Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Uwaga
Do 9 września trwa konkurs, w którym można wygrać samodziene testy zestawu Nikon D5000 + luneta Nikon EDG Fieldscope 85! Szczegóły można znaleźć tutaj >>>
Po pierwszej części - poświęconej na przedstawienie techniki digiscopingu - czas na część drugą, będącą wprowadzeniem do fotografowania ptaków. Zacząć z pewnością należy od wspomnienia, że fotografowanie ptaków techniką digiscopingu wymaga nie lada cierpliwości. Zarówno ze względu na specyfikę samego digiscopingu, jak i zachowanie ptaków.
W digiscopingu jak w kuchni węgierskiej - musi być ostro
Podstawowym problemem jest poprawne ustawienie ostrości. Kombinacja lunety Nikon Fieldscope 82ED i adaptera FSA-L1 daje układ optyczny o otworze względnym f/13. Aby mieć namiastkę tego, co nas czeka w digiscopingu, wystarczyć założyć do korpusu najdłuższy posiadany obiektyw, w trybie M lub A wybrać przysłonę f/13, po czym wcisnąć przycisk domykania przysłony do wartości roboczej. Obraz w wizjerze będzie naprawdę ciemny, a przy ogniskowej 1000 mm (ekwiwalent 1500 w lustrzankach DX) ustawienie ostrości wymagać będzie sporo ćwiczeń. Nie powinno nikogo dziwić, że pierwsze kilkanaście zdjęć będzie nieostrych. Bierze się to stąd, że wszechobecny (acz podobno przydatny...) autofokus niejako zwolnił oko z odpowiedzialności za ogniskowanie. Dzieje się to obecnie praktycznie zawsze automatycznie, a zmysłowi wzroku powierzamy jedynie kompozycję kadru. Rozleniwione oko ma ogromne problemy, by stwierdzić czy widziany obraz jest ostry czy nie. Najlepiej rozpocząć fotografowanie ptaków przy dobrej, słonecznej pogodzie, gdy możemy liczyć na możliwie jasny i kontrastowy obraz w wizjerze. Podobne problemy napotkamy fotografując Coolpixem w projekcji okularowej. W tej sytuacji w aparacie należy wybrać ustawienie ostrości na nieskończoność, zaś ostrość ustawiać obserwując obraz na monitorze LCD Coolpixa. Tutaj problem sprawiać mogą wszelkie odblaski od monitora LCD, które znacznie utrudniają wizualną ocenę ostrości. W tych warunkach pomocne może być nakrycie głowy i aparatu gęstą, nieprzepuszczającą światła tkaniną - tak jak to się działo kilkadziesiąt lat temu przy ustawianiu ostrości na ciemnych matówkach w aparatach wielkoformatowych.
Na gnieździe i w locie
Kombinacja długiej ogniskowej i małego otworu względnego sprawia, że digiscoping nadaje się głównie do fotografii statycznej. Do zdjęć, na których orzeł w locie porywa w szponach zająca z pola, raczej musimy sięgnąć po jasny superteleobiektyw AF. Digiscoping daje dobre efekty np. podczas fotografowania ptaków na gniazdach, a koniec lata to idealny czas, by skupić się np. na bocianach. Zarówno przy fotografowaniu lustrzanką jak i Coolpixem, bociany można bardzo komfortowo fotografować ze statywu, przy zablokowanej głowicy. W przypadku lustrzanki niezwykle istotny jest sposób wyzwalania migawki. Jeśli korpus swobodnie "wisi" z tyłu lunety, zdjęcie będzie poruszone na skutek ruchu lustra. Nie pomoże zastosowanie samowyzwalacza, pilota, czy osiągalnego w niektórych modelach trybu opóźnionego otwarcia migawki. Przy ogniskowej 1000 mm poruszenie będzie widoczne nawet przy czasie migawki rzędu 1/4000s. Znacznie lepszą metodą wyzwalania migawki jest trzymanie korpusu przynajmniej jedną ręką. W ten sposób mamy możliwość skutecznego wytłumienia drgań i w efekcie uzyskanie ostrych zdjęć nawet przy czasach migawki około 1/500 s. Jeśli mamy pewność, że ostrość została dobrze ustawiona, można korpus trzymać dwoma rękoma, co jeszcze bardziej stabilizuje korpus. W przypadku fotografowania Coolpixami migawka wyzwalana jest wężykiem spustowym wkręconym w adapter typu FSB, lustra w Coolpixach nie mamy, więc poruszenie nam w zasadzie nie grozi. Mimo wszystko, czy fotografujemy lustrzanką, czy Coolpixem, warto wyposażyć się w bardzo solidny statyw ze sztywną głowicą panoramiczną.
Digiscoping lustrzanką pozwala dodatkowo na fotografowanie przy tzw. "luźnej głowicy" - w tej metodzie ciężar sprzętu przenoszony jest przez statyw, ale luźna głowica pozwala nam na swobodną zmianę kadru w obu kierunkach. To idealna technika, by śledzić nią np. bociana dumnie kroczącego po łące lub zrywającego się do lotu, także z gniazda. Monopod - mimo, że też przejmuje ciężar sprzętu - nie będzie tu dobrym rozwiązaniem: luneta z adapterem i lustrzanką jest za długa i za ciężka, by móc precyzyjnie utrzymać wybrany kierunek. A co z fotografowaniem z ręki? Wbrew wszelkim opiniom i zdrowemu rozsądkowi, fotografowanie z ręki jest możliwe, ale wymaga sprzyjających warunków: perfekcyjnie ustawionej ostrości i krótkiego czasu migawki, by nie poruszyć zdjęcia podczas "prowadzenia" lunety za lecącym ptakiem. Nie jest to metoda, by uchwycić nerwowy lot jaskółek, ale lot bociana czy ptaków drapieżnych daje pewne szanse na powodzenie.
Aby nie mieć problemów z poruszeniem zdjęcia podczas fotografowania ptaków w locie, dobrze jest stosować czułości rzędu 1000-1600 ISO. Wtedy - przy dobrym oświetleniu - czas ekspozycji nie powinien być dłuższy niż 1/2000s. Wyższe czułości nieuchronnie wiążą się z szumami obrazu i utratą jego jakości, zaś niższe nie pozwolą na "zamrożenie" ruchu.
Kto rano wstaje, ten ma... ostre zdjęcia
Mimo, że światło słoneczne jest sprzymierzeńcem fotografa, to ciepło dostarczone przez Słońce może zniweczyć najciekawsze nawet ujęcie. Problem stanowią tzw. turbulencje - ruch powietrza w atmosferze wywołany różną jego temperaturą. Efekt ten doskonale znany jest kierowcom, którzy w upalny dzień widzą jak czarny asfalt daleko przed nimi wydaje się być mokry, po czym efekt znika, gdy zbliżamy się do tego miejsca. To zjawisko silnego załamania promieni światła w bardzo rzadkim (bo silnie ogrzanym od czarnego asfaltu) powietrzu. Efekt ten, choć w mniejszym stopniu, może występować również nad nagrzaną łąką - nieustanny ruch powietrza powoduje, że obraz jest rozmyty mimo poprawnie ustawionej ostrości. Im większa odległość celu oraz im bardziej przy powierzchni ziemi fotografujemy, tym silniejszy wpływ atmosfery, która działa jak filtr zmiękczający rozciągający się od obiektu aż po samą lunetę. Aby uniknąć wpływu turbulencji atmosferycznych warto fotografować, jest chłodno: o świcie i wcześnie rano. Im bliżej południa, tym większa jest szansa, że ze zdjęć nic nie wyjdzie. Jeśli nie ma wiatru i dzień był słoneczny, rozedrgana atmosfera może utrzymać się do późnych godzin popołudniowych.
Kadr nie zając - nie ucieknie. Ptak owszem
Na nic zda się nowoczesny aparat, dobra luneta i solidny statyw, jeśli swoim zachowaniem wypłoszymy ptaka. Fotografowie przyrody wiedzą doskonale, że ogromna część sukcesu to umiejętność przebywania wystarczająco blisko interesującego nas ptaka. Jak blisko możemy podejść, by nie zostać zauważonym, lub by zostać zaakceptowanym przez ptaka, zależy od jego gatunku, odległości od gniazda, i wielu innych czynników, doskonale znanych ornitologom. O ile do bociana bez problemu podejdziemy na kilkanaście metrów, niektóre drapieżniki konsekwentnie utrzymywać będą dystans rzędu kilkuset metrów. Sokoli wzrok wszedł do mowy potocznej nie przez przypadek... W digicopingu mamy tę przewagę nad „zwykłymi” miłośnikami fotografii przyrody, że długa ogniskowa pozwala nam na uzyskanie silnie powiększonego obrazu ze stosunkowo dużej odległości. Warto jednak zawsze uczynić wszystko, by możliwie skrócić dystans do celu; nie tylko z powodów z turbulencjami wspomnianymi powyżej.
Jeśli dysponujemy dużą ilością czasu, warto go poświęcić na czatowanie w ukryciu. Cierpliwe oczekiwanie w odpowiednio wybranym miejscu zawsze się opłaci. Dobrze jest też odpowiednio wcześnie zapoznać się ze zwyczajami tych gatunków, które zamierzamy "upolować". Dobrze jest wiedzieć, że przed południem bociany ruszają na łąkę w poszukiwaniu pokarmu (i nie ma co czatować o tej porze w pobliżu gniazda), zaś po południu są raczej domatorami (i czekanie na bociana o tej porze na łące to strata czasu).