zastój i nie ruszyć z AF w takich warunkach (nie wiem czy to przypadkiem nie jakaś wada fabryczna). W testowanym body nie było takiego problemu. Mile zaskoczył mnie fakt, że przy szybkim przekadrowaniu i momentalnym naciśnięciu spustu, AF zdążył się dostroić i złapać celne ujęcie. Jednak wielkiego skoku jakościowego w tym obszarze pomiędzy 40D a 50D nie ma. Jedynie takie drobne smaczki, wynikające pewnie z faktu, że testowana puszka miała praktycznie zerowy przebieg.
Na zawodach pracowałem z dwoma lampami błyskowymi ustawionymi naprzeciwko siebie po obu stronach przeszkody i wyzwalanych radiowo za pomocą Pocket Wizardów. ISO w przedziale 100-200 i czasy równe lub dłuższe od czasu synchro, czyli 1/250. We współpracy z Pocketami nie było żadnych problemów i działa to tak samo dobrze jak 40D.
W trakcie korzystania z dwóch body na zawodach denerwującym był fakt dwóch różnych menu. To jest trochę dziwne, że super, według mnie, menu z 40tki uległo zmianie. Jest to poważny minus i sprawia, że użytkowanie zestawu 40D+50D nie jest już super intuicyjne, mimo że body są z tego samego segmentu. Stwarza to problem przy dobieraniu modelu aparatu pracującego jako backup. Wygląda na to, że jedyną opcją jest kupienie dwóch aparatów wydanych w tym samym roku, co nie zawsze daje potrzebną do pracy konfigurację.
Największą zaletą 50D w stosunku do jakiegokolwiek innego body Canona jest LCD. W końcu jest dobry wyświetlacz VGA, na którym można ocenić ostrość. LCD w 40tce się chowa i po zerknięciu na ten w 50tce nie chce się już patrzeć na ten w modelu starszym. Szczerze, jest to funkcja, dla której mógłbym kupić 50D. Serio. LCD rekompensuje wcześniej opisane braki. Mając styczność z nikonami, ciekawił mnie jednak fakt, czy obraz na LCD jest dodatkowo wyostrzany i czy przypadkiem zdjęcia na komputerze nie będą mniej ostre. Taki przypadek zauważałem u znajomych pracujących właśnie na nikonach. Obraz na LCD był super, później na komputerze już niespecjalnie. W tym przypadku żadne z tych rzeczy nie miało miejsca, LCD wiernie odzwierciedla faktyczne zdjęcie. Bardzo duży plus 50D.
W warunkach pracy przy snowboardzie nie mam okazji robić zdjęć przy wysokich ISO. Przydaje się to natomiast przy FMX, gdzie aby widoczny był błysk lamp, podciągam ISO w 40d aż do 1250 (1600 już szumi w 40tce). Wartości pośrednie między 800 a 1600 są super w moim body. Tutaj w 50tce wydaje się, że jest jeszcze lepiej. Dysponujemy bowiem wartościami pomiędzy ISO 1600 a ISO 3200 i w szybkich testach wyglądają one naprawdę przyzwoicie. Tryby H1 (6400) i H2 (12800) są oczywiście bezużyteczne według mnie, szum jest straszny.
Podsumowanie
W porównaniu do 40D, 50tka wypada następująco:
plusy:
minusy:
Mając 40D bezcelowa wydaje się zamiana na nowszy model. Mając cokolwiek niżej zamiana ma już więcej sensu. Natomiast kupując od zera, zdecydowanie warto dołożyć te parę stówek do 50D. LCD jest zdecydowanie tego warty. Dobrą opcją wydaję się też posiadanie dwóch puszek w zestawie 5Dm2 + 50D, z punktu widzenia identycznych menu (przynajmniej powinny być identyczne, gdyż aparaty są z tego samego roku).
50D oczywiście dziedziczy po swoim poprzedniku świetny, celny i szybki AF. Drobne uszczelnienia, wystarczające do pracy w lekkim deszczu, śniegu, czy piasku. Szybkość klatek na sekundę jest taka sama jak w 40D i jest to wielkość odpowiednia. 50D ma oczywiście więcej megapixeli, co dla mnie ma akurat znaczenie drugoplanowe, a także regulację AF dla poszczególnych szkieł. Opcja ta wydaje się być przydatna, jednak jeszcze nie miałem sytuacji, w której bym jej potrzebował. Obym nigdy nie miał :)
Prezentowane zdjęcia są JPG'ami prosto z puszki. Zdjęcia na końcu są wywoływane z RAW w Adobe Camera Raw i po obróbce w Photoshopie (wyostrzanie, krzywe, poziomy, lekkie kadrowanie) i pokazują jaki efekt końcowy uzyskałem ze zdjęć z 50D.
Adam Chrabąszcz fotografuje snowboard i FMX. Więcej jego zdjęć można obejrzeć na stronie autorskiej: www.adam.chrabaszcz.pl