Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Marcin Dobas od kilku lat fotografuje aparatami bezlusterkowymi Olympus PEN. Ostatnio miał okazję sprawdzić możliwości OM-D. W artykule zamieszczamy zdjęcia wykonane tymi modelami aparatów. Najnowsze z nich, pochodzące z testowanego modelu, udostępniamy do ściągnięcia w pełnej rozdzielczości.
Jednym z najczęstszych pytań, z którym spotykam się na warsztatach czy wyprawach fotograficznych jest "Jaki aparat wybrać?".
Pytanie jest o tyle trudne, że nie ma jednego uniwersalnego aparatu. Podobnie jak nie ma jednego uniwersalnego samochodu. Kupując "topowy" samochód sportowy okaże się, że w terenie nie sprawdza się on najlepiej i podobnie jest ze sprzętem fotograficznym. Pierwsze pytanie, które powinniśmy sobie zadać to "Do czego będziemy używać aparatu?". Pytanie z pozoru głupie, bo pewnie większość z nas odpowie, że do robienia zdjęć. Tak, ale innego sprzętu będziemy potrzebowali, gdy nasze zdjęcia trafiają tylko ndo internetu w rozdzielczości 1000 pikseli, a innego gdy robimy wielkoformatowe wydruki. Inny aparat sprawdzi się w fotografii sportowej, a inny w fotografii ulicznej.
Omawiając dany sprzęt i wypowiadając moją opinię na jego temat, powinienem zacząć od tego, jakim typem fotografii się zajmuję oraz czego oczekuje od aparatu fotograficznego w swojej pracy (pracy, ponieważ zajmuje się tym zawodowo i mam wymagających klientów).
Zostałem poproszony o przeprowadzenie testu aparatu Olympus OM-D E-M5. Jako, że od pewnego czasu fotografuję takim aparatem, będę się wypowiadał z pozycji nie tylko testera, ale i użytkownika. Przesiadłem się z lustrzanek, z których dotychczas korzystałem, tak więc łatwiej mi będzie napisać co mną kierowało i czy żałuję takiej zmiany, czy nie.
Większość moich fotografii powstaje podczas dalekich podróży. Zajmuję się fotografią podróżniczą, krajobrazową i podwodną. To powoduje, że od sprzętu wymagam zupełnie czego innego niż osoby fotografujące np. śluby, albo wydarzenia sportowe.
Oprócz jakości zdjęcia - bo to oczywiste - interesuje mnie mała waga i małe gabaryty aparatu, szczelność, pancerność, możliwość wykonywania zdjęć w RAW-ach, wymienne obiektywy i pełna kontrola nad sprzętem. Do niedawna rynek był podzielony na lustrzanki i kompakty. Mała waga i małe gabaryty były domeną kompaktów, ale oferowały one słabą jakość obrazu. Podchodząc poważnie do fotografii każdy wybierał lustrzankę. Jakiś czas temu na rynku pojawiła się trzecia grupa aparatów - bezlusterkowce. Oferują wszystko to co dobre w lustrzankach, zaś rezygnują z tego co w lustrzankach już jest archaizmem. Do tego są małe i lekkie. Ma to kolosalne znaczenie wszędzie tam, gdzie musimy nasz sprzęt nosić i dźwigać. Podczas podróży, wakacji, wspinaczki, trekkingów itp., itd.
Do niedawna fotografowałem tylko lustrzankami, jednak rzeczą która mi zdecydowanie przeszkadzała podczas podróży, była waga sprzętu. Często gdzieś wyjeżdżając, musiałem rezygnować z zabrania części obiektywów. Czasem jadąc w jakieś miejsca nie mogłem pozwolić sobie na zabranie obudowy podwodnej. Czasem po prostu nie chciało mi się wyciągać i chować ciężkiego aparatu. Odkąd fotografuję bezlusterkowcami, mój sprzęt waży zdecydowanie mniej. Jestem bardziej mobilny, a zdjęcia przywożę tej samej jakości co dotychczas. Do tego stopnia polubiłem te aparaty, ze sprzedałem wszystkie swoje lustrzanki. Dość długo fotografowałem PEN-ami - teraz moim głównym aparatem z całą pewnością będzie OM-D E-M5
Budowa i ergonomia
Kształt i wygląd Olympusa OM-D jest czymś, o czym marzyłem dekadę temu. Wtedy jeszcze wydawało się to niemożliwe - aparat cyfrowy zamknięty w obudowie od analogowego aparatu. Rozmiarami, a nawet wyglądem przypominający lustrzanki, na których się wychowywałem. Zenit, Praktica, Nikon FM2 itp. Magnezowy korpus, uszczelnienia, a to wszystko w niepozornym korpusie wyglądającym jak stary aparat za 50 PLN, przez co na pewno mniej kusi złodziei.
Zamiast pryzmatu i matówki aparat wyposażony jest w elektroniczny wizjer. Uważam, że jest to rozwiązanie zdecydowanie ułatwiające pracę. Z jednej strony korzystając z elektronicznego wizjera patrzę na obraz zbierany przez matrycę więc "widzę" dokładnie to co matryca. Jestem w stanie w czasie rzeczywistym wyświetlić histogram, pokazać przepalone lub niedoświetlone fragmenty zdjęcia za pomocą opcji shadows/highlights. Przy manualnym ostrzeniu mogę ustawić funkcję, która od razu powiększa wycinek kadru, aby skutecznie ustawić ostrość.
Jest to gigantyczna zmiana względem cyfrowych lustrzanek, gdzie obraz tworzy się na matówce i nawet gdy mamy ustawiony zły balans bieli i źle ustawioną ekspozycję nie będziemy w stanie dostrzec tego podczas kadrowania. OM-D oferuje 100 % krycia kadru, prawie 1,5 mln punktów w wizjerze, naprawdę ładny obraz i masę informacji widoczną podczas kadrowania - słowem jesteśmy świadkami przełomu w cyfrowej fotografii. Matówka, będąca "reliktem minionej epoki" i nie bardzo potrafiąca się obronić, zastępowana jest wynalazkiem oferującym dużo więcej, niż zwykły kawałek matowego szkiełka. Pryzmat z matówką miał sens dekadę temu, kiedy elektroniczny wizjer był podłej jakości - takiej jaką znamy z kamer VHS. Dziś to naprawdę rewelacyjne narzędzie.
Aparat wyposażony jest w dwa pokrętła umożliwiające zmianę ustawień. Zmiana parametrów ekspozycji jest więc szybka i można ją wykonać bez odrywania oka od wizjera. W przypadku trybu M zmieniamy jednym pokrętłem czas, drugim przysłonę. Pracując w trybie preselekcji, jedno pokrętło jest odpowiedzialne za zmianę ustawień, a drugie za wprowadzenie korekcji ekspozycji. Na korpusie znajdują się też guziki funkcyjne. Teoretycznie dwa, ale tak naprawdę możliwość programowania dotyczy też innych przycisków. Można przypisać dodatkowe funkcje do klawisza nagrywania filmów i do klawiszy kierunkowych. Dzięki temu mamy możliwość wyciągnąć na wierzch wszelkie potrzebne nam funkcje tak, aby również bez odrywania oka od aparatu zmienić potrzebne nam ustawienia.
Swój aparat skonfigurowałem tak, aby można było zmienić czułość, balans bieli i rodzaj zdjęć seryjnych, bez potrzeby wejścia w menu aparatu. Jednak nawet dostęp do szybkiego menu możemy mieć bez odrywania oka od wizjera. Przy odrobinie wprawy wystarczy tylko wcisnąć guzik OK i w wizjerze pojawia się menu z którego jesteśmy w stanie wybrać głębiej ukryte funkcje. Tak więc podobnie jak w dobrej lustrzance, nie mam problemu z szybkim przestawieniem czegokolwiek podczas fotografowania.
Przydatne narzędzia
Z rzeczy będących niewątpliwymi atutami tego aparatu na pewno jest stabilizacja matrycy. Odkąd pierwszy raz została ona zastosowana w aparatach cyfrowych, była przełomem i jest jednym z bardziej użytecznych wynalazków. Pozwala na wykorzystanie dłuższych czasów i uzyskania nieporuszonych zdjęć przy wykonywaniu zdjęć z ręki. Eliminuje potrzebę używania wyższych ISO, a co za tym idzie, pozwala na uzyskanie ładniejszego obrazu i mniejszego szumu. Oczywiście nie sprawdzi się przy wszystkich sytuacjach, ale bardzo pomaga.
Z jednej strony w świecie producentów aparatów mamy do czynienia z wyścigiem na coraz wyższe użyteczne ISO. Jak wiadomo lustrzanki Olympusa nie wiodły tutaj prymu i ich słabą stroną była jakość zdjęć na wysokich czułościach. Obecnie widać znaczącą poprawę. Z drugiej strony warto zadać sobie pytanie czy zamiast brnąć w ustawianiem wyższego ISO nie lepiej skorzystać z jasnego obiektywu i stabilizacji.
Dodatkowo zastosowanie stabilizacji pozwala na świadome zastosowanie dłuższych czasów ekspozycji. Przykładowo jeśli chcemy rozmazać ruch potoku a nie mamy statywu - przy odrobinie wprawy i wykonaniu serii zdjęć możemy pokusić się o wykonanie "z ręki" zdjęcia na długim czasie. Tu udało mi się to osiągnąć nawet przy 1/5 sekundy przy standardowej ogniskowej. Przy odrobinę dłuższych czasach odsetek zdjęć poruszonych jest na prawdę niewielki...
Widać też, że zastosowano zdecydowanie łagodniejszy filtr AA, przez co zdjęcia są ostrzejsze. W niektórych sytuacjach na zdjęciu potrafi się pojawić mora, ale to żaden problem. Usunięcie jej w programie to kwestia kilku sekund, a zdjęcie jest dużo ostrzejsze.
Zdjęcia seryjne
Rzecz, która bardzo miło zaskakuje. W najszybszej opcji daje możliwość wykonywania zdjęć seryjnych z prędkością 9 kl/s w pełnej rozdzielczości. Prędkość oszałamiająca i pozwalająca na zwiększenie szansy na uchwycenie szybkiej akcji. Wykorzystuję ją często w zdjęciach sportowych lub przyrodniczych. Ostatnio fotografowałem zawody w snowparku, gdzie chciałem uchwycić snowboardzistów w locie. W takich sytuacjach 9 klatek na sekundę bardzo się przydaje. Z tak krótkiego wydarzenia jakim jest skok snowboardzisty jestem w stanie uzyskać kilka bardzo dobrych kadrów.
Jestem osobą związaną z szeroko pojętą fotografią podróżniczą i przyrodniczą. Jest to dziedzina wymagająca. Fotografia podróżnicza wymusza podróżowanie z aparatem, a więc albo noszenie ze sobą torby wyładowanej sprzętem, albo skorzystanie z bezlusterkowców - czyli miniaturyzacji. Mogę zabrać analogiczny zestaw do lustrzanki tylko będzie ważył niewiele ponad kilogram, a nie ponad cztery. Pod tym względem mniejszy aparat to lepszy aparat, ale... Jakość zdjęć też w moim przypadku musi być na wysokim poziomie. Nikt nie chce po powrocie z wyprawy usłyszeć, że jego zdjęcia nie nadadzą się do publikacji i nikt ich nie kupi ze względów technicznych...
Fotografia przyrodnicza - to w moim przypadku dwie dziedziny:
OM-D łączy według mnie zalety pancernej lustrzanki z zaletami kompaktów. Po co więc kupować ciężką lustrzankę, skoro OM-D jest mały lekki i spełnia oczekiwania? Wielkorotnie podkreślam, że podczas wyprawy do Nepalu w Himalaje, cały sprzęt, który zabrałem na wyjazd ( PEN, karbonowy statyw, Samyang 7,5mm, Olympus M.Zuiko Digital ED 9-18mm f/4-5,6 , Olympus M.Zuiko Digital 14-42 mm II f/3,5-5,6) ważył tyle co sam korpus E3 z obiektywem. Dla kogoś kto ma fotografować w trudnym terenie, albo ma dźwigać przez ponad miesiąc, nie tylko sprzęt ale i plecak jest to bardzo ważny argument. Tym bardziej, że efekt, który widzi klient końcowy, czyli zdjęcie jest tej samej klasy, co zdjęcie z lustrzanki. Słowem mały sprzęt, ale z wielkimi możliwościami.
Według mnie jest to doskonały aparat do fotografii podróżniczo - przyrodniczo - krajobrazowej. Przez "przyrodniczą" nie mam na myśli fotografowania ptaków zwłaszcza tych drobnych i ruchliwych, a na przykład krajobrazy lub bardziej statyczne ssaki. Podsumowując - jak zwykle podstawowe pytanie do czego potrzebujemy aparat. Jeśli do zabierania go ze sobą na eskapady - myślę, że warto. Moim zdaniem jest to wymarzony aparat dla globtrotera, turysty, skitourowca, czy wspinacza.
Autor zdjęć i tekstu: Marcin Dobas