Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Aparat, którym najczęściej ostatnio fotografuję to Nikon D200 - duża cegła. Dźwigając go ze sobą wielokrotnie myślałem, że może dobrze było by mieć coś lżejszego. Częściej jednak żałowałem, że umykają mi pewne zdjęcia, gdyż nie mam przy sobie aparatu. Dwa kilo sprzętu fotograficznego to nie jest balast, który dźwiga się "na wszelki wypadek". Nie jestem fanatykiem wykresów rozdzielczości, one nie robią dobrych zdjęć, jednak jakość fotografii zrobionych współczesnymi kompaktami mnie nie zadowala, a na widok ciapek powstałych po redukcji szumów dostaję mdłości. Perspektywa przetestowania Olympusa PEN E-P3 wydała mi się bardzo interesująca, bo poważnie rozważam wejście w jakiś bezlusterkowy system.
Wrażenia ogólne
Pierwsze wrażenie po wzięciu aparatu do ręki jest bardzo korzystne. Tradycyjny, szlachetny design na żywo prezentuje się jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Aparat trzyma się pewnie między innymi dzięki dodatkowemu uchwytowi. Mały PEN swoje waży, nie odniosłem wrażenia trzymania wydmuszki. Czarna, metalowa obudowa wygląda solidnie i przede wszystkim pięknie, jednak jej chłód sprawia, że nawet jesienią lepiej pamiętać o rękawiczkach, w których obsługa małych przycisków i pokręteł jest dość kłopotliwa. Na szczęście po ustawieniu ulubionego trybu spokojnie można w nich fotografować. Spust migawki jest wystarczająco duży i działa pewnie, ani za twardo, ani za miękko. Olympus PEN E-P3 jest wyraźnie mniejszy od lustrzanki, ale nie aż tak mały, żeby nosić go w kieszeni. Liczyłem na to, że w fotografii ulicznej mały aparat nie będzie zwracał uwagi. Nic z tego, PEN wygląda poważnie i nieco onieśmiela fotografowanych ludzi. Wyświetlacz OLED daje piękny i wyraźny obraz, wydaje mi się jednak, że zbyt piękny i późniejsze oglądanie zdjęć na monitorze komputera jest rozczarowujące - zdjęcia nie są aż tak nasycone i kontrastowe, choć trzeba przyznać, że są po prostu ładne. Podczas fotografowania lepiej polegać na histogramie, bądź rewelacyjnej opcji kolorowego podświetlania obszarów prześwietlonych i niedoświetlonych.
Fotografowanie
W czasie, gdy testowałem aparat, nad Krakowem panował zabójczy smog, co dla mnie fotografa oznaczało piękną mgłę i dość mało światła. Ulubiona przeze mnie czułość 200 ISO sprawiała, że bardzo uważałem, aby nie potrząsać aparatem. Często stosowałem czasy 1/10, czy 1/15 sekundy. Zdjęć poruszonych nie było zbyt wiele, co dowodzi niezłej skuteczności stabilizacji matrycy. Autofokus, o obiecująco brzmiącej nazwie FAST AF, owszem jest szybki, ale przy słabym oświetleniu szybko się poddaje. Tu zwykłe lustrzanki jednak są lepsze. W zamian za to w PEN-ie nie mamy kłopotów z ustawianiem ostrości przed lub za obiektem. W standardowym zoomie trochę irytująca jest ciągła zabawa z jego blokadą, obiektyw jednak rewanżuje się całkiem przyzwoitą jakością zdjęć. Jego ostrość od pełnego otworu jest zadowalająca, a programowe korygowanie dystorsji wydaje mi się wspaniałym pomysłem. Tu jednak mała dygresja. Na szerokim kącie pozostawiono dystorsję nieskorygowaną do końca. Po co?
Obiektyw 45/1.8 jest rewelacyjny. Idealna ostrość od pełnego otworu, ładne rozmycie tła, a przy tym niewielkie rozmiary, no i nie trzeba się bez przerwy bawić blokadą obiektywu. Dla tego obiektywu warto wejść w system micro 4/3. Jeśli miałbym pomarudzić, to na minimalną odległość ustawiania ostrości 50 cm. Trochę brakowało mi większych zbliżeń.
Przy fotografowaniu architektury przydaje się elektroniczna poziomica, którą polubiłem i wbrew pozorom często z niej korzystałem.
Opcja filmowania jest oczywiście dostępna. Dodam, że nie jestem zwolennikiem filmowania aparatem, tak samo jak uważam, że są lepsze urządzenia do fotografowania niż telefon. Jakość obrazu jest dobra. Zaskakujące jest obcinanie obrazu po rozpoczęciu filmowania. Zauważalna jest praca ciągłego autofokusa, który delikatnie "bada" ostrość w przód i w tył.
Jakość zdjęć
Na niskich czułościach obrazki JPG prosto z puszki są bardzo dobre. Naturalna, odpowiadająca mi kolorystyka oraz mnóstwo szczegółów. W okolicach 800 ISO obraz jest wciąż do przyjęcia, o ile nie jesteśmy ekstremalnymi szumofobami. W obawie przed niską dynamiką tonalną skorzystałem też z trybu Gradacja Auto mającemu zapobiegać przepalaniu jasnych partii obrazu i gubieniu szczegółów w cieniach. Pomysł dobry, ale realizacja to niestety porażka. W tym trybie aparat lubi zaszumieć, nawet na 200 ISO, w dodatku aparat nie radzi sobie z delikatnymi przejściami tonalnymi tworząc brzydkie, ziarniste plamy. Cóż z tego, że nie mamy szczegóły w światłach i cieniach, gdy wszystko psuje brzydka kaszka i zdjęcia nie nadają się do profesjonalnego wykorzystania.
Podsumowanie
Nie jestem wobec tego aparatu bezkrytyczny. Ma swoje wady. Uważam jednak, że to idealny kompromis pomiędzy jakością lustrzanek, a poręcznością kompaktów. Aparat jest solidnie wykonany i po prostu ładny. W dobrych warunkach oświetleniowych daje ogromną przyjemność z fotografowania oraz bardzo dobrą jakość zdjęć. Do skomplikowanego menu można się przyzwyczaić. W ciemnych pomieszczeniach i do fotografowania szybko poruszających się obiektów lepsza będzie lustrzanka.
Plusy:
- piękny, ponadczasowy wygląd,
- bardzo dobra jakość zdjęć na niskich czułościach,
- kompaktowe rozmiary,
- bardzo dobry wyświetlacz OLED,
- sprawny autofokus przy dobrym oświetleniu,
- standardowy zoom o przyzwoitej jakości,
- rewelacyjny obiektyw 45/1.8.
Minusy:
- duże szumy powyżej 800 ISO,
- autofokus przy słabym świetle gubi się,
- tryb Gradacja Auto nie dający dobrej jakości zdjęć.
Tekst i zdjęcia: Paweł Żuk