"Świat błysku. CLS i TTL na nieznanych wodach" - fragmenty, część II

Autor: Marcin Grabowiecki

22 Grudzień 2012
Artykuł na: 9-16 minut
Prezentujemy drugi fragment z poradnika "Świat błysku. CLS i TTL na nieznanych wodach" autorstwa Joe McNally'ego. Dziś dowiecie się, jak zaaranżować prostą scenę w plenerze z użyciem jednego flesza. W opisywanym przykładzie baletnica fotografowana jest na weneckim placu.

Patrz, masz słońce pod spódniczką!

OD CZASU DO CZASU ZDARZA SIĘ, że robisz coś na przekór logice i otrzymujesz zaskakująco dobre zdjęcie. Jeszcze przed chwilą myślałeś: "zero szans" i ustawiałeś światło bez większego przekonania, a teraz patrzysz zaskoczony na wyświetlacz LCD i zachodzisz w głowę, jak mogłeś nie wpaść na to wcześniej. Oczywiście szybko maskujesz zdziwienie i starasz się wyglądać tak, jak gdybyś od początku doskonale wiedział, co robisz. Kiwasz z uznaniem głową i szepczesz pod nosem: "Taaak, myślę, że zrobię jeszcze kilka takich".

Na główny plac Wenecji dotarłem jeszcze przed świtem, gdyż tylko o tej porze dnia to piękne, historyczne miejsce nie wygląda jak morze plecaków, nieustannie szumiące mieszanką najróżniejszych języków i akcentów. Kiedy słońce wyszło zza horyzontu, a jego promienie zaczęły się przeglądać w słynnych kanałach, ja poczułem zauroczenie pięknem starodawnych łuków, wśród których nadal panował łagodny cień.

Kiedy stawiasz na prostotę i zależy ci, by oświetlić scenę za pomocą zaledwie jednego, małego flesza, taki łagodny cień może być najlepszym kompanem. Nie trzeba zmuszać lampy do walki z intensywnym, jaskrawym światłem słonecznym, a przytłumiona tonacja sceny pozwala skutecznie wpłynąć na sposób przedstawienia palety kolorów, bez konieczności używania tony sprzętu oświetleniowego.

Aranżacja przykładowej sceny była diabelnie prosta. Użyłem malutkiego, plastikowego statywu dołączanego do lamp SB-900, zdjąłem dyfuzor kopułkowy, nałożyłem pełny filtr ocieplający i zwiększyłem zoom głowicy lampy do 200 mm, aby zwęzić snop światła. Tak przygotowaną lampę ustawiłem na zabytkowym bruku weneckiego placu. Zmiana ogniskowej ułatwiła mi skierowanie światła wprost na tancerkę, a przy tym pozwoliła zredukować do minimum oświetlenie podłoża. Choć wytarty i schodzony, kamienny bruk całkiem nieźle odbija światło, szeroki błysk lampy przy małej wartości zoomu głowicy mógłby mi więc przysporzyć sporych problemów. Skupienie światła sprawiło, że błysk padał dokładnie na to, na co padać powinien: na baletnicę, a nie na ziemię, gdzie stanowiłby niezbity dowód użycia flesza. Odrobina światła jest w sam raz. Silne, jaskrawe odblaski - już nie. Nadmierne oświetlenie podłoża zawsze stanowi pewien problem, jeśli lampa stoi bezpośrednio na nim. W takich sytuacjach można na wszelki wypadek stworzyć prowizoryczną osłonę z kilku kawałków taśmy maskującej, przyklejonych do dolnej części głowicy (jak na zdjęciach obok). Akurat wtedy nie musiałem się jednak imać takich sztuczek.

Naszą modelką w trakcie warsztatów była baletnica. Zaproponowałem uczestnikom kursu możliwość fotografowania tancerek, a mój pomysł został przyjęty z entuzjazmem. Baletnica na weneckim placu w świetle poranka bez wątpienia stanowi jeden z tych tematów, które nie mogą wyjść źle. Można rzec - samograj. Ale szukanie sprawdzonych motywów do zdjęć z fleszem nie jest przecież niczym zdrożnym. Z pewnością to lepszy pomysł niż wałęsanie się po ulicach w nadziei, że jakiś niezbyt trzeźwy tubylec w dziwacznym kapeluszu, wyglądający jakby mieszkał tu od stuleci, sam wejdzie w kadr, w dodatku w pięknym świetle. (Oczywiście sprawy mają się zupełnie inaczej, jeśli pasjonujesz się fotografią uliczną i liczysz na szczęśliwe zbiegi okoliczności. Wówczas to całkiem inna para kaloszy).

Ciągnące się arkady i teleobiektyw są wymarzoną wręcz parą. Kompresja perspektywy sprawia, że kolumny układają się w zwarty, pozornie nieskończony szereg, na tle którego pozuje tancerka ubrana w delikatną spódniczkę tutu. Lampa znajduje się po lewej stronie aparatu, poza rzędem kolumn. Ktoś mógłby zasugerować, że przy takiej konfiguracji nietrudno o problemy z komunikacją optyczną i nie ma co marzyć o zastosowaniu systemu TTL. Lepiej użyć nadajników PocketWizard i przełączyć sprzęt na tryb manualny.

Owszem, to rozsądne i wykonalne rozwiązanie, dające niemal pewne rezultaty... chyba że komunikacja radiowa zawiedzie. Ale przecież ona nigdy nie zawodzi, prawda? (Już widzę uśmiechy na twarzach tych, którzy znają temat). Tak czy owak, nie miałem ze sobą radiowych transmiterów, postanowiłem więc zaufać systemowi TTL i komunikacji optycznej. Za pomocą trzech przewodów SC-29 połączyłem sterownik SU-800 z aparatem. Dzięki temu, że przewody SC-29 są silnie skręcone, można rozciągnąć je na znaczną długość. Poprosiłem jedną osobę z mojej grupy, aby wzięła sterownik i odeszła na tyle daleko w lewo, by mogła widzieć lampę główną, znajdującą się około 15-18 m od aparatu. Przy takiej odległości wyzwolenie flesza zdalnego w subtelnym, przytłumionym świetle poranka nie sprawiało żadnych problemów.

Użyliśmy więc dwóch urządzeń, ale tylko jednego flesza. Sterownik SU-800 znajdował się w ręku asystenta, jakieś 6 m na lewo od aparatu, lampa SB-900 była zaś ustawiona na ziemi, po lewej stronie modelki, między kamiennymi filarami. Żadnych modyfikatorów i statywów. Trudno o prostsze rozwiązanie, ale właśnie na tym mi zależało: na prostocie.

Najważniejsze były jednak nie umiejscowienie flesza czy kolorystyka światła (choć i jedno, i drugie było istotne). Chodziło mi raczej o bogatą tonalność obrazu i zaaranżowanie ujęcia tak, by sceneria stała się jedynie tłem dla występu baletnicy - podobnie jak na prawdziwej scenie - a lampa SB-900 pełniła funkcję świateł rampy.

Aparaty cyfrowe, choć nie sposób im odmówić wyrafinowania, mają tendencję do wydobywania z takiej sceny najdrobniejszych szczegółów; do eksponowania detali cieni, na których zupełnie ci nie zależy. To nie błąd ani złośliwe zachowanie, lecz dosłowna realizacja założeń, jakie narzucili im konstruktorzy. Nawiasem mówiąc, są oni niezwykle pracowitymi ludźmi, geniuszami nowoczesnej technologii. Jeśli im pozwolić, zrobią wszystko, by wyłuskać detale z każdego zakamarka sceny. Nie znają powiedzenia "nie budź licha, skoro śpi" (zwłaszcza w cieniu). Nie troszczą się o nastrój i finezję obrazu. Jeśli coś jest w kadrze, to należy to wydobyć na światło dzienne za pomocą odpowiednio dobranej ekspozycji.

Ta sceneria nie wymaga jednak dosłowności. Wystarczy, że jest czytelna. Powinna być raczej stonowana, niczym stary, wysłużony bruk placu. Mozaika jest tutaj cichym, delikatnym podkładem dla żywiołowej, młodej tancerki, otoczonej zabójczymi różowościami. To ona stanowi crescendo tej kompozycji.

Z tego względu ustawiłem w aparacie kompensację ekspozycji o wartości -2 EV w trybie preselekcji przysłony. Dwustopniowe niedoświetlenie dało mi idealną ekspozycję. Mnie, nie procesorowi aparatu. On nie miał pojęcia o nastroju. Musiałem udzielić mu wyraźnych wytycznych. Jeśli aparat mógłby mówić, zapewne zacząłby kwestionować moje poczynania: "Czy aby na pewno chcesz postąpić właśnie w ten sposób?". Tak. Chcę, aby ta scena była stonowana. W drodze do tego celu zamierzałem postąpić według starej, sprawdzonej zasady: najpierw załatwić sprawę światła zastanego, a dopiero potem kombinować z ustawieniami flesza.

Dzięki zastosowaniu komunikacji optycznej w systemie TTL i StAK-owi, który trzymał sterownik, mogłem kombinować do woli i oglądać wyniki moich zabiegów na wyświetlaczu. Akurat w tym przypadku ustawienie właściwej ekspozycji nie było trudne. Pozostawiłem wartość kompensacji siły błysku na zerowym poziomie, zwłaszcza że ekspozycja kadru była już skorygowana o -2 EV w aparacie. Zaletą opisanej metody jest możliwość modyfikowania ustawień lampy bez konieczności fizycznego podchodzenia do niej za każdym razem, gdy trzeba coś zmienić. Dzięki technologii bezprzewodowej można z łatwością sterować nią z poziomu aparatu. Opisany sposób nie zawsze działa, lecz jeśli już okaże się skuteczny - jest rewelacyjny. Naprawdę ułatwia fotografowi życie, a wszystko, co ułatwia mi życie, ma u mnie wielki plus.

Ustawiłem obiektyw 70-200 mm na ogniskową 130 mm. Parametry ekspozycji wynosiły: f/7.1 i 1/40 s. Okazało się, że ta całkiem rozsądna kombinacja pozwoliła mi uzyskać odpowiednią głębię ostrości i zarazem skutecznie fotografować z ręki. W tych wartościach nie ma nic szczególnego. Przysłona f/7.1 nie przyszłaby mi do głowy, zwłaszcza że wciąż brzmi dla mnie trochę obco (kiedyś określało się ją jako silne f/5.6 albo słabe f/8). Po włączeniu trybu preselekcji przysłony pozwalam się jednak trochę poszarogęsić aparatowi, który dzieli włos na czworo i dobiera ułamkowe wartości przysłony oraz czasu naświetlania. Ja skupiam się na tym, by zdjęcie wyszło ostre i miało oczekiwaną głębię. Jedynym wyjątkowym aspektem tych parametrów jest to, że w przypadku tej konkretnej sceny spisały się bez zarzutu.

Jak zwykle czuję pewien niedosyt, ale w zasadzie jestem zadowolony z efektu. Doskonałym, choć niezamierzonym posunięciem było zrezygnowanie z oświetlenia baletnicy z tyłu. Rozpoczęliśmy od kilku dość typowych póz tanecznych, lecz nie podobało mi się ustawienie modelki względem kolumn. Choć kompozycje były teoretycznie poprawne, to w pewnej chwili już, już miałem podejść do sceny, aby zasugerować tancerce kilka ciekawszych układów i przy okazji zmienić położenie światła, gdy nagle wpadłem na to, by zrobić jej zdjęcie w pozycji wyprostowanej, gdy stoi na czubkach palców.

Ta poza niezmiennie jest dla mnie urzekająco piękna. Baletnica w klasycznej, sterczącej spódniczce tutu przypomina mi trochę kaczuszkę, która raptownie zanurza się pod powierzchnię wody. Skraj tutu unosi się niczym wachlarz i nasyca światłem - choć to zależy od rodzaju tkaniny. Na dodatek spódniczka ułożyła się w łukowaty kształt, wpisujący się w kontury arkad.

Skłamałbym wierutnie, jeśli powiedziałbym ci, że wszystko to skrupulatnie zaplanowałem. W terenie, z aparatem w ręku i szansą na zrobienie zaledwie kilku zdjęć, pewne rzeczy - takie jak przysłona f/7.1 - po prostu dzieją się same.

Joe McNally

Świat błysku. CLS i TTL na nieznanych wodach

Cena: 99,90 zł
Liczba stron: 440
Format: 200 x 230
Oprawa: miękka

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Poradniki
Prezenty dla fotografa 2024 - poradnik zakupowy, cz. 2
Prezenty dla fotografa 2024 - poradnik zakupowy, cz. 2
Oto kolejna garść naszych świątecznych inspiracji na gwiazdkowe prezenty, które na pewno spodobają się wszystkim miłośnikom fotografii - od zupełnych amatorów, po wymagających...
10
Prezenty dla fotografa 2024 - poradnik zakupowy, cz. 1
Prezenty dla fotografa 2024 - poradnik zakupowy, cz. 1
Czym obdarować fotografa, by na świątecznym zdjęciu zobaczyć uśmiech? Oto garść naszych inspiracji na nadchodzące święta - od sprzętu fotograficznego i ciekawych gadżetów, po praktyczne...
30
Zostań władcą światła - jak przygotować i przeprowadzić udaną sesję portretową
Zostań władcą światła - jak przygotować i przeprowadzić udaną sesję portretową
O kuchnię zawodowej pracy i praktyczne porady zapytaliśmy doświadczonego fotografa Piotra Wernera. Publikujemy obszerne fragmenty jego bestsellerowego e-booka dla...
26
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (4)