Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Panasonic Lumix GX1
Swoją przygodę z fotografią rozpocząłem 15 lat temu od analogowej lustrzanki Praktica MTL50. Posiadałem do niej trzy obiektywy stałoogniskowe: 28mm, 50mm oraz 200mm i to właśnie standard 50mm stał się moim ulubionym obiektywem. Dawał on obrazy bardzo plastyczne, a jednocześnie praktycznie pozbawione przerysowań, tak charakterystycznych zarówno dla szerokiego kąta jak i teleobiektywów. Później posiadałem różne lustrzanki z autofokusem - najpierw jeszcze analogowe, potem także cyfrowe. Tak się składało, że do tych lustrzanek kupowałem ze względów praktycznych jasne zoomy, które były co prawda bardzo wygodne do reportażu, jednak nie miały tej "magii", która zawsze była udziałem 50-tki. Dlatego czasem sięgałem jeszcze po aparaty analogowe i przepuszczałem przez nie jakiegoś czarno-białego Ilforda fotografując wyłącznie przy użyciu obiektywów 40mm lub 50mm.
W końcu nastał dzień, w którym Panasonic wypuścił na rynek bezlusterkowca GF1. Na tle PEN'ów Olympusa, wybijał się tradycyjnym, konserwatywnym wyglądem, dzięki czemu mógł podobać się osobom dla których pierwszy kontakt z poważną fotografią nastąpił jeszcze w erze, w której królowała błona światłoczuła. Z mojego punktu widzenia było jeszcze coś co powodowało szybsze bicie serca na myśl o tym aparacie - można go było kupić w zestawie z obiektywem 20mm/1,7. Obiektyw ten, będący odpowiednikiem 40mm w małym obrazku, był pierwszym jasnym standardem w systemie micro 4/3. Od razu przyszło mi na myśl porównanie do mojego ulubionego Tessar'a 40mm f/2,8, który przy kącie widzenia zbliżonym do tego jaki ma ludzkie oko nie zniekształcał obrazu, będąc równocześnie ostrym jak brzytwa.
Ponieważ zacząłem odczuwać potrzebę zastępowania w pewnych sytuacjach (wyjazdy w góry, wycieczki rowerowe) ciężkiej lustrzanki czymś lżejszym, a przede wszystkim mniejszym, moje myśli skierowały się w kierunku kompletu Panasonic GF1 z 20mm f/1,7. Niestety, skromny budżet kazał zadowolić się Samsungiem EX1 i w ten sposób zapomnieć o tak dobrze mi znanej plastyce obrazu. Kiedy zostałem wybrany w konkursie Fotopolis.pl do napisania opinii o następcy GF1 - Panasonica GX1, nie mogłem doczekać się aż dostanę go w swoje ręce. Jako obiektyw do testów wybrałem 20mm f/1,7 - nie mogło być inaczej. Do pary dobrałem 45mm f/2,8 (ekwiwalent 90mm), który jest nie tylko obiektywem makro ale też rewelacyjną portretówką.
Pierwsze wrażenie
Po dostarczeniu aparatu przez kuriera, otworzyłem i pudełko i byłem zaskoczony - jaki on jest mały! Aparat ma odpowiednią wagę, pewnie się go trzyma. Korpus zrobiono bardzo solidnie, nie jest jedynie zwykłą wydmuszką z tworzywa. Przypomina raczej analogową Konicę Hexar, a takie porównanie to prawdziwa nobilitacja. Na górze aparatu znajdujemy obowiązkowe pokrętło trybów ekspozycji, spust migawki, a obok niego mniejszy przycisk służący do uruchamiania trybu video. Tył to dobrze znany z wielu aparatów układ pięciu przycisków (nawigator), sześć przycisków obsługujących podstawowe funkcje z czego dwa definiowane przez użytkownika oraz pokrętło zmiany parametrów ekspozycji. I tu lekkie rozczarowanie - pokrętło jest tylko jedno. Być może wielu osobom nie będzie to przeszkadzało, ale aparat adresowany jest wyraźnie do zaawansowanych użytkowników, którzy nie ograniczają się do programów tematycznych, czy trybu P. Pół biedy, jeśli komuś wystarcza preselekcja przysłony lub czasu, ale jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do pracy w trybie manualnym, to niestety, ale GX1 nie będzie nas rozpieszczał.
Pora na zdjęcia. Aparat trzyma się bardzo wygodnie. Wyprofilowany grip jest pokryty gumą. Obsługa przycisków nie nastręcza najmniejszych trudności, a dodatkowym ułatwieniem jest dotykowy ekran. Szczególnie przydatny okazuje się, gdy chcemy szybko zmienić aktywne pole autofokusa. Wystarczy dotknąć na ekranie palcem obszar, który chcemy wyostrzyć. Nie trzeba tracić czasu na przekomponowanie obrazu po uprzednim zablokowaniu ostrości na głównym motywie. Rewelacja! Jest tylko jedno małe "ale". Kiedy ustawimy pole autofokusa np. w jednym z mocnych punktów obrazu i zajmiemy się fotografowaniem, może się okazać, że aparat ostrzył zupełnie gdzie indziej. Jak to możliwe? W czasie kiedy robimy zdjęcia możemy nieopatrznie dotknąć ekranu i wtedy aparat błyskawicznie przeniesie w to miejsce punkt ostrości.
Zdjęcia
Ponieważ chciałem sprawdzić jak aparat radzi sobie przy fotografowaniu w trudnych warunkach oświetleniowych, gdzie zmuszeni jesteśmy użyć wysokiego ISO, zacząłem od projektu zrealizowanego w Areszcie Śledczym Warszawa Mokotów.
Jedno z najsłynniejszych więzień w Polsce, wybudowane jeszcze za czasów zaboru rosyjskiego, jest architektoniczną perłą. Jest również miejscem pobytu prawie tysiąca osadzonych, których całe życie toczy się w tej przestrzeni. Chciałem pokazać miejsca niedostępnego dla osób postronnych takimi jakie są naprawdę. Na pierwszy rzut oka złowrogie, po chwili odkrywają przed widzem swoje piękno. Z jednej strony patrząc na kraty i więzienne korytarze możemy doświadczyć poczucia alienacji, a z drugiej dostrzegamy ciszę i spokój.
Czy Panasonic GX1 z obiektywem 20mm f/1,7 pomoże ukazać więzienne korytarze, kraty w przejściach oraz zwoje concertiny nie gorzej niż zrobiłaby to lustrzanka? Nie zależało mi na sprawdzaniu gdzie leży granica możliwości tego aparatu, w związku z czym nie wchodziłem na bardzo wysokie czułości. Wykonane zdjęcia pokazały, że obrazy jakie produkuje GX1 są bardzo dobrej jakości, ostre, z niskim poziomem szumów do czułości ISO 1600 włącznie. Maksymalna przysłona 1,7 daje nam zaś nie tylko możliwość wpuszczenia na matrycę odpowiedniej ilości światła ale też pomaga osiągnąć piękną, płytką głębię ostrości.
Początkowo planowałem wykonanie serii portretów w plenerze przy użyciu 45mm f/2,8 ale zabawa z 20mm f/1,7 tak mi się spodobała, że zmieniłem zdanie. Kolejne zdjęcia wykonałem w jeszcze trudniejszych warunkach oświetleniowych. Udałem się do kuźni mojego przyjaciela, który w wolnym czasie zajmuje się kuciem noży ze stali damasceńskiej. Ciasne pomieszczenie, bardzo mała ilość światła (nierzadko tylko poświata z pieca), dynamiczny ruch utrudniający wykonanie nieporuszonych ujęć. Z tym wszystkim Panasonic poradził sobie znakomicie. Nawet czułości rzędu ISO 2000 bądź 3200 dawały zadowalające rezultaty. Największym zaskoczeniem był autofokus. Choć działał zdecydowanie wolniej niż autofokus w moim Olympusie E3 to rzadko się gubił lub ustawiał ostrość poza motywem. Część zdjęć wykonałem obiektywem 45mm f/2,8 z włączoną stabilizacją, która działała w mojej ocenie bardzo sprawnie.
Na koniec zrobiłem kilka zdjęć nocnych z zabytkowym kościołem i ratuszem w Piasecznie. Rezultat ponownie okazał się bardzo dobry. Zdjęcia z Panasonica charakteryzuje brak szumów, zwłaszcza na niebie. Nie pojawia się na nim brzydki, kolorowy szum, ani tak zwana 'kasza'.
Podsumowanie
Aparat Panasonic GX1 z obiektywem 20mm f/1,7 to idealny zestaw dla świadomego fotografa, który potrzebuje niedużego aparatu, narzędzia do kreatywnej fotografii. Bardzo wygodna i intuicyjna obsługa, najważniejsze funkcję dostępne bez wchodzenia głęboko w menu, jakość zdjęć przy wysokich czułościach, czy wreszcie możliwość uzyskania małej glębi ostrości to niezaprzeczalne zalety. Obiektyw stałoogniskowy wymusza uważniejsze planowanie ujęć. Ogniskowa (ekwiwalent 40mm) pozwala na wykonywanie zarówno portretów, jak i ogólnych planów. Zestaw taki daje bardzo dobrą jakość zdjęć w słabym świetle i plastykę obrazu, jakiej nie powstydziłaby się lustrzanka. Poza fotografią reportażową, gdzie ze względu na szybkość autofokusa pozostałbym przy Olympusie E3, w pozostałych przypadkach z miłą chęcią zamieniłbym cięższą i większą lustrzankę na wyżej wymieniony zestaw.
Plusy:
Minusy:
Pragnę podziękować Dyrektorowi Aresztu Śledczego Warszawa Mokotów za możliwość wykonania zdjęć na terenie jednostki.
Tekst i zdjęcia: Michał Grodner