Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
3. Obsługa i jakość wykonania
Kiedy bierzemy do ręki kompakty Sony i Samsunga, rzuca się w oczy dobra jakość użytych materiałów. Oba aparaty mają metalową obudowę, choć inżynierowie z Japonii i Korei zaproponowali zupełnie inne koncepcje związane z ergonomią i wzornictwem. W pierwszym kontakcie z S800 odnosimy wrażenie, że wzięliśmy do ręki dosyć ciężką mydelniczkę. Niestety aparat jest za gruby i w związku z tym nieporęczny. Przede wszystkim przez małą liczbę elementów poprawiających trzymanie, które sprowadzają się do delikatnego zgrubienia na przedniej ściance i chropowatości w miejscu oparcia kciuka. Z tego powodu aparat nie leży dobrze w ręku. Solidne wykonanie wzięło górę nad ergonomią.
Inaczej wygląda sprawa w Samsungu S1050. Już wygląd jednoznacznie sugeruje, że nie może to być żaden inny przedmiot, tylko aparat fotograficzny. Bardzo dobrze wyprofilowany grip z dodatkowym metalowym paskiem sprawia, że kompakt doskonale leży w ręce i wygląda na delikatniejszy, niż jest w rzeczywistości. Wystająca ponad korpus obudowa obiektywu nadaje rasowego wyglądu, ale jest nieporęczna - aparat traci charakter modelu kieszonkowego, choć oczywiście należy do tej kategorii.
W wypadku obydwu aparatów obsługa nie stanowi problemu. Przyciski, tarcze i pokrętła rozmieszczono tak, że trafiamy na nie intuicyjnie, a do ich działania nie można mieć zastrzeżeń - działają pewnie i z wyczuwalnym skokiem. Pewne uwagi pojawiają się tylko w przypadku spustu migawki Sony - został świetnie umieszczony - podobnie jak w starych tradycyjnych aparatach znalazł się w środku tarczy wyboru programu, ale jest za twardy. Odnosi się nawet wrażenie, że trzeba się z nim siłować, co wpływa niekorzystnie na stabilne trzymanie aparatu. Warto zwrócić także uwagę na inne rozwiązanie zmiany ogniskowej obiektywu. Sony zdecydowało się na zastosowanie poziomej dźwigni, której końce wystarczy nacisnąć, aby wybrać odpowiednie położenie zoomu. Samsung wykorzystał dźwignię przesuwaną w pionie, co z punktu widzenia łatwości obsługi i pewności trzymania kompaktu w czasie operacji zoomowania jest pomysłem gorszym.
Na tylnej ściance oprócz elementów obsługi tradycyjnie znalazło się miejsce na ekran LCD. Widać tu różne podejście do tematu, gdyż Sony postanowiło użyć monitora o przekątnej 2,5 cala, a Samsung rozpieszcza wyświetlaczem 3-calowym. Choć jest on jaśniejszy od ekranu S800, a w związku z tym lepiej się spisuje na słońcu, to mógłby mieć szerszy kąt widzenia.
Zaskoczyło nas zachowanie S1050 po założeniu go na statyw. Okazało się, że bardzo elegancka wstawka wykonana z błyszczącego plastiku, która znalazła się pomiędzy przednią i tylną ścianką, niepotrzebnie wystaje poza obrys obudowy. Jest ona na tyle wąska, że po założeniu kompaktu na statyw nie daje odpowiedniego punktu podparcia, co prowadzi do niestabilnej pozycji aparatu. Dodatkowo płytki otwór gwintu statywu nie pozwala mocno dokręcić śruby stopki - opiera się ona o dno. Przydałoby się także więcej pierścieni gwintu, ale na szczęście element ten został wykonany z metalu, więc może uda się uniknąć jego uszkodzenia. Choć w S800 gwint statywu jest plastikowy, to aparat lepiej trzyma się stopki, dzięki czemu kompakt ten stabilnie zachowuje się na statywie.
Na tylnej ściance obu kompaktów znalazła się taka sama liczba przycisków, ale rozdysponowano je w zupełnie inny sposób. Sony postanowiło dać użytkownikom dostęp do całego menu po naciśnięciu przycisku Menu. Znalazły się tam wszystkie ustawienia związane z parametrami typowo fotograficznymi i zakładka odpowiedzialna za ustawienia funkcji aparatu nie związanych bezpośrednio z fotografowaniem. Jest to o tyle wygodne, że nie musimy się zastanawiać, pod którym przyciskiem ukryto potrzebny w tym momencie parametr, ale z drugiej strony czasem trzeba przejrzeć całe menu, żeby do niego dotrzeć.
Samsung rozwiązał to inaczej. Aż trzy przyciski odsyłają nas do różnych części menu. Środkowy przycisk nawigatora do ustawień aparatu, +/- do parametrów fotograficznych, a E do zakładki efektów i edycji obrazu w trybie odtwarzania. Dzięki temu uzyskujemy szybki dostęp do poszczególnych nastaw, ale musimy przyzwyczaić się, który przycisk uruchamia potrzebną zakładkę.
Podobnie wykorzystano okrągłe przyciski czteropozycyjnych nawigatorów. Pozwalają one zmienić ustawienia lampy błyskowej, włączyć samowyzwalacz i tryb makro oraz dodatkowo w sony ustawić korekcję ekspozycji, a w samsungu włączyć nagrywanie dźwięku.
W przypadku S800 pozostałe przyciski odpowiadają odpowiednio za włączanie trybu odtwarzania, ustawienie ilości informacji wyświetlanych na monitorze oraz zmianę rozdzielczości matrycy, a w trybie odtwarzania kasowanie zdjęć. W S1050 przycisk przechodzenia do trybu odtwarzania połączono z funkcją wydruku zdjęć (dostępną po podłączeniu aparatu do drukarki), a drugi nieopisany jeszcze przycisk włącza system wykrywania twarzy.
Ciężko powiedzieć, który interfejs użytkownika jest lepszy - to raczej sprawa gustu i przyzwyczajeń. Musimy jednak podkreślić, że oba aparaty obsługuje się wygodnie i równie łatwo.
Pomimo wpadki z mocowaniem statywu w kategorii obsługi i jakości wykonania lepiej wypadł Samsung S1050. Pod względem designerskim to produkt XXI wieku - ergonomia, wygoda trzymania i wygląd to jego mocne strony. Odnosi się wrażenie, że projektując S800 Sony myślało jeszcze kategoriami z zeszłego stulecia.