Wydarzenia
Ruszyły promocje Black Friday Sony w sklepie Fotoforma.pl
Bywam amatorem - nie ruszam się nigdzie bez aparatu. Na wyjazdach i rozmaitych spotkaniach dokumentuję to, co się dzieje - zwykle za pomocą lustrzanki. Fotografuję krajobrazy, architekturę, ludzi, a także wykonuję zdjęcia makro. Czasem dostaję propozycje, których odrzucić nie wypada - obsługę ślubów i innych imprez moich znajomych i ich dzieci.
Bywam profesjonalistą - choć nie zarabiam robieniem zdjęć, w tej roli także nigdzie nie ruszam się bez aparatu. Zawsze mam ze sobą co najmniej kompakt, którym dokumentuję to, czym się aktualnie zajmuję zawodowo oraz zbieram informacje do dalszej pracy - pracuję przy projektach budowlanych i wnętrzach. Robię zdjęcia do inwentaryzacji, dokumentuję postęp prac, a czasem też fotografuję efekty moich projektów. Wbrew pozorom nie mogą to być zdjęcia słabej jakości - jeśli nie da się zmierzyć komina, można go sfotografować, a potem policzyć liczbę cegieł i z dużym prawdopodobieństwem ustalić jego wymiar. Czasem robię filmy - ale te z uwagi na średnią jakość nie są zbyt przydatne.
Do niedawna, trzeba to podkreślić, byłem sceptykiem w odniesieniu do bezlusterkowców - uważałem, że raczej nie będą konkurencją dla lustrzanek.
Kupując swoją pierwszą analogową lustrzankę, nie słyszałem o takim producencie aparatów jak Samsung. Kiedy kilka lat później moja lustrzanka obrosła w obiektywy i akcesoria, zajmując torbę wielkości podróżnej, zamarzyłem o małym aparacie. W jednym ze sklepów fotograficznych znalazłem aparat firmy Samsung AF 777i QD, który od razu przypadł mi do gustu. Był on duży jak na aparat kompaktowy, ale miał automatykę przesuwu filmu, wbudowaną lampę z opcjami włączania i redukcją czerwonych oczu, zoom 35-70 mm, zdjęcia seryjne, datę, samowyzwalacz z opcją wykonania dwóch zdjęć w odstępie 2 sekund, kompensację przeciwoświetlenia, fotografowanie wieloekspozycyjne (na jednej klatce filmu), oraz funkcję automatycznego fotografowania w odstępach czasu od 1 do 60 minut. Słowem jak na tamte czasy był bardzo innowacyjny. Używałem go do czasu zakupu pierwszej cyfrówki.
20 lat później przeżyłem swoiste déjà vu, biorąc do ręki aparat NX300 - Samsung znowu oczarował mnie od pierwszego wejrzenia. Pomimo, że aparat wykonany jest w modnym stylu retro z metalowymi i skóropodobnymi elementami, jego kształt jest nowoczesny, powiedziałbym nawet, że ponadczasowy i niczego nie naśladuje. Całość robi świetne wrażenie, choć muszę przyznać, że biel testowanego egzemplarza nie przypadła mi do gustu (aparat nie jest dyskretny - ściągał wzrok innych osób). Aparat pewnie leży w dłoni, pomimo, że grip nie jest wyprofilowany i ergonomiczny jak w lustrzankach.
Montuję aparat i czytam instrukcję, bo szybko okazuje się, że obsługa może na początku sprawiać trudności. Parę ładnych minut spędzam na założeniu paska - mam nadzieję, że w pudełku oryginalnie znajduje się instrukcja, bo ta czynność nie okazała się najprostsza. Po początkowych trudnościach można rozpocząć test.
Fotografowanie tym aparatem jest po prostu przyjemne. NX300 natychmiast po włączeniu jest gotowy do użycia. Ustawienia parametrów można dokonać na kilka sposobów - bezpośrednio z menu, poprzez przycisk funkcyjny Fn lub, jeśli mamy odpowiedni obiektyw, za pomocą przycisku i-Funkcion. Do tego, w zależności od ustawionego trybu, niektóre parametry regulować można pokrętłem na górze aparatu. Na początku może trudno to opanować, ale po jakimś czasie obsługa staje się wygodna i nie sprawia trudności.
Użyteczne dla mnie tryby fotografowania to P, A, S, M, a także niektóre ustawienia trybu inteligentnego, takie jak Noc, w którym to ustawieniu aparat wykonuje kilka zdjęć i składa je w jedno, na którym ludzie wyglądają jak ludzie, a nie jak duchy, co jest częstą wadą w przypadku dłuższych ekspozycji.
Autofokus działa szybko i zwykle celnie. Zwykle, ponieważ są wyjątki jak np. wykonywanie zdjęć po zmroku. Można jednak porazić sobie z tą niedogodnością włączając funkcję Focus Peaking i ustawiając ostrość ręcznie. Funkcja ta działa nieźle podświetlając kolorem obszar, na którym ustawiono ostrość. Autofokus nie sprawdza się również w przypadku zdjęć makro. Początkowo myślałem, że obiektyw nie potrafi robić zdjęć z małej odległości. Okazało się, po przejściu na ostrzenie ręczne, że potrafi i to z bardzo krótkiego dystansu. Tu z kolei niezwykle pomocna okazała się być funkcja 5 lub 8-krotnego powiększenia sceny na ekranie, no i oczywiście statyw, bo aparat jest względnie lekki i trudno o precyzyjne ustawienie z ręki.
Jakość zdjęć jest ogólnie bardzo dobra.
Aparat nie ma wbudowanej lampy, ale w zestawie ma zewnętrzną. Jest niewielka i służy raczej do zdjęć ludzi z bliska i doświetlania scen - sytuację ratuje możliwość ustawienia wysokiego ISO, nawet 3200 bywa użyteczne.
Wyświetlacz aparatu sprawuje się bardzo dobrze. Jedynie przy bardzo ostrym świetle zawodzi - wyświetlany obraz jest bardzo blady i słabo widoczny.
Pomocne są funkcje dotykowe - spodobają się zwłaszcza użytkownikom smartfonów.
Do obróbki zdjęć z aparatu dołączono zaawansowany program Lightroom 4. Widzę tu pewną niekonsekwencję - z tego programu ucieszą się bardziej zaawansowani użytkownicy. Ci początkujący i mniej zaawansowani nie lubią skomplikowanych programów zwłaszcza takich jak ww., w którym zdjęcia uciekają "w kosmos" i nie da się ich prosto zapisać po obrobieniu. Ponadto w pudełku nie znalazłem instrukcji do programu, a jest on (podobnie jak i pliki help) w wersjach językowych za wyjątkiem polskiego. W aparacie mamy do dyspozycji proste narzędzia do obróbki zdjęć, szkoda, że nie powielono ich w dołączonej do aparatu przeglądarce i-Launcher. Sądząc po formie instrukcji obsługi aparatu (na marginesie - świetnie ilustrowanej przykładami praktycznymi), zaczynającej się od podstaw fotografowania, aparat ma trafiać do nowych lub mniej zaawansowanych użytkowników. Możliwość obróbki zdjęć w aparacie jest cenna z uwagi na możliwość przesłania ich np. do portalu społecznościowego.
Do testu dostałem dwa obiektywy. Pierwszy z nich (18-55m F3.5-5.6) jest niezłym "kitem" (choć nieco ciemnym) i ma funkcję sterowania i-Funkcion. Drugi to 30mm F2,0, który wygląda jak "toy lens" ale jest całkiem dobrym obiektywem przy małych gabarytach, dobrze rysuje i trzyma geometrię.
Lubię w tym aparacie:
Nie podoba mi się, że:
Tematem testu miało być odniesienie NX300 do moich aparatów, a wiec:
NX300 vs. mój kompakt
A zwycięzcą jest... w kategoriach wielkość i waga mój kompakt. Potem to już NX bije go na głowę w zasadzie we wszystkich możliwych do porównania elementach. Końcowa ocena to jakieś 30:2 dla NX-a.
NX300 vs. moja lustrzanka
Gdybym miał profesjonalną i dość nową lustrzankę, to nie miałbym wątpliwości. Ale mam amatorską, kilkuletnią z matrycą APS-C 10,2 Mp CCD, z użytecznym ISO do 400 (choć 3200 też mam) z maksymalną wielkością zdjęć 3872 x 2592. Ma ona wiele zalet (np. uszczelniony korpus, wizjer) ale w konfrontacji z NX- em jakość zdjęć jest nieco gorsza, jest duża i ciężka, nie ma Live View, nie robi filmów i te kilka lat różnicy wyraźnie wskazuje, że technologia nie stoi w miejscu. Chyba też przegrała...
Wnioski
Ten test spowodował, że przekonałem się ostatecznie o tym, że bezlustarkowce są liczącą się kategorią na rynku. Choć trudno byłoby mi definitywnie rozstać się z lustrzanką, wiem już, że większość moich fotograficznych zadań zadań byłbym w stanie wykonać przy użyciu takiego aparatu. NX300 nie jest doskonały, choć należy dodać, że te doskonalsze bezlusterkowce kosztują dwa razy tyle, co NX. Widzę w mojej torbie miejsce na futerał z NX-em z obiektywem 20 mm i lampą oraz ze dwa dłuższe obiektywy na wyjazdy. Polecałbym ten aparat początkującym oraz dotychczasowym posiadaczom kompaktów. Jeśli zaś chodzi o użytkowników lustrzanek, to moim zdaniem sami muszą się przekonać, czy chcą posiadać ten aparat o małych wadach i dużych możliwościach.
Tekst i zdjęcia: Tadeusz Rojewski
Kup ten aparat w sklepie