Wydarzenia
Polska fotografia na świecie - debata o budowanie kolekcji fotograficznej
Nowy teleobiektyw ma przyciągnąć zawodowców szerokim zakresem ogniskowych, stałą jasnością f/2.8 oraz stosunkowo małą wagą. Sprawdziliśmy, czy uda mu się to mimo wysokiej ceny…
Zaprezentowany w kwietniu tego roku Canon RF 100-300 mm f/2.8L IS USM to wysokiej klasy teleobiektyw zmiennoogniskowy do bezlusterkowców EOS R. Nieoficjalnie mówi się, że to następca lustrzankowego modelu EF 300 mm f/2.8 L IS II USM, ale zapewne czas pokaże, czy Canon rzeczywiście zrezygnuje z popularnej “trzysetki” na rzecz nowego zooma. Tak czy inaczej, RF 100-300 mm ma szansę stać się jednym z najbardziej wszechstronnych teleobiektywów dla profesjonalistów, tym bardziej, że może współpracować z telekonwerterami RF 1.4x i 2.0x, które zmieniają go w zoomy - 140-420 mm f/4 lub 200-600 mm f/5.6.
Jeśli chodzi o jakość wykonania, w tej klasie sprzętu producenci raczej nie idą na kompromisy. Nie inaczej jest z nowym RF 100-300 mm f/2.8L IS USM. Tubus wykonany jest w całości z metalu, a do tego w pełni uszczelniony. Pokryto go także specjalną termiczną powłoką, która ma zabezpieczać przed nagrzewaniem.
Osoby nieprzyzwyczajone do kontaktu z profesjonalnymi teleobiektywami na pewno zaskoczy rozmiar obiektywu. Imponująco wygląda przednia soczewka z mocowaniem filtrów 112 mm, ale jeśli porównamy go do innej optyki w tej klasie, RF 100-300 mm f/2.8L jest całkiem poręczny. Jak na swoje parametry jest przede wszystkim zaskakująco lekki - waży 2.65 kg, a to wyraźnie mniej od Nikkora 120-300 mm (3.25 kg) czy Sigmy 120-300 (3.39 kg). Dzięki temu swobodnie można fotografować nim z ręki, jeśli co chwilę zmieniamy miejsce szukając innych kadrów.
Choć obiektyw waży niewiele, mocowanie do statywu wydaje się bardzo masywne. Niestety przykręcone jest śrubami, więc aż tak szybko nie można go zdemontować, jeśli chcielibyśmy jeszcze bardziej zredukować masę. Stopka nie ma też rowków standardu Arca Swiss, więc obiektywu nie da się zamocować na głowicy statywu bezpośrednio, tak jak w przypadku najnowszych teleobiektywów Sigmy, a jedynie tradycyjnie, poprzez dokręcaną płytkę statywową.
Dzięki temu że stopka jest duża, służy za to do wygodnego chwytania (od wewnątrz zastosowano nawet miękką okleinę) i bezpiecznego przenoszenia sprzętu. Przymocowana jest do kołnierza, który można odblokować dużą śrubą, by obrócić obiektyw i zmienić kadrowanie na pionowe - wyczuwalne “klik” zastosowano co 90 stopni. Na obracanym kołnierzu przykręcone są także uchwyty na pasek.
Na tubusie znajdziemy trzy pierścienie. Wąski, pokryty czarną gumą służy do ręcznego ustawiania ostrości, szeroki do zmiany zoomu, a biały tuż za nim to pierścień programowalny. Zarówno przy zmianie ostrości, jak i ogniskowej, tubus nie zmienia długości - cała konstrukcja jest solidna i zwarta. Lekki niesmak wywołało jedynie delikatne ocieranie się jakichś elementów wewnątrz tubusu przy zmianie zoomu. Tak jakby pierścień zmiany ogniskowej nie był wystarczająco dobrze nasmarowany.
Generalnie jednak wszystko w tym obiektywie działa świetnie, łącznie z przyciskami, których jest sporo - cztery funkcyjne rozmieszczone co 90 stopni na końcu i jeden przy bagnecie oraz standardowy rząd przełączników do włączania i zmiany trybu stabilizacji, wyłączenia autofokusa, ograniczenia zakresu ostrzenia oraz funkcyjny do zaprogramowania wstępnej odległości ostrzenia.
Obiektyw sprzedawany jest z dużym pokrowcem o szerokim usztywnionym dnem, wyposażonym w małe kieszonki na bokach, wygodną rączkę u góry i szeroki pas. W efekcie możemy go używać jak plecaka typu sling. Szkoda tylko, że nie jest trochę wyższy, aby pomieścić obiektyw z dołączonym aparatem.
Zestaw uzupełnia osłona przeciwsłoneczna, mocowana bez gwintu i blokowana wkręcanym dociskiem. Jej zewnętrzna krawędź pokryta jest gumą, więc nie rysuje się przy pionowym stawianiu obiektywu.
W nowym RF 100-300 mm zastosowano podwójny liniowy napęd autofokusa Dual Nano USM. Obiektyw ostrzy błyskawicznie i celnie, nadążając bezbłędnie za poruszającymi się obiektami w trybie AI Servo oraz detekcji tematów. Wydaje się, że będzie na tyle skuteczny, na ile pozwoli podłączony korpus aparatu i umiejętności fotografa. Sam w sobie na pewno nie zawiedzie.
Doskonale spisuje się także stabilizacja, która w połączeniu z małą wagą obiektywu, umożliwia skuteczne fotografowanie z ręki. Przy 300 mm dość swobodnie można fotografować z czasem 1/30 s, ale ostre zdjęcia jesteśmy w stanie uzyskać nawet przy czasach rzędy ⅛ s.
Konstrukcja optyczna nowego teleobiektywu Canona opiera się na 23 elementach ustawionych w 18 grupach. To aż 7 soczewek więcej niż w stałoogniskowym EF 300 mm f/2.8 L IS II USM, tyle samo co w konkurencyjnej Sigmie 120-300/2.8, ale dwie soczewki mniej niż w Nikkorze 120-300/2.8.
Obiektyw charakteryzuje się doskonałą ostrością już od f/2.8 w całym zakresie ogniskowych. Nie traci wyraźnie na szczegółowości nawet na brzegach kadru. Po przymknięciu do f/4 lub f/5.6 zyskujemy na poprawie szczegółów, ale różnice nie aż tak duże, by akurat z tego powodu rezygnować z f/2.8.
Na zdjęciach trudno także dostrzec aberrację chromatyczną. W zasadzie nie ma ani podłużnej, ani poprzecznej. To samo tyczy się dystorsji, która jest praktycznie niezauważalna.
Jedyne co rzuca się w oczy, to winietowanie - jeśli oczywiście wyłączymy systemową redukcję ten wady optycznej. Pociemnienie na brzegach jest szczególnie wyraźne przy 300 mm i najszerzej otwartej przysłonie f/2.8. Jasność kadru wyrównuje się już przy f/4-5.6, ale małe rozczarowanie pozostaje. Na szczęście winietowanie jest tą wadą, którą najłatwiej usunąć, a często bywa wręcz dodawana dla większego skupienia na temacie głównym.
Canon RF 100-300 mm f/2.8L IS USM bardzo dobrze radzi sobie pod światło. Obraz pozostaje kontrastowy, choć gdy źródło znajduje się blisko kadru mogą pojawić się odblaski. Przy 300 mm zdarza się to rzadko, ale przy 100 mm z flarami wygrać trudniej, nawet przy założonej osłonie przeciwsłonecznej.
Obiektyw wspaniale za to rozmywa nieostrości, szczególnie przy kombinacji 300 mm i f/2.8 lub f/4. W dodatku nawet po mocnym przymknięciu otwory względnego rozmycie punktowych źródeł światła pozostaje kołowe. To zasługa 9-listkowej przysłony, która po zmniejszeniu trzyma kołowy kształt.
Układ ostrzy z odległości 1.8 m, na wszystkich ogniskowych, zapewniając maksymalne powiększenie 0.16x dla 300 mm. Nie jest to specjalnie dużo, ale wykorzystując długą ogniskową i zbliżając się do tematu możemy uzyskać malownicze ujęcia.
Pytanie z pozoru niełatwe, bo gdy obiektyw kosztuje blisko 60 000 zł, grono jego odbiorców mocno się zawęża do wyspecjalizowanych w jednej dziedzinie zawodowców albo miłośników fotografii z zasobnym portfelem. Dużym atutem tego szkła jest jednak wszechstronność wynikająca z możliwości jakie daje jasny zoom. W rezultacie RF 100-300 mm f/2.8L IS USM powinien zainteresować kilka specjalistycznych grup.
Pierwszą są z pewności fotografowie sportu. Zakres 100-300 mm sprawdzi się w wielu dziedzinach, zarówno rozgrywanych w halach, jak i na powietrzu, pozwalając natychmiast reagować zmianą ogniskowej na zbliżający się temat. Z kolei duża jasność f/2.8 pięknie odcina zawodników od tła, a skuteczna stabilizacja i mała waga obiektywu umożliwia wygodne fotografowanie z ręki.
Te same atuty docenią fotoreporterzy eventowi. Głównie chodzi o fotografowanie z dystansu, gdy podejście do tematu jest niewskazane lub wręcz niemożliwe, np. podczas wystąpień, prezentacji, koncertów czy przedstawień teatralnych. Gabaryty obiektywu są pewnym ograniczeniem, ale wspomniana już mała waga umożliwia w razie potrzeby poradzenie sobie bez statywu.
Kolejną grupą zainteresowaną tym obiektywem mogą być miłośnicy dzikiej przyrody. Owszem, maksymalna ogniskowa jest krótka, ale można ją zwiększyć telekonwerterem. Po podłączeniu modelu 1.4x dostajemy 140-420 mm f/4, natomiast telekonwerter 2.0x sprawi, że do dyspozycji będziemy mieli 200-600 mm f/5.6. Z pewnością takie połączenie zmniejszy nieco jakość obrazu i szybkość AF, ale biorąc pod uwagę możliwości tego szkła i nowych telekonwerterów RF, ewentualne kompromisy powinny być do przełknięcia. RF 400 mm f/2.8L IS USM kosztuje 67 000 zł, a RF 600 mm f/4 L IS USM to obecnie wydatek ponad 70 000 zł, dlatego nowy 100-300 z konwerterami to pewna alternatywa dla bardziej wszechstronnych fotografów, którzy oprócz fotoreportażu lubią też las.
Cena nowego teleobiektywu może wydawać się mocno przesadzona jeśli zestawimy ją z Sigmą S 120-300/2.8 DG OS HSM do lustrzanek, która kosztowała 15 000 zł. Obiektyw nie jest już jednak produkowany i trudno dziś przewidywać jak zostałby wyceniony następca do bezlusterkowców. W sprzedaży pozostaje natomiast nadal lustrzankowy Nikkor AF-S 120-300 mm f/2.8 E FL ED SR VR, który obecnie kosztuje prawie 50 000 zł. W porównaniu do niego cena nowego Canona przestaje już dziwić, aczkolwiek na Zachodzie RF 100-300 kosztuje poniżej 9500 dolarów (ok. 40 000 zł), tyle samo co starszy nikonowski odpowiednik. Czy w polskiej dystrybucji będzie z czasem tańszy? Zobaczymy...
Poniższe zdjęcia zostały wykonane aparatem Canon EOS R5 na standardowych ustawieniach, ale z włączonymi opcjami redukcji wad optycznych.