Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Zdobywanie wiedzy z zakresu wybranej dziedziny fotografii
Gdy już uda ci się określić swoje miejsce na rynku fotograficznym, czas przygotować dobry i efektywny plan, który pozwoli ci się dalej rozwijać w obszarze własnych zainteresowań. Pytanie brzmi: "Szkoła fotograficzna czy praktyczna nauka zawodu u boku doświadczonego fotografa?". A może samouk też mógłby zaistnieć w tej branży...?
Mam dla ciebie dobrą wiadomość - bez względu na to, którą drogę wybierzesz, będziesz miał swoją szansę. Sposobów na wkroczenie w świat fotografii jest bowiem tyle, ile obracających się w nim osób. Każdy wybór ma jednak plusy i minusy.
Zacznijmy od najbardziej podstawowego poziomu. Większość informacji technicznych jest obecnie dostępna zarówno w książkach, jak i w sieci. Weźmy dla przykładu techniki oświetleniowe - dziś nie stanowią już żadnej tajemnicy, gdyż istnieje całe mnóstwo publikacji i stron internetowych poświęconych temu zagadnieniu. Jest tu jednak pewien haczyk: musisz nauczyć się filtrować dostępne wiadomości, aby umiejętnie wyłuskiwać tylko te naprawdę wartościowe. Możesz zatem polegać wyłącznie na zbieżnych opiniach lub czytać, co tylko wpadnie ci w ręce, i wszystkiego próbować na własnej skórze.
Samokształcenie ma kilka podstawowych zalet: jest tanie, daje możliwość zachowania swojego indywidualnego punktu widzenia oraz zapewnia łatwość stawiania kolejnych kroków. Niestety niemal każdy z czasem zaczyna mieć skłonność do nadmiernego analizowania i - słusznie lub nie - powątpiewania w swoje umiejętności. W efekcie można poczuć się niedostatecznie wtajemniczonym w sekretny świat profesjonalnej fotografii. Ponadto, co jeszcze ważniejsze, samoucy zwykle nie radzą sobie zbyt dobrze finansowo ze względu na nieumiejętność spojrzenia na fotografię z perspektywy prowadzenia biznesu.
SZKOŁA FOTOGRAFICZNA
Poza kilkoma wyjątkami, szkoły fotograficzne (zwykle w formie rocznych lub dwuletnich studiów) dają przede wszystkim dość jednorodną edukację z zakresu fotografii, przygotowują stosunkowo dobrze wykwalifikowanych specjalistów, którzy choć w niewielkim stopniu są świadomi konieczności rozwijania własnych umiejętności handlowych. Miałem okazję prowadzić zajęcia poświęcone fotografii w jednym z college'ów w Austin - z przykrością muszę stwierdzić, że bez względu na to, jak dużo praktycznych informacji przekazuje się młodym słuchaczom, większość z nich i tak nie wyciąga właściwych wniosków i beztrosko podąża w stronę finansowej klęski. Wspaniale jest być młodym i pełnym sił witalnych. Jeśli się chce jednak zrobić karierę w branży fotograficznej, trzeba przy odrobinie talentu być na tyle bystrym, by wynosić odpowiednią naukę z doświadczeń innych.
Mam za sobą także nauczanie fotografii na wyższych uczelniach, wyrobiłem sobie więc niestety nie najlepsze zdanie na temat większości programów szkół fotograficznych i artystycznych. Na każdym z tych wydziałów czteroletni program nauczania w ogóle nie zakłada nawet poruszenia tematyki handlowej. Kadra w lwiej części składa się z dyplomowanych specjalistów, którzy rozpoczęli pracę na uczelni bezpośrednio po uzyskaniu tytułu naukowego, i tylko nieliczni mieli kiedykolwiek do czynienia z prawdziwym rynkiem. Większość nie ma pojęcia, co znaczy trzymanie się niedorzecznie krótkich terminów podczas pracy na zlecenie, nigdy nie musiała dogadzać neurotycznemu dyrektorowi artystycznemu ani walczyć o wynagrodzenie sprzed kilku miesięcy. Są to eksperci od mącenia w głowie, dla których własne subiektywne przekonania to świętość.
Moja rada dla każdego, kto zamierza uczyć się fotografii na wyższej uczelni, jest następująca: wybierz inną drogę. Kup tonę książek, przeczytaj je, a następnie tę całą masę pieniędzy przeznaczonych na studia zainwestuj w dobry sprzęt i usługi kilku fachowców od marketingu - najlepiej tych specjalizujących się w twojej dziedzinie (jak zrobiło kilku z moich znajomych) - a już na starcie zyskasz znaczną przewagę nad swoją konkurencją. Nie oczekuj, że z paru lat studiów poświęconych fotografii wyniesiesz dużo więcej niż umiejętność przekazywania zdobytej wiedzy. Co więcej, na 3000 studentów kończących studia, wolne etaty znajdzie może trójka z nich! Dosyć przygnębiająca wizja.
Nie znaczy to oczywiście, że jako ambitny fotograf powinieneś zupełnie zrezygnować z edukacji na wyższych uczelniach. Dam ci dobrą radę, choć wielu może ją uznać za nieco przestarzałą: zdobądź dyplom w dziedzinie nauk humanistycznych (literatura, historia, sztuka, muzyka itp.) oraz podstawową edukację w zakresie takich dyscyplin, jak psychologia, socjologia czy antropologia. Istnieją dwa powody, dla których polecam takie rozwiązanie: po pierwsze, gruntowna edukacja z zakresu nauk humanistycznych kształtuje zdolność myślenia i wprowadza człowieka w świat dotychczasowych dokonań ludzkości. Podstawowa wiedza na temat historii sztuki jest bezcenna dla każdego artysty z ambicjami. Umiejętność poprawnego pisania pozwala starannie dopracować własne oferty i czyni je bardziej atrakcyjnymi. Z kolei znajomość podstaw ekonomii niewątpliwie ułatwia zrozumienie fundamentalnych zasad działalności handlowej. Drugim powodem, dla którego warto zadbać o rzetelną edukację humanistyczną, jest styczność z osobami mającymi podobne wykształcenie - zarówno w branży reklamowej, marketingowej, jak i artystycznej. Ten wspólny mianownik znacznie ułatwi ci prowadzenie interesów.
Wszystkiego, co niezbędne na temat fotografii, możesz nauczyć się z książek i podczas pracy w charakterze asystenta.
ASYSTOWANIE
Jeśli chodzi o bliższe poznanie specyfiki pracy fotografa, najlepszym sposobem nauki jest asysta lub praktyka u boku jednego z nich - pod warunkiem, że jest naprawdę dobry i odnosi sukcesy w swojej dziedzinie. O ile ci się poszczęści, bez trudu przyswoisz wiedzę na temat właściwego przebiegu pracy podczas sesji zdjęciowej, samodzielnego przeprowadzania postprodukcji lub zlecania jej odpowiednim specjalistom, a także dowiesz się, jak należycie dbać o klientów, co i w jaki sposób wyceniać oraz jak prowadzić działania marketingowe.
Tylko nie zrozum mnie źle. Nadal powinieneś czytać wszystko, co tylko wpadnie ci w ręce, a każdą wolną chwilę poświęcać na pracę nad swoją techniką i stylem. Jest jednak wiele trudnych do opisania niuansów, których możesz się nauczyć tylko na drodze doświadczeń zdobywanych w codziennej pracy. Wiedza ta okaże się nieoceniona w twojej karierze zawodowej.
W pewnych krajach europejskich nadal funkcjonują praktyki zawodowe, podczas których osoba przyuczająca się do określonego zawodu płaci za możliwość uczenia się od specjalistów w danej dziedzinie. W Stanach te czasy już dawno minęły. Jedynym sposobem nawiązania relacji z dobrym fotografem jest zatrudnienie się jako jego asystent.
Asystowanie - poziom podstawowy. Oto cała prawda na temat pracy u boku fotografa komercyjnego w dobie cyfrowych technologii: zostajesz zatrudniony głównie po to, by odwalać monotonną i najmniej interesującą część roboty. Nikt cię nie przyjmuje do pracy ze względu na ładne portfolio. Nie zostajesz asystentem z powodu nieodpartej chęci fotografa do podzielenia się swoją wiedzą. Twoim zadaniem nie jest nauka (choć możesz jej sporo wynieść przy odrobinie uwagi). Jeśli dostajesz posadę asystenta, musisz uczynić pracę fotografa lżejszą i efektywniejszą!
Rzadko zdarza się, aby fotograf potrzebował porady w kwestii doboru sprzętu czy aranżacji danego ujęcia. Nie nastawiaj się zatem na tego rodzaju współpracę. Jako asystent najczęściej będziesz odpowiedzialny za pakowanie całego sprzętu, kabli i akcesoriów do toreb oraz ich transport ze studia do samochodu, a następnie na plan zdjęciowy. Na miejscu twoim zadaniem będzie rozpakowanie tego wszystkiego i przygotowanie zgodnie z wcześniejszymi instrukcjami.
Po zamontowaniu oświetlenia i ustawieniu wszystkich rekwizytów wedle życzeń fotografa, dobry asystent stanie z tyłu i będzie cierpliwie czekał na dalsze polecenia. W chwili zakończenia sesji zabierze się natomiast za pakowanie sprzętu z powrotem do toreb w ściśle określonym porządku, a następnie wykona w odwrotnej kolejności te same czynności, o których była mowa w poprzednim akapicie. Ostatecznie ma dopilnować, aby cały ekwipunek trafił bezpiecznie do studia i został odłożony na swoje miejsce.
Pamiętaj, że od chwili przyjęcia danego zlecenia fotograf całą uwagę skupia na planowaniu każdego kolejnego kroku zmierzającego do realizacji projektu. Żaden moment aż do zakończenia sesji nie będzie odpowiedni do zadawania pytań dotyczących fotografii. Właściwy czas na to przychodzi dopiero w drodze powrotnej do studia.
Zasady postępowania dobrego asystenta. Oto moja lista, zgromadzonych przez ostatnich 20 lat, uwag dotyczących właściwego zachowania się podczas pracy u boku fotografa komercyjnego:
Mój tok myślenia obrał wówczas następujący kierunek: "Cóż, zwykle do takich ujęć stosuję większy softbox i główne źródło światła ustawiam zde cydowanie bardziej z boku, ale w końcu Bob pracował dla tego i tego w Nowym Jorku, tego i tego w Londynie... zapewne proponuje rozwiązanie, którego nauczył się od tych mistrzów. Może sam źle to wszystko ustawiam". Rzecz jasna, nie muszę dodawać, że całkowicie ulotniła się moja pewność siebie, a w efekcie na każdym kroku zacząłem podważać swoje zamiary. Zanim wróciliśmy do Austin, miałem tylko nadzieję, że uda się znaleźć na kliszy zdjęcia, które klient będzie mógł wykorzystać. Jak można się domyślać, raczej niechętnie zatrudniłbym tego asystenta ponownie, pomimo jego świetnych kwalifikacji i cennej wiedzy wyniesionej z wieloletniej praktyki. Wolę mieć obok ludzi, którzy będą mi pomagać zgodnie z moimi oczekiwaniami, a nie wedle zwyczajów innych fotografów.
Profil fotografa: Wyatt McSpadden
Wyatta McSpaddena poznałem wiele lat temu - wystarczył mi rzut oka na jego portofolio i byłem gotów zostawić wszystko dla samej milowości pracy u jego boku. Większość ze znanych mi fotografów dosyć łatwo ulega wpływom, Łamie się lub pozwala kontrolować w wyniku, zamierzonej bądź nie, presji ze strony klienta. Tymczasem raz stworzona przez Wyatta koncepcja pozostaje w nienaruszonym stanie do samego końca. Jakimś cudem udaje mu się być wiernym temu, co czyni jego prace tak wyjątkowymi, pomimo różnych uwag czy komentarzy z zewnątrz. Powinniśmy choćby starać się mu dorównać, jeśli zależy nam na pokazaniu naszego prawdziwego stylu. Poniżej zamieszone zostały trzy moje ulubione zdjęcia McSpaddena.
Wyatt McSpadden. Jeśli kiedykolwiek obudziłbym się w środku nocy, z pistoletem tuż przy moich skroniach i usłyszałbym zadanie wyjawienia nazwiska najlepszego fotografa, jakiego udało mi się poznać osobiście, bez chwili zastanowienia wykrzyczałbym: "Wyatt McSpadden".
Każdy powinien znać kilku fotografów wybitnych w danej dziedzinie. Przypominamy sobie w ten sposób, ile można się jeszcze nauczyć i jak wiele pozostaje do zrobienia. Wyatt wydał książkę Texas BBQ, która stanowi coś więcej niż tylko dokumentację tradycji teksańskiego barbecue. Wszystkie zdjęcia wykonał analogowo, bez użycia dodatkowych świateł. Są wprost niewiarygodne.
Czerpanie jak największych korzyści z pracy u boku mentora.
Jeśli twoim długofalowym celem jest osiągnięcie sukcesu w branży fotograficznej i będziesz miał szczęście stawiać pierwsze kroki pod okiem dobrego, cieszącego się uznaniem fotografa, powinno ci zależeć na wyniesieniu jak najcenniejszej nauki ze zdobytych doświadczeń. Zważywszy na fakt, że połowę twojej pracy stanowić będzie opieka nad wyposażeniem studia i ekwipunkiem fotografa, koniecznie się upewnij, czy wiesz, jak (i kiedy) posługiwać się sprzętem, którego używa. Poproś, aby dokładnie zaprezentował ci sposób pakowania wszystkich rzeczy oraz krótko omówił zasadę ich działania. Jeśli coś jest dla ciebie nowe, może warto zrobić listę sprzętu, z którym będziesz miał do czynienia, i po powrocie do domu przestudiować instrukcje obsługi pobrane ze strony internetowej producenta.
Zapewniam cię, że twój pracodawca znacznie chętniej poświęci godzinę na pokazanie ci wszystkiego, niż zaryzykuje, że w trakcie realizacji ważnego zlecenia przez nieuwagę coś zniszczysz.
Oto kilka przykładów, co może pójść nie tak, gdy wychodzi się z założenia, że nowy asystent posiada doświadczenie w posługiwaniu się sprzętem:
Najlepiej pod tym względem pamiętam dzień, w którym musieliśmy ograniczyć moc zestawu dużych lamp studyjnych. Skręciliśmy wszystko do minimum, jednak potrzebowaliśmy odrobiny światła, żeby ujęcie lepiej się prezentowało. Poprosiłem więc nowego asystenta o podpięcie dodatkowej głowicy, by zmniejszyć moc błysku o połowę (prąd zostałby wówczas podzielony między dwie głowice podłączone do małego generatora Profoto, co dwukrotnie zmniejszyłoby jego moc wyjściową). Byłem w tamtym momencie nieco zajęty i nie zwracałem uwagi na poczynania asystenta.
Tymczasem on wyciągnął z torby drugą lampę, odłączył zasilacz i podpiął nową głowicę, włączając całość na nowo. Po kilku minutach pracy na planie, poczułem swąd spalenizny i topiącego się plastiku. Rozejrzałem się, nieco spanikowany, po pomieszczeniu i wreszcie dostrzegłem drugą głowicę - leżała z boku na ziemi, z nałożoną plastikową osłoną i powoli się paliła.
Nie potrzeba było wiele czasu, by cała moc z 250-wa-towej lampy zebrała się pod osłoną, stopiła plastik i ostatecznie zniszczyła przewody i lampę.
Innego dnia zapytałem nowego asystenta, czy potrafi obsługiwać aparaty przeziernikowe. Odparł, że oczywiście. Poprosiłem go zatem o zapięcie tylnej ścianki typu Polaroid do aparatu marki Sinar, podczas gdy sam zająłem się przygotowaniem oświetlenia do sesji. Po chwili usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. To był jeden z tych elementów, do których nie mieliśmy części zapasowych w studiu. Aparat był niesprawny przez niemal tydzień w szczycie sezonu.
Straciłem już rachubę, na ile spektakularnych sposobów asystenci potrafią złamać lub powyginać pręty w softboxie. Nie wiedzieć czemu, gdy coś nie działa, wolą użyć większej siły niż poprosić o pomoc.
Takie historie można by mnożyć. Ze wszystkich płynie jednak ten sam morał: pytaj. A jeszcze lepiej: pytaj, zanim znajdziesz się w stresującej sytuacji. Warto poświęcić nieco więcej czasu na zapoznanie się z całym sprzętem jeszcze w studiu, bo masz tam okazję nauczyć się wszystkiego krok po kroku. Gdy już znajdziesz się na planie, gdzie panuje napięta atmosfera, nie licz na to, że pracujący pod presją fotograf będzie ci udzielał odpowiedzi. W takiej sytuacji z pewnością chętniej sam chwyci sprzęt i zrobi, co trzeba, niż wytłumaczy ci wszystko od podstaw.
Kolejnym przydatnym nawykiem jest robienie notatek, a następnie małego rozeznania w sieci. Powinieneś znać podstawy, włącznie z zasadami bezpieczeństwa, dotyczące obsługi wszystkich elementów wyposażenia. Warto będzie zachować w głowie te informacje, bo - przy odrobinie szczęścia - któregoś dnia i ty będziesz szkolić własnego asystenta.
Zasadnicza część wiedzy na temat obsługi sprzętu znajduje się zwykle w instrukcji jego producenta. Tymczasem podstawowym powodem, dla którego warto zatrudnić się jako asystent, jest możliwość obserwacji z bliska tych cennych, trudno uchwytnych aspektów pracy odnoszącego sukcesy fotografa.
Gdy masz okazję uczestniczyć w spotkaniu swojego przełożonego z klientem, powinieneś wnikliwie obserwować sposób, w jaki twój szef składa propozycje i negocjuje warunki współpracy, jak wydobywa to, co najlepsze z modeli oraz jak radzi sobie w trudnych sytuacjach. Przyjrzyj się, jak obchodzi się z klientem, gdy konieczna jest zmiana warunków umowy. Oto moment konfrontacji teorii z rzeczywistością. Choć metod na budowanie relacji jest co najmniej tyle co fotografów, zauważysz pewne prawidłowości. Czy drobne awarie sprzętu wyprowadzają go z równowagi? Czy jest w stanie „odciąć się" i skupić wyłącznie na robieniu zdjęć? Czy we właściwy sposób dzieli się obowiązkami na planie; zleca zadania współpracownikom i podwykonawcom? Czy potrafi sprawić, aby jego zleceniodawca czuł się jak szanowany partner biznesowy, a nie intruz? Czy umie podejmować dobre decyzje pomimo stresu? Jak to robi?
Na początku kariery poszczęściło mi się i zostałem asystentem Willa Van Overbeeka, znanego wówczas w całym kraju fotografa, pracującego na zlecenie redakcji różnych magazynów (który z czasem zyskał międzynarodową sławę w dziedzinie fotografii reklamowej). Podróżowaliśmy wspólnie po południowym Teksasie, wykonując zdjęcia dla czasopisma lifestyle'owego „Domain".
Byłem wtedy świeżo po rezygnacji z posady dyrektora artystycznego w jednej z agencji reklamowych i zamierzałem wrócić do fotografii po siedmiu latach przerwy. Miałem całkiem przyzwoity poziom wiedzy na temat sprzętu, jakim posługiwał się Will, i - jak większość raczkujących fotografów - zakładałem, że cały sekret dobrego ujęcia tkwi w umiejętności posługiwania się nim. Kilkudniowa wyprawa uświadomiła mi, jak bardzo się myliłem. Sekretem udanych portretów w przypadku Willa była bowiem zdolność tworzenia w głowie określonej koncepcji, którą następnie za wszelką cenę starał się przekazać osobie znajdującej się przed obiektywem. Nigdy nie wybierał drogi na skróty, nie uznawał kompromisów. Nie pozwalał także nikomu zbytnio ingerować w kompozycję danego ujęcia. Nie wyrażał jednak sprzeciwu w sposób arogancki; raczej po mistrzowsku, z wyczuciem odpierał wszelkie próby ingerencji, by zachować kontrolę nad przebiegiem sesji. Aparat i światła zawsze schodziły na drugi plan, gdyż najważniejsze było nawiązanie dobrych stosunków z modelem. Will dopiero nabywał wówczas doświadczenia w tego rodzaju fotografii, jednak nawet podczas wielkich sesji dla międzynarodowych klientów z branży reklamowej, sprzęt zawsze był mniej ważny niż relacje międzyludzkie i jasno określona, niepodważalna wizja danego ujęcia.
Po powrocie do domu zdałem sobie sprawę z tego, jak wielki wpływ wywarła na mnie ta krótka podróż -zmieniła całkowicie mój sposób postrzegania fotografii komercyjnej.
Wiele lat później, na kolejnym etapie kariery, w samym centrum Austin miałem swoje studio w jednym z wielkich budynków, w którym urzędowało również czterech innych fotografów i kilku artystów z innej branży. Jednym z nich był Wyatt McSpadden. Mimo że od ponad dziesięciu lat pracowałem dla wielu znaczących klientów, z miejsca zwróciłem uwagę na prace Wyatta, których jakość znacznie przewyższała moje. Jego umiejętność operowania światłem była niesamowita - wprowadzało ono niepowtarzalny nastrój i podkreślało kompozycję, a jednocześnie nie skupiało na sobie zbytniej uwagi. Trafiłem kiedyś na zdjęcie, które wykonał skazańcowi czekającemu na wykonanie wyroku śmierci - siedziałem i gapiłem się na nie przez dobry kwadrans, zastanawiając się, jakim cudem udało mu się uchwycić tyle niuansów i uczuć na fotografii wydrukowanej w jednym z czasopism.
Pewnego późnego popołudnia Wyatt wpadł do mojego studia z pilną prośbą. Okazało się, że jego asystent zachorował, a koniecznie potrzebował kogoś do pomocy przy sesji mającej się odbyć następnego dnia w Dallas, w Teksasie. Miał fotografować Colleen Barrett, która była ówczesnym zastępcą dyrektora generalnego Southwest Airlines, znanych amerykańskich linii lotniczych. Choć uważałem się za profesjonalnego fotografa z ugruntowaną pozycją zawodową, byłbym głupkiem, marnując szansę nauki u boku takiego mistrza jak Wyatt.
Spakowaliśmy do toreb całą masę wysłużonych średnioformatowych aparatów Bronica SQ błon fotograficznych i obiektywów. Do tego doszło kilka potężnych elektronicznych zestawów błyskowych Normana, które wyglądały na solidnie wyeksploatowane, i para powykrzywianych statywów. Jakimś cudem udało nam się z tym wszystkim przejść kontrolę bagażową i uderzyliśmy prosto do zarządu Southwest Airlines.
Jak się okazało, ludzie z działu PR już dokładnie zaplanowali, gdzie i jak ma przebiegać sesja. Obserwowałem Wyatta, który zaproponował (wykonując przy tym specyficzny ruch ręką niczym mistrz Jedi używający swojej tajemnej mocy), abyśmy rozejrzeli się jeszcze po budynku i spróbowali znaleźć lepsze miejsce. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy ustąpili i ruszyli za Wyattem. Ostatecznie udało mu się znaleźć idealną do zdjęć, wielką salę konferencyjną, o którą z miejsca poprosił. Został poinformowany, że nie ma niestety możliwości zarezerwowania jej w tak krótkim czasie. Dziesięć minut później rozkładaliśmy sprzęt w tej właśnie sali.
Poprosił mnie o ustawienie dużego softboxu i załadowanie tylu klisz, ile byłem w stanie znaleźć - nie chciał ani na moment przerywać sesji, by nic nie wybiło go z rytmu.
Zdjęcia, jakie udało nam się tego dnia zrobić, były zdumiewające. Nauczyłem się wtedy, że należy walczyć z przeciwnościami oraz ze spokojem i wytrwałością dążyć do zrealizowania własnej koncepcji. Uświadomiłem sobie również, iż podstawowe znaczenie ma sposób wykorzystania światła, a nie jego rodzaj. I wreszcie najważniejszy wniosek: tym, co czyni fotografa prawdziwym artystą, jest posiadanie odpowiedniej wizji i umiejętność podążania jej tropem do samego końca.
Decydując się na pomoc Wyattowi, byłem dosyć pewny siebie - w końcu miałem całkiem pokaźną, lśniącą kolekcję aparatów Hasselblad, a on mało imponujący, zniszczony zestaw aparatów Bronica. Ja używałem najnowszego oświetlenia szwedzkiej firmy Profoto, a Wyatt lamp firmy Norman, które (jak na moje ówczesne poglądy) miały w sobie tyle uroku, co zardzewiały akumulator. Zdecydowałem się na ten wyjazd z nadzieją, że uda mi się poznać kilka sztuczek, które uczynią mnie lepszym fotografem. Od momentu powrotu zdecydowanie spokorniałem i zaczęło to do mnie docierać: żaden sprzęt nie jest w stanie przebić wartości, jaką u Wyatta stanowiło połączenie wyobraźni i talentu z umiejętnością współpracy z ludźmi. Swój czarny pas w fotografii zdobył wiele lat temu, gdy poznał wszystkie techniki i nauczył się je stosować bez większego namysłu. Dzięki temu więcej uwagi może dziś poświęcać pracy twórczej, zamiast ciągłemu świadomemu planowaniu każdego swojego ruchu, co zwykle niepotrzebnie rozprasza i tłumi prawdziwą pasję.
Wniosek z tych historii jest jeden: decydującą rolę w sukcesie takich fotografów jak Will czy Wyatt odgrywa nie sprzęt, a ich niczym niezakłócona wizja i umiejętność zjednywania sobie ludzi, aby pomagali w jej realizacji. Tego rodzaju wiedza stanowi najcenniejszy skarb dla asystenta i może zostać przyswojona wyłącznie poprzez obserwację mistrza przy pracy.
Nauka - poziom średnio zaawansowany. Istnieje pewien obszar, w obrębie którego zdobycie praktycznych umiejętności może się szczególnie opłacić - są to działania handlowe. Nie każdy fotograf będzie chętnie się z tobą dzielił wszystkimi szczegółami swojej pracy zawodowej. Jeśli jednak będziesz użytecznym i godnym zaufania pomocnikiem, zyskasz szansę, że twój pracodawca przedstawi ci kilka cennych zasad, które przesądzają o sukcesie stosowanych przez niego praktyk. Oto zagadnienia szczególnie warte twojej uwagi:
Na każdy z tych tematów możesz wiele przeczytać w różnych źródłach. Będzie to jednak tylko namiastka tego, czego możesz się nauczyć dzięki obserwowaniu doświadczonej osoby, która wprowadza określone zasady w życie. Najlepszym sposobem na zdobycie interesujących cię informacji jest zadawanie pytań wprost, lecz w odpowiednim momencie. O składanie ofert zdecydowanie lepiej zagadnąć po sfinalizowaniu umowy, a nie w chwili żmudnego obliczania kosztów. Dobrym momentem na postawienie kilku hipotetycznych pytań będzie również podróż albo chwilowy przestój w pracy. Kolejną rzeczą, na którą warto zwracać uwagę, są "naturalne" metody redukcji kosztów stosowane przez twojego szefa. Może to być ograniczenie zbędnych wydatków, jak na przykład: rezygnacja z podróży pierwszą klasą, odkładanie zakupu sprzętu drugiej potrzeby, zlecanie na zewnątrz pracy pochłaniającej dużo czasu (retusz może zostać lepiej i szybciej wykonany przez fachowca, a zaoszczędzony w ten sposób czas fotograf będzie mógł poświęcić na czynności, które faktycznie przysłużą się zwiększeniu dochodów, jak na przykład zorganizowanie pokazu własnych prac dla dobrze rokujących klientów).
Oto kilka przydatnych informacji, jak dobrze wykorzystać czas spędzony na asystowaniu:
Niejednokrotnie proszę asystenta, by przypominał mi o kluczowych sprawach, które w chwili podekscytowania mogą mi umknąć, jak np. "Pamiętaj o robieniu ujęć w układzie pionowym i poziomym". Zwykle oczekuję również, że będzie miał mnie stale na oku i postara się przewidywać moje potrzeby, zamiast plotkować z modelką. Ponadto liczę na jego dyskrecję i ostrożność w poruszaniu tematów, które mogłyby wprowadzić niepotrzebne napięcie w trakcie sesji. W szczególności niewskazane jest krytykowanie i dyskutowanie na temat innych fotografów i/lub ich prac.
Po zakupie nowego sprzętu, którego obsługi asystent powinien się nauczyć, zatrudniam go na dodatkowe pół dnia i krok po kroku wyjaśniam, jak należy montować, obsługiwać i rozkładać nowe części. Często odbywa się to w formie miniwarsztatów, na których może poznać sposób ustawiania świateł do ujęć na białym tle, dokładne zasady posługiwania się światłomierzem czy kopiowania plików. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest bowiem nabycie cennych umiejętności podczas dobrego treningu niż uczenie się w trakcie realizacji zlecenia, co wiąże się z ryzykiem popełniania żenujących błędów w obecności zleceniodawcy.
Jeśli potrafisz słuchać i będziesz zatrudniał bystrych, utalentowanych pomocników, zyskasz możliwość uczenia się także od nich. W chwili pisania tej książki mam za sobą 53 lata życia i wciąż jestem wdzięczny każdemu z moich asystentów, który dzieli się ze mną ciekawą muzyką; są w tym temacie z pewnością bardziej na czasie niż ja. Obecnie słucham m.in. Radiohead, Shiny Toy Guns, czy Daft Punk - sam nigdy bym nie odkrył tych kapel.
Miałem kiedyś wspaniałą asystentkę, która pomogła mi znacząco poprawić własną prezencję, a co za tym idzie, także zarobki. Sama zawsze modnie się ubierała i zaczęła krytykować moją garderobę oraz wygląd. Choć może się to wydawać zabawne, zwykle były to słuszne uwagi, co wychodziło mi na dobre.
Zasadniczą kwestią jest jednak powierzenie pomocnikowi podstawowych prac fizycznych, aby samemu poświęcić więcej czasu na pracę twórczą. To jego zadaniem jest dźwiganie sprzętu i rozstawianie go (ja tylko dostrajam wszystko). To on odpowiada za spakowanie i odłożenie na miejsce wszelkich części i akcesoriów pod koniec dnia. W razie potrzeby przyniesie też kawę (choć by być w porządku, wypadałoby zapłacić również za napój dla niego).
Strefa konfliktów.
Większość problemów między fotografem a pracownikami pojawia się na skutek niedomówień w kwestii finansów. Jeśli chodzi o pieniądze, warto przedyskutować temat wzajemnych oczekiwań jeszcze przed rozpoczęciem współpracy. Oto jak my sobie z tym radzimy:
Zestaw akcesoriów do pracy
Saszetka na biodra jest wygodnym rozwiązaniem dla asystenta, ułatwiającym mu przechowywanie podręcznych akcesoriów. W zestawie powinny się znaleźć rzeczy używane w danego rodzaju fotografii. W mojej pracy (portrety do celów reklamowych oraz zdjęcia wykorzystywane przez korporacje w ramach public relations) dobrze jest, gdy pomocnik ma przy sobie: klamerki do spinania kiepsko dopasowanych marynarek czy koszul; płócienną taśmę samoprzylepną do przyklejania źle układających się klap i krawatów; kilka agrafek; transparentny puder w kamieniu; uniwersalny zestaw narzędzi do dokręcania śrubek przy różnych konstrukcjach, do wycinania papierowego tła itp.; gumę do żucia i miętówki; ściereczki do czyszczenia obiektywów; ewentualnie dodatkowy światłomierz. Taki zestaw jest zawsze pod ręką i umożliwia sprawne radzenie sobie z drobnymi problemami pojawiającymi się w trakcie sesji.
Możesz oczywiście poprosić swojego asystenta o przygotowanie nieco innego pakietu, jednak powinien on zawierać wszystkie niezbędne akcesoria. Już po kilku sesjach będziesz doskonale wiedział, co powinno się znaleźć w saszetce. Te drobne rzeczy jeszcze nie raz ocalą ci życie.
Kilka słów na temat zdrowego rozsądku.
Nigdy nie pozwalaj sobie na jakiekolwiek zaloty wobec swoich podwładnych. Jest to nie na miejscu i stanowi doskonały temat do plotek, które rozchodzą się w branżowym światku w mgnieniu oka. Chwilowy kryzys w gospodarce może powodować u wszystkich zwiększoną gotowość do pracy, nie oznacza to jednak, że tak będzie zawsze. W okresie rozkwitu gospodarki znalezienie dobrego, wolnego asystenta staje się trudnym wyzwaniem. Każdemu zależy zwykle na pracy u boku kogoś, kogo się ceni i darzy zaufaniem. Jeśli nie cieszysz się najlepszą reputacją, możesz mieć trudności ze znalezieniem chętnych do współpracy, a to będzie z pewnością ciężka próba.
W trakcie realizacji zlecenia poza studiem, większość fotografów pokrywa koszty wyżywienia asystenta (posiłek oznacza zazwyczaj co najmniej półgodzinną przerwę, dającą możliwość spokojnego zjedzenia czegoś dobrego). Gdy pracujemy w mieście, zawsze korzystamy z kilku sprawdzonych restauracji, serwujących zdrowe i smaczne jedzenie. Fast food jest ostatecznością - tylko w kryzysowych sytuacjach! Na co dzień płacę również za kawę i przekąski.
Nigdy nie zlecaj swojemu pomocnikowi niebezpiecznych czynności, jak wspinanie się na ostatni szczebel drabiny, posługiwanie się sprzętem elektrycznym nieposiadającym uziemienia, dźwiganie zbyt ciężkich rzeczy czy też stanie na środku wypełnionego wodą brodzika z agregatem prądotwórczym. W razie konieczności zadbaj też o odpowiednią ochronę głowy lub uszu. Nawet jeśli pracownik podpisał zrzeczenie się prawa do dochodzenia jakichkolwiek roszczeń z tytułu wypadku podczas pracy, lepiej, abyś nie miał okazji przekonać się, jak mało skuteczną ochronę to stanowi, gdy zostajesz oskarżony o zaniedbanie. Żaden fotograf nie jest wart tego, by narażać za niego zdrowie lub życie.
Przygotuj plan, dzięki któremu odpowiednio zagospodarujesz czas swojego pomocnika w trakcie sesji zdjęciowej. Jeśli będziesz miał go u boku tylko do towarzystwa, sam sobie zaszkodzisz. Zawsze najpierw jednoznacznie określ, do czego jest ci potrzebny asystent, a następnie mądrze wykorzystaj jego obecność.
Warto się również zastanowić nad przekazaniem mu obowiązków, które sam wykonujesz niechętnie. Będę z tobą szczery. Nienawidzę porządkować swojego biura i studia. Zdecydowanie wolałbym, aby ktoś mnie wyręczał właśnie w tych czynnościach, niż towarzyszył mi podczas nawiązywania kontaktu z modelką przed sesją portretową. Jak dla mnie, znacznie bardziej przydatna jest pomoc przy archiwizacji danych na płytach, przygotowywaniu galerii na stronie internetowej czy też adresowaniu kopert z materiałami promocyjnymi niż wykonywanie podczas sesji tak wybitnie skomplikowanych czynności jak wymiana karty pamięci w aparacie (celowy sarkazm).
Jeśli wciąż asystujesz, bądź cierpliwy - w końcu nadejdzie ten właściwy moment, w którym poczujesz, że już czas wziąć sprawy w swoje ręce i rozpocząć własną działalność. Będziesz gotów, w chwili gdy perfekcyjnie opanujesz obsługę całego sprzętu, zdobędziesz praktyczną wiedzę z zakresu księgowości oraz zaczniesz żywić przekonanie, że jesteś w stanie radzić sobie lepiej niż twój dotychczasowy mentor. Pewnego dnia obudzisz się i będziesz wiedział, że jesteś gotów. Pamiętaj wówczas, aby uprzedzić pracodawcę o nadchodzących zmianach. Zakończenie współpracy w dobrej atmosferze z pewnością przysłuży się każdej ze stron.
Kirk TuckFotografia komercyjna w praktyce
Liczba stron: 128
Format: 210 x 280
Oprawa: miękka
Cena: 44,90zł